Przyjechali jak po swoje. SP 45 wraca na Narodowy!

Dwie pełnowymiarowe płyty podzielone na osiem mniejszych boisk. Biało-czerwone chorągwie Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz te zielone, Tymbarku, falujące pod wpływem delikatnego wiatru. W Dzierżoniowie, na wojewódzkim finale XIX edycji Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku”, w poniedziałek czuć było, że dzieje się coś specjalnego.

Przyjechali jak po swoje. SP 45 wraca na Narodowy!

W atmosferze piłkarskiego święta zawodników i zawodniczki w kategorii do lat 12 przywitano już o 10:00.

Balony, flagi, ścianki, namioty i bandy wokół placu gry, specyficznie jak co roku obrandowane, od razu przywoływały wielu obecnym wspomnienia sprzed lat.

Czy to uczestnikom – przecież wielu z nich rywalizowała w przeszłości w U8 i U10, czy trenerom, koordynatorom oraz rodzicom.

Przybyli zobaczyli nie tylko dobrze zorganizowany event. W tle, za plecami młodych piłkarzy, malownicze Karkonosze zapierały dech w piersiach. Do tego doskonale dopisała pogoda.

– Na początku trochę się stresowałem, ale jak strzeliliśmy pierwszego gola, wszystko przeszło – mówi znanym z telewizyjnych wywiadów językiem młody zawodnik w niebieskim dresie z napisem Karkonosze. Chłopak z Jeleniej Góry swoimi emocjami po debiucie dzielił się z mamą.

Między dziećmi szalał w tym czasie Kubuś, maskotka turnieju, która poza pamiątkowymi zdjęciami aktywnie zabawiała swoich gości. Bo przecież dla Kubusia Turniej „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku” to impreza najważniejsza w roku!

***

– Do Warszawy już nie pojedziemy – powiedział około 11:30 jeden z zawodników niżej notowanej drużyny. Nasz racjonalista ujął to najpoważniej jak potrafił.

Podejście dzieci do sportu jest tak szczere i prawdziwe, że obserwując je z bliska – aż chwyta za serce. Naprawdę wynik i końcowe triumfy to tylko któraś z kolejnych wartości, która liczy się dla najmłodszych.

XIX edycja największego w Europie turnieju dzieci i młodzieży emocjami i wartościami właśnie przepełniona jest jeszcze bardziej niż poprzednie edycje.

Dla pana Edwarda Tasiora to dziewiętnasty występ na poziomie rozgrywek wojewódzkich. – Już ponad pięćdziesiąt lat działam jako trener, a o Puchar Tymbarku walczę od samego początku – mówi nam Tasior. – Jeśli ktoś pyta, to tak, chyba jestem rekordzistą na Dolnym Śląsku. Występowałem w każdej edycji na poziomie województwa – dodaje trener Dragona Miszkowice.

Pisze pan historię…

– Startuję od początku istnienia turnieju. Przeważnie w kategoriach dziewcząt.

Gdzie to wszystko się zaczęło?

– Moja kariera zaczęła się od gry w piłkę. Grałem w MKS-ie Orzeł Lubawka, a później przeniosłem się do Miszkowic. Tam jestem już pięćdziesiąty rok. Moja działalność opiera się na szkoleniu dziewczynek.

Udało się nawet zajść do finałów ogólnopolskich.

– Tak, w 2016 roku byliśmy w Warszawie. W kategorii dziewcząt U10 awansowaliśmy, wygraliśmy dolnośląski finał. Bardzo przyjemne wspomnienia. Nie tylko dla mnie, bo dziewczyny wspominają ten turniej do dziś. Chcę zaszczepić najmłodszym bakcyla, żeby jak najwięcej z nich pojeździło w swoim życiu po świecie.

Mówił pan o wspomnieniach dziewczyn, a jak pańskie wspomnienia dot. Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku”?

– Bardzo sympatyczne. Jeżeli chodzi o udział w tym turnieju, ręce składają się do oklasków. Piękna impreza, dzieciaki mają frajdę, wspomnienia. To zostaje na lata.

Dlaczego woli pan pracę z dziewczynkami?

– One są bardziej zaangażowane. Są ambitne, chcą coś pokazać, chcą się czegoś nauczyć. Z chłopcami bywa różnie, więc większy nacisk kładę na te pierwsze.

Obserwuje pan poziom rozgrywek od wielu lat, jak go pan ocenia?

– Kiedy zaczynaliśmy, zespołów dziewczęcych było po 5-6. Z roku na rok coraz więcej szkół angażuje się w turniej. Puchar Tymbarku to największe wydarzenie w Europie. Organizacja i moja ocena tego turnieju są jak najbardziej pozytywne. Trzeba go chwalić. Oby trwał jak najdłużej. Do końca świata i o jeden dzień dłużej! (śmiech)

***

W kuluarach od wczesnoporannych godzin można było w Dzierżoniowie usłyszeć, że faworyt jest jeden. SP 45. Triumfator całego Pucharu Tymbarku sprzed dwóch lat miał w kategorii U12 chłopców nie mieć sobie równych. Przynajmniej zdaniem trenerów poszczególnych drużyn. Na papierze drużyna trenera Mariusza Blecharza wyglądała ultra solidnie.

– Spokojnie, zobaczymy co przyniesie boisko – tonował nastroje Blecharz.

Od pierwszych minut SP 45 i rywali dzieliła jednak przepaść. Trenujący na co dzień w barwach wrocławskiego Śląska chłopcy dysponowali lepszą od przeciwników techniką użytkową, siłą uderzenia, pewniej utrzymywali się też przy piłce. I punktowali kolejnych niemiłosiernie.

11:0, 9:1 i 3:0 w grupie. Nie pozostawili złudzeń.

Gdy problemem jednych w takich turniejach jest otwarcie gry od bramkarza, przy wysokim pressingu przeciwnika, drudzy jakoś poradzić muszą sobie z opanowaniem nadmiernej radości z kolejnych goli oraz pamiętać o szacunku dla przeciwnika. Takie pogromy, dla tych, którzy przegrywają, nie są przecież na pewno miłym doświadczeniem.

Ale to i tak najlepsze ekipy z kolejnych powiatów… Im wyżej, tym ci najlepsi będą mieć trudniej. O to musi chodzić w piłce dziecięco-młodzieżowej.

Aż przykro zrobiło się nam, gdy jeden z napastników wrocławian po kolejnym golu chciał jak najszybciej wznowić grę od środka, żądny dalszej rywalizacji, a bramkarz blokował piłkę. Sytuacja znana z profesjonalnej piłki, ale znamy ją… w nieco innym układzie.

– Nikt nie wyjedzie dziś z Dzierżoniowa z pustymi rękoma – pocieszał co rusz przez głośnik spiker zawodów. Zestaw prezentów z meczowymi kompletami koszulek i spodenek to zawsze wartość i fantastyczna pamiątka, z których dzieciaki zwycięskie w powiatach zawsze są niesamowicie zadowolone.

Z grup poza SP 45 Wrocław wyszły także UKS Baszta, SP 6 Świdnica, SP 4 Chojnów, SP 1 Lubin, SP 8 Oława, SP 11 Jelenia Góra oraz SP 3 Trzebnica. SMS Chrobry Głogów czy SMS Miedź Legnica odpadły przez niekorzystny bilans bramkowy. Wśród dziewcząt natomiast w półfinałach znalazły się KS Ślęza Wrocław (późniejszy triumfator,  który podobnie jak chłopcy z innej dzielnicy Wrocławia nie dał konkurentom szans), SP Bierutów, KS Strzelinianka oraz SP Ujazd Górny.

Napięty terminarz zawodnikom w Dzierżoniowie zupełnie nie przeszkadzał. Zamiast odpoczywać, okupowali oni trampolinę, zlokalizowaną między boiskami OSiR-u. Użytkowali ją w kilku równocześnie. Przez cały praktycznie dzień trudno było znaleźć chwilę, by była ona wolna.

Również zewnętrzna siłownia cieszyła się sporym zainteresowaniem. Naturalna potrzeba ruchu w niepozorowanym wydaniu? A jakże!

Furorę robiła też, jak i w Nowinach, o których pisaliśmy w sobotę, fotobudka. W niej każdy mógł zrobić sobie zdjęcie. Z kolegą lub w pojedynkę. Co najważniejsze – również z pucharem, przygotowanym do fotografowania.

Raz za razem miały też miejsce nieoczekiwane zwroty akcji. Przykładem tego może być kopniak jednej z jedenastolatki, która… ustrzeliła naszego reportera. Wyczyściła sytuację, można by rzec. – Przepraszam – skrzywiła się i wystraszyła.

A przecież to było jej zadanie. Zapobiegła sytuacji strzeleckiej przeciwniczek. Empatia w tym momencie nie była wskazana. Chociaż dobrze, że trafiła w tors, a nie wyżej. Albo niżej.

Historie dziewczęcych drużyn z małych miasteczek to temat na pełnometrażowy film dokumentalny. Pisaliśmy wyżej o Dragonie Miszkowice. To teraz – Dolpasz Skokowa:

– Dla nas „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku” to główny cel w roku – mówi trener LKS-u Ryszard Górnicki. – W Dzierżoniowie odpadliśmy w ćwierćfinale, ale naszym celem było wyjście z grupy. To turniej, który dostarcza nam wiele pozytywnych emocji. W ubiegłym roku wygraliśmy etap wojewódzki. W kategorii U10 awansowaliśmy do finałów w Warszawie. W tym roku z rocznika 2007 miałem tylko dwie dziewczynki, reszta była młodsza, zatem nasz wynik należy uznać za sukces. Mamy zespół z perspektywą.

Odpadliście dość pechowo…

– Nie lubię wymówek. Zazwyczaj tłumaczą się słabi. Mieliśmy dużą przewagę, ale nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji. Trzeba się z tym pogodzić.

Skokowa to bardzo mała miejscowość, można by rzec, że rodzynek na tle ogólnopolskiej walki o batalię na Stadionie Narodowym?

– Nasza miejscowość liczy ponad 1000 mieszkańców. Są inne zespoły o podobnej charakterystyce, ale na pewno cieszy fakt, że jesteśmy mniejszym klubem, który osiąga przyzwoite wyniki.

Jak trener ocenia tegoroczny poziom rozgrywek?

– Uważam, że poziom piłkarski w Pucharze Tymbarku z roku na rok jest coraz wyższy. Jeżeli chodzi o kwestie dziewcząt, w Polsce piłka nożna kobiet jest coraz bardziej popularna. Idzie to w dobrym kierunku.

Podobno w Skokowej wszystkie dziewczyny trenują futbol?

– (śmiech) Jestem nauczycielem w szkole w Skokowej. Fakt, zaraziłem dziewczynki pasją do piłki nożnej. Był taki okres, że wszystkie dziewczyny, które chodziły do naszej szkoły, trenowały w klubie LKS Dolpasz. Rola trenera, stworzenie odpowiedniej atmosfery podczas treningów, są tu bardzo ważne.

***

Gdy doszło do losowania fazy play-off, nikt nie chciał trafić na SP 45. Wrocławianom było wszystko jedno kogo wylosują, wiedzieli, że są faworytami. – Mieliśmy trochę pod górkę, gdybyśmy wpuścili jednego gola z SMS-em Chrobry, mogło być różnie – wciąż uspokajał trener Blecharz. Wspomniany jednak mecz na zakończenie rozgrywek w grupie dla WKS-u był najtrudniejszym w poniedziałek.

Pecha miała SP 11 z Jeleniej Góry. W ćwierćfinale przegrała 1:4. Świdnica rozgromiła natomiast Basztę. Do końca dominowali jednak wrocławianie. 13:0 w półfinale z Chojnowem i 10:0 w finale ze Świdnicą dobitnie pokazały różnicę klas poszczególnych drużyn. SP 45 to w poniedziałek był zespół z innej półki…

Ten turniej nie wyglądał dla was na zbyt męczący…

Mariusz Blecharz: – Grupa jest na tyle zdolna, że nie spodziewaliśmy się tu większego oporu. Największym zagrożeniem byłoby, gdybyśmy sami zagrali inaczej niż potrafimy. Sami moglibyśmy sobie więc zrobić tu krzywdę. Nie jest to z mojej strony lekceważenie przeciwników, natomiast zdajemy sobie sprawę, że najzdolniejsi chłopcy z województwa, którego finały odbyły się w Dzierżoniowie, grają u nas w drużynie lub w Zagłębiu Lubin.

Z czego trener jest najbardziej dumny i zadowolony po poniedziałkowych zmaganiach?

– Z tego, jak moi zawodnicy potrafią się cieszyć graniem. Jak potrafią wykorzystywać to, co robimy na treningach. Jak potrafią myśleć i jak bardzo kreatywnymi zawodnikami są.

Stać was na powtórkę sprzed dwóch lat?

– Myślę, że tę drużynę zdecydowanie stać na powtórzenie sukcesów zespołu trenera Bielskiego i rocznika 2005. Z takim nastawieniem, ambicjami i celami będziemy jechać do Warszawy!

Wiecie z kim będzie najtrudniej?

– Ciężko mi powiedzieć, bo o ile wśród klubów znamy przeciwników i ich poziom, w szkołach, UKS-ach – trudno to ocenić. Nie wiem kto i gdzie funkcjonuje. Dobrym przykładem jest Dolny Śląsk, gdzie Zagłębie Lubin ma rozrzuconych chłopców po różnych szkołach. SP 1 Liubin reprezentował tylko  jeden czołowy zawodnik Miedziowych.

Pomimo pogromu za pogromem, który zafundowaliście rywalom, czuć było dziś tutaj atmosferę święta.

– Myślę, że jest ciekawie. Na Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku” wszystko zorganizowane jest tak, że chłopcy czują podniosłą atmosferę. Wiedzą, że to już finał wojewódzki i że on coś znaczy. Dalej droga prowadzi prosto na Stadion Narodowy i to nagroda dla nich. Za ciężką pracę, którą wykonują w tygodniu.

Z DZIERŻONIOWA – PRZEMYSŁAW MAMCZAK