Skandaliczne zachowanie Jakuba Pyżalskiego – tym razem na meczu 10-latków

Pamiętacie sławny już występ Jakuba Pyżalskiego w meczu przeciwko Garbarni Kraków? Ten, w którym Pyżalski opowiada co to nie robił z żoną Petara Borovicianina? No to pan Jakub – mimo kar nałożonych wówczas na klub przez PZPN i mimo procesu sądowego wytoczonego mu przez piłkarza – nadal nie poprawił swojego zachowania. Z tą różnicą, że teraz pojawia się na meczach 10-latków. Na nieszczęście 10-latków…

Skandaliczne zachowanie Jakuba Pyżalskiego – tym razem na meczu 10-latków

W środę w podpoznańskim Baranowie orliki Akademii Reissa podejmowali swoich rówieśników z Warty Poznań. Rodzice zwozili swoje pociechy na stadion około godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Na obiekcie panowała luźna atmosfera, gospodarze rozstawiali sprzęt, ustawiali bramki, stawiali paliki wyznaczające linie boczne. Rodzice z Akademii Reissa dyskutowali między sobą w jednym miejscu, rodzice z Warty stali w kółko kilkanaście metrów obok. Pół godziny przed meczem do Baranowa przyjechał Pyżalski z synem i przywitał się z rodzicami warciarzy.

10-latkowie z Warty wyszli z szatni, ruszyli na rozgrzewkę, a rodzice usadowili się na trybunie za ogrodzeniem. Wszyscy poza jednym – dżentelmenem w szarej bluzie, który wcielił się w rolę asystenta trenera. Pyżalski stał obok rozgrzewającym się orlików Warty, podpowiadał im, że mają grać szybciej, że nie mają stać w miejscu, krzyczał „czas” czy „plecy”. – Prezesie, oni wiedzą co i jak… – odezwał się wreszcie trener „Zielonych”. Ale Pyżalski prezentował nadal swój warsztat trenerski. Podszedł do bramkarzy i podpowiadał im jak mają ustawić nogę po bronieniu strzału, mówił do jednego z dzieci, że jest „zbyt elektryczny”, aż wreszcie sam włączył się do gry i strzelał na zmianę golkiperom z Poznania. Na boisku lub w bezpośrednim jego otoczeniu nie było żadnego rodzica – po murawie krzątał się tylko pan Jakub.

Jedyny "kibic" na boisku w trakcie rozgrzewki - Jakub Pyżalski

                                                    Jedyny „kibic” na boisku w trakcie rozgrzewki – Jakub Pyżalski

– No, będzie ciekawie…  – mówił jeden z rodziców, którzy przyjechali dopingować Wartę.

– Oby tylko nie wybuchnął. I oby chłopcy nie dali powodów, by się wściekał – odpowiedział inny.

Już wtedy wiedzieliśmy, że tutaj może być sequel show Pyżalskiego z pamiętnego meczu Warty z Garbarnią.

Trener Warty z lewej, a z prawej nieformalny asystent trenera - pan Pyżalski

                                       Trener Warty z lewej, a z prawej nieformalny asystent trenera – pan Pyżalski

Pyżalski stanął przy linii bocznej i razem z trenerem instruował zawodników jak mają grać. – Szybciej, wyskocz, gaz, gaz, gaz! Do środka zbiegnij! Walcz, nie kładź się! Prawą nogą i dośrodkuj! – takie hasła świadczyły o tym, że Pyżalski legitymuje się przynajmniej licencją UEFA A. Widać było, że nominalnego trenera Warty irytują te podpowiedzi i co jakiś czas mówił: – Prezesie, spokojnie, wiedzą co mają grać.

Ale po kilkunastu minutach gry Pyżalski eksplodował i wtargnął na boisko. – Co jest? To jest normalne? Jaja sobie robisz? – krzyczał do sędziego po sytuacji, która zakończyła się golem dla Akademii Reissa. Sędzia podszedł do ławki i zapytał trenera czy Pyżalski jest wpisany w protokół przedmeczowy. W strefie technicznej mogą przebywać bowiem jedynie osoby funkcyjne – trener, asystent trenera, masażysta, kierownik drużyny itd. Pyżalski w protokole nie był, ale już w trakcie meczu chciał do niego dopisać. Filmik z całego zajścia poniżej (na dole możecie włączyć napisy):

– Poczekamy aż skończysz ten mecz, to pogadamy, idioto – rzuca gość do sędziego podczas meczu dziesięciolatków. DZIESIĘCIOLATKÓW! Swoją drogą gratulujemy odwagi sędziemu, który nie bał się konfrontacji z agresorem. Całe zajście z boku oglądał jego syn, na trybunach siedziały dzieciaki, a na drugiej połowie boiska odbywały się treningi dwóch innych drużyn Akademii Reissa.

Pyżalski usiadł na trybunie wraz z kibicami Warty, ale w przerwie znów wtargnął na boisko i poszedł do sędziego. Z relacji świadków z boiska dowiadujemy się, że ten ponownie mu wygrażał i wyzywał arbitra. Miał powiedzieć: – Ty wiesz kim ja jestem? Znasz mnie? No to będziesz gwizdał tym orlikom do końca życia. Nigdzie wyżej nie awansujesz. Nawet tutaj nie umiesz sędziować. Kto cię tu wysłał?

Później były właściciel Warty rozmawiał przez telefon z kimś z Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej i dopytywał kto zajmuje się obsadą sędziów.

Chwilę po meczu rozmawialiśmy z samym sędzią: – Wiem kim jest ten pan. Ale nie dam się obrażać i nie pozwolę, żeby ten pan odzywał się do mnie w taki sposób. To nienormalne. Bywają rodzice, którzy gorączkują się w trakcie meczów swoich dzieci, ale rzadko kto wchodzi na boisko i zwraca się do sędziego w taki sposób. Szczególnie, że dookoła były dzieci. Odesłałem tego pana na trybuny, a on w przerwie nadal odzywał się do mnie w niedopuszczalny sposób – mówił.

Wiele wskazuje na to, że sprawa nie będzie miała swojego końca tylko na tym tekście. Na dniach sprawą powinien zająć się WZPN.

Pyżalski w Warta Poznań SA nie pełni już żadnej funkcji, bo przed kilka tygodniami po burzliwych negocjacjach oddał klub w ręce nowego właściciela. Piłkarze nie dostawali pensji przez kilka miesięcy, a w klubie brakowało nawet wody na treningi. Ale jak widać – facet nie potrafi rozstać się z klasą ze swoją zabawką. W ostatniej kolejce I ligi Warta grała u siebie z Chojniczanką Chojnice.  Pięć godzin przed meczem Pyżalski postanowił zrobić na złość Warcie i… wpuścił na główne boisko dzieci z rocznika 2008, które rozegrały tam mecz w lidze orlików. Pan Jakub uznał, że on przy Drodze Dębińskiej może wszystko. I zniweczył działania osób, które dzień wcześniej starały się, by murawa na mecz z Chojniczanką była w jak najlepszym stanie.

– Rocznik 2008 jest najważniejszą drużyną w tym klubie i będą grali na głównej płycie – mówił do pracowników Warty, którzy próbowali mu wyperswadować pomysł grania na boisku, na którym o 15:00 miał odbyć się mecz I ligi.

Nowy właściciel Warty, Bartłomiej Farjaszewski, chciałby, żeby Pyżalski odsunął się od klubu i nie szargał wizerunku, który – właśnie chociażby przez wspomniany show w meczu z Garbarnią – i tak nie jest zbyt dobry. Trzymamy kciuki, by ktoś wreszcie podjął działania na tyle skuteczne, by ten facet nie zbliżał się już do stadionów. Skoro na meczu seniorów potrafił krzyczeć „ruchałem ci starą”, a na meczu 10-latków mówił sędziemu, że „pogada z nim po meczu” i nadal zostanie bezkarny, to już naprawdę nie wiemy co trzeba zrobić, by zostały na niego nałożone sankcje wykluczające go ze świata piłki.

I żal nam tylko tych dzieciaków, który musiały oglądać show „pana prezesa”.

fot. główne: Newspix.pl