Lech Conference okiem Juniora

Tegoroczny Lech Conference został już na Weszło opisany przez Damiana Smyka. Nasz redakcyjny kolega w Reportażu Tygodnia, jak sam to ujął, chciał od strony „szkoleniowego Janusza” zrelacjonować piątkową konferencję. Pytacie jednak, co o niej sądzimy my, którzy o piłce dziecięco-młodzieżowej oraz szkoleniu piszemy na co dzień. Poniżej więc kilka krótkich wniosków, okiem Juniora.

Lech Conference okiem Juniora

Nasza ogólna ocena niestety jest negatywna. Nie będziemy zakłamywać rzeczywistości, w przeszłości w Poznaniu organizowano dużo lepsze eventy.

Trochę dość mamy już wizyt przedstawicieli największych europejskich akademii w kraju nad Wisłą. Mamy wrażenie, że przyjeżdżają oni do Polski i, jak odbierał to swego czasu Leo Beenhakker, liczą, że powyciągają nas z naszych drewnianych chatek…

A czasy drewnianych chatek, nawet w kontekście szkolenia, to już daleka przeszłość.

Dziś polski trener może nie ma tyle doświadczenia i wzorców, ile mieć powinien, być może szwankują u niego też umiejętności miękkie i rozumienie gry, ale pod kątem dostępu do materiałów, programów szkoleniowych i filozofii szkolenia najmłodszych, jesteśmy przeładowani wiedzą.

Zbyt ogólna tematyka zabiła Lech Conference 2018. Części teoretyczne to były niestety same banały. Filozofia szkolenia w Southampton? Dziękujemy, panie Marks, ale takie same widzimy co rusz na wystąpieniach przedstawicieli naszego Big 6.

Liczyliśmy, że kilka furtek otworzy nam Raul Oliveira, i zgłębimy wiedzę na temat periodyzacji taktycznej. Jego temat („Periodyzacja w piłce młodzieżowej. Stary styl ulicznej piłki nożnej i współczesny rozwój akademii”) zwiastował, że wiedzę prosto ze Sportingu zestawić będziemy mogli z naszymi rozmowami z Tomkiem Tchórzem, ale Oliveira opowiadał więcej o tym, jak ważna w Portugalii jest piłka podwórkowa i uliczna. Oraz o tym, jak wiele niedobrego dorośli zdziałać potrafią dla dzieci, pozbawiając ich radości z samej gry w piłkę.

Na temat szczegółów poszczególnych prelekcji rozdrabniać się nie będziemy, bo doskonale zrobił to Damian Smyk (tutaj).

Amilcar Carvalho, szkoleniowiec z Portugalii, od kilku lat spełniający się w pracy w Akademii Piłkarskiej Lecha Poznań, rozpoczął także od filozofii klubu. Po pierwsze – pracowitość. Po drugie – waleczność. Po trzecie – wytrwałość. Dalej – pasja, zespołowość i jakość. Takimi wartościami kierują się w czołowym na skalę kraju ośrodku szkoleniowym. Seriously? – zapytamy jak goście z Southampton.

Znów bardzo, bardzo ogólnie. Carvalho przedstawił jednak największe zmiany w stosunku do poprzedniego programu szkolenia Lecha. Aktualny jest po małym liftingu. W AP Lecha postanowili uprościć komunikację z zawodnikiem i uprościć rozumienie gry przez niego.

Carvalho: – Zauważyliśmy, że nasz przekaz był zbyt trudny dla naszych podopiecznych.

W Lechu wykreślono więc fazy przejściowe. Pozostały faza posiadania piłki i jej odzyskania. W posiadaniu wydzielono momenty takie jak: po odbiorze, utrzymanie piłki, zdobywanie, tworzenie sytuacji bramkowych i finalizacja. Momenty odzyskania piłki z kolei podzielono na te po stracie, pressing, zamykanie, uniemożliwienie tworzenia sytuacji bramkowych i chronienie bramki.

 

Styl gry w Lechu opiera się na posiadaniu i utrzymaniu piłki, z intencją przejęcia kontroli i wyjścia spod pressingu. Szkoda jednak, że na prezentowanych fragmentach wideo oczekiwane działania prezentowali piłkarze… Bayernu Monachium.

Teoretyczne rozczarowanie zrekompensowały niezłe pokazy praktyczne. Trzeba przyznać, że sposób pracy wszystkich zaproszonych trenerów już na zielonym boisku mógł się nie tylko podobać, ale i inspirować.

Choć środki nie były odkrywcze, wśród tysiąca trenerów znaleźli się na pewno tacy, których baza solidnie została wzbogacona na początku ich szkoleniowej drogi. Wzbogacona o rywalizację na najwyższym poziomie intensywności i decyzyjności.

Mimo że skupiamy się stricte na merytorycznej części konferencji, nie sposób nie podkreślić wspomnianego tysiąca. Organizatorzy LC pod tym względem dokonali wręcz niemożliwego. Dokonali cudu…

Kilka dni przed konferencją pojawiły się doniesienia o tym, że w hali Arena spadają… kawałki sufitu. W zasadzie dwa dni przed startem całą imprezę trzeba było więc przenieść na drugi koniec miasta.

To, na co pracowali przez ostatnie nawet nie tygodnie, a miesiące, ekspresowo skopiować trzeba było na obiekty UAM-u i to, nie bez trudu, się udało.

Wzorem lat poprzednich Lechici zadbali również o interakcję z zebranymi na trybunach trenerami. Każdy za pośrednictwem Twittera i hashtagu #LechConference mógł zadawać pytania, które prowadzący Filip Surma z Canal Plus selekcjonował, wyciągając od prelegentów interesujące „smaczki’.

Mało było z kolei przerw, przez co i czasu na kuluarowe dyskusje. A one są równie ważne! Wiemy to z doświadczenia, czasem nawet ważniejsze.

***

Poznańska konferencja to marka sama w sobie. Dlatego poprzeczka w stolicy wielkopolski jest rok rocznie zawieszona szalenie wysoko. Pomimo nie do końca pozytywnych ocen w poprzedni piątek, wrócimy tam jednak za rok.

Bo jak zwykł mawiać szef szkolenia w akademii „Kolejorza” – Rafał Ulatowski – „jeżeli ze szkolenia wyciągniesz choć jedno zdanie, które będziesz mógł wykorzystać w przyszłości, przyjechać na nią było warto”. Tego się nieustannie trzymamy.

Być może warto jednak skonkretyzować tematykę? Bo zawsze po prezentacjach na temat filozofii akademii mamy nadzieję, że będzie ona tylko wstępem do mięsa, które otrzymamy później…

Apelujemy też o… charyzmę na scenie! Michał Probierz, Piotr Stokowiec czy Czesław Michniewicz mają nie tylko wspaniałą wiedzę, którą chętnie się dzielą, ale i potrafią ponieść widownię. W ich prelekcjach jest energia, która ożywia publiczność. Ogólnikowe prezentacje gości z zagranicy, połączone jeszcze z symultanicznym tłumaczeniem, niestety usypiają widownię. Oczywiście, będą świetnym uzupełnieniem programu, interesującą ciekawostką, ale trudno wytrzymać z nimi przez cały dzień.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK