Musimy zmienić się mentalnie i zacząć konkurować przez jakość

Na rynku jak grzyby po deszczu wyrasta coraz więcej szkółek i akademii, które chcą szkolić dzieci i młodzież. Jak wiecie, nasz portal jest żywo zainteresowany takimi podmiotami. W ostatnim czasie swoje istnienie zainaugurowało Stowarzyszenie PASS, które integruje szkółki i akademie piłkarskie z całej Polski. W obszernej rozmowie z prezesem Stowarzyszenia Piotrem Mateckim rozmawialiśmy o zapotrzebowaniu na tego typu projekt, oczekiwaniach szkółek i akademii oraz ich codziennych problemach. Poruszyliśmy też wiele kwestii szkoleniowych i ich przełożenie na rozwój polskiej piłki nożnej.

Musimy zmienić się mentalnie i zacząć konkurować przez jakość

Jakie jest twoje doświadczenie, że postanowiłeś założyć Stowarzyszenie Szkółek i Akademii Piłkarskich PASS?

Od 8 lat jestem właścicielem i zarządzającym Akademią Piłkarską Reissa. W tym czasie stworzyliśmy silne struktury organizacyjne oraz własne rozgrywki na różnych poziomach. Kilka lat temu byliśmy nowym podmiotem na rynku, który zmagał się z wieloma problemami natury prawnej, organizacyjnej czy sprawami regulaminowymi. W pewnym momencie, po rozmowie z kilkoma zaprzyjaźnionymi akademiami uznaliśmy, że należy zrobić coś dla dobra dziecięcej i młodzieżowej piłki w całym kraju. Jako Akademia Piłkarska Reissa mamy na tyle silną pozycję w piłce młodzieżowej, że niewiele możemy stracić, za to sporo zyskać dla całego środowiska piłkarskiego. Przez ostatnie lata pomogliśmy dostosować wiele przepisów okręgowych związków, a nawet je zmienić. Stwierdziliśmy, że należy lobbować zmiany i opiniować nowe projekty, mówić prawdę o tym, co dzieje się w polskiej piłce, bo zazwyczaj sukces i fajne pomysły PR-owe przysłaniają prawdziwe problemy.

Kiedy to było?

Półtora roku temu zaczęliśmy działalność. Głównym motywem do stworzenia Stowarzyszenia było jednak to, że piłka dziecięca nie może liczyć na wsparcie. Fryzjerzy czy pszczelarze mają swoje izby, czy zrzeszenia, które dbają o ich interesy, a co u nas robi się na zjazdach ZPN-ów? Ja te zjazdy kojarzę z pysznym obiadem i kuluarowymi spotkaniami, kto na kogo zagłosuje, aby mieć swoich ludzi w różnych komisjach. Może to kogoś kręci. Nie dostrzega się problemów, które dotyczą często przyziemnych spraw, a mogą mieć kluczowy wpływ na przyszłość i rozwój tej dyscypliny. Poza strukturami PZPN jest drugie tyle podmiotów, które budują siłę polskiej piłki. Zauważyliśmy jako Stowarzyszenie PASS, że szkółki są prowadzone coraz bardziej profesjonalnie i chcą się rozwijać. Już tacy jesteśmy, że dopóki były sukcesy reprezentacji Polski, to przecież mieliśmy najlepszych piłkarzy i system szkolenia. Ale zobaczmy, wystarczyło kilka gorszych występów i jak mantra wraca temat faktycznego poziomu szkolenia w naszym kraju, i siły polskich klubów na arenie międzynarodowej. Dlatego musimy zwrócić uwagę na konieczność mądrego i długofalowego działania, żeby odpowiednio wykorzystać ogromny potencjał. A jest on ograniczany przez bardzo wiele problemów – począwszy od schematu rozgrywek związkowych, sposobu prowadzenia kadr wojewódzkich czy edukacji trenerskiej, problemów menedżerskich, prawnych i podatkowych, poprzez kwestie transferów, opłat rejestracyjnych czy organizacji rozgrywek, często zupełnie absurdalne przepisy, regulaminy i biurokrację, na atmosferze w samym środowisku kończąc.

I po tym wszystkim, co zostało wymienione, stwierdziliście, że wasze Stowarzyszenie jest potrzebne?

Punktem zwrotnym dla rynku piłkarskiego było EURO 2012, kiedy to pojawiły się ogromne liczby szkółek i akademii. Dodatkowo widzimy, że często piłkarz, który kończy karierę, często nie wie, co ma ze sobą zrobić – pierwszym pomysłem jest założenie własnej akademii. Szacujemy, że obecnie jest kilka tys. podmiotów szkolących. Od małych szkółek, UKS-ów po duże akademie. W samej Warszawie jest pewnie około 200 szkółek. To właśnie duża skala i przesunięcie granicy wieku, w którym dzieci zaczynają przygodę z piłką sprawiły, że organizacja szkolenia wymknęła się spod kontroli związków regionalnych. Działajmy wspólnymi siłami, bo w grupie można robić wiele rzeczy lepiej i szybciej. Chcemy głośno mówić o tym, co dzieje za kulisami wielkiej piłki nożnej – aspekty prawne, edukacyjne, ekonomiczne i biznesowe, o których rzadko się wspomina. Choćby proste zakupy grupowe, które jako Stowarzyszenie realizujemy – 100 piłek będzie kosztowało więcej, niż 1000 kupowanych dla kilku akademii. Jest mnóstwo niuansów, które mogą ułatwić funkcjonowanie i rozwój, ale nic w tym kierunku nie było dotychczas realizowane.

Jak pozyskujecie szkółki? Jest do was zaufanie na rynku?

To jest codzienna praca polegająca na bezpośrednim kontakcie, ale też coraz więcej akademii zgłasza się do nas samodzielnie. Ponadto wyjazdy na konferencje, turnieje, spotkania, kontakt mailowy, telefoniczny. Bywamy wszędzie tam, gdzie wiemy, że środowisko piłkarskie się pojawia. Często osoby zakładające akademie nie mają odpowiedniej wiedzy i podstaw, jak powołać fundacje, UKS czy stowarzyszenie, a nie stać ich na zatrudnienie specjalisty. Doszliśmy do wniosku, że nadszedł czas dzielenia się tą wiedzą. Wierzymy, że Ci, którzy się nią dzielą, będą inaczej postrzegani i w dłuższej perspektywie przełoży się to również na sukcesy organizacyjne czy sportowe. Dużym problemem w tej branży jest czarny PR, czyli szerzenie nieprawdziwych informacji, do tego dochodzi powszechny hejt. Relacje pomiędzy poszczególnymi szkółkami często są bardzo trudne, dlatego naszym zadaniem jest też edukacja środowiska. Z jednej strony zachęcamy do współpracy, ale równocześnie uświadamiamy, że akademie dysponują odpowiednimi narzędziami, by bronić swoje dobre imię. Nie po to ktoś ciężko pracuje wiele lat, by nagle jego konkurent czy odchodzący trener, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji prawnych, oczerniał szkółkę na różne sposoby. Cieszy jednak fakt, że coraz częściej po drugiej strony spotykamy osoby kompetentne, które wiedzą, jak zarządzać akademiami, ale szukają też cały czas możliwości rozwoju. Widać to nie tylko w dużych ośrodkach, ale też w mniejszych miastach. Jest dużo młodych ludzi, którzy mają ciekawe pomysły i pasję do piłki. Brakuje im jednak wsparcia, jak te pomysły realizować, a które może uzyskać właśnie w naszym Stowarzyszeniu.

Dzwonią wtedy do was i pytają o rady?

Tak, bieżące doradztwo i wsparcie dla akademii to nasze zadanie. Jednym z naszych pierwszych działań było wprowadzenie konsultacji radcy prawnego. Pojawiają się bardzo różne problemy – jak zastrzec markę, jak rozliczyć się z trenerem, jak zmienić formę prawną akademii, jak sprawić by okręgowe związki dopuściły fundacje do rozgrywek.

Kogo macie już w swoim portfolio? Od razu dopytam, czy ten rozstrzał zrzeszonych u was szkółek po całej Polsce, nie jest problematyczny? Często trzeba pomóc na miejscu, a nie zza fotela.

Docelowo chcemy mieć przedstawicielstwa w regionach, obecnie jesteśmy szczególnie aktywni w Warszawie, na terenie Wielkopolski i zaczynamy regularne działania na Śląsku. Nie wszystko trzeba załatwić na miejscu. To jest taka inicjatywa, której dotychczas nie było i w mało której dyscyplinie funkcjonuje. Powstają ligi profesjonalne, są okręgowe związki, ale nie ma jednego podmiotu, który integruje branże. Dla wielu członków dojazd przykładowo z Krakowa do Warszawy na szkolenie nie jest problemem. Mamy jednak świadomość, że może to stanowić pewną barierę w rozwoju, dlatego myślimy m.in. o webinarach, streamingu czy nagrywaniu szkoleń.  Natomiast co do członków, mamy na ten moment ponad 20 akademii, które skupiają około 20 tys. zawodników. Często dostajemy pytania, czy Stowarzyszenie jest dla małych, czy dużych podmiotów. Na pewno ważnym filarem są duże akademie jak wspominana Akademia Piłkarska Reissa, ale też Łódzka Akademia Futbolu czy Akademia Młodego Piłkarza GOOL. To są organizacje, zrzeszające ponad 1000 zawodników. Jednak w Stowarzyszeniu jest również miejsce dla mniejszych akademii – świetnym przykładem są Raki Gostyń, niewielka akademia ze Śląska, która bardzo prężnie się rozwija. Jej prezes jest na każdym spotkaniu, dzieli się doświadczeniami, zależy mu na tym, żeby się spotykać i budować relację. Taka jest też idea stowarzyszenia – spotykać się i rozmawiać. Trzeba jednak jasno zaznaczyć, że mniejsze szkółki mają zupełnie inne problemy niż większe akademie.

Jak wyglądają te problemy? Mówicie o małej akademii, która się rozwija, ale macie też dużo większe podmioty.  Wrzucacie ich do jednego koszyka?

Niektóre problemy są wspólne – jak kwestie współpracy z okręgowymi związkami piłki nożnej albo kwestie regulaminowe. To dotyczy niemalże każdej akademii. Innym tematem jest pozyskiwanie dotacji w gminach. To też jest wspólne, natomiast podejście jednostek samorządowych do klubów sportowych jest bardzo różne. Pomagamy akademiom, chociażby organizując szkolenia z tej tematyki. Podobnym problemem jest też sprzęt – nie tyle jego dostępność, co przede wszystkim jego jakość i cena. Jeśli mniejsza akademia może obniżyć koszty zakupu o 1000 złotych w ciągu roku albo kwartału poprzez nasze zakupy grupowe, to duża może o 5000 zł, korzystając z prostego efektu skali. Niektóre problemy są zbliżone, ale szczególnie te kwestie formalno-prawne i podatkowe są ciekawe, na przykład w kontekście różnych zwolnień. O tym też należy pamiętać.

Ok, ale czy podacie mi taki konkret, w którym pomogliście dużej albo małej Akademii?

Przykładem mogą być obiekty sportowe. Łódzka Akademia Futbolu, która przymierza się do budowy bazy, dostała od nas instruktaż w formie praktycznej konsultacji. Mieliśmy szkolenie o obiektach sportowych, jak realizować tego typ projekt. Dla przykładu, zadaszenie halą pneumatyczną sztucznej nawierzchni wydaje się łatwe, ale obsługa i zbilansowanie w modelu biznesowym to już zupełnie inna sprawa. Jedna z akademii miała problem wizerunkowy z odchodzącym trenerem i pomogliśmy w aspektach prawnych, inną opisał prezes konkurencyjnego klubu na lokalnym forum pisząc nieprawdę. Kolejna nie wiedziała, jak poradzić sobie z obecnością w mediach społecznościowych, więc zorganizowaliśmy szkolenie. Jeszcze inna chciała przekształcić się ze stowarzyszenia w spółkę, natomiast kolejna to pomysł zawodnika dobrze znanego w całej Polsce, który krótko mówiąc, nie wiedział, jak się zabrać do założenia swojej akademii, czy uzyskać statut klubu sportowego.

Czyli w trudnych sytuacjach dla szkółek i akademii pojawiacie się Wy?

Dokładnie tak. W przypadku małych akademii to jest głównie doradztwo u podstaw. Na przykład, jak zabezpieczyć sobie prawa do akademii, jaką formę prawną wybrać. Wiele podmiotów funkcjonuje jako stowarzyszenia, ale mało z nich zdaje sobie sprawę, że jak nadejdzie koniunktura i pojawi się biznes wokół akademii, jest duże ryzyko usunięcia założyciela ze struktur przez pozostałych członków. Widzimy po szkoleniach, że ludzie nie są świadomi takich zagrożeń. Skupiamy się także na doradztwie indywidualnym. Przykładowo, pojawił się dość częsty problem z trenerami, którzy próbowali otworzyć własną szkółkę i podbierali zawodników. W takiej sytuacji również podpowiadamy, jak się zabezpieczyć na przyszłość, co może dać spore, wymierne korzyści. Ludzie nie są świadomi takich zagrożeń.

Mówicie o aspektach prawnych. Wspominaliście też o sprzęcie, jak pod tym kątem możecie pomóc? Lepsze ceny, szybsza dostawa?

Współpracujemy bezpośrednio z dostawcami, którzy są w stanie zaoferować nam bardzo konkurencyjne warunki. Zbieramy zamówienia od członków – kto, ile i jaki sprzęt potrzebuje i wtedy negocjujemy cenę. Ceny dla akademii, które przychodzą z tzw. ulicy, potrafią być nawet o 50% wyższe. Największą korzyść zyskują wtedy małe szkółki, które podpinają się pod duże zamówienie np. 10 tys. piłek. Warto tutaj jednak zwrócić uwagę na jedną kwestię, o którą często pytają szkółki i akademie, czyli korzyści z członkostwa na zasadzie „co ja z tego będę miał”. Naszym zdaniem największa korzyść, to budowanie relacji, nawiązywanie nowych kontaktów i współtworzenie silnej grupy mającej wpływ na to, co się dzieje i będzie działo w piłce. Niestety, ale w Polsce nie promuje się idei stowarzyszeń, czyli zrzeszania i właśnie budowania relacji. Cieszy jednak, że coraz więcej akademii dostrzega korzyści z tym związane, dzięki czemu możemy się rozwijać. W efekcie nasi członkowie mogą się regularnie spotykać, wymieniać wiedzą i doświadczeniem, organizują wspólne turnieje czy sparingi. Dlatego korzyści można podzielić na te materialne: zdobywanie wiedzy, tańsze zakupy, ubezpieczenia, szkolenia, pozyskanie sponsorów czy dotacji, jak i niematerialne, które w moim przekonaniu są równie ważne.

To zapytam wprost. „W kupie siła’’?

To mocno kolokwialnie określenie, ale zdecydowanie tak. Dużo łatwiejsze jest lobbowanie pewnych zmian, jeśli reprezentujemy organizację, która w swoich strukturach ma obecnie około 20 000 zawodników. Naszym celem jest budowanie skali – to wtedy pojawiają się też zupełnie nowe możliwości dotacyjne czy sponsoringowe. Jako Stowarzyszenie będziemy starać się o środki, które pozwolą nam realizować ogólnopolskie projekty edukacyjne i szkoleniowe z budżetów unijnych czy ministerialnych. Wierzymy, że z naszym potencjałem jest to możliwe, a byłoby to trudne do zrealizowania dla pojedynczych akademii.

Nie boicie się zarzutów, że jesteście komercyjni i chcecie tylko kasować składki od akademii, ładnie opowiadając o tym wszystkim?

Nie żartujmy sobie. Nasza składka wynosi 100 zł miesięcznie dla akademii do 200 zawodników, które stanowią zdecydowaną większość w Polsce. Umówmy się, że nie mówimy tu u żadnej barierze wejścia. Zorganizowaliśmy już 4 szkolenia bezpłatne, a wartość rynkowa każdego to minimum 1000 zł. Więcej kosztują ich opłaty pośrednie w związkach okręgowych, a korzyści są naszym zdaniem niewspółmierne. Mamy świadomość wartości, którą oferujemy członkom Stowarzyszenia. Uznaliśmy jednak, że to jest ten etap, na którym warto dzielić się wiedzą i doświadczeniami i powalczyć o faktyczne zmiany w szkoleniu u podstaw. Wychodząc z prostego założenia, że skoro dotychczas nie dostajesz, a jeszcze stają na drodze dziwne przepisy, koszty czy nieprzemyślane projekty, to nie masz nic do stracenia, a tylko możesz zyskać. Wierzymy, że zrobiliśmy już dużo dobrego dla piłki zakładając Stowarzyszenie i jesteśmy przekonani, że jeszcze sporo zmian przed nami. Chcemy poprzez Stowarzyszenie wzbudzić również szacunek decydentów do dziecięcej i młodzieżowej piłki nożnej.

Chciałbym zapytać o chore problemy, które pojawiają się w piłce młodzieżowej. Napotkaliście na takie problemy? Oczy się wam otworzyły szerzej?

To też był jeden z motywów do założenia Stowarzyszenia. Jest bardzo dużo spornych kwestii, takich jak na przykład, od kiedy traktować zawodnika jako wychowanka, co prowadzi do różnych kombinacji przy transferach. Cieszy mnie, że w kontekście transferu Krzysztofa Piątka nie mówi się o Cracovii, a o Lechii Dzierżoniów. To jest klub, który go wychował. Spójrzmy na większe akademie, które ściągają chłopaków w wieku 13-14 lat, chwaląc się największą liczbą wychowanków, za które jeszcze do niedawna dostawali dodatkową kasę z PZPN. Wystarczyło kogoś podkraść i mówić, że jest wychowankiem. Niech mi najmądrzejszy szkoleniowiec w Polsce powie, czy szkolenie i wychowanie zawodnika zaczyna się po 13-14 roku życia? Chłopak w wieku 16-17 lat powinien być już w pierwszej drużynie. Pytanie, kogo wychowankami są Kędziora, Linetty, Bednarek? Ilu wychowanków Lecha zostało ściągniętych do klubu już po najważniejszym etapie szkolenia? Moim zdaniem jest to rozmijanie się z prawdą, bo prawdziwych wychowanków ze struktur „wielkich” akademii jest bardzo mało. Młodzi zawodnicy muszą się zastanowić, czy chcą zaczynać szkolenie w tak dużym klubie, który i tak jak będzie potrzeba, to ściągnie sobie 14-15-latka i go oszlifuje. Na nasze zaproszenie przyjechał do Polski dyrektor sportowy z doświadczeniem w kilku holenderskich akademii. Tłumaczył nam, że nie rozumie chorego podejścia, że taki Lech nie chce współpracować z okolicznymi klubami. W Holandii szkółki chcą oddawać zawodnika do większej akademii, to dla nich powód do dumy, że mogą zasilać mocniejsze kluby swoimi podopiecznymi. To wymaga jednak pewnej kultury organizacyjnej i budowania zdrowych relacji z otoczeniem przez największe marki.

Jeśli chodzi o problemy, warto wspomnieć o kwestii transferów i kombinowania między dużymi klubami, oraz tymi z pierwszej i drugiej ligi. Na porządku dziennym są przypadki, gdzie przykładowo pierwszoligowy klub transferuje zawodników przez osobne stowarzyszenie, żeby nie płacić ekwiwalentu odpowiedniego dla klubu pierwszoligowego. W naszym raporcie „Szanse i zagrożenia dla rozwoju dziecięcej i młodzieżowej piłki nożnej w Polsce” zwracaliśmy na to uwagę i na szczęście zmieniono te przepisy. Taki zawodnik jeszcze przez rok będzie obserwowany i jak w ciągu roku przejdzie do klubu z wyższej ligi, to będą musiały być uregulowane wszystkie odpowiednie opłaty dla pierwszego klubu. Dla małych akademii to może być klucz do ich dalszego rozwoju. To jest jeden scenariusz, ale jest jeszcze gorszy, który dotyczy klubów ekstraklasy. Podpisywane są umowy z mniejszymi akademiami, które godzą się na zapis, że otrzymają kwotę od pierwszego transferu tego zawodnika. Są znane przypadki, gdzie pierwszy transfer nie jest robiony do dużego klubu, tylko do mniejszego, żeby od tej kwoty była mniejsza prowizja dla drużyny, która go wychowała. To jest chore.

No ale menadżerowie się na to godzą i chyba na to nie narzekają?

Jeśli mówimy o rynku menadżerskim, to ja jestem zażenowany tym, jak to funkcjonuje. Rodzice poddają się mani wielkości marki, a dopiero potem okazuje się, że dzieciaki mogą się rozwinąć lepiej w mniejszych klubach pierwszo lub drugoligowych. Promujemy to także w Akademii Reissa, że lepiej, żeby 16-latek wchodził do 3-4 ligi, ale „otrzaskał” się w piłce seniorskiej niż wysyłać go do akademii i zamykać w internacie, gdzie może ktoś go zobaczy. W niektórych klubach trzeba naprawdę się zastanowić nad szkoleniem. Z drużyny rezerw jest dokooptowywany zawodnik, który ma 23 albo 24 lata i mówi się, że on jest młody. Inni młodzi patrzą i co myślą? Że mają jeszcze czekać 6-7 lat na swoją szansę? Należy jednak pochwalić szkolące kluby, że zaczęły wypożyczać swoich chłopaków, by grali oni na poziomie pierwszej czy drugiej ligi. Mówiąc ze strategicznego punktu widzenia, skala talentów, która jest wyselekcjonowana przez znane kluby, jest bardzo duża. Jest tam sporo chłopaków, którzy mogliby zrobić duże kariery, ale prawdopodobnie ich nie zrobią, bo za późno wejdą do seniorskiej piłki. Zupełnie osobną kwestią jest przygotowanie mentalne. Znam kilka talentów, które w wieku 16 lat mówią, że im się już nie chce grać, a ocierali się o kadrę. Teraz niektórzy młodzi mają inne spojrzenie. Mam wrażenie, że gimnazja wprowadziły zamieszanie w głowach młodzieży. Znam przypadek chłopaka, który rokował bardzo dobrze i poszedł do Miedzi Legnica, jednak po jakimś czasie oznajmił, że nie ma już motywacji do gry. Tutaj pojawia się wątek izolowania zawodników w internatach, wpływu lokalnego środowiska, używek czy innych atrakcji.

Chciałbym cię zapytać o chorą rywalizację między akademiami. Dostrzegacie coś takiego? Dla przykładu nie wszyscy popierają to, jak ona funkcjonuje i przez ich obecność u was inne podmioty mogą nie chcieć dołączyć do waszego Stowarzyszenia z obawy, że wszystko będzie robione pod tego giganta.

Mamy świadomość, że nasi członkowie mogą być różnie postrzegani. W Stowarzyszeniu przyjęliśmy różne kryteria oceny akademii, a ostateczna decyzja o przyłączeniu do struktur podejmowana jest dopiero po weryfikacji w lokalnym środowisku. Zwłaszcza nowe akademie, którym się udało, są narażone na krytykę, ale to związane jest z zawiścią i zazdrością. W normalnych branżach rozwój konkurenta powinien motywować. Jako Stowarzyszenie mamy jasne stanowisko – jeśli ktoś zaczyna stosować techniki czarnego PR, korzystamy z dostępnych narzędzi prawnych, żeby bronić dobrego imienia. Bardzo łatwo przychodzi innym trenerom czy prezesom akademii oczernianie konkurencji. Dla nich to nie jest nic złego, że powiedzą, że w takiej akademii są fatalni trenerzy i będą przestrzegać przed posłaniem tam dziecka. Jeśli mówią nieprawdę, to łamią prawo. Trzeba dbać o swój wizerunek. Pojawia się wówczas problem odporności na krytykę. W Internecie można wszystko napisać i pewnie pod tym wywiadem też coś się znajdzie, dlatego staramy się również szkolić pod kątem wyjścia z sytuacji kryzysowych. Mogą do Stowarzyszenia przystąpić konkurencyjne podmioty i tak się dzieje, ale muszą uzyskać pozytywną opinię.

Dochodzą mnie słuchy o klubach, w których podobno nadal funkcjonują chrzty zawodników. To jest szerszy temat i nie chcę go tu na razie poruszać, ale podałem ten przykład jako zobrazowanie patologii. Czy wy spotkaliście się z czymś takim i jak weryfikujecie podmioty, które się do was zgłaszają?

Weryfikujemy potencjalnych członków i jeśli pojawiają się jakieś negatywne opinie, rozpatrujemy każdy przypadek indywidualnie. Odpowiedzią na pytanie jest też właściwa konkurencja. Musimy zmienić się mentalnie i zacząć konkurować przez jakość. Jestem zdania, że rozwój całego środowiska byłby dużo szybszy, gdyby nie złośliwość, czarny PR i brak chęci współpracy. I niestety nie dotyczy to tylko branży sportowej. Natomiast jeśli zdarzy się sytuacja, że nasz członek popełni jakieś błędy, to w pierwszej kolejności będziemy zwracać na to uwagę i wyjaśniać tego typu sytuacje. Jasno stawiamy sprawę, że poświęcimy duże akademie, na rzecz tego, by promować odpowiednią kulturę organizacyjną i kulturę współpracy.

Jakie widzicie największe problemy w szkółkach, które znacie z własnego doświadczenia? 

Podstawowym problemem jest rozdysponowanie pieniędzy, które ma federacja, związki wojewódzkie i ministerstwo. One powinny być inwestowane w edukację trenerów, i to od najniższego szczebla. Mamy dużo szkoleń w Polsce, trenerzy się emocjonują, że przyjedzie ktoś z Borussii czy Ajaxu. Ja zawsze zadaję trenerowi pytanie „I co z tego?”. Jaki trener w Polsce będzie miał warunki takie w Dortmundzie albo klimat jak w Hiszpanii, skoro niektóre kluby ekstraklasowe nie mają dwóch boisk trawiastych. Nie mamy do tego narzędzi, musimy dostosować działania do warunków, w których funkcjonujemy. Kierunek wydawania pieniędzy nie jest konsultowany. Idą one na projekty takie jak na przykład AMO czy Mobilne AMO. To na pewno ciekawe projekty, tylko pytanie, czy są one rozwiązaniem systemowym, czy tylko doraźnym? Trzeba się cofnąć kilka kroków wstecz, pomóc najmniejszym akademiom, które robią często najważniejszą pracę. Trenerzy zdobywają licencje, ale czy potrafią oni pracować z najmłodszymi? To jest bardzo trudna praca, zdecydowanie bardziej pedagogiczna niż typowo trenerska. Wiele osób nadal żyje latami 90, kiedy to uprawianie sportu było jedną z niewielu dostępnych atrakcji. Dzisiaj dziecko trzeba zachęcić i zatrzymać w szkółce. Granica się przesunęła, akademie walczą o zawodników już od 4 roku życia! Przygotowanie najmłodszych jest problemem. Dzieci przychodzą kompletnie nieprzygotowane pod względem fizycznym. Tu akurat jest bardzo istotna rola lekcji wychowania fizycznego w klasach 1-3. To wtedy rozwijają się najważniejsze partie mięśni i niestety ten poziom jest obecnie dramatycznie niski. Mówi się o inteligencji zawodniczej, treningu mentalnym. Kiedyś, jak się grało ważny mecze to na tydzień przed i po się o nim myślało i motywowało. Dziś wielu młodych zawodników ma problem z koncentracją, motywacją, podjęciem ryzyka. To wynika również z wychowania, z tego, że nie wiemy, w którą stronę idziemy.

Fajnie, że jest taki projekt jak Narodowy Model Gry, ale z naszego raportu wynika, że trenerzy z niego nie korzystają. Kursy PZPN-u są coraz lepiej oceniane, ale tematyka, która jest tam prowadzona, nie dotyka tego najniższego szczebla szkolenia. Piłka nożna powinna dostosowywać się do zmieniających się czasów. Do mediów społecznościach, do gier, systemu edukacji w szkołach, rozwoju sprawności ogólnej dziecka. Musimy zacząć od podstaw. Istotną barierą jest też brak pełnowymiarowych boisk. Malutkie gminy mają lepsze obiekty niż niejedno duże miasto. Są sztuczne nawierzchnie, ale nic nie zastąpi naturalnej, równej trawy. Orliki są świetne, ale pod kątem szkolenia jest to zło konieczne. Tam już nie stworzymy piłki dziewięcioosobowej, dlatego musimy pracować nad infrastrukturą. Słowa uznania dla wielu mniejszych gmin jak np. Jarocin czy Pleszew, które zainwestowały w bazę, jednak nadal ta skala pełnowymiarowych boisk jest zbyt mała. Już mamy pierwsze pokolenie wychowane na orlikach i zobaczymy, jak sobie poradzą w seniorskiej piłce. Generalnie uważam, że mamy wielu utalentowanych zawodników, jednak będą oni prawdopodobnie ginąć na etapie przejścia na duże boiska.

Gdzie w takim razie Wy jako Stowarzyszenie, widzicie pole do rozmowy z PZPN?

Fajnie byłoby się spotkać i porozmawiać, na przykład na temat certyfikacji szkółek, bo można mieć pewne wątpliwości. My chcemy być partnerem do rozmów z PZPN. Wysłaliśmy nasz raport do PZPN i Związków Wojewódzkich, z którego wynikły ciekawe rzeczy. Chociażby to, że 46% osób negatywnie oceniło powoływanie zawodników do kadr wojewódzkich. Często jest to powiązane z najsilniejszymi klubami w regionie. Przykład – trener reprezentacji okręgu jest powiązany z konkretnym klubem i przeciąga utalentowanych zawodników do swojego klubu. Jakie jest kryterium doboru tych zawodników do kadry? Śmiem twierdzić, że niektórzy trenerzy okręgowych kadr nawet nie zajrzeli i nie przejechali się po meczach lig okręgowych. Jak to wygląda w praktyce? Biorą trzy najsilniejsze kluby z okręgu i stamtąd powołuje się zawodników. Dlatego fajnie, że powstało AMO, ale mam uwagi związane ze sprawami stricte organizacyjnymi. Akademie chcą dostosować się do AMO, tylko nie jest to zgrane terminowo. Dlaczego trener ma dać zawodnika, czyli wyrwać go z bardzo ważnej jednostki szkoleniowej i powiedzieć „jedź, bo prezes Boniek wymyślił fajny projekt”? To chyba nie tak powinno funkcjonować. Jeśli mógłbym o coś prosić PZPN, to o konsultowanie takich projektów ze środowiskiem, to nas najbardziej boli. Brakuje mi chęci współpracy ze strony federacji. Jakby AMO zrobiło spotkanie w Wielkopolsce i wytłumaczyło: ‘’My się do was dostosujemy, ale wysyłajcie nam najlepszych zawodników’’, nie byłoby problemu. Teraz wygląda to tak, że PZPN jest najważniejszy i wszyscy muszą się dostosować. Pytanie, czy to PZPN jest dla klubów, szkółek i akademii czy odwrotnie?

Zostając w temacie związkowym, zapytam cię o ten program certyfikacji. Jak to widzisz, względem pytań i nieścisłości, które się pojawiają? Nie masz drużyny kobiecej, więc nie dostanie złotego certyfikatu?  Między wami jest pewne podobieństwo, bo PZPN tak jak Wy, chce zrzeszać szkółki.

Nie jest naszą rolą być drugim PZPN, a przede wszystkim chcemy mu pomagać, co już robimy w wielu regionach, chociażby przez zwracanie uwagi na luki regulaminowe. My dajemy dużo więcej, czego związek nigdy nie zapewni, czyli know-how zarządzania akademiami, bo to my mamy unikatową i wartościową wiedzę. Do tego dochodzą kwestie, które nie są rolą związku jak zakupy grupowe, pozyskiwanie dotacji, sponsorów czy rozwój najmłodszych kategorii, a w tym obszarze mamy zdecydowanie większe doświadczenie jako grupa akademii.

Co do certyfikacji. PZPN pozwala grać dwa lata starszym dziewczynkom w danym roczniku, co jest dla mnie niezrozumiałe, ponieważ rok różnicy by zdecydowanie wystarczył. Związek pozwala więc grać dziewczynkom z chłopcami, a z drugiej strony jest to kryterium w procesie certyfikacji. Temat piłki kobiecej to temat rzeka na osobny wywiad. Na pewno jednak wszystkie inicjatywy, które mają porządkować rynek, są ciekawe i zasadne. Ta certyfikacja będzie się rodzić w bólach, podobnie jak inne projekty. Teraz wszyscy są już zdecydowanie mądrzejsi. Jest takie fajne słowo ‘pilotaż’ – wziąć dwie-trzy akademie i sprawdzić, jak będzie wyglądał system kontroli. Nagle, jak rozbuduje się struktury kontrolne certyfikacji, to dopiero okaże się, ile to kosztuje. Każda osoba kontrolująca to jeden etat. Natomiast ciekawi mnie, że wszystkie te projekty są zamknięte wewnątrz związku. Tam się nie dopuszcza tego, że PZPN dofinansuje inny turniej czy szkolenie, które jest poza strukturami. Wszystko jest pod pełną kontrolą, co staram się zrozumieć do strony zarządczej. Oczekujemy jednak od PZPN-u otwartości na inne projekty. Mamy Tymbark, który jest świetny, ale mamy też na przykład turniej Sokolika, który jest fenomenem na skale Europy. Inicjatywa niezależna od PZPN, a szkoleniowo dla polskiej piłki to jest ogromna wartość. Odnoszę wrażenie, że projekty realizowane przez PZPN wspierają głównie tych silniejszych, ale zakładam, że z czasem to się zmieni.

Czy w takim razie widzicie możliwość szybkiej, doraźnej pomocy, by usprawnić polskie szkolenie?

Odpowiedź na to pytanie podzieliłbym na dwa aspekty – krótkofalowy i długofalowy. Wydaje mi się, że krótkofalowo nasze Stowarzyszenie może pomóc słabiej zorganizowanym akademiom – to jest forma bieżącego wsparcia i szukania możliwości rozwoju, których nie zagwarantuje ani PZPN, ani związki wojewódzkie czy okręgowe. Z kolei długofalowo, PZPN, a zwłaszcza Ekstraklasa, powinny usiąść z dużymi klubami i porozmawiać o poukładaniu relacji na rynku piłkarskim. Moim zdaniem niedopuszczalne jest, żeby konkurowanie między klubami przebierało skrajne formy, jak podkradanie zawodników, oszukiwanie w kontekście transferów. To wszystko negatywnie wpływa na wizerunek i postrzeganie piłki w naszym kraju, która przeżywa jeden z największych kryzysów od wielu lat. Podsumowując, chodzi o długofalowe budowanie pozytywnej atmosfery w środowisku piłkarskim.

Czyli również podejmujecie dyskusje o poziomie szkolenia?

Organizujemy i uczestniczymy jako Stowarzyszenie w projektach edukacyjnych dotyczących specyfiki zachowań zawodników w najmłodszych kategorii wiekowych, organizujemy również dedykowane szkolenia. Wiele dyscyplin sportu, nie tylko piłka nożna, nie potrafi zrozumieć, że jeśli nie będziemy mieli wyedukowanej kadry trenerskiej, co ważniejsze chcącej cały czas się rozwijać, to nie będzie wysokiej jakości narybku. Ogólna sprawność dzieci jest na bardzo niskim poziomie, przygotowanie trenerów do pracy z najmłodszymi wygląda różnie, pojawia się problem motywacyjny i dalszego rozwoju, a specjalizacja dotycząca dyscypliny, którą wymusił rynek, następuje za szybko. Do tego system edukacyjny, czyli różne roczniki w różnych klasach oraz poziom WF-u w najważniejszym dla dziecka okresie rozwoju 6-9 lat. 6-latka niektórzy chcą nauczyć kopania piłką rozmiaru 5, a on ma problem z fikołkiem czy poprawnym poruszaniem się. On będzie dobry do pewnego etapu szkolenia, ale już po wyjściu 9 na 9 czy 11 na 11 zginie, jak nie będzie szybki, sprawny, silny i do tego piłkarsko inteligentny. Popatrzmy na sprawność i zwrotność chociażby niektórych obrońców reprezentacji. To są zaległości z dzieciństwa, które próbują nadrabiać treningami funkcjonalnymi, ale może być za późno.  W głowie zostały mi słowa pana Darka Szpakowskiego, po któryś nieudanych eliminacjach i jego słynny monolog, niestety nadal aktualny: „Chęci nie wystarczą, kiedy umiejętności nie ma. Nie ma umiejętności, bo nie ma podstawowych cech motorycznych, a mianowicie nie ma szybkości. Może jest i wytrzymałość, ale nie ma woli walki. Ta rodzi się, kiedy się czuje, że ma się „power”, a tego „poweru” Polacy nie mieli”.

Jakie wnioski wyciągacie od strony szkoleniowej?

Na pewno możemy się cieszyć, że piłka nożna nadal jest sportem pierwszego wyboru – to pozwala budować skalę, ogromny fundament do dalszej pracy szkoleniowej. Dotychczas jednak kluczem był wrodzony talent i szczęście, a nie system szkolenia czy działania strategiczne. Brakuje takich projektów, jak są np. w siatkówce czy nawet w skokach narciarskich. W Polsce skupiamy się na tym, co jest krok dalej, czyli wybieranie talentów, skauting, menedżerka już chyba 13-latków, a my musimy cały czas budować bazę talentów, z której będziemy mogli wybierać. Niestety, ale kuleją kluczowe obszary, czyli wspominane już przygotowanie trenerskie do pracy z najmłodszymi, sprawność dzieci, relacje pomiędzy klubami. Zaprasza się często do dyskusji wciąż te same osoby, tak zwane autorytety, które wypowiadają się na temat treningu. Problem polega na tym, że powtarza się od lat utwierdzone stereotypy. Trening z 6- czy 7- latkami to ogromne wyzwanie i ciężka praca. Zresztą, o czym my mówimy, jeśli topowi trenerzy nie mają licencji, choć od 5 lat pracują w zawodzie, o jakiej polskiej myśli szkoleniowej mówimy? Jedyna, która mi przychodzi do głowy, to wiaderko z zasianymi ziarenkami na konferencji. Czy to ma być inspiracja dla młodego trenera? Wychodzi na to, że brakuje nam wzorców do naśladowania, bo niestety, ale za wieloma trenerami, którzy są pozytywnie postrzegani, nie idą wyniki sportowe. Co z tego, że szkolenie dla trenerów prowadzi tzw. trener-edukator, jeśli widząc go w akcji z drużyną młodzieżową czy seniorską, zastanawiasz się, czy to ta sama osoba, skoro nic z tego, o czym mówi na szkoleniu, nie wprowadza w życie? Ponadto, czas w końcu zrozumieć, że problem sportu nie będzie polegał tylko na przygotowaniu zawodników do danej dyscypliny, ale ich zatrzymaniu w sporcie. Zachęć i utrzymaj zawodnika – to jest wyzwanie w czasach nowych technologii, rozrywki i wielu pokus. Dlaczego trener dzieci jest najważniejszy? To jest proste, jeżeli zniechęci dziecko do przychodzenia na treningi np. przez brak podejścia pedagogicznego czy słabą komunikację, to już go możemy stracić, na rzecz innych dyscyplin czy gier komputerowych.

Rodzice stają również na przeszkodzie? Temat ten bardzo często wraca w dyskusji o szkoleniu w Polsce.

Co do zachowania rodziców, moim zdaniem temat często jest wyolbrzymiony, bo problem ten był, jest i będzie. Dobry trener musi poradzić sobie z takimi przypadkami już na pierwszym treningu, ale musi być do tego odpowiednio przygotowany. Poza tym uważam, że świadomość rodziców rośnie – są tacy, którzy wiedzą, że dziecku potrzebny jest ruch i dodatkowe bodźce, takie jak praca w grupie, integracja czy motywacja, które piłka doskonale przekazuje. Są też tacy, którzy widzą talent i robią wszystko, aby dziecko zostało piłkarzem, często przesadzając. Tu również pojawia się kwestia rozmów i uświadomienia, że prawdopodobieństwo bycia profesjonalnym piłkarzem to promil, że o karierach decyduje często zdrowie, szczęście, przypadek czy menadżer.

Czyli łatwo z poprawą naszej piłki nie będzie?

Mamy świadomość, że to jest bardzo trudne zadanie, natomiast próby trzeba podjąć. Związek musi być otwarty na głosy tych najmniejszych. Cały czas to podkreślamy, że szkolenie w polskiej piłce zależy od tych najniższych struktur, a nie tych najsilniejszych certyfikowanych akademii. One sobie poradzą, wychwycą zawodników, bo mają w kim wybierać. Rodzicom mówi się, że jeżeli ich dziecko ma przyjść do większego klubu, to oni sami mają sobie załatwić papiery, bo trener ma pięciu podobnych zawodników na jego miejsce – to jest niezrozumiałe.

Jak temu zaradzić?

Dla mniejszej akademii byłoby to duże wyróżnienie, gdyby zadzwonił dyrektor silniejszego klubu i powiedział: ‘’Jestem bardzo zainteresowany Waszym zawodnikiem, proponujemy konkretne rzeczy, będziemy wszędzie informowali, że jest Waszym wychowankiem i dodatkowo akademia zostanie zaproszona na turniej, zwiedzanie stadionu albo mecz, otrzyma oczywiście środki minimum zgodne z przelicznikiem’’. A obecnie wygląda to tak, że Legia wyciąga najlepszych zawodników Lechowi Poznań i mamy już przykłady, że Lech nie zarobił na tym nic. Nie wspominając o transferach z mniejszych do większych klubów.

Warto też spojrzeć na całość z marketingowego punktu widzenia. Dobrze, że duże firmy chcą coraz częściej wspierać sport dziecięcy, niż seniorski. Jeśli nie wyjdziemy z kryzysu postrzegania polskiego piłkarza, a Ekstraklasa nie zadba o produkt, który nakręca zainteresowanie i tworzy potencjał do rozwoju szkolenia, możemy mieć duży problem dla całej piłki w naszym kraju. Gratulacje dla PZPN za podpisanie długoletnich kontraktów przed Mistrzostwami Świata, bo kilka marek mogłoby się teraz zastanowić nad sensem inwestycji w polską piłkę. Jestem przekonany, że wspieranie projektów docierających na najniższe szczeble szkolenia wymiernie przełożyłoby się na poziom sportowy, organizacyjny i wizerunkowy całego środowiska nie za rok czy dwa, ale za 10-15 na pewno. Pytanie tylko, czy ktoś myśli długofalowo?

Rozmawiał DAWID DOBRASZ

fot. Rafał Rusek i Akademia Reissa