Liga od kuźni: Raków Częstochowa

Raków Częstochowa jedną nogą jest już w ekstraklasie. Od jakiegoś czasu poziom ten osiągnęła też akademia klubu z Limanowskiego. Jak wygląda od środka? Pierwszoligową część „Ligi od Kuźni” zaczynamy z wysokiego C!

Liga od kuźni: Raków Częstochowa

Raków budowanie wielkiej piłki rozpoczął nieco inaczej niż jest to powszechnie znane w naszym kraju. W kwietniu 2017 roku dyrektorem akademii II-ligowego wtedy Rakowa mianowany został Marek Śledź, twórca potęgi akademii poznańskiego Lecha. Jak po prawie dwóch latach pracy Śledzia pod Jasną Górą funkcjonuje szkolenie? Na jakim etapie jest budowa młodzieżowej mekki nauczania gry w piłkę nożną?

Jak zwykle w przypadku publikacji ze Śledziem w roli głównej, trudno nie zacząć od stołu. Do którego proces szkoleniowy nieustannie porównuje Dyrektor i Główny Trener Akademii RKS Raków.

– Posługuję się tym stołem w kategoriach porównania do stabilności funkcjonowania projektu. Projekt szkoleniowy, który jest skorelowany z procesami wychowawczo-edukacyjnymi, musi być procesem rozłożonym w czasie i musi być stabilny. Nie można pozwolić sobie, by nogi od stołu kompensować. Ja je definiuję i staram się, by żadna z nich nie była dłuższa od pozostałych. Te nogi zdefiniowane są w czterech obszarach – organizacji, infrastruktury, kadry szkoleniowej i technologii pracy – mówi Śledź.

Analogia jest całkiem logiczna. Także tłumacząc, czemu długości nóg stołu nie mogą być różne. W Częstochowie w czterech wskazanych obszarach dążą więc do perfekcji. – Gdyby można było świetnie szkolić piłkarzy na dwóch boiskach czy w parku, między ławkami, to myślę, że szefowie Manchesteru City nie wydaliby takich pieniędzy na budowę ośrodka szkoleniowego, a zatrudniliby dwóch Polaków, którzy potrafią szkolić w parku za 1500 złotych miesięcznie i mieliby sam efekt – puentuje dyrektor akademii.

Zdanie o niskich wynagrodzeniach kadry szkoleniowej nie padło przypadkiem. Jak mało kto Śledź dba bowiem o wypłaty swoich podopiecznych. O płace dla trenerów. Romeo Jozak podkreślał podczas swej polskiej przygody, że najważniejsza w procesie szkolenia jest selekcja trenerów. I to jest też oczko w głowie szefa Akademii Rakowa.

– Choćbyśmy nie wiem jaki mieli pomysł szkoleniowy, jaką infrastrukturę i jaka byłaby organizacja, bez ludzi, którzy będą w stanie efektywnie to poprowadzić, efektywność danego projektu też będzie znikoma. Wielką uwagę przykładam do doboru kadry. Dla mnie istotne jest też, by zapewnić odpowiednie warunki pracy tym trenerom. Nie można wymagać od kogoś, by świetnie szkolił, jeśli np. brakuje mu piłek lub jest to jego szesnasty zawodowy obowiązek w danym dniu. I robi to po godzinach, marząc, by jak najszybciej wrócić do domu.

Rozwój trenerzy mają utorowany. Każdy ma swoją drogę, jest oceniany na bieżąco.

Śledź: – Staram się realizować ścieżki trenerów, które oni sami określają, jako ścieżki celowe. Każde nasze spotkanie, które rozpoczyna naszą współpracę, zaczyna się od pytania „co chciałbyś w życiu robić?”. Czy czujesz się tym, który za chwilę będzie następcą Mourinho, czy może tym, który będzie świetnym szkoleniowcem młodzieży, będącym tutorem dla innych? Każdy z nas musi odnaleźć siebie, a ja jestem od tego, by stworzyć warunki, by ścieżka ta przebiegała systematycznie, systemowo i była oparta o wysoki poziom edukacji.

Po transferze Śledzia wiadomym było, że zechce on połączyć funkcjonowanie klubu ze szkołą i klasami sportowymi. To bardzo ważne założenie w jego technologii pracy.

– Na poziomie szkoły podstawowej mamy stworzony system klas sportowych w szkole publicznej. Poziom licealny jest naszą szkołą, czyli my jesteśmy organem prowadzącym Szkołę Mistrzostwa Sportowego. To jest szkoła niepubliczna na prawach szkoły publicznej. Jestem zwolennikiem systemu klas sportowych, choć on utrudnia elementy selekcyjne. Powszechnie mówi się, że klasa sportowa to klasa o niższych wartościach edukacyjnych, ale jeśli taka klasa jest dobrze prowadzona, może mieć wysoki poziom edukacji. Trzeba tylko na to zwrócić uwagę. Pozytywem systemu klas sportowych jest to, że przy tragicznej infrastrukturze treningowej w naszym kraju, możemy tę tragiczną infrastrukturę… wykorzystać w sposób optymalny. Intensyfikujemy lekcje wychowania fizycznego, nie musimy też o godzinie 16 w siedem drużyn pracować na jednym boisku, tylko każde zajęcia planujemy na określone godziny, wykorzystując też te poranne, szkolne. Łączymy też proces szkoleniowy z procesami edukacyjno-wychowawczymi, co dla mnie jest arcyistotne. W technologii pracy, w periodyzacji taktycznej, od zawodnika wymaga się wyjątkowej intelektualizacji.

12

Wicedyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego RKS Raków Częstochowa Maciej Strożek opowiada też, dlaczego szkoła ta nie jest… zwykła. – Organem prowadzącym szkołę jest klub. Szkoła w całości jest w naszej jurysdykcji i mamy pełną decyzyjność co do zatrudniania nauczycieli oraz jak wyglądać mają zajęcia, które przekraczają ramy zajęć wynikające z podstawy programowej. Szkoła powstała dwa lata temu, jest w niej realizowana podstawa programowa dla uczniów liceum ogólnokształcącego. Wprowadziliśmy podstawy dietetyki, a także podstawy fizjologii i wysiłku fizycznego. Chcemy uświadamiać naszych uczniów i zawodników jak pracuje ich organizm, by wiedzieli czego potrzebują, by jak najlepiej się rozwijać.

Strożek podkreśla też wiele wartości płynących z tej współpracy. Dla samego procesu nauki gry w piłkę. – Chcemy przygotować te zajęcia tak, by wyedukować jak najwięcej chłopców. Mamy świadomość, że nie każdy z nich upiecze swój życiowy chleb z piłki nożnej i chcemy, by byli wykształconymi ludźmi i mogli pracować także przy sporcie. Szkoła Mistrzostwa Sportowego jest bardzo ważna w kontekście akademii, by nie rozpraszać zawodników, którzy kończą pierwszy etap edukacji i byśmy mieli ich wszystkich w jednym miejscu. Możemy ich kontrolować, wprowadzić indywidualny tok nauczania dla tych przesuniętych na przykład do pierwszej drużyny. Tak, by mogli realizować jednocześnie ścieżkę sportową oraz edukacyjną.

Bo najważniejszym w Rakowie jest wychować dobrych i mądrych ludzi. W kwietniu 2018 roku przeprowadzono na przykład w szkole test kompetencji. Przeprowadzili go nauczyciele z zewnątrz. Wcześniej tych od matematyki, języka polskiego i języka angielskiego zapytano o etap, na jakim dotychczas zrealizowane zostały plany nauczania. Stworzono coś w stylu matury na tamten dzień i niezadowalające wyniki większości, z jednego przedmiotu, zadecydowały o końcu współpracy z belfrem.

W SMS-ie dodatkowe lekcje dotyczą w pierwszej klasie dietetyki, a w drugiej fizjologii. W trzeciej planowana jest też edukacja finansowa.

Śledź: – Chcielibyśmy, by nasza szkoła nie była dedykowana tylko chłodnemu szkoleniu na boisku. Chcemy tworzyć wartość wychowanka, który nie tylko trafi do pierwszego zespołu, ale zostanie dobrym fizjoterapeutą, nauczycielem czy trenerem. Musimy więc ukierunkować go na to, co z piłką nożną jest związane, ale niekoniecznie dotyka samego boiska. Stąd wprowadziliśmy przedmioty świadomościowe dla naszych piłkarzy. W pierwszej klasie mają przedmiot dietetyka, a w drugiej pojawiają się podstawy fizjologii człowieka. W zaplanowanej trzeciej klasie wprowadzimy lekcje umiejętności zarządzania własnymi dobrami finansowymi.

W tym miejscu przypomniała się nam Miedź Legnica, w której trener Śledź zostawił taką samą spuściznę. „Szkoła jest nasza” – chwalił się swego czasu dyrektor Wojciech Robaszek. Organem prowadzącym jest klub, więc można ustalić kiedy odbywają się treningi i przy słabej infrastrukturze pogodzić to z odpowiednim harmonogramem pracy pomimo mankamentów.

Również współpraca z bursą wygląda w Częstochowie wzorowo. Tam stosowana jest odpowiednia dieta, jadłospis, na którym wzorują się inne placówki. W pokojach panuje ład i porządek, a kafelki na korytarzach zwracają na siebie uwagę tym, jak zostały wręcz wypolerowane.

Dyrektor Bursy Miejskiej w Częstochowie Maria Kowaleczko-Miedzińska to kobieta kierująca się w życiu podobnymi wartościami do dyrektora Śledzia. „Trafił swój na swego” – śmiała się, witając nas w swoim gabinecie.

– Współpraca z RKS-em Raków jest wspaniała. Od naszych pierwszych kontaktów relacje są bardzo dobre. Tak samo podchodzimy do spraw wychowawczych, co ja sobie ogromnie cenię. Praktyka pokazała, że klub również przykłada wielką wagę do pracy wychowawczej, czego najlepszym przykładem jest zachowanie wychowanków – chwali Kowaleczko-Miedzińska.

– Mam pełną świadomość, że młodzież w tym wieku, prowadząca taki, a nie inny tryb życia, powinna mieć określony jadłospis. My ten jadłospis wypracowaliśmy w minionych latach. Kiedy nawiązywaliśmy współpracę z RKS Raków, trenerzy nie wiedzieli czy sprostamy ich oczekiwaniom. Okazało się, że tak –dodaje.

Pani dyrektor zarządza czterema bursami, ta nieopodal stadionu Rakowa liczy 80 wychowanków. 

65 młodych piłkarzy z okolic miasta dowożą z kolei autobusy, których trasy przejazdów wiszą rozrysowane na mapach u dyrektora w gabinecie.

Pełna współpraca i duża spójność w działaniach, która ją charakteryzuje. W SMS-ie nie płaci się za bursę ani za szkołę. Raków dba o relacje. Z bursą, nauczycielami, otoczeniem. Również kluby partnerskie traktuje inaczej niż zwykle. Trener Śledź opracował specjalnie ustandaryzowany program. Gwiazdkowy. Za każdą gwiazdkę można zgarnąć po kilka-kilkanaście tysięcy złotych. Spełnienie odpowiednich, znów, standardów, gwarantuje Rakowowi rozwój innego klubu pracującego w podobnej technologii, co może z większą dozą prawdopodobieństwa dać w przyszłości profity w postaci wychowanków w RKS-ie. A także utalentowanych i ambitnych trenerów.

Śledź: – Jeśli ktoś czuje się herosem na danym rynku i myśli, że wszyscy mali muszą mu oddać zawodników, bo on jest duży, to dla mnie to nieetyczne. Wychodzę z założenia, że projekt klubów filialnych, który zbudowałem w Rakowie, to projekt, który w swoich założeniach ma bardzo szeroko rozumianą współpracę. Chcemy być partnerem dla klubów mniejszych. Chcemy otworzyć się przed nimi wartościami szkoleniowymi. Chcemy dawać szanse i ścieżki rozwoju dla ich najlepszych piłkarzy, ale nie wykradać ich, podpisywać normalne umowy. Program jest wystandaryzowany, wygwiazdkowany i klub, który osiągnie określone założenia, może liczyć na finansowy grant w kwocie np. 5 tysięcy czy 20 tysięcy złotych, co pozwoli mu na przykład na organizację piłkarskiego obozu.

Swoją drogą słowem klucz są standardy. Bez nich nie można przecież ocenić niczego.

Zaciekawił nas też jeden brak. Masowego fundamentu piramidy, funkcjonującego w Legii, Koronie czy Wiśle, a także Benfice Lizbona. Popularne „soccer schoolsy” chwaliliśmy, bo poza rzeszą zawodników wychowanych w duchu i klubowej tożsamości, potrafią znacznie wspomóc procesy selekcyjny i skautingowy. A także podreperować budżet akademii. Dlaczego dyrektor Śledź ma inne zdanie?

– Kontrowersja dotyczy tego czy działania towarzyszące budowie podstawy piramidy mają charakter szeroko rozumianego procesu szkolenia, czy jest to charakter stricte komercyjny. Jeśli ta druga strona, to stawiam temu niewielkie veto. Uważam, że komercja powinna pójść za jakością. Czyli najpierw budujemy bardzo silny ośrodek, który emanuje jakością, który jest wartością dodaną na rynku, który prowokuje do wartości edukacyjnych, wychowawczych, który jest produktem, szanowanym, istotnym, nawet ekskluzywnym na rynku. Dopiero w oparciu o ten produkt budujemy całą otoczkę, która może być otoczką komercyjną dla tego produktu. Jeśli natomiast zaczynamy od produktu komercyjnego, by zebrać środki na to, by w perspektywie czasu posilić się na to, to dla mnie droga nie po kolei. W ten sposób przygotowujemy ludzi na to, że na szkolenie młodzieży wcale nie potrzeba wyłożyć jakiś pieniędzy. Ja twierdzę, że szkolenie młodzieży jest projektem drogim i trzeba znaleźć na to środki, które będą dobrze zainwestowane. Bez nich nie da się poprowadzić procesu szkoleniowego. Gdyby było można, wielkie kluby z kilkunastomilionowymi budżetami akademii w Europie również zrobiłyby to za niewielkie pieniądze, liczone w złotówkach. Okazuje się, że skoro wykładają takie pieniądze, to znaczy, że są potrzebne, by dobrze szkolić.

Pilka nozna. Fortuna I liga. Odra Opole - Rakow Czestochowa. 02.12.2018

Przyjrzeliśmy się organizacji, pora więc na zagłębienie się w metodykę pracy częstochowian. Na jakim etapie Raków jest dziś? – Raków podąża prawidłowością drogi. Drogi u podstaw, podejściem trochę pozytywistycznym. Zaczęliśmy od bardzo małych rzeczy, stawiając sobie w konsekwencji w długim okresie czasu bardzo ambitne cele. Myślę, że dziś bardzo konsekwentnie realizujemy swoje zadania, nie spiesząc się, nie przekraczając pewnych granic, które byłyby szkodliwe dla rozwoju – mówi Śledź.

I dodaje: – Nie robimy nic na siłę. Pracujemy w sposób bardzo przemyślany, bardzo systemowy i systematyczny. Wyróżnia nas jasno sprecyzowana technologia pracy, która sprecyzowana jest w najmniejszych szczegółach i towarzyszy nam od fundamentów aż po strych.

Raków pracuje w oparciu o periodyzację taktyczną, o czym najlepiej opowiada Główny Trener Etapu piłki 9- i 7-osobowej w akademii Filip Raczkowski:

– To nie taka sama periodyzacja taktyczna, jaka jest w Portugalii. Adaptujemy ją na możliwości polskie. Na możliwości infrastruktury, bo w większości ośrodków to największy deficyt. Najważniejszym dla nas jest to, że do wszystkiego wychodzimy od taktyki. Naszym głównym celem jest nauczenie zawodnika myślenia, czyli połączenia zdolności taktyczno-technicznych i na tym bazujemy budując program szkolenia, a pod to kształtujemy zdolności motoryczne i mentalne zawodników.

Nad mentalem przy Limanowskiego pracuje od pół roku psycholog sportu Mariusz Mielnicki. Wywodzi się z psychologii sportu pozytywnego, czerpie głównie z nauk zgłębianych przez Amerykanów i uwielbia czytać książki. Teraz na czytanie nie ma jednak za wiele czasu, bo ręce ma pełne pracy.

– Tematów, nad którymi pracuję, jest sporo. Przede wszystkim pracuję w trzech aspektach – z zawodnikiem, z całym sztabem szkoleniowym, włącznie z dyrektorem oraz z rodzicami. Jeśli chodzi o zawodników, to swoją pracę dzielę na indywidualną perspektywistyczną, czyli dotyczącą zawodników z największym potencjałem piłkarskim oraz na całą grupę zawodników, z którymi omawiamy konkretne tematy.

Mielnicki zgłębia sześć obszarów. W największej mierze jego podopiecznym brakuje pewności siebie, poza tym porusza tematykę komunikacji, zaangażowania, motywacji, nastawienia i dialogu wewnętrznego.

Wielką wagę w szkoleniu w Rakowie przykłada się też do przygotowania fizycznego. Realizowanego praktycznie w całości na boisku piłkarskim, z piłką przy nodze.

13

Głównym Trenerem Przygotowania Fizycznego w Akademii RKS Raków Częstochowa jest Marta Szymanek-Pilarczyk. Czerpie ona od bardziej doświadczonych kolegów po fachu, m.in. Leszka Dyji (reprezentacja Polski), Karola Kikuta (Lech Poznań) czy Marcina Andrzejewskiego (fizjolog Odry Opole). Na grunt częstochowski przenosi to jednak w specyficzny sposób.

– Tak jak już większość osób wie, w Rakowie pracujemy w technologii periodyzacji taktycznej. To specyficzne podejście do treningu i moja rola też jest specyficzna. Przygotowanie motoryczne musi być ułożone względem założeń techniczno-taktycznych i moim zadaniem jest ułożenie i monitorowanie obciążeń w danym mikrocyklu. Pracujemy w czterech różnych mikrocyklach: pojemności, eksplozywności, mieszanym i regeneracyjnym. Szachuję tym w jaki sposób nasi zawodnicy będą obciążani podczas całego makrocyklu.

Przy Szkole Mistrzostwa Sportowego powstało Laboratorium Sportu, bardzo ważne w kompleksowym ujęciu pracy akademii. Dyrektor Śledź z Maciejem Stożkiem wykorzystali do jego budowy budżet obywatelski. – Wpadliśmy na ten pomysł, bo mieliśmy olbrzymie deficyty w dostępności do dóbr rehabilitacyjno-medycznych oraz do kontroli przygotowania motorycznego, a nasi chłopcy to mieszkańcy Częstochowy i takie usługi możemy mieszkańcom świadczyć – wspomina ten pierwszy. – Pomysł na włożenie laboratorium w budżet obywatelski jest pomysłem korzystnym zarówno dla lokalnej społeczności jak i dla nas, dla akademii – dodaje.

Do wnętrza laboratorium wprowadza nas Szymanek-Pilarczyk: – Nasze laboratorium jest podzielone na dwie strefy. Strefę motoryczną i fizjoterapeutyczną. W tej pierwszej mamy sprzęt do treningu siłowego, funkcjonalnego, stabilizacji, plyometrycznego, mamy gumy z różnym obciążeniem, dysponujemy kamizelkami i ekspanderami do szybkości. Mamy też ścieżkę gimnastyczną. W laboratorium pracujemy maksymalnie z dwójką-trójką zawodników. Obok mamy trzy boksy, gdzie pracują fizjoterapeuci: z leżanką, pod podejście typowo manualne oraz z nowoczesnymi maszynami jak krioterapia elektryczna, fala uderzeniowa, laser, ultradźwięki czy podciśnienie, dzięki którym nasi zawodnicy mogą szybciej dochodzić do sprawności po kontuzjach.

Sztab „moto-fizjo”, jak trenerka Marta żartobliwie ocenia pięcioosobową grupę trenerów przygotowania fizycznego oraz fizjoterapeutów, na stałe zatrudnionych w akademii, regularnie prowadzi testy szybkości na fotokomórkach, testy RAST, FMS, testy siły czy test mleczanowy. Monitoring obciążeń w Rakowie ma miejsce od ósmej klasy szkoły podstawowej.

Szymanek-Pilarczyk: – Dzięki współpracy z Laboratorium Sportu możemy też wszystko na bieżąco monitorować. Dysponujemy zegarkami – sport testerami, sprzętem do badania mleczanu oraz różnymi urządzeniami, które wspomagają nasz trening siłowy, funkcjonalny i stabilizacyjny – pokazuje Szymanek-Pilarczyk, która dzięki monitoringowi sprawdza czy środek treningowy był odpowiednio dobrany przez trenera, względem założeń motorycznych.

Trening jest też zindywidualizowany, bo w klubie wprowadzono test mleczanowy. Dzięki niemu każdemu zawodnikowi dobrano indywidualne obciążenia treningowe, a w ten sposób można też kontrolować jego regenerację – tzn. nie doprowadzić do stanu przetrenowania. 

***

Lech swego czasu swoich wychowanków sprzedawał za miliony euro. Czy do podobnego momentu Śledź doprowadzi w Częstochowie?

Raczkowski: – Czy nasza technologia jest lepsza? Dziś tego nie stwierdzimy, bo założyliśmy program trzyletni, a realizujemy czwarte półrocze naszej pracy. Efekty będzie widać najszybciej po tych trzech latach. Na dzień dzisiejszy jesteśmy zadowoleni z tego, co realizujemy. Zawsze jednak dążymy do tego, żeby było lepiej. Sama wiedza czego nam brakuje, to duży krok, by się rozwijać, a ostatnie półtora roku sporo czasu poświęciliśmy na budowaniu wiedzy zawodników, ale i trenerów. Po działaniach selekcyjnych wierzę, że najbliższe pół roku będzie dużym przeskokiem jakościowym.

Wzorować się na Rakowie, a w zasadzie na Śledziu i jego technologii pracy, chce się wielu. Na staże trenerskie od jego przyjścia do klubu przyjechało już ponad sześćdziesięciu szkoleniowców! Na okres ferii zimowych w województwie mazowieckim aż 22 kolejnych poprosiło o możliwość odbycia wizyty w akademii. Części trzeba było odmówić…

Co ciekawe, gdy z użytku było wyłączone boisko pełnowymiarowe, remontowane w tamtym czasie, trener Śledź zakazał wizyt stażystów. Nie chciał ich „oszukiwać” i pokazywać jak pracuje Raków, skoro tak na co dzień nie pracuje. Takie zachowanie – w klubie ktoś nam dobrze podpowiedział – to egzotyka.

14

Wyniki w najstarszych kategoriach wiekowych w wykonaniu drużyn Rakowa nie są najlepsze. Ale w piłce pięcio- czy siedmiosobowej wygląda to zgoła odmiennie. Najmłodsi mają odpowiednie warunki infrastrukturalne, przepracowali już też w technologii Śledzia i spółki tyle, ile powinni. Starsi mają złe wzorce, naleciałości, które wpływają na rezultaty negatywnie.

– Patrząc po wynikach roczników młodszych, gdzie widać już naszą technologię pracy, wyniki są systematyczne i powtarzalne. W starszych grupach musieliśmy bardziej pokusić się o proces selekcyjny, czyli wyszukiwanie zawodników, którzy pasują do profilu naszej akademii – twierdzi Raczkowski.

Wtóruje mu Śledź: – Ilość nawyków, które należałoby korygować w starszych rocznikach jest zdecydowanie większa. W młodszych rocznikach, jak z plasteliną, mamy większą możliwość reagowania. Istotnym elementem jest jednak też fakt, że wymienione roczniki do niedawna funkcjonowały nie w piłce 11-osobowej. Warunki infrastrukturalne, które dziś nam towarzyszą, są najlepsze dla piłki 7-osobowej. Mamy więc pewną kompletność, która sprawiła, że wyjeżdżając na gry kontrolne do Legii, Escoli, Zagłębia Lubin – jesteśmy bardzo równorzędnym partnerem, pomimo tego że marką jesteśmy na rynku zdecydowanie słabszą.

Kiedy więc akademia chwalić się będzie mogła wychowankami na poziomie przynajmniej pierwszego zespołu? Na dzień dzisiejszy nie wygląda to zbyt optymistycznie, bo w drużynie Marka Papszuna, która tak zdominowała rozgrywki pierwszoligowe, próżno szukać wiodących nazwisk wychowanych ostatnimi czasy przy Limanowskiego.

Śledź: – Problem jest zdecydowanie szerszy i dotyczy prawie całej piłki polskiej (nie mylić z piłką nożną). Przeniósłbym go do struktur zarządzania klubem, do struktur zarządzania klubami, do struktur właścicielskich. Jesteśmy nacją niecierpliwą i chcielibyśmy widzieć efekt tu i teraz. Najlepiej byłoby kupić rano tonę pietruszki, a po południu sprzedać ją z zyskiem. Możliwe, że taka okazjonalność sprawdza się w kategoriach biznesowych. W kategoriach szkoleniowych to się jednak nigdy nie sprawdza, czyli należałobym widzieć klub jako organizację, która jest budowana od fundamentu aż po strych bardzo cierpliwie.

W Częstochowie czuć profesjonalne podejście do tematu. Czuć kompetencję osób odpowiedzialnych za szkolenie w Rakowie. I trudno nie uwierzyć w to, że cierpliwość i wytrwałość wreszcie przyniesie efekty. Nad czym obecnie skupiają się Śledź i spółka?

– Wyzwania towarzyszą nam codziennie. Pierwszym jest, byśmy choćby w 70% zrealizowali zaplanowany proces szkoleniowy – by odśnieżono nam boisko, by między wejściem na boisko pierwszego zespołu i drużyny młodzieżowej nie tworzyły się konflikty. By wartość treningu sześciolatka była taką samą wartością jak wartość treningu zawodnika pierwszego zespołu. Tak powinno być i od tego nie da się uciec, jeśli ktoś myśli prawidłowo o wartościach szkoleniowych.

I tego dyrektorowi Akademii RKS Raków Częstochowa życzymy z całego serca. Pomimo naszej nieukrywanej sympatii do tego ośrodka i ludzi, którzy są odpowiednimi do realizacji zadań przed nimi postawionych, za infrastrukturę i, póki co, krótkoterminowość projektu, która przekłada się na brak wyników i wychowanków, musimy wystawić „tylko” czwórkę.

Choć jednocześnie mamy świadomość, że pierwszoligowiec w ten sposób załapał się do czołówki całej naszej klasyfikacji. Ale nie może być inaczej, jeśli cała technologia szkolenia i system pracy są tak precyzyjne i uszczegółowione.

Jesteśmy przekonani, że obrany w Częstochowie kierunek jest właściwy i jeśli ludziom u sterów nie braknie tylko cierpliwości, w Rakowie wkrótce usłyszymy o efektach podjętych tu działań.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Wideo: KAROL STĘPNIEWSKI

fot. Karol Stępniewski/NewsPix.pl