Rodzic Na Medal #1: Czemu podpowiadanie szkodzi?

Futbol, który znamy z telewizji, kompletnie różni się od piłki dziecięco-młodzieżowej. Choć każdy rodzic marzy o tym, by być jak największym wsparciem dla swojej pociechy, często brakuje mu wiedzy, jak postępować w codziennych sytuacjach. Do jednej z takich sytuacji należą treningi i mecze piłki nożnej, na które to zajęcia na pewnym etapie życia rodzice masowo posyłają swoje dzieci.

Rodzic Na Medal #1: Czemu podpowiadanie szkodzi?

Cykl „Rodzic na medal” ma na celu odpowiedzieć na pytania, na które często odpowiedzi bywają w środowisku nie do końca zrozumiałe . W naszym specyficznym, piłkarskim środowisku. Które podobno rządzi się swoimi prawami.

Postaramy się nie mydlić oczu, a zadbać o konkrety. O faktyczne wytłumaczenie palących kwestii. Jednocześnie dbając o to, by na ich temat w miarę możliwości wypowiedzieli się eksperci.

W pierwszym odcinku cyklu RNM zajmujemy się więc… pomaganiem. A konkretnie podpowiadaniem dziecku z trybun podczas meczu lub zajęć.

Pomaganie to pozytywna czynność. Ba, nawet bardzo. Wielu z was dopinguje pewnie syna lub córkę co weekend? Aż chciałoby się wbiec na murawę, prawda?

No właśnie. Rodzic jest najwierniejszym kibicem swojego dziecka i z tego powodu chciałby o nie zadbać jak tylko może. W trakcie walki o ligowe punkty łatwo jest mu przez to niestety wpaść w pułapkę notorycznego podpowiadania. „Podaj do Janka!”, „lewa wolna!”, „idź sam!”, „uderz!” – to tylko wycinek z meczu młodzików.

Ale co w tym niedobrego, spytacie? Weszło zrobiło portal o piłce młodzieżowej i się mądrzy, jak zwykle próbując iść pod prąd? Że niby jak szkodzę swojemu dziecku? Przecież pomagam!

Temat rozwiniemy w dwóch kierunkach. Zaczniemy od bardziej piłkarskiego, a skończymy na mentalnym.

Zatem najnowsze trendy szkoleniowe podkreślają wagę decyzyjności zawodnika. To, w jakim czasie wykona on jakieś działanie w odniesieniu do przestrzeni, przeciwnika, piłki, a także swoich kolegów z drużyny, stało się dla wielu trenerów i szefów akademii oczkiem w głowie.

Procesy myślowe poprzez wysublimowane metody treningowe skracane są do minimum, a każda setna część sekundy, którą uda się „urwać”, w tym przypadku zdaje się być kluczowa. To, jak szybko dany zawodnik będzie w stanie odpowiedzieć na zewnętrzny bodziec, cienką kreską oddziela tych, którzy trafiają na dzień dzisiejszy do KTS Weszło, od tych, których szkoli Real Madryt…

Ale co, do cholery, ma z tym wspólnego podpowiadanie dziecku?!

Dużo. Bo mocno wpływa na cały ten proces. Niejako decydujemy za dziecko. Wspomagając je, jednocześnie ogłupiamy. Młody piłkarz nie musi myśleć, bo podpowiadają mu z trybun rodzice. Staje się przez to mniej kreatywny i mniej pewny siebie. Tata i tak z góry widzi więcej, ma też większe doświadczenie, więc trzeba mu zaufać. Nie ma mowy o radości z tego, że samemu udało się dojść do jakiś rozwiązań.

Takie działania tydzień w tydzień doprowadzają do rozleniwienia. Zamiast śrubować więc swoje możliwości i regularnie ćwiczyć je w meczach, możliwość treningu samego siebie dziecku odbiera rodzic…

– Piłka nożna dla laika to podania, przyjęcia, strzały i dryblingi. Dla eksperta, to przede wszystkim uwaga, skupienie, pewność siebie, decyzyjność i kreatywność. Wszystkie te czynniki osiągają najwyższe poziomy, gdy zawodnik (dziecko) gra „na luzie”, gra „we flow” (badania prof. Csikszentmihalyi). Żeby grać we flow, potrzebne jest dobre samopoczucie, spokój i radość z gry. Każda krytyka i uwagi kierowane do dziecka z trybun, utrudniają mu wejście w ten, optymalny dla wyników, stan radosnej koncentracji na grze – tłumaczy trener przygotowania mentalnego firmy EduSport Rafał Malinowski.

Innym aspektem jest, że dziecko w ten sposób nigdy nie nauczy się niczego na swoich błędach. A przecież na pewno znacie krążące od lat w sieci słowa Michaela Jordana…

Według psychologów całokształt staje się więc mocno zaburzony. Abstrahując od poziomu szkolenia w klubach, dziecko w środowisku niesprzyjającym mu i nie wspierającym jego rozwoju, nigdy nie zrobi wymaganego postępu. Wymaganego, by za kilka lat zagrać na europejskim poziomie.

– Chcesz pomóc swojemu dziecku? Dopinguj i wspieraj je z trybun. Wszelkie uwagi do gry, warto najpierw przemyśleć i przekazać je dopiero po meczu, a najlepiej następnego dnia, kiedy opadną emocje. Wspieraj więc dopingiem w czasie meczu, a wskazówkami i radami po jego zakończeniu – radzi Malinowski, współautor serii książek „Mentalny Kop”.

Zastanówcie się więc, drodzy rodzice, w jaki sposób faktycznie możecie wesprzeć swoją pociechę. Wiemy, że emocje często nie stoją w parze z rozumem, ale może warto rozegrać na trybunach swój wewnętrzny mecz i nieco spasować? Zwyciężyć z samym sobą? Przecież najgorszym jest, kiedy strzelamy sobie samobója…

Fot. Wojciech Figurski / 400mm.pl