Potencjał nie zawsze jest miarodajnym wyznacznikiem rozwoju

Jakub Bokiej ma 22 lata i jest skautem Manchesteru City oraz założycielem Polish Football Academy. Od wielu lat przebywa w Anglii i tamtejszy rynek piłki juniorskiej zna bardzo dobrze. 

Potencjał nie zawsze jest miarodajnym wyznacznikiem rozwoju

Jak wygląda praca skauta obecnego mistrza Anglii i na co zwraca uwagę przy obserwacji zawodników? Jak wygląda  wyszukiwanie piłkarzy na wyspach i jakie ma sposoby na niereformowalnych rodziców? Czy warto szukać przyszłych piłkarzy już wśród cztero- albo pięcioletnich chłopców? O tym i nie tylko o tym w bardzo ciekawej lekturze z bardzo ambitnym chłopakiem.

Sporo kilometrów zrobiłeś w zeszłym roku?

Kilometrów było sporo, to pewne. Jednak najważniejsza jest jakość tych kilometrów. To, że zrobię ich dwa lub trzy razy więcej niż skauci innych klubów, nie zawsze znaczy, że znajdę dla ManCity lepszych zawodników, a to cel nadrzędny. Więcej wyjazdów zwiększa prawdopodobieństwo, ale nic nie gwarantuje. Przy okazji jest też wiele godzin spędzonych z telefonem przy uchu i nieprzespanych nocy, ale można to polubić.

W dniu naszej rozmowy odbyłeś wcześniej cztery spotkania. Pracujesz nawet podczas urlopu ?

Lubię poznawać ludzi, szczególnie mądrzejszych ode mnie. Każda rozmowa czegoś mnie uczy. Staram się z tego czerpać, wyciągać wnioski i cieszę się, że ludzie chcą ze mną rozmawiać. Kiedyś ktoś mądrzejszy ode mnie powiedział, że jak będziesz robił to, co lubisz, to nie będziesz pracował ani jednego dnia. Chyba tak jest w moim przypadku.

Dziewczyna jest tego samego zdania?

Pracując jako skaut piłkarski, ciężko jest odróżnić pracę od życia prywatnego, bo praca jest ważną częścią twojego życia, pasją. Mam świadomość tego, że niezbyt pozytywnie odbija się to na bliskich mi osobach. Często słyszę, że jestem pracoholikiem… Wiesz, jakbyś powiedziałby mi 5 albo 10 lat temu, że jeden z największych klubów na świecie będzie płacił mi duże pieniądze za oglądanie meczów, to pomyślałbym, że spadłeś z wysokiego konia.

Czyli mimo urlopu dalej działasz.

Po prostu się tym cieszę. Poznaję opinię innych ludzi i widzę, jak inne rzeczy wyglądają z ich perspektywy. Chwilę temu rozmawiałem m.in. z byłym trenerem drużyn juniorskich i osobą, która pracowała przy pierwszej drużynie Pogoni Szczecin. Po tej rozmowie mogłem zobaczyć, jakie są rozbieżności i jak postrzega się skauting w Polsce i w Anglii.

City – Liverpool oglądałeś?

Walczyłem, ale niestety rywal usiadł na mnie bardzo wysokim presingiem (śmiech). A tak na poważnie, to akurat od 1 stycznia na kilka dni znalazłem się ze swoją drugą połówką w Zakopanem na wakacjach. Wiem, że jest bardzo zmęczona przeze mnie piłką i musiałem uszanować to, że chciała wyjść do restauracji bez telewizora… ale Flashscora sprawdzałem (śmiech).

Rok 2018 był najbardziej intensywnym rokiem w Twoim życiu?

Od trzech lat jestem w dziale skautingu poważnego klubu piłkarskiego. Wcześniej było to Leeds United, teraz jest to Manchester City. Każdy rok był inny. Myślę, że przede wszystkim musi być to mądre działanie, a dopiero później intensywne, ale faktycznie muszę przyznać, że był to bardzo aktywny rok. Dalej się uczę, staram się rozwijać, bo jestem przekonany, że mam jeszcze duży zapas i braki. Potencjał nie zawsze spełnia oczekiwania w nim pokładane. Głęboko wierzę, że w tym przypadku jednak tak nie będzie.

Jak​ udaje Ci się łączyć kierowanie Polish Football Academy i bycie skautem w Manchesterze City?

Wydaje mi się, że jeden i drugi projekt mnie rozwija. Jedno z drugim się nakręca. Jeśli akademia funkcjonuje lepiej i dostarcza nam więcej możliwości, żeby zawodnicy z naszej akademii trafiali przykładowo na testy do Manchesteru City, to da się połączyć jedno z drugim. Dużo daje to, że spore grono zawodników można obserwować cały czas. Na graczy z mojej akademii mogę regularnie patrzeć, jak się rozwijają, zwracać im uwagę na różne szczegóły czy detale. Wydaje mi się, że bardziej to się uzupełnia i pomaga.

Polish Football Academy to dla mnie coś wyjątkowego. Coś, w co zainwestowałem swój czas, wiedzę i pieniądze. Prowadząc akademię popełniłem już prawdopodobnie wszystkie możliwe błędy, ale bardzo rozwinąłem się zarówno jako skaut i trener, a przede wszystkim jako człowiek. Żadna książka nie da ci tyle, ile praca na żywym organizmie, a tak jest w tym przypadku.

Dużo daje regularna obserwacja, jak rozwijają się zawodnicy podczas treningów. Sam mogę korygować jednostkę tak, aby zoptymalizować ich rozwój, co w konsekwencji może skutkować szansą testów w profesjonalnym klubie. Dlatego odpowiadając na pytanie – akademia ma pozytywny wpływ na skauting dla Manchesteru City.

Zawodników, w jakiej kategorii wiekowej poszukujesz i jaki jest Twój obszar, na którym działasz?

Głównie pracuje w regionie West Yorkshire – Leeds, Bradford, Huddersfield, York, Barnsley plus oczywiście wszystkie miasta i miasteczka dookoła. Mimo tego zdarzało mi się polecać zawodników z Wigan, a nawet z Londynu… To o tyle dziwna sytuacja, że Manchester City ma swoich skautów w tych regionach, ale sytuacja była wyjątkowa. W 2017 roku razem z Polish Football Academy byłem na turnieju Magic Cup w Londynie. W drużynie U8 jednej z drużyn biegał nijaki “Mati”, talent czystej wody. Przekładanka, świetny balans ciałem, non-stop pojedynki jeden na jeden, zmiany kierunków, zwody do obu stron… Byłem pod dużym wrażeniem. Namierzyłem rodziców najszybciej jak było to możliwe, ale z tego co wiem, Mateusz był już dogadany z QPR i podpisał tam umowę kilka tygodni później. Do dzisiaj występuje w ich barwach.

Dlaczego o tym mówię? Klub daje nam wolną rękę, w poszukiwaniu zawodników, głównym celem jest jakość. Jeśli chodzi o kategorię wiekową, to są to zawodnicy między 4 a 14 rokiem życia. Szukamy tak młodych chłopców ze względu na to, że rynek wokół jest dosyć mocno spenetrowany – Leeds United, Manchester United, Huddersfield Town, Bradford City, Everton FC, Liverpool FC, Hull City, Barnsley FC, Sheffield United, Sheffield Wednesday, każdy z tych klubów jest dosyć blisko i ma świetnie rozwiniętą siatkę skautingu, dlatego, aby ubiec rywali staramy się znajdować zawodników, których nikt wcześniej nie mógł jeszcze zobaczyć, bo w wieku 4 lat nie grasz jeszcze w żadnej lidze czy klubie. Manchester City regularnie organizuje tzw. “Fun Day”, gdzie rodzice mogą za darmo przywieźć na trening swoje dzieci i te wyróżniające się są dalej monitorowane przez klub.

Dałbyś sobie za jakiegoś młodego chłopca odciąć rękę, że wyjdzie na piłkarza?

Ciężkie pytanie. Mocno wierzę w zawodników, których polecam. Mam swojego faworyta – 10-letni Oskar Woźniczka robi ogromną różnice w Hull City. Ma coś wyjątkowego nie tylko jako zawodnik, ale też jako osoba – świetny mental, zawsze ucieszony, zawsze uśmiechnięty, ale posiada też niebywałe walory piłkarskie. Nie możemy jednak odlecieć. Ze wszystkich potencjalnych piłkarzy, którzy trafiają do profesjonalnych klubów w wieku 9 lat, do pierwszej drużyny trafia niecały 1%.

https://twitter.com/jbokiej1/status/1080182570976006144

To dlaczego kluby chcą już tak wcześnie brać tych chłopców? 

Po to, aby ubiec inne lokalne kluby i aby od dziecka wpajać im swoją filozofię. Z tym, że nie zrozum mnie źle. Nikt nie uczy 4-latków czy 8-latków taktyki, tylko prowokuje takie zachowania, które pomagają im w przyszłości. Nikt nie mówi do zawodnika np. “biegnij do linii”, tylko często zatrzymuje się grę i pyta się, co i dlaczego w danej sytuacji chcieliby zrobić. Powoduje to później naturalne dobre wybory u piłkarza.

W tym miejscu można wspomnieć o Philu Fodenie, który trafił do klubu w wieku zaledwie 9 lat i przeszedł wszystkie szczeble szkolenia aż do pierwszej drużyny.

Mówi się, że Man City stawia bardzo mocno na skauting. Widzisz to? Dużo jest takich osób jak Ty?

Na pewno tak. Klub w ostatnich 4 latach zarobił na sprzedaży wychowanków 95 milionów funtów, to więcej niż wszystkie kluby z TOP6 razem wzięte. Takie wyniki tylko potwierdzają, że to dobry kierunek. Rośnie także liczba skautów.

Czy już w tych najmłodszych kategoriach wiekowych są walki o zawodników, a metody ich pozyskiwania mogą budzić kontrowersje?

Zdarza się tak, że jakiś skaut chce zrobić wszystko, aby zawodnik wybrał klub, dla którego pracuje i posuwa się do dziwnych rzeczy. Jest jeden klub, który w tym temacie jest specjalistą (śmiech). Nie, nie chodzi o Manchester United, ale przez szacunek do rywali nazwy nie wymienię. Obiektywnie uważam, że obecnie to za nami przemawia najwięcej argumentów.

Dlaczego tak uważasz?

Głównie poprzez warunki jakie mamy, podejście do zawodników, ilość i jakość trenerów w grupie itd. To wszystko ma wpływ na bardzo pozytywny odbiór Manchesteru City wśród rodziców i ich pociech. Baza klubu działa bardzo mocno na wyobraźnie. Ciężko odmówić, jak widzisz, co dzieje się w klubie. Sam nie byłem w stanie odmówić, a mam trochę więcej lat niż osiem (śmiech).

Jak wygląda Twój dzień pracy? Jesteś dostępny 24/7 pod telefonem?

Każdy dzień wygląda inaczej i ogromnym plusem jest brak monotonii. Często ciężko o chwilę spokoju, ale na nudę nie mogę narzekać. Czasami telefony od ludzi których nie znasz, dają ci cenne wskazówki, gdzie można szukać ciekawych zawodników. Jeśli chodzi o mój dzień, to trzy razy w tygodniu prowadzę treningi w swojej akademii. Zazwyczaj częściej niż raz w tygodniu pojawiam się też w Manchesterze, a oprócz tego dochodzi oczywiście przygotowanie do treningów, rozmowy na temat zawodników wartych uwagi, raporty, podróże i oglądanie meczów. W tym roku chcę jeszcze na górę dorzucić sobie język obcy, a co (śmiech)!

Nauczyłeś się tak żyć?

Tak, nauczyłem się tak żyć i – co gorsza – lubię tak żyć. Inna sprawa, że czuję się naprawdę mocno zmęczony pod koniec każdej rundy. Staram się poświęcać temu w 100%, żyję tym 24 godziny na dobę, ale po tak intensywnym okresie, nawet mi przydaje się kilka dni wolnego. Choć myślałem, że nigdy to nie nastąpi. Po tygodniu jednak już wraca głód piłki. Dzisiaj też teoretycznie mam jeszcze urlop, ale rozmawiam z Tobą, a wcześniej widziałem się z innymi osobami. Gadam już o piłce od 7-8 godzin i cieszę się każdą rozmową.

Czasami wyłączenie telefonu i wyjazd w góry czy nad jezioro pozwala ci nabrać świeżości i wrócić z czystą głową pełną pomysłów. Bardzo łatwo jest nie wykorzystywać swojego pełnego potencjału właśnie z powodu zmęczenia.

Czy Manchester City ma jakieś konkretne wymagania dotyczące nowych, młodych zawodników? Czy po prostu twoja rekomendacja jest kluczowa?

Klub, zanim podpisze umowę ze skautami, zawsze pokazuje, w jaki sposób chce pracować i w jaki sposób jest prowadzona współpraca na linii skaut-klub. Jest duże zaufanie, a klub daje wolną rękę w poszukiwaniach i ostatecznie to od nas zależy, czy dany zawodnik trafia do klubu na testy, czy nie.

Napisałeś także, że zwracasz uwagę na nietypowe rzeczy podczas obserwacji meczów juniorów – zachowanie zawodnika w stosunku do rodzica i w przerwie meczu, czy kontakt wzrokowy przy podaniu ręki. Czy takie sytuacje mają wpływ na ogólną ocenę obserwowanego chłopca?

Jestem bardzo wyczulony na szczegóły. Według mnie ważną częścią piłki nożnej jest szacunek do rywala, trenera, rodzica. Bardzo nie podoba mi się, kiedy zawodnik nie szanuje rodzica mimo tego, że ten przywozi go na treningi, mecze i poświęca mu swój czas, multum takich sytuacji ma wpływ na ocenę zawodnika, a czasami przeważa na jego niekorzyść. Zdarza się też brak szacunku do kolegów z zespołu, rzucanie butami, bidonami, koszulkami…

Zdarza się, że ten charakter z czasem można wykorzystać w pozytywny sposób, bo sytuacja zmienia się o 180 stopni, kiedy widzisz, że zawodnik się gotuje, krzyczy, podpowiada, kiedy drużynie nie idzie i robi wszystko, żeby pomóc drużynie, to też ważne, żeby zawodnik nie był nijaki na boisku i poza nim.

wywiadzie z tobą również dla Weszło mówiłeś, że jeśli chłopak nie jest na tyle dobry, by grać dla City, to trafia do akademii słabszego klubu. Czy takie przerzucanie młodego piłkarza w tym wieku jest dobre?

Taka współpraca pozwala się optymalnie rozwinąć i otrzymać więcej minut na boisku. Czasami ma to delikatnie negatywny wpływ na motywacje zawodnika, bo każdy, kto przyjeżdża do City jedzie z jednym celem. Chce tam zostać. Często gdy City proponuje inny klub, to dla takiego młodego piłkarza jest to pierwsza drobna porażka i musi sobie z tym poradzić. Spotkałem się z różnymi reakcjami. Zazwyczaj do City trafiają zawodnicy wyróżniający się w lokalnych klubach, a tam wszyscy klepią ich po plecach. Trafiając do nas, zawodnik musi się zderzyć z wieloma chłopcami o podobnej charakterystyce i udowodnić, że to jemu należy się miejsce w akademii. Mimo tego geneza pomysłu jest dobra, bo daje ona możliwość optymalnie rozwijać się tym zawodnikom.

Zdarza się, że chłopiec idzie do innego klubu i robi tam taki proges, że kilkanaście miesięcy później znowu ląduje w City. Niektórzy odpalają trochę później.

Czy młodym zawodnikom najlepiej jest dołączyć jak najwcześniej do topowej Akademii?

Tutaj nie ma reguły i wszystko zależy indywidualnie od zawodnika i jego mentalności. Przede wszystkim często chłopcy, którzy grają w dużych akademiach od dziecka, mają wszystko podstawione pod nos i nie są w stanie sobie poradzić w momencie, kiedy klub ich w końcu odrzuci, a często się tak zdarza. Zaczynają się kłopoty, kiedy samemu trzeba sobie wyprać sprzęt na trening, wyczyścić buty, jak przychodzi się na boisko i murawa nie wygląda jak stół do bilarda… Wtedy pojawia się problem, żeby się zmobilizować. Całe życie grasz w pięknych strojach, we wszystkim świeżym, zazwyczaj przychodzi cię oglądać dużo ludzi, inaczej na ciebie reagują ludzie poza boiskiem, bo traktują Cię jako „Pana Piłkarza”. Później często bywa tak, że jeśli zawodnicy są do tego przyzwyczajeni od młodego i trafiają do innego półprofesjonalnego klubu, to mają duży problem, żeby odnaleźć się i funkcjonować w piłce. Problem siedzi w głowie, bo ciężko jest u nich o motywacje.

Dlaczego w Polsce te najlepsze kluby ściągają zawodników zazwyczaj w momencie, gdy zaczyna się piłka jedenastoosobowa?

Ciężko mi się odnieść do tego, jak funkcjonuje to w Polsce, bo nie jestem w środku, a wydaje mi się, że łatwiej jest ściągać zawodników już starszych i w jakiś sposób już piłkarsko ukształtowanych. City chce od najmłodszych lat budować kreatywność u zawodników, tak aby podejmowali oni automatycznie dobre decyzje.

Czy Manchester City od początku ma plan na młodych piłkarzy? Każdy rok pracy z nimi jest skrupulatnie zaplanowany?

Większość zawodników znajdujących się w akademii ma przygotowany indywidualny plan rozwoju.

Selekcja trwa cały czas?

Zawodnik, który trafia do City ma przez kilka tygodni “parasol ochronny”, często ze względu na presję na kilku pierwszych treningach, na których nie jest w stanie zaprezentować pełni swoich możliwości. Mimo tego zawodnicy są obserwowani przez kilku trenerów podczas każdej jednostki treningowej.

Z City odszedł teraz Sancho i Diaz. To znak dla innych, tych bliżej seniorów, że klub nie stawia na młodych piłkarzy, bo może sobie pozwolić na grube transfery?

Z jednej strony jest to na pewno bardzo frustrująca sytuacja, szczególnie dla skautów. Jeździsz, szukasz, a na koniec okazuje się, że ci zawodnicy nie grają regularnie i nie debiutują w pierwszym zespole. Jest to bolesne, bo w pierwszym zespole mamy tylko Phila Fodena – chłopaka z Manchesteru, który przeszedł wszystkie szczeble szkolenia i jest w klubie od 9 roku życia.

Są dwie strony medalu, bo jeśli spojrzymy z tej strony, że City za Diaza i Sancho zapłacili około miliona funtów, a sprzedali ich za 25, to jest to ogromne przebicie. Z drugiej strony nie wiemy, czy inne kluby nie sprzedadzą ich za 250 mln? I tu nasuwa się kolejne pytanie – czy w City mogliby tak samo wykorzystać swój potencjał, jak robi to m.in. Sancho w Bundeslidze?

Mówisz, że City zarobiło, ale gdzie jak gdzie, tutaj na kasę nie muszą się oglądać.

To dla City nie jest priorytetem, ale starałem się pokazać, że jest jakaś logika w tym działaniu. Możliwe że Ci zawodnicy, zostając 2-3 lata dłużej w City, przepadliby w rezerwach i nikt by nie chciał za nich dać nawet 2,5 mln euro za obu, a ktoś dał przecież 25. I tu kolejne pytanie, czy wyznacznikiem powinno być te 2,5 czy 25, czy 250, które mogą być za chwilę?

Często się mówi, że ktoś za młodu jest talentem, trafia do wielkiego klubu, a potem przepada. Anglicy znają sposób, by temu zaradzić?

Chyba nikt nie zna sprawdzonego sposobu. Często mają na to wpływ różne inne kwestie jak odległość od domu, integracja z nową drużyną, zmiana priorytetów. Czasami zawodnik, kiedy trafia do City w wieku 10-16 lat myśli, że już jest piłkarzem. Nic bardziej mylnego. Takich przykładów mogę podawać dziesiątki. Pozostają tylko zawodnicy najbardziej sfokusowani na swoim celu.

Czy praca jako skaut, to odpowiedzialna praca?

Myślę, że wbrew pozorom tak. Jest to świetna praca, bo możesz zmieniać przyszłość ludziom, pomagać im i dawać szanse. Akademie w Anglii bazują praktycznie tylko na poleceniach skautów. Mało kto organizuje otwarte testy, a jeśli organizuje, to minimalny procent zawodników trafia z otwartych testów do klubów. City takich testów w ogóle nie organizuje. Dlatego my możemy tym młodym piłkarzom stwarzać świetne możliwości do rozwoju.

Ostatnio w Polsce dużo mówi się na temat tego, że w młodzieżowych reprezentacjach Polski większość piłkarzy jest urodzona w pierwszym półroczu. W Anglii też mocno zwracają na to uwagę?

Po pierwsze trzeba sobie powiedzieć, że w Anglii nie liczymy roku od stycznia do stycznia, tylko od września do września. W szkołach czy klubach wszędzie tak to funkcjonuje. Na pewno ma to spory wpływ w tych najmłodszych rocznikach. Kiedy patrzysz na zawodnika urodzonego na samym początku roku i porównasz go z tym urodzonym na końcu roku, to w wieku 5 lat, jeden od drugiego jest starszy aż o 20%. To na początku pozwala budować spore różnice, ale z czasem zaczyna się to zacierać, wyrównywać.

Zdarza Ci się spotkać z typem ciężkiego rodzica?

Bardzo często. Jak zawodnik trafia na testy do City, to często budzą się niespełnione ambicje rodziców. Nawet większe niż zawodnika i wtedy zaczyna się robić problem. U mnie w akademii zdarzało się, że rodzice na siłę chcieli zrobić z dzieci piłkarzy, a to nie ma prawa funkcjonować w ten sposób. Jak chłopiec nie chce, to nie będzie grał w piłkę. Jeśli to lubi i będzie zdeterminowany, to dlaczego nie.

W City jest taka zasada, że rodzice nie odzywają się podczas treningów i jest to narzucone odgórnie. Nie zdarzyła mi się sytuacja, by ktoś polemizował z trenerami, czy rozmawiał z kimkolwiek w klubie na temat treningów, czy żeby krzyczał na własne dziecko. To jest szacunek dla trenera i pracy, jaką wykonuje.

U nas w akademii jeszcze się to zdarza, ale znaleźliśmy na to skuteczny patent. Zawsze jak rodzic odzywa się w czasie treningu, to proponujemy mu oddanie bluzy trenerskiej i zapraszamy, żeby wyszedł pokazać swoje umiejętności. Jeszcze nikt się nie zdecydował jej założyć. Staramy się to hamować, jak najszybciej możemy. Jeśli ktoś nam nie ufa, to nie ma sensu, żeby przyprowadzał dziecko do nas na trening.

Cele na 2019 rok?

Chłodna głowa. Chcę twardo stąpać po ziemi i krok po kroku rozwijać siebie. Doceniam to, co mam i miejsce, w którym aktualnie się znajduję, ale pozostaje głodny. Sportowo mam bardzo dużo planów, ale na razie niech pozostaną tajemnicą. Prywatnie – nauka języka obcego i radość z tego, co robię.

Może zainspirujesz swoją historią inne osoby, że w tak młodym wieku pracujesz już dla tak potężnej marki. Chciałbyś dać jakieś rady ludziom, którzy chcieliby pójść w twoje ślady?

Nie poczuwam się do tego, żeby dawać komuś rady. Dużo rzeczy przychodzi mi łatwo, naturalnie i wiem, że to może się zmienić i zacząłem na to zwracać uwagę. Kilka dni temu mieliśmy wypadek wracając z wakacji w Zakopanem. Nie przejąłem się tym mocno, bo stwierdziłem, że czasem może warto dostać jakiś dzwon. Czasami musi być też trochę pod górkę.

Wiem, że ciężko zapracowałem na to, co robię, ale wiem, że przyniosło mi to wymierne korzyści. Udało mi się minąć kilka przeszkód, które ciężko przewidzieć. Staram się podchodzić do tego na chłodno, bo widzę ludzi, którzy byli kiedyś w dużo lepszym położeniu i im nie wyszło.

Jeśli już miałbym doradzić w jakiś sposób, to wydaje mi się, że musisz widzieć inne rzeczy, niż kibice z boku. Często są to rzeczy, które przychodzą naturalnie, a czasami zupełnie odwrotnie. Moja rada – inwestować w siebie i się rozwijać. To jest najważniejsze. Nauczyłem się oglądać mecze bez emocji. Z jednej strony jest to ciekawe, a z drugiej smutne. Od dziecka zawsze czekałem, odliczałem godziny i emocjonowałem się tym, a teraz potrafię się z tego wyłączyć. Nawet jak gra pierwsza drużyna Manchesteru City, to jest mi to zupełnie obojętne, czy bramka padnie dla nas, czy dla przeciwników.

Rozmawiał Dawid Dobrasz

fot. twitter Jakuba Bokieja