Gdybyśmy wykorzystali nasze sytuacje, to mielibyśmy z 20 bramek więcej

– Gdybyśmy wykorzystali nasze sytuacje, to mielibyśmy z 20 bramek więcej – mówi nam Ryszard Pietraszewski trener drużyny Śląska Wrocław, zajmującej obecnie drugie miejsce w tabeli Centralnej Ligi Juniorów U-18. Śląsk świetnie wystartował na wiosnę, wygrywając w Białymstoku aż 4:0 i dzięki tym punktom podopieczni trenera Pietraszewskiego wskoczyli na drugą pozycję oraz dobili jako pierwsi do liczby 50 goli strzelonych w 18 meczach. Z trenerem porozmawialiśmy o najlepszym bilansie bramkowym w lidze, ostatnim spotkaniu, niestrzelonych karnych Piotra Samca-Talara, problemach w obronie i perspektywach na najbliższe mecze. 

Gdybyśmy wykorzystali nasze sytuacje, to mielibyśmy z 20 bramek więcej

Gratuluje niezwykle udanej inauguracji. Powtórzyliście wyczyn seniorów z poprzedniej rundy, którzy również wygrali z Jagiellonią 4:0. Macie jako Śląsk jakiś patent na mecze w Białymstoku?

– Niestety nie mamy żadnego patentu na te mecze. Zagraliśmy z Jagiellonią pierwszy raz u nich, jeśli chodzi o centralne rozgrywki, bo dopiero po połączeniu ligi możemy się z nimi regularnie mierzyć. Uważam, że Jagiellonia jest bardzo dobrym zespołem i to miejsce, które zajmują obecnie, jest poniżej ich możliwości. Powinni być na końcu znacznie wyżej, jeśli uporają się ze swoimi problemami związanymi z brakami kadrowymi. Natomiast my zagraliśmy dobre spotkanie. Zawodnicy zrealizowali te założenia, które im narzuciliśmy i byliśmy bardzo konkretni w tym meczu. W drugiej połowie kontrolowaliśmy mecz i dalej stwarzaliśmy sytuacje. Oprócz tego, co udało się wykorzystać, mieliśmy jeszcze kilka okazji, które mogły zakończyć się bramkami.

To właśnie o te okazje chciałem dopytać, bo Piotr Samiec-Talar nie strzelił dwóch jedenastek w poprzednim meczu.

– Piotr nie wykorzystał jednej jedenastki, która nie zakończyła się golem, a drugiej nie strzelił, ale z dobitki zdobyliśmy bramkę. Jednak trzeba przyznać uczciwie, że nie strzelił obu. Do drugiej w ogóle nie powinien podchodzić, ale podszedł, bo jest głodny bramek i tak to się skończyło.

W takim razie może zmieni pan osobę wyznaczoną do wykonywania rzutów karnych?

– Może tak być. Z pewnością w następnym meczu będzie wyznaczony ktoś inny do wykonywania rzutów karnych.

Jakby pan ocenił wynik strzelecki wspomnianego zawodnika? Piotr Samiec-Talar mocno wystrzelił w tym sezonie, a Bartosz Boruń pokazał w pierwszym meczu, że to może być jego runda.

– Obaj wymienieni zawodnicy mają wystarczające umiejętności, by należeć do wyróżniających się zawodników w tej lidze. Muszą być cierpliwi i swój potencjał wykorzystywać dla dobra zespołu. Zresztą ja wierzę w całą grupę moich zawodników i mam nadzieję, że wszyscy będą czynić postępy.

Patrzymy na ligę i mamy obecnie najwięcej strzelonych bramek. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że gdybyśmy wykorzystali więcej sytuacji, które sobie stworzyliśmy, to mielibyśmy jeszcze ok. 20 bramek więcej. Wiadomo, to jest piłka i nie wszystko wpada do bramki. My zawsze chcemy grać do przodu i strzelać dużo bramek. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli chcę się grać mocno do przodu, to trzeba mieć solidną defensywę. Nam to na początku trochę nie wychodziło, bo traciliśmy dużo bramek i tak mniej więcej od połowy rundy jesiennej udało się nam poprawić w tym aspekcie. Popracowaliśmy nad tym, ale też mieliśmy swoje problemy, bo zerwał więzadła nasz podstawowy prawy obrońca i nie mieliśmy godnego zastępstwa na jego stronę. W końcu udało się uzupełnić tę lukę uzupełnić i ostatnie spotkania były już poprawne pod względem gry defensywnej.

To zapytam w takim razie o te stracone gole, których na waszym koncie jest 36. Tyle samo straciła ostatnia Elana Toruń.

– Dlatego podkreślam, że były to głównie te pierwsze sześć albo siedem spotkań. Były to mecze, w których dużo strzelaliśmy, ale też dużo traciliśmy – tak jak mecz w Szczecinie, gdzie było 5:4 dla nas. Na przykład z Lechem przegraliśmy 2:6 i popełniliśmy mnóstwo błędów indywidualnych. Z gry to nie wyglądało tak, że Lech miał ogromną przewagę w tym spotkaniu. My też mieliśmy dużo sytuacji, ale to Lech wykorzystał zdecydowanie więcej naszych błędów i zdobył bramki. Byli konkretni w tym spotkaniu tak jak my w ostatni weekend przeciwko Jagiellonii.

Czasami patrząc na suche wyniki w CLJ U-18 wydaje się, że to były to jednostronne mecze, ale w tej lidze nie zawsze tak jest.

– Dokładnie. Nawet ten ostatni nasz mecz z Jagiellonią nie był aż tak jednostronny, jak wskazuje na to wynik. O każde zwycięstwo trzeba się naprawdę namęczyć i ta liga po to powstała, żeby te spotkania nie były jednostronne. Żeby Ci najlepsi mogli grać z najlepszymi i myślę, że ten poziom się zdecydowanie podniósł w stosunku do poprzednich sezonów.

A jakie pan ma zdanie na temat poziomu Centralnej Ligi Juniorów U-18? Marek Gołębiowski z Escoli i Marek Mierzwa z Korony mówią jednym głosem, że ta liga poziomem jest podobna do środka i dołu trzeciej ligi i góry czwartej.

– Graliśmy jeden sparing z drużyną z góry trzeciej grupy naszej dolnośląskiej trzeciej ligi – Piastem Żmigród i wygraliśmy ten mecz 1:0. Natomiast powiem tak: nasi chłopcy mają nie gorszy potencjał, niż zawodnicy trzecioligowi. Nie wszyscy oczywiście, ale większość tej ekipy. Problemem w juniorach jest to, że młodzi zawodnicy nie potrafią ustabilizować swojej formy przez dłuższy okres czasu i pokazywać tego, co weekend. I tym się różnią rozgrywki CLJ od seniorów, że dorosłe drużyny, w dłuższym czasie, potrafią ustabilizować swoją formę, a w juniorach te wahania zdarzają się trochę częściej. Ale mniej więcej myślę podobnie, że jest to poziom środka trzeciej ligi. Natomiast potencjał niektórych wyróżniających się zawodników w CLJ jest zdecydowanie wyższy. W trzeciej lidze znajdziemy sporo zawodników, którzy nigdy nie grali w CLJ i nigdy nie wskoczyli na ten poziom. Podsumowując Pana pytanie jestem zdania, że potencjał wyróżniających się zawodników w CLJ jest wyższy, ale po stronie seniorów jest doświadczenie i obycie ligowe.

Trudno jest to mierzyć, natomiast oglądałem wyniki sparingów niektórych ekip z naszej ligi i nasi rywale grali często z seniorami. Bardzo dużo wyników było na korzyść zawodników z CLJ, także można to określić, że jest to podobny poziom do trzeciej ligi. Może nie jest to poziom czołowych zespołów III ligi, ale raczej zespołów środka tabeli.

Pana zawodnicy są autorami najbardziej emocjonujących meczów w CLJ. Z Motorem Lublin porażka 2:3 w ostatnich minutach, mecz z Pogonią Szczecin wygrany 5:4 na wyjeździe, spotkanie z Escolą wygrane u siebie 4:2, wyjazd do Gdyni i wygrana z Arką 3:2, czy spotkanie u siebie z Ruchem Chorzów zakończone wynikiem 7:1 dla was. Jak u pana z sercem po takich horrorach?

– To tak jest, że z biegiem czasu potrzeba takiej adrenaliny co tydzień (śmiech). Rzeczywiście było kilka takich spotkań, że był to dla nas prawdziwy rollercoaster. Sądzę że to jest dobre dla samych zawodników, ponieważ uczą się wtedy kontrolować emocje, nie kalkulują i nabywają cechę nieustępliwej walki do końca tak ważnej w sporcie. O to chodzi w tej grze, żeby zawodnik podczas walki o punkty był w stanie pokazać pełnię swoich umiejętności. Niech teraz podejmują więcej ryzyka, aby byli w stanie wykonywać najtrudniejsze elementy także w piłce seniorskiej.

Nie mogą zatracić tej umiejętności podejmowania trudnych decyzji, bo nie będą w stanie funkcjonować w profesjonalnej piłce. Myślę, że to jest jeden z głównych problemów, żebyśmy nie hamowali fantazji młodych zawodników i jednocześnie potrafili wykorzystać tę naturalność do realizacji celów gry. Dodatkowo rolą trenera jest znalezienia właściwych proporcji dla zespołu między atakowaniem a dyscypliną w obronie. W Akademii Śląska wychodzimy z założenia, że można grać efektownie, zdobywać bramki i jednocześnie zdobywać punkty.

Patrząc na wasz bilans, to w tych 18 spotkaniach macie tylko jeden remis. Rozumiem, że mówienie o grze w każdym meczu o zwycięstwo traktujecie faktycznie poważnie.

– Zawsze gramy o zwycięstwo niezależnie z kim się spotkamy. Nie zdarzyło mi się, żebym ustawił zespół kiedykolwiek defensywnie i powiedział, że gramy o remis albo wychodzimy i pilnujemy bramki. Nie. Takiego myślenia tutaj nie ma i w całej akademii nie ma takiej filozofii. Chcemy kreować grę i mieć nad nią kontrole. Chcemy być w tym także atrakcyjni i zdobywać przy tym dużo bramek, bo to najbardziej rozwija.

Ponadto mówiąc o zwyciężaniu, przypomina mi się motto Akademii SL Benfica Lizbona (gdzie odbywałem staż dzięki Comt Coaching Club Bartosz Kubica): „Bez presji o zwycięstwo za wszelką cenę, ale ze świadomością, że zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne”. Myślę, że ten cytat oddaje moje podejście do tego tematu.

18 kolejek za nami i 50 goli na waszym koncie. Tylko z Wisłą Kraków nie udało wam się zdobyć gola, a tak macie każdego przeciwnika na rozkładzie.

– Tak i patrząc wstecz, to mecz z Wisłą był chyba naszym najsłabszym spotkaniem. Nie trafiliśmy tam z formą fizyczną. Pamiętam, że wtedy graliśmy z Lechem, potem jechaliśmy na przełożony mecz do Szczecina i po Pogoni od razu na mecz z Wisłą. To wszystko działo się w jeden tydzień i pojawił się problem z przygotowaniem motorycznym, bo ten mecz wyglądał blado z naszej strony. Zarówno pod kątem fizycznym, jak i piłkarsko też było źle. Na pewno będziemy chcieli się rundzie wiosennej się poprawić i pokazać, że również w meczu z Wisłą potrafimy strzelać bramki.

Z którego meczu był pan najbardziej zadowolony, jeśli chodzi o postawę Pana zawodników? Wygrane w ostatnich minutach derby z Zagłębiem?

– Było kilka takich spotkań. Z meczu z Zagłębiem byłem zadowolony właśnie ze względu na to, że są to derby. Zawsze te mecze są specyficzne, bo jest dobry poziom i dochodzi adrenalina. Dodatkowo są to bardzo ważne mecze dla naszych chłopców. W zeszłym roku w juniorach młodszych graliśmy z Zagłębiem o mistrza w naszej grupie i był to mecz dla nas o wszystko. Byliśmy dwa punkty za nimi, ale wygraliśmy tamto spotkanie 3:1. Mecz był bardzo emocjonujący, ale zdobyliśmy trzy punkty zasłużenie i zagraliśmy dzięki temu w półfinałach mistrzostw Polski. Listopadowy mecz też można nazwać jednym z lepszych, aczkolwiek patrząc jedynie na drugą połowę. Z tego meczu wziąłbym głównie drugą połowę i zmianę naszej gry po przerwie, w porównaniu z tym, co graliśmy w pierwszej części tamtego spotkania. Pod tym względem wyróżniłbym mecz z Zagłębiem.

Co do innych spotkań, to bardzo dobrze zagraliśmy u siebie z Legią Warszawa, gdzie wygraliśmy 3:0. W Szczecinie wyszła nam druga połowa z Pogonią i stała na takim poziomie, jak chciałbym to widzieć. Na pewno ten drugi mecz z Cracovią na jesień był bardzo udany, bo mam wrażenie, że kontrolowaliśmy tamto spotkanie przez cały czas.

To zapytam o te powroty, bo już trzykrotnie potrafiliście odwrócić losy meczu na waszą korzyść, a raz zdołaliście doprowadzić do remisu. Jesteście pod tym kątem najlepszą drużyną w lidze.

– To bierze się z naszej filozofii i tej ciągłej chęci dążenia do wygrywania. Nigdy nie ustawiam zawodników pod kątem myślenia o wywiezieniu remisu. Zawsze celem jest to, żeby grać jak najlepiej, a wynikiem tego będzie zwycięstwo. Zawodnicy mają głównie skupiać się na swoich zadaniach. Zawsze powtarzam, że jeśli się na tym skupią i wypełnią swoje obowiązki na boisku, to wynik sam przyjdzie. Tak się akurat układa, że z reguły przychodzi, ale zobaczymy jak to będzie, bo granie na wiosnę dopiero się rozpoczęło. Nie popadamy też w hura optymizm, bo mamy sporo mankamentów w grze i to nie jest tak, że ja tego nie widzę.

Jakie cele stawiał pan drużynie przed sezonem? Dopytam od razu, czy one się zmieniły po okresie przygotowawczym?

– Nie, nic się nie zmieniło. Prawda jest taka, że każdy był ciekawy tej nowej ligi i siły zespołu, ale cele się nie zmieniły. Naszym głównym celem jest rozwijanie naszych zawodników. Wiem, że to jest taki slogan, ale chciałbym, żeby oni w końcu zaczęli stanowić o sile pierwszego zespołu. Wierzę, że po tym sezonie dostaną więcej wiary, że są w stanie grać na najwyższym poziomie. Dlatego wygrywanie w tej lidze jest takie ważne, żeby zawodnicy uświadomili sobie, że są mocni i mogą z powodzeniem walczyć o podstawowe miejsca w składach drużyn z Ekstraklasy. Tego bym sobie życzył, a wygrywanie jest do tego im potrzebne.

Siedem punktów straty do Korony. W zasięgu?

– Sport jest nieprzewidywalny. My na pewno będziemy chcieli wygrywać i prezentować się jak najlepiej. Nie skupiamy się na Koronie, a skupiamy się na swojej grze i chcemy poprawiać naszą jakość gry i zobaczymy, jak to będzie na koniec.

Teraz macie u siebie mecz z Elaną Toruń. Jakie nastawienie macie przed tym spotkaniem, szczególnie że wspominał pan o brakach kadrowych. Coś jeszcze pana nurtuje przed tym meczem?

– Bojowe i ofensywne. Chcemy wyjść i zagrać dobre spotkanie. Mam nadzieję, że ci zawodnicy, którzy ostatnio byli w nie najlepszej dyspozycji wrócą do formy i będą grali już na swoim normalnym poziomie, a ci, którzy prezentowali się dobrze, utrzymają swój poziom i pomoże to nam odnieść korzystny rezultat w najbliższym meczu.

Teraz w weekend Elana, potem mecz z Motorem Lublin, więc wydaje się, że czekają was dwa łatwiejsze mecze.

– Mecz z Motorem wcale nie będzie taki łatwy, jak się wydaje, podobnie zresztą jak z Elaną. Widziałem teraz pierwszą połowię ich meczu z Wisłą Kraków, który przegrali 3:1. Drużyna z Torunia nie była wcale stroną broniącą, a potrafiła zaatakować i stworzyć okazje. Dodatkowo strzelili jako pierwsi bramkę w tym meczu. Będziemy się przygotowywali do tych meczów, ale w tej lidze nie ma łatwych spotkań. Trzeba zachować spokój i konsekwencje. Nie myśleć tylko i wyłącznie o grze do przodu, bo żeby atakować, trzeba być dobrze zorganizowanym w defensywie.

Rozmawiał Dawid Dobrasz

fot. Newspix.pl