30-latek a 31-latek? Nie ma żadnej różnicy. Natomiast między 20-latkiem a 18-latkiem jest przepaść

Wczorajszy „Stan Futbolu” odbija się szerokim echem w mediach. Głównie ze względu na Jacka Magiera, który zdradził kulisy pracy i swojego odejścia z Legii Warszawa. Kilka szpileczek otrzymał Dariusz Mioduski, ale my skupimy się na części dotyczącej piłki młodzieżowej, o której selekcjoner kadry U-20 ma sporo do powiedzenia. 

30-latek a 31-latek? Nie ma żadnej różnicy. Natomiast między 20-latkiem a 18-latkiem jest przepaść

Krzysztof Stanowski: Ten rok jest szczególny. Będziemy gościć w Polsce mistrzostwa Świata do lat 20. Wielką imprezę. Natomiast pytanie jest takie, ile meczów chcemy w nich zagrać? Przed programem rozmawialiśmy o tym, że meczów towarzyskich zagramy niewiele, bo turniej będzie dla nas bardzo długi, bo łącznie z finałami jest do rozegrania osiem meczów.

JM: – Do tej pory zagraliśmy sześć meczów towarzyskich z bardzo dobrymi drużynami. Trzy razy z zespołami starszymi o rok. Wyniki – cztery porażki, dwa zwycięstwa. W marcu zagramy z reprezentacją Japonii i Niemiec, a potem już mistrzostwa Świata, na których od początku do końca można zagrać osiem spotkań o stawkę. Zaczynamy 23 maja. Szykujemy się do tej imprezy i jest to dla mnie wyzwanie. Wiemy, że dostaliśmy mistrzostwa Świata, nie jako drużyna, która wywalczyła je w eliminacjach, tylko jako organizator. Mamy swoje prawa i liczymy na wszystko, co dookoła – naszą dobrą grę, publiczność, wsparcie i zrozumienie. Natomiast gramy o jak najlepszy wynik, a dzisiaj nie powiem, czy to będzie sześć, pięć czy osiem meczów.

KS: Podobno poniżej siedmiu meczów kontrakt jest z automatu rozwiązany. 

JM: Z tego co wiem, to tak 🙂

***

KS: Andrzej, Ty jeździłeś na takie turnieje w młodości? 

Andrzej Iwan: Niestety nie byłem na żadnym. Nie byłem, bo niestety byłem zawieszony. Co prawda odwiesili mnie już, ale była to zbyt ładna wycieczka, bo mistrzostwa były w Japonii, więc musiał jechać jakiś działacz. Ze względów wychowawczych musiałem zostać w Polsce.

JM: W takim razie ja za Andrzeja pojechałem, bo byłem na mistrzostwach Świata U-17 w Japonii. Graliśmy z drużyną Nigerii w półfinale tych mistrzostw i tam była taka sytuacja, że zawodnicy grali po lipcu -czyli urodzeni po 1 sierpnia. Takie były roczniki. Nie tak, jak jest dzisiaj, że od 1 stycznia do 31 grudnia, tylko od początku sierpnia do końca lipca. W reprezentacji Nigerii było 11 zawodników urodzonych 1 sierpnia 1976 roku. Przegraliśmy z nimi 2:1 w półfinale, ale zdeklasowali nas warunkami fizycznymi. Ostatecznie zajęliśmy czwarte miejsce, wygrywając po karnych z reprezentacją Chile. Ale był to fantastyczny turniej. Świetne doświadczenie, dla mnie jako zawodnika. Patrzę na to z dużym sentymentem. Powtarzam to też moim podopiecznym, że trzeba z tego czerpać. Najlepiej się sprzedać, wiedzieć czego się chcę, z odwagą, bo tylko to może spowodować, że bez nakładania wielkiej presji, możemy zrobić coś wielkiego, bo chcemy się dobrze zaprezentować.

KS: Łukasz, mamy nadmiar bogactwa. Mamy turniej U-20 i U-21. Okazuje się, że piłkarzami trzeba się dzielić. Nikt nie zakładał awansu młodzieżówki na mistrzostwa Europy i wszyscy najzdolniejsi piłkarze mieli iść do Jacka Magiery…

JM: Ale tych piłkarzy miało być tylko dwóch…

KS: Ale jednak…

JM: Natomiast Łukasz miał odpowiedzieć na to pytanie, ale od razu powiem. Doskonale znam Sebastiana Szymańskiego, który grał w młodzieżówce i wprowadzałem go do Legii. Za mnie grał w meczach ligowych, strzelał pierwsze bramki, dostawał szansę. On nie czuje ducha mojego zespołu. Trzy lata nie grał z tą drużyną. Nie zna tych chłopaków. Jest wielu ludzi nowych, którzy są z rocznika 2000.

KS: Nie wziąłbyś go, gdybyś mógł? 

JM: Jeśli nie byłoby awansu na mistrzostwa Europy, to oczywiście bym go wziął i to z wielką nadzieją, że pomoże temu zespołowi. Natomiast miałbym go od marca. Taka sytuacja, gdy on bezpośrednio przyjeżdża na same mistrzostwa, mogłaby się źle odbić. Poczuł więź z trenerem, z zespołem, z którym wywalczył awans. Po drugie – wywalczył go na boisku i jest to zawodnik podstawowy wyższej reprezentacji. Patrzmy przez pryzmat reprezentacji młodzieżowych, że to wszystko ma być robione pod kątem pierwszego zespołu. Moje przekonanie jest takie, że Sebastian powinien zagrać na ME. Oczywiście, jeśli będzie prezentował odpowiednią formę. Tak ustaliliśmy w gronie selekcjonerów i nie ma tu dla mnie żadnej dyskusji. Budowaliśmy zespół przez pięć-sześć miesięcy. Dzisiaj wprowadzając innego zawodnika, nie powiem, że nam to popsuje plany, ale kij ma dwa końce. Jest przypisany on i Kamil Grabara do kadry Czesława Michniewicza i na tym pozostaniemy. Oczywiście, pół roku w piłce młodzieżowej to bardzo dużo. Może się okazać, że obaj, czego im nie życzę, obniżą poziom sportowy na tyle, że nie będą brani pod uwagę do ME.

KS: Ta decyzja ma dwie strony, bo Czesław Michniewicz być może chciałby Walukiewicza, ale on został w U-20. 

JM: Takie były ustalenia od początku. Sebastian Walukiewicz został w reprezentacji U-20, bo jest od początku tej kadry i jest jej czołową postacią. Czesiu może wybrać zawodników z czterech roczników: 96, 97, 98, 99. My tych zawodników możemy wybrać z roczników 1999 i 2000. Rocznik 2001 – ok. Natomiast jest już przepaść, jeśli chodzi o warunki fizyczne, grę na odpowiedniej intensywności i nie da się. Między 30-latkiem a 31-latkiem nie ma żadnej różnicy. Natomiast między 20-latkiem a 18-latkiem? To jest przepaść. Tym bardziej że często w europie zawodnicy 20-letni grają na poziomie Ligi Mistrzów czy swoich drużyn seniorskich. U nas często oni dopiero wchodzą, łapią minuty i to potem widać. To jest w pewnych momentach zderzenie ze ścianą. Na to potrzeba czasu, aby oni weszli na odpowiednią intensywność i tempo.

Łukasz Olkowicz: Akurat siedziałem ze wspomnianym trenerem Michniewiczem w Turcji. Żartowaliśmy, że jak przez 20 lat nie można było się dostać na młodzieżowe mistrzostwa europy czy Świata, to nagle trzeba się dzielić. Tak jak wspomniałeś, trzeba się dzielić, ale uważam, że Czesław Michniewicz jest w dużo lepszej sytuacji, patrząc na jego zespół i przygotowania. Trzeba o tym wspomnieć, ile Jacek będzie miał czasu na przygotowania. Oni kończą ligę sobota-niedziela, a w czwartek już pierwszy mecz mistrzostw Świata, więc nie wiem, co tam można zrobić. Stałe fragmenty gry? Ta reprezentacja jest cały czas w budowie i wynotowałem sobie skład z ostatniego meczu z Portugalią: Majecki – Ekstraklasa, Puchacz, Sobociński, Szota – pierwsza liga, Bednarczyk – pół roku nie grał w piłkę, Stanielewicz – juniorzy, Śliż – Ekstraklasa, Zylla – juniorzy, Łyszczarz – pierwsza liga, Kopacz i Steczyk – Regionalliga. To są piłkarze, którzy będą nas reprezentować. Ok, jest Walukiewicz, ale sam Jacek wspomina, że jeździ oglądać piłkarzy, którzy grają w lidze mistrzów. Jestem pełen obaw co do tej drużyny. Biorę pod uwagę zasoby ludzkie i ten ekstremalnie krótki czas przygotowań.

JM: Rok czasu to jest dużo na przygotowania, ale w klubie. Kiedy możemy dotknąć zawodników w obszarze mentalnym, taktycznym, motorycznym i technicznym, natomiast tutaj od momentu objęcia posady trenera reprezentacji do pierwszego meczu na mistrzostwach Świata, będziemy mieli w sumie 25 treningów i 8 rozegranych meczów. To jest bardzo mało. Ostatni mecz graliśmy 19 listopada z reprezentacją Ukrainy i wygraliśmy go 2:1. Następne nasze zgrupowanie jest w marcu, po 117 dniach, gdzie my się nie widzimy. Spotykam się z zawodnikami na kawę, obiad i rozmawiamy. Wspieram ich, motywuję, rozmawiam z trenerami klubowymi, jeżdżę na sparingi i tak to wygląda. Mamy dwa mecze w marcu, a potem znowu na 56 dni jadą do klubów, gdzie będzie finisz rozgrywek klubowych. Koniec ekstraklasy jest 19-20 maja, a my się spotykamy 20 maja po południu, a 23 gramy pierwszy mecz. Ale o tym, że tak będzie, wiedziałem od początku. Wiedząc i decydując się na to, że trzeba przygotować taki plan, na co zwracać uwagę i jak pokierować drużyną, by zrobić jak najlepiej. Idziemy całym sztabem według swojego planu, który chcemy zrobić i dokończyć. Co będzie? My jesteśmy optymistami. To, co powiedziałem przed objęciem Legii, grając w lidze mistrzów. Objąłem zespół po 0:6 z Borussią, gdzie wszyscy mówili, że następne mecze też przegramy wysoko po osiem, dziewięć i się skompromitujemy. Jestem jedynym trenerem w Polsce, który w Lidze Mistrzów w fazie grupowej nie przegrał meczu. W ten sposób nastawiając zawodników, żeby uczyć się i grać odważnie udało się wyjść z grupy. (…) Te mecze służyły temu, aby wejść na wyższy poziom motywacji i intensywności, bo to jest bardzo istotne. Przegrywaliśmy, ale wyciągnęliśmy wnioski z każdego meczu i nasza gra wyglądała lepiej w następnych meczach pod tymi względami.

***

KS: Dzisiaj największym talentem, jeśli chodzi o defensywę, jest Sebastian Walukiewicz. Trochę szkoda, że jeśli mówimy o kadrze U-20, to najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem jest środkowy obrońca, bo to nie wróży fajerwerków na boiskach.

JM: Z drugiej strony drużynę buduje się od tyłu…

KS: Ale kibice chodzą na mecze napastników…

JM: Tak, ale ja się bardzo cieszę, że mam takiego zawodnika jak Walukiewicz, Sobociński, Szota, Chrzanowski, Repka, którzy cały czas rywalizują o miejsce w składzie. Sebastian może dużo osiągnąć. Ten turniej jest dla niego oknem wystawowym na Świat, mimo że już zmienił klub. To jest szansa dla każdego z tych chłopaków i oni muszą sobie z tego zdawać sprawę, że oni do mistrzostw Świata powinni się przygotowywać od półrocza. Biegać więcej, zwracać uwagę na szczegóły, detale. Jeśli my zaczniemy się przygotowywać trzy dni przed meczem na oficjalnym turnieju, to polegniemy. Musimy być dobrze przygotowani biegowo – to jest podstawa. Jeśli będziemy dobrze biegać, to damy sobie radę.

KS: Widzisz świadomość w tych chłopakach?

JM: Tak jest. Mieliśmy mnóstwo odpraw na ten temat. Bardzo dużo rozmawialiśmy, przeprowadzaliśmy ankiety itp. My na zawodnika staramy się patrzeć kompleksowo. Zrobiliśmy analizy zawodnikom, jakie są ich mocne i słabe strony, co robi dzisiaj, co może zrobić później. Oceniliśmy to i zdaliśmy odpowiednie zadania. Następna rzecz to aspekt społeczny. Z jakiego środowiska się piłkarz wywodzi, czy ma wokół siebie osoby, które będą go pchać do przodu, czy ciągnąć w dół. W jakim miejscu jest obecnie w klubie. Analiza motoryczna, mentalna, taktyczna, techniczna, wiedza, czy ten zawodnik rozumie, jak się do niego mówi. To wszystko ma im pomóc. Patrzymy na to przyszłościowo i na to, jak ten piłkarz będzie grał za kilka lat. Za chwilę będą mieli możliwość gry jako młodzieżowiec. Jako osoba, która wejdzie na ten wyższy poziom i uważam, że to jest dobry pomysł w kontekście przyszłości polskiej piłki. Ocenimy to za lat pięć albo dziesięć lat i zobaczymy, jak to wszystko wygląda.

KS: Zdaje się, że mówiłeś o zagrożeniach dotyczących tego pomysłu. Wielu młodych chłopaków otrzyma sporo pieniędzy za mało grania. 

JM: Mówiłem to jeszcze w Legii, jak przygotowałem plan na koniec mojej pracy. Natomiast nie przekazałem go nowemu prezesowi, bo nawet nie było takiej możliwości. Nie zapytał, więc mu tego nie dałem. Wprowadzanie młodego zawodnika do zespołu jest bardzo ważne. Są zagrożenia, natomiast z tymi zagrożeniami można walczyć. Każdy z młodych piłkarzy, który podpisze kontakt, powinien odbywać wolontariat. Dla dobra tego piłkarza. Przez sześć godzin niech będzie wolontariuszem w domu dziecka czy hospicjum, niech popracuje z ludźmi niepełnosprawnymi. Dlaczego? Aby uczył się życia, był empatyczny, zrozumiały dla innych ludzi, aby wiedział, że jest inny świat, niż zarabianie kilku tysięcy miesięcznie i chodzenie po galeriach. Wydaje mi się, że taka sytuacja mogłaby spowodować to, że ci zawodnicy inaczej by spojrzeli na to, co mają i bardziej by pracowali. Mogłoby to pchnąć tych zawodników do przodu. Poszedłbym w tym kierunku i nie można się tego bać, ale na to muszą kluby spojrzeć indywidualnie. Czy są chęci i czy prezesi patrzą globalnie na młodego zawodnika, czy dzisiaj masz zagrać, a jutro cię sprzedamy. Wychowanie jest ważne i musimy o tym pamiętać.

***

JM: Mówiłeś Łukasz o CLJ-kach. Patrząc pod kątem wytrzymałości – to jest inna liga. Tam w perspektywie liczenia parametrów biegowych, to się tam chodzi, w porównaniu do poziomu pierwszej ligi czy ekstraklasy, gdzie się biega. Zawodnikowi z CLJ wydaje się, że jest zmęczony. Zderzając się z drużynami europejskimi, niestety tak to wygląda, że po trzydziestu minutach ma on w nogach osiemdziesiąt normalnego meczu.

***

KS: Chciałem zapytać Jacka, jak zapatruje się na to, że tak wielu młodych piłkarzy, nawet w tym oknie, wyjeżdża z polskiej ligi. (…) Czy ty w ogóle jako trener, patrząc na to, że tacy zawodnicy jak Żurkowski, Walukiewicz, Jagiełło podpisują kontrakty w Serie A, to cieszysz się, że trafiają do lepszej ligi, czy martwisz, bo wiesz, że czeka ich tam ławka rezerwowych?

JM: Każdego trzeba omówić indywidualnie. Są zawodnicy, którzy są gotowi i pojadą grać, a są też tacy, którzy źle wybiorą albo źle im doradzą i nie będą grać i wracają po latach. Najważniejsze jest to, żeby wskazać potencjał zawodnika. Nie to, czy ja sobie dam radę, czy gram już na poziomie Barcelony, czy Realu Madryt, a nie czy moje umiejętności już są na tyle dobre i później w CV wpisze tylko „był”. Być, a grać to zupełnie coś innego. Trzeba oceniać indywidualnie. Uważam, że wielu zawodników jest już gotowych. Przykład Krzysztofa Piątka pokazuje, że pograł w polskiej lidze, wybrał dobrze, bo trafił do zagranicznego klubu trochę słabszego i tam grał na swoim normalnym poziomie. Dodatkowy impuls, możliwości, inny sposób treningu, bo każdy trener i każda liga preferuje zupełnie inny styl. To wszystko spowodowało, że jest teraz o nim głośno. Dla jednego wyjazd będzie dobry w wieku 18 lat, a dla drugiego w wieku 22 lat. Nie ma jednej drogi, najważniejsza jest skuteczność w działaniu.

KS: Masz w swoim zespole kilku piłkarzy, którzy są tak jak Andrzej powiedział, w poczekalni klubów, a nie klubach.

JM: Bardzo dużo jest takich zawodników. Październik, listopad – miesiąc czasu od meczów reprezentacyjnych robimy statystyki, analizy, każdy zawodnik jest prześwietlany, ile meczów zagrał, ile treningów i mają nam co miesiąc wysyłać raport. Dodatkowo my swoje rzeczy robimy i okazuje się, że między październikiem a listopadem pięciu zawodników nie zagrało nawet minuty w lidze. Pięć meczów na pięciu zawodników. I to jest pięciu podstawowych piłkarzy. Jeden zawodnik, Łukasz o nim wspomniał, jest w drużynie Bayeru Leverkusen. Trenuje z pierwszym zespołem, ale od września do dziś nie zagrał żadnego meczu mistrzowskiego. Grał tylko na poziomie reprezentacyjnym. Teraz zadaje sobie pytanie, bo mówi się, że powinienem powoływać, tych którzy grają.

KS: Czyli kogo?

JM: Ale ten zawodnik jest lepszy od tego, który gra na poziomie CLJ. W kogo trzeba inwestować? Jest rozmowa z tym zawodnikiem, że do mistrzostw musi gdzieś grać. Zmienił klub, poszedł do St. Pauli, jest tam pierwsza drużyna i rezerwy…

JO: Ale czy on będzie tam grał na poziomie drugiej Bundesligi?

JM: Nie wiesz. Tego nie wiemy, ale przynajmniej będzie miał możliwość grać w lidze regionalnej. Jakiś tam progres zrobi. To jest trudne i dla tych zawodników, to jest bardzo ważny moment. Z Majeckim była taka sytuacja, że nie grał na początku w Legii. Miałem wobec niego przygotowany plan, jak jeszcze byłem trenerem klubu z Warszawy. Poszedł na wypożyczenie do Stali Mielec, miał wrócić i miał być moment, kiedy nastąpiłaby taka płynna zmiana Malarza z nim, w rywalizacji z Cierzniakiem. Nie grał w klubie i rozmawiałem z nim, ale powiedział mi, że gra w trzeciej lidze w Ząbkach. W Ząbkach? A przy pełnych trybunach na wielkim stadionie, to jest ogromna różnica. Nie tak samo strzelają w trzeciej lidze, jak w lidze mistrzów. Nie taki sam jest procent wykorzystania błędów na poziomie europejskim, jak w trzeciej lidze, gdzie jak się straci piłkę, to przeciwnik zaraz Ci ją odda. To są detale, które wpływają potem na to, jak się zachowujesz, ustawiasz w bramce, czy możesz robić to wolniej, czy szybciej. Czas reakcji, czas wznowienia gry – to są bardzo ważne rzeczy, których jak się nie będzie miało, to zostanie się w miejscu i nie osiągnie sukcesu.

Nie odpowiem na pytanie, czy warto wyjeżdżać, czy nie? Jestem zdania, że Sebastian Walukiewicz dobrze zrobił, że zostaje teraz pół roku. Ocenimy za następny rok, czy ten wybór był dla niego optymalny.

***

KS: Jest problem wśród młodych zawodników z rozumieniem gry? 

JM: Rozumienie gry to jest podstawa. Mówimy dzisiaj o reprezentantach Polski lat 19, 20. Rzeczywiście jest problem z tym, by mieć możliwość rozumienia co się chcę, co zrobi partner, obserwacji – lewo, prawo, kontroli przestrzeni – przód, tył, budowania wolnej przestrzeni itp. Często jest tak, że zawodnik z piłką ma się martwić, co ma zrobić. To powinno być tak, że to on powinien mieć dwa, trzy, cztery wybory, do kogo chcę zagrać. Natomiast nie zgodzę się, że trenerzy nad tym nie pracują. Jest wielu zdolnych trenerów w akademiach, którzy pracują nad tym, ale na ten proces i sukces sportowy (indywidualny), potrzeba trochę czasu. Roczniki 2005, 2006, jak czasami jadąc na spontanie z moim zawodnikiem, idę na trening w akademii i widzę, że są już zupełnie inne zajęcia niż 10-12 lat temu, czyli wtedy, kiedy Ci młodzi zawodnicy byli szkoleni. Na to potrzeba czasu. My dzisiaj nie nauczymy 20-latka psyknięciem palca tych zachowań, bo to są nawyki. Co zrobić, kiedy mam piłkę, kiedy jej nie mam, reakcja na to, co robi przeciwnik. Rozumienie gry to jest podstawa. I to się zmienia.

***

Kto nie miał okazji obejrzeć programu na żywo – niech nadrobi, bo po prostu warto. Jeśli kogoś interesują najciekawsze wypowiedzi dotyczące pracy trenera Magiery w Legii to polecamy spis jego wypowiedzi – (KLIK).

 

fot. newspix.pl