”Przecież nie gramy na wynik”. Nadchodzi spora zmiana w organizacji rozgrywek juniorskich

”Przecież nie gramy na wynik”. Od ilu trenerów słyszeliście ten tekst? Rywalizacja na każdym poziomie w sporcie jest czymś, co zawsze będzie nas otaczać. Pytanie brzmi, czy w najmłodszych kategoriach wiekowych rywalizacja nie przesłania nam aspektów pracy z młodzieżą? Czy jest to czynnik, najbardziej istotny w procesie rozwoju?

”Przecież nie gramy na wynik”. Nadchodzi spora zmiana w organizacji rozgrywek juniorskich

Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej wydał konspekt dotyczący „Organizacji rozgrywek dzieci w sezonie 2018/19”. W porównaniu do poprzednich lat ZZPN wprowadza szereg istotnych zmian dotyczących rywalizacji w najmłodszych rocznikach. Związek podpiera swoją ideę dobrem piłkarzy rywalizujących w ich okręgu. No to mówimy, sprawdzam!

Prezes Zachodniopomorskiego ZPN-u Jan Bednarek argumentuje zmiany w następujący sposób.

Zawsze podkreślam, że suche wyniki w rywalizacji dzieci powinny znajdować się na drugim planie. Owszem, wygrana zawsze jest ważna, ale chęć odniesienia zwycięstwa za wszelką cenę nie może determinować wszystkich posunięć trenera. Najważniejszy jest indywidualny rozwój każdego z naszych małych piłkarzy i to, aby gra sprawiała im radość. Większość trenerów ma już tego świadomość, z rodzicami jeszcze różnie z tym bywa.

Niby banał, który rodzic usłyszy od trenera, do którego zaprowadzi swoje dziecko. Tylko gdy przychodzi do rywalizacji, sam trener (nie wszyscy) najgłośniej krzyczy i polemizuje z sędzią. Dlaczego tak jest? Przecież trener nie ma płacone od wyników w juniorach, a jego pensja zależy od wielu innych składowych. ZZPN wyszedł z interesującą inicjatywą, która na zachodzie powoli staję się normą.

Od tego sezonu nie będziemy publikować wyników ani prowadzić tabel do kategorii orlika włącznie. W naszym pomyśle nie jesteśmy odosobnieni. W większości zachodnich federacji piłkarskich nie prowadzi się regularnych rozgrywek z wyniki i tabelami – dodaje Jan Bednarek.

Trzeba przyznać, że jest to innowacyjna inicjatywa w Polsce. Życie młodego dziecka składa się z rywalizacji. Jedno dziecko ma lepszy telefon niż drugie, dostanie lepszą ocenę w szkole, czy zostanie wystawione w pierwszym składzie na meczu ligowym. Zachodniopomorski ZPN wychodzi z oryginalnym pomysłem, który niekoniecznie może przypodobać się…. rodzicom. Rodzice sami potrafią nakręcać rywalizacje. Rodzic po meczu, zamiast pouczać trenera jak ma grać, żeby 10-letnie dzieci wygrały, ma skupić się na postępie swojego dziecka i progresie z treningu na trening. Zdarzało się, iż na meczach młodzików dochodziło do bójek zdenerwowanych rodziców, bo tak sami nakręcali rywalizację.

Zależy nam, żeby turnieje z udziałem dzieci przypominały rodzinne pikniki. Żeby także na trybunach było wesoło i radośnie i żeby panowała na nich życzliwa atmosfera. Nasi związkowi trenerzy będą częstymi gośćmi na każdym turnieju, o którym zostaniemy poinformowani. Najlepszych i najbardziej zaangażowanych organizatorów wyróżnimy i nagrodzimy – kontynuuje Bednarek.

Jaki jest powód takiego działania? Głównym celem jest zmiana mentalności dużej części trenerów, opiekunów i rodziców. Presja narzucana już za młodu na dzieci powoduje, iż gdy słyszą ciągłe uwagi, rozczarowanie rodziców, to w końcu tracą radość z gry. Zaczynają się wymówki i nieobecności na treningach. Ciekawym przykładem jest Hiszpania. Jeśli rodzic podczas meczu nakłada presję na swoje dziecko – krzyczy, wyzywa, obrzuca błotem sędziego, to trener ściąga dziecko z boiska.

Rodzice są dumni, gdy dziecko zdobywa medale, puchary. Dzieci zapisywane są do najbardziej renomowanych szkółek, gdzie bywa, że są jednymi z najgorszych w grupie, mimo iż zdobywają jakieś medale i puchary. Wtedy tego progresu nie ma. Zapytaliśmy Macieja Jankowiaka z RED BOX Piłkarskiej Akademii co sądzi o braku rywalizacji wśród najmłodszych roczników w ZZPN.

Esencją piłki nożnej jest mecz. Dziecko jak wychodzi na boisko to widzi, że jest rywalizacja, sędzia, przeciwnik, presja. Dzieci słabsze, które nie mogą grać w ligach WZPN, grają w naszej lidze REDBOX  Junior, w której jest podobnie. Rozmawialiśmy z trenerami i ogólnie to jest dobre posunięcie. Natomiast u nas w lidze REDBOX Junior, co jest ważne, każde dziecko dostaje medal za uczestniczenie i każda drużyna dostaje puchar. Esencją piłki nożnej i motywacją do dalszej pracy jest też nagroda, medal.

Nagrody dla dzieci to bardzo dobra motywacja. Medal za zasługi w dorosłym życiu jest bagatelizowany, lecz dla młodego dziecka jest motywacją do dalszej pracy. Codziennie rano wstając, dziecko widzi wiszący medal w pokoju, który motywuje do dalszej pracy.

Jak na zachodzie wygląda kwestia rywalizacji w najmłodszych rocznikach? U naszych zachodnich sąsiadów rozgrywki ligowe rozpoczynają się od U-8. Jeśli chodzi o Anglię, wygląda to zupełnie odwrotnie. Zapytaliśmy trenera bramkarzy w akademii Crystal Palace Tomasza Króla o rywalizacje w najmłodszych rocznikach i jego opinie dotyczącą takiego rozwiązania.

Nie, tu nie ma lig dla młodszych roczników, aż do U-16. Co tydzień grasz sparingi.

Uważasz, że to dobre rozwiązanie?

Bardzo dobre. Nie ma presji, że ktoś spada, nie spada, tylko jedziesz i grasz. Będąc w akademii i tak masz tę świadomość, że musisz wygrywać, że musisz mieć mentalność zwycięzcy. Nie ma myślenia: a, odpuścimy sobie, bo dzisiaj gramy z ogórkami. Każdy chce się pokazać, bo konkurencja jest niesamowita. Presja podczas meczów z Chelsea czy Arsenalem jest wielka i na sparingu, a dzieciaki uczą się też rywalizacji podczas turniejów międzynarodowych. Stawka co tydzień sprawiałaby, że graliby tylko aktualnie najlepsi, trener musiałby tłumaczyć się z osiąganych wyników, a tak wszyscy grają i wszyscy się rozwijają. Młode roczniki, gdzie jest, powiedzmy, ze trzydziestu zawodników, grają po dwa mecze w tym samym czasie.

Z kolei w Belgii odbyła się wielka bitwa o zmianę systemu na podobny do Anglii. Przeforsowany został system bez tabel do rocznika U-14. Chyba nie trzeba pokazywać, jaki przyniosło to efekt?

W środowisku panuje zgodność, że to dobry pomysł, ale czy wszystkie związki mają podobną opinię co ZZPN? Od słów do czynów jednak daleka droga. Zapytaliśmy Marcina Dajera – trenera koordynatora wielkopolskiego ZPN-u co sądzi o wprowadzonej zmianie przez sąsiedni związek.

Osobiście uważam, że to dobry pomysł. Od pewnego czasu ten temat przewijał się już na spotkaniach Wydziału Szkolenia i Piłkarstwa Młodzieżowego naszego Związku, więc o ile decyzja naszych kolegów z Zachodniopomorskiego ZPN jest rewolucyjna to trudno powiedzieć, by nas zaskoczyła. Ze swoich obserwacji wiem, że w wielu miejscach cele szkoleniowe zostają przesłonięte przez dążenie do osiągnięcia możliwie najlepszego rezultatu sportowego. Jeśli wyniki znikną, trenerzy nie będą podchodzić do swej pracy przez ten pryzmat i powinni skupić się na podnoszeniu umiejętności zawodników, chociażby poprzez indywidualne podejście do każdego zawodnika pod względem taktyczno-technicznym.

Czy będziecie się przyglądać jak funkcjonuje ten pomysł w sąsiednim związku?

Na pewno będziemy śledzić przebieg projektu, dopytywać się nie tylko u źródeł, ale i zbierać opinie wśród prezesów, trenerów czy rodziców jak oni to odbierają. Rozgrywki ruszają, więc zapewne już za chwilę pojawią się pierwsze przemyślenia. Z Markiem Safanowem (Trener – Koordynator Zachodniopomorskiego ZPN) mam doskonały kontakt na bieżąco, pod koniec miesiąca nasze kadry wojewódzkie będą się mierzyć w rozgrywkach makroregionalnych, będzie więc okazja do spotkania i dyskusji między innymi w tym temacie.

Jakie widzicie plusy i minusy takiego prowadzenia rozgrywek? Czy nie będzie problemu ze zmianą mentalności podejścia niektórych rodziców i trenerów do meczu i jego wyniku?

Jak już wspomniałem, zmiana formy rozgrywek powinna pociągnąć za sobą przeniesienie ciężaru pracy trenerów na rozwój zawodników. Z mentalnością u nich nie powinno być problemu. Mecze wciąż będą się odbywać, nadal celem może być zwycięstwo, natomiast – przynajmniej z mojego punktu widzenia – istotny nie byłby sam „suchy” wynik, a jego osiągnięcie poprzez założenia, nad którymi pracowaliśmy na treningu. Wielokrotnie także u dzieci zdarzają się mecze o przysłowiowe „być albo nie być”, wówczas gra jest podporządkowana wynikowi i przesłania rozwój zawodnika. W nowej formule kluczem byłby rozwój, rezultat i sposób, w jaki został osiągnięty, mogą stać się wyznacznikiem progresu. Dla mnie do 15. roku życia mecz jest formą treningu, który wciąż ma rozwijać i pomóc w przygotowaniu zawodnika do piłki seniorskiej.

Podejściem rodziców za bardzo bym się nie martwił. Różne akcje zwracające uwagę na właściwe zachowanie w trakcie treningów i meczów prowadzone są już od paru lat, dzięki czemu problem systematycznie maleje. Być może większy kontakt pomiędzy samymi rodzicami przy rozgrywkach turniejowych i – z założenia – piknikowej atmosferze sprawi, że te pozytywne wzorce będą wypierać zachowania negatywne. Jeśli zaś bacznie przyjrzymy się tym złym zachowaniom, z reguły dotyczą one indywidualnie ich dzieci. Rodzic zawsze będzie zwracał uwagę na to, czy jego syn/córka dobrze przyjęli piłkę, podali lub wykonali dobrą interwencję w obronie. To jak dorośli wyrażą swoje emocje i uwagi raczej nie będzie zależne od tego czy wynik jest oficjalnie liczony czy też nie.

Paradoksalnie największym problemem tego systemu może być… wynik. Klasyfikacje oficjalnie nie będą prowadzone, ale w dobie internetu niezwykle trudno będzie sprawić, by wyniki całkowicie zniknęły. Może ich nie zapisywać sędzia czy Związek, ale na meczach będą trenerzy, rodzice, w końcu sami zawodnicy będą mogli chwalić się nimi w mediach społecznościowych. Nawet jeśli zrobią to tylko 2-3 osoby to wciąż ten rezultat będzie gdzieś funkcjonować.

Druga związana z tym kwestia – dla mnie priorytetowa – to klucz wg jakiego będą dobierane zespoły w grupach. Wydaje się, że w tym aspekcie ten wynik jednak będzie musiał być brany pod uwagę. Czy grupy teraz ułożono biorąc pod uwagę rezultaty z zeszłego sezonu, jak to zostanie przeprowadzone w kolejnym roku? W tym dopasowaniu widzę problem, bowiem dla zachowania wartości szkoleniowej poziom zespołów musi być w miarę równy. Nie ma sensu dobierać drużyn na chybił-trafił. Bez względu na to czy wynik będzie liczony czy też nie, zestawienie przykładowo prezentującego najwyższy poziom Lecha z małym ośrodkiem, gdzie dopiero zaczyna się szkolenie, będzie całkowicie bezwartościowe dla obu stron. Mamy w tym względzie świeże doświadczenie z tworzenia w zeszłym sezonie ligi wojewódzkiej trampkarzy. Zgłosiło się wielu chętnych, którzy w ich mniemaniu posiadali wystarczająco silne zespoły. Trzeba było utworzyć dwie grupy, po czym okazało się, że mimo dokonania selekcji najlepsze drużyny ze słabszych okręgów bardzo mocno odstawały przegrywając niejednokrotnie dwucyfrową różnicą bramek. Po sezonie ich trenerzy otwarcie przyznawali, że zgłoszenie do gry z lepszymi było błędem, który odbił się niekorzystnie na rozwoju graczy, bo ci odstając wyraźnie od całej reszty nie tylko tracili motywację do treningu, ale też na mecze wychodzili z nastawieniem bycia na straconej pozycji. Jeśli takie różnice poziomów nie będą brane pod uwagę przy ustalaniu grup to granie bez wyników nic w procesie rozwoju młodych piłkarzy nie zmieni.

Nie boicie się głosów sprzeciwu ewentualnego wprowadzenia takiego systemu?

Każdą wypowiedź i spojrzenie na sytuację należy szanować. Można się z nim nie zgadzać, mieć swoją wizję, przemyślenia, ale naszym obowiązkiem jest wziąć takie odmienne zdanie pod uwagę. Zachodniopomorski ZPN będzie prekursorem działań, wszyscy będą się im uważnie przyglądać, zarazem badając własny grunt. W Wielkopolsce podkreślamy, że Związek funkcjonuje dla klubów, nie odwrotnie. Jeśli zatem uznamy, że warto pójść śladem Zachodniopomorskiego ZPN, poprzedzimy to otwartą dyskusją z klubami. Tak zrobiliśmy choćby reformując ostatnio IV ligę do jednej grupy. Będziemy rozmawiać i jeśli spotkamy się ze sprzeciwem wówczas mimo pełnego przekonania co do naszych racji, nie będziemy nikogo uszczęśliwiać na siłę.

Podsumowując Trener Dajer pozytywnie odnosi się do wprowadzonych zmian, aczkolwiek podchodzi z ostrożnością i zwraca uwagę na bardzo ważną kwestię. Skoro nie będzie spadków i awansów, jak sprawić, żeby grupy poziomem były wyrównane? Nic tak nie demotywuje, jak przegrana dwucyfrowym wynikiem. W piłce juniorskiej rocznik rocznikowi nierówny. Starszy rocznik awansuje do wyższej ligi, by za rok młodsi rówieśnicy przegrali w tej lidze wszystkie mecze. Przeszacowanie umiejętności swoich zawodników to jeden z podstawowych błędów trenerów na etapie szkolenia.

Zachodniopomorski ZPN argumentuję swoją decyzję priorytetem rozwoju zawodników i większym komfortem pracy szkoleniowców. Trzeba przyznać, że takie rozwiązanie niesie za sobą większe szanse rozwoju poprzez współzawodnictwo dla zawodników i zawodniczek o późniejszym wieku biologicznym. Wprowadzenie nowych reguł przekłada się na zwiększenie wymiaru czasowego uczestnictwa poszczególnych dzieci w rozgrywkach. Żaden trener nie chce przegrywać. Co za tym idzie, nie wystawi słabszego dziecka, żeby grało. Bardzo mało jest takich trenerów. Teraz jest szansa, żeby to zmienić.

Trener będzie miał okazję do większej rotacji zawodników i zawodniczek na danych pozycja. Odejdzie presja, a górę weźmie pomysł trenera. Konsekwencją wszystkich tych działań będzie końcowa ocena, która powinna się zmienić. Skończy się ocena przez pryzmat wyników, a znaczenia nabierze postęp podopiecznych. Co z kolei przełoży się na wynik finansowy danej szkółki za kilka lat.

Pozostaje czekać na efekty wprowadzenia zmian w Zachodniopomorskim ZPN. Trzeba się zgodzić, że nie jest to korekta w rozgrywkach, tylko reorganizacja całego myślenia i postępowania wszystkich osób związanych z rozgrywkami młodzieżowymi. Od rodziców, klubów, szkółek, trenerów, aż po Związek. Czy ten pomysł poprawi jakość szkolenia w Polsce? Gwarancji nigdy nie ma, aczkolwiek trzeba przyznać, że pomysł ma szanse powodzenia. Wszystko, jak to w szkoleniu, okaże się za kilka lat.

DAWID DOBRASZ

fot. 400mm