Radosław Gilewicz swego czasu strzelał w Austrii aż miło. Jego licznik zatrzymał się tam prawie na setce goli, a w barwach Tirolu Innsbruck, z którym sięgnął po mistrzostwo kraju, zdobył też tytuł króla strzelców. Dziś, prawie dekadę po zakończeniu piłkarskiej kariery, 47-latek znajduje się w sztabie kadry, a do niedawna w drużynie do lat 17 był trenerem napastników.
– Można nie mieć warunków i strzelać dużo bramek. Najważniejszy jest spryt, a chodzi też o to, by myśleć szybciej niż obrońca – mówi Gilewicz.
O przewidywaniu i wyprzedzaniu… myśli obrońcy, ale nie tylko, opowiada w Extra Time:
Fot. FotoPyK
Obserwuj @pmamczak
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ