Z restauracji na trening Anderlechtu? „Belgowie muszą się uczyć od Anglików i Niemców”

Na co dzień prowadzi restaurację. W trenerski dres przebiera się pięć razy w tygodniu. W dres nie byle jakiego klubu jednak, bo Anderlechtu Bruksela, 34-krotnego mistrza Belgii. Jak wygląda praca w jednej z silniejszych europejskich akademii piłkarskich?

Z restauracji na trening Anderlechtu? „Belgowie muszą się uczyć od Anglików i Niemców”

Frederic Huel w Polsce gościł w grudniu. Jego drużyna U12 Anderlechtu wystąpiła w Lech Cup i zajęła szóste miejsce. Czego Belgowie muszą nauczyć się od Anglików i Niemców? Co w swoim futbolu zmienili po Euro 2000? Jak wyglądają szkoleniowe realia w Brukseli i czemu tak ważna dla Huela i spółki jest dziś technika?

***

Jak oceniasz turniej Lech Cup i jego poziom piłkarski?

– W Poznaniu po raz pierwszy byłem już dwa lata temu. Wtedy zaskoczył nas wysoki poziom turnieju i bardzo dobrze bawiliśmy się w Polsce, przez pełne dwa dni rywalizacji. Wiele zależy tu jednak od dwóch czynników – dyspozycji dnia i odporności na presję. Ta w stolicy wielkopolski jest bardzo wysoka. To młodzi chłopcy i dla nich szalenie trudnym wyzwaniem jest zachować pewną powtarzalność, być na topie w obu dniach. Przez to pomimo wygranej w sobotę, gdy sięgnęliśmy po komplet punktów, w niedzielnej rywalizacji polegliśmy z Bayernem Monachium.

Anderlecht wygrał w tym roku turniej Legia Cup. Jesteście w europejskiej czołówce jeśli chodzi o szkolenie i wyniki akademii. Jak to robicie?

– Jesteśmy skupieni na nauczaniu umiejętności piłkarskich tak wcześnie, jak to możliwe. Uczestniczymy w turniejach, na których ci zawodnicy powinni występować. Dajemy im szansę rywalizacji z najlepszymi. Mamy bardzo dobrą generację młodych piłkarzy, na bardzo wysokim poziomie technicznym, i rozwijamy ich. Również poprzez uczestnictwo w zmaganiach z całą Europą.

Kiedy w Brukseli rozpoczynacie szkolenie piłkarskie?

– Zaczynamy od U6. Skupiamy się oczywiście zawsze na technice. W zespole U12, który ja prowadzę, dochodzą już aspekty taktyczne i to one za chwilę będą przeważać.

Jakie na przykład taktyczne aspekty?

– Na przykład tworzenie linii podania, odbudowa po stracie futbolówki.

Mówimy więc o taktyce indywidualnej.

– Jasne, chodzi o wyłącznie indywidualne umiejętności naszych zawodników. Na tym skupiamy się całkowicie. Nie myślimy o zespole w piłce dziecięco-młodzieżowej. Szukamy tu specjalnego profilu zawodnika.

Jakiego zawodnika chcecie więc wyprodukować?

– (śmiech) Takiego, który będzie dysponował najwyższymi umiejętnościami technicznymi, o odpowiedniej mentalności, bo ta jest niezwykle istotna. To jedna z rzeczy, których musimy nauczyć się od innych krajów, jak Anglia czy Niemcy. Szukamy jak wzmocnić nasz „belgijski mental”, jak być silniejszym na tej płaszczyźnie.

Sporo czasu poświęcacie pracy nad koordynacją? W internecie nie trudno trafić na filmy promujące właśnie akademię Anderlechtu w tym kontekście.

– Koordynacja jest bardzo istotna. Aby wykonać odpowiedni ruch, trzeba nauczyć się odpowiednio reagować na różne bodźce. Dlatego też różnicujemy je w Anderlechcie. Żeby rozwijać naszych zawodników, zmieniamy im zadania do wykonania, poddajemy najróżniejszym wyzwaniom.

Podkreślasz ciągle wagę przygotowania technicznego. Jak nauczacie więc techniki w Anderlechcie?

– Mamy sporą bazę ćwiczeń, ale chcemy kształcić naszych wychowanków bilateralnie, czyli tak, by potrafili grać zarówno prawą, jak i lewą nogą. Stworzyliśmy zestawy ćwiczeń, które pozwalają nam rozwijać właśnie wspomniane aspekty.

Tajemniczo. Zapytam konkretnie – wolicie małe gry zadaniowe czy raczej formy ścisłe?

– Zaczynamy od 20-minutowej rozgrzewki, z nastawieniem na technikę. Później mamy gry pozycyjne z piłką lub bez niej, a kończymy wszystko grami właściwymi. Najważniejszym w rozwoju techniki jest pokazać zawodnikowi, gdzie może się poprawić. W grze wychodzą braki, wtedy potrzebna jest umiejętność gry obiema nogami. To nasz konik, musisz grać na tyle perfekcyjnie, na ile to możliwe, używając obu kończyn. Jeśli nie masz jakości w tym względzie, trudno będzie ci się przebić.

Jak trenujecie na przykład podania? Wyciągacie i element ten kształtujecie w sposób wyizolowany?

– Nie, nie, nie. Aby popracować nad podaniami, dajemy naszym zawodnikom dużo przestrzeni, by mogli skontrolować doskonałe podanie. Pole gry zmniejszamy wprost proporcjonalnie do osiąganego progresu. Im mniejsza przestrzeń, tym trudniej jest przecież wykonać odpowiednie zagranie. Jeśli widzimy z kolei rażące błędy, zatrzymujemy grę i dajemy naszym podopiecznym rozwiązanie. Ale, to ważne, nie zawsze! Zawodnik sam powinien najpierw próbować znaleźć rozwiązanie kłopotliwej sytuacji.

Macie na pewno swój model gry. Jak preferujecie więc grać w ujęciu zespołowym?

– Chcemy grać ustawieniem 1-3-4-3. Kiedy jednak zawodnicy są już starsi, nie jest to obligatoryjne. Uczą się też innych systemów. Chcemy posiadać piłkę, a później w spektakularny sposób wykańczać nasze akcje.

Spektakularnie, czyli?

– Cenimy graczy kreatywnych. Mówiłem o mentalności i umiejętnościach. Chcemy wyszkolić naszych piłkarzy tak, by obserwując ich z boku każdy chciał powiedzieć „WOW”.

Jakim słowem opisałbyś zawodnika-wychowanka akademii Anderlechtu? Jaki powinien być, przechodząc przez całą ścieżkę rozwoju w Brukseli?

– Jeśli ktoś trenuje u nas przez 12 lat, musi być na tyle silny, by wzmocnić pierwszy zespół. Taka jest polityka naszej akademii. Nie jest to jednak takie proste. W tym sezonie w pierwszej drużynie znajduje się sporo młodych, wychowanków naszej Akademii, ale to zawsze zależy od sytuacji, od wyników, od etapu rozgrywek ligowych. Jeśli mówimy jednak o całej ścieżce rozwoju, 12 latach w akademii, to zawodnik ma wielkie umiejętności, kontroluje piłkę na najwyższym poziomie, a i mentalnie jest gotowy na wyzwania piłki profesjonalnej.

Powiedziałeś, że Belgowie nie są tak mocni psychicznie jak Anglicy czy Niemcy. Dlaczego?

– Ha! Jakbym wiedział dlaczego, pewnie znalazłbym rozwiązanie tego problemu. Myślę, że chodzi o styl życia, kulturę kraju. Nie mam na to odpowiedzi, bo to bardzo trudne. Do dziś nie znalazłem rozwiązania do odbudowy mentalnej Belgów.

Jak próbujecie więc to zmienić?

– Szukamy gier, sporej liczby kontaktów, wyzwań, rywalizacji podczas treningu. Takie rzeczy. Turniejów, również zagranicznych, gdzie można osiągnąć coś specjalnego. Wiele zależy jednak od generacji. Widzieliście reprezentację Belgii, która świetnie zaprezentowała się na mundialu w Rosji. Tam nie było jednak lidera. Aspekty mentalne są bardzo ważne w dzisiejszych czasach. Nie tylko w Anderlechcie. Efekty naszej pracy poznamy dopiero za kilka lat.

Na czym polegała wielka rewolucja belgijskiego futbolu po Euro 2000?

– Zrozumieliśmy, że musimy zbudować piramidę. Że u jej fundamentu musi być mnóstwo dzieciaków, z którymi będziemy pracować, trenować, przez co oni będą dobrze przygotowani, będą dysponowali niezłą techniką. Chodziło o to, by w szkołach dzieci stawały się lepsze pod kątem ogólnego rozwoju.

Federacja rozdała więc licencje, dała wiedzę i stworzyła program dla klubów i akademii. Wyspecjalizowała trening do bardziej piłkarskiego, dostosowaliśmy zajęcia do potrzeb dyscypliny. W Anderlechcie otrzymaliśmy stopniowane ćwiczenia, zupełnie inne niż przed rokiem 2000. Dali nam precyzyjny zestaw treningów, bazę ćwiczeń, które pomogły stworzyć piłkarzy kompletnych.

Ile treningów przeprowadzacie w tygodniu w akademii?

– Współpracujemy ze szkołą, część zawodników z mojej grupy ćwiczy zatem po siedem razy w tygodniu. Codziennie rano w szkole, a do tego po południu, w ramach zajęć akademii.

Macie specjalistów od określonych etapów wiekowych?

– Zmieniamy się co sezon. Ale wiele zależy od zmiennych, nawet od pierwszego zespołu. Zmiana sztabu szkoleniowego drużyny seniorów zawsze wprowadza sporo zamieszania wśród pozostałych, przesuwanych na kolejne szczeble.

Jak wygląda życie trenera w Belgii?

– Mamy swoje prace, a później… idziemy na trening. Nie wszyscy, w Anderlechcie mamy pięciu profesjonalnych trenerów, ale dla pozostałych to dodatkowe zajęcie.

Więc co robisz na co dzień?

– Prowadzę restaurację. Ale nie gotuję, zarządzam nią (śmiech).

To duże zaskoczenie dla mnie, bo Anderlecht to wielka i uznana marka!

– Tak, ale z czegoś musimy żyć. To droga, bo w przyszłości liczę na zmianę. Trenerzy nie zarabiają za wiele. W Belgii piłka nożna to nie taki sport jak np. w Anglii.

Ile więc czasu spędzasz w klubie?

– Jestem w klubie codziennie, poza piątkiem, przynajmniej od szóstej do ósmej trzydzieści. Wieczorem. No i jestem też w soboty. Wiele spraw załatwiam jednak poza tymi godzinami.

Rozmawialiśmy o tym przed nagraniem – więcej czasu trenera, to więcej możliwości, więcej szczegółów i detali, które może poprawiać…

– Pewnie! Profesjonalizm jest wtedy znacznie większy. Ale taka jest nasza droga. Innej póki co nie ma. To droga życia, pracy, myślenia. Może w przyszłości, liczę że w najbliższej, zobaczymy w życiu trenerów duże zmiany.

Jak młody trener może zacząć pracę w Anderlechcie?

– Trzeba się znaleźć w dobrym miejscu, w odpowiednim czasie. Wiele zależy od tego, kogo znasz, bo jeśli mówimy o kanałach oficjalnych, to aktualnie poszukiwani są współpracownicy raczej z innych krajów.

Czemu?

– To ważne, by się rozwijać. Projekt Anderlecht jest rozległy, więc warto czerpać od innych nacji.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. youth.rsca.be