Najfajniejsze jest to, że mogę być w ogniu wydarzeń

Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” to przede wszystkim ludzie. Ogrom pracy, jaki trzeba wykonać przy organizacji tych rozgrywek, nie jest niczym nowym dla Bogny Czepułkowskiej z departamentu Grassroots, którą nazwałem „szefową trzeciej trasy”. Towarzyszyłem tej trasie przez trzy finały i nie wyobrażam sobie organizacji tych imprez bez koordynacji działań przez naszą bohaterkę. Jak wygląda szefowanie na trzeciej trasie oraz jak organizuje się tak wielkie przedsięwzięcie, jak Finały Wojewódzkie XIX edycji największego Turnieju piłkarskiego w Europie. 

Najfajniejsze jest to, że mogę być w ogniu wydarzeń

Jesteś przy Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” już trzeci rok. Jak mocno te rozgrywki zmieniły się przez ostatnie trzy lata?

– Przede wszystkim z każdym kolejnym rokiem mamy coraz więcej drużyn w Finałach Wojewódzkich, co cieszy szczególnie w kategorii dziewczynek i U-8. Na tym nam najbardziej zależy, bo to oznacza, że w coraz większej liczbie powiatów grają w piłkę już najmłodsze dzieci.

Jak wygląda twój dzień pracy podczas Finałów Wojewódzkich?

– Rano zaczynam od weryfikacji drużyn. Sprawdzamy dokumentację i to, czy lista zgadza się z okazanymi dokumentami tożsamości. Następnie na żywo przeprowadzamy losowanie grup, a potem robimy krótką odprawę z trenerami i sędziami. Po oficjalnej ceremonii rozpoczynamy rozgrywki, w których trakcie prowadzimy na bieżąco tabele wyników, strzelców oraz zielonych kartek. Wypisujemy protokoły dla sędziów, odbieramy je i tak do samego finału.

Czas szybko leci?

– Nawet nie mam czasu spojrzeć na zegarek (śmiech). Każdy dzień Turnieju zlatuje bardzo szybko, szczególnie tak jak w Świeciu, gdzie jednego dnia mieliśmy 51 drużyn!

A po Turnieju i rozdaniu nagród?

– Po rozdaniu nagród najczęściej wracamy razem do hotelu i chwilę odpoczywamy albo szybko pakujemy się i jedziemy dalej w trasę na kolejne Finały. Dodatkowo w każdym mieście, w którym jesteśmy nasza obsługa logistyczno-operacyjna namawia sędziów na wspólny mecz. Zwykle po turniejowym dniu dochodzi do takich spotkań.

Czy jakaś sytuacja zaskoczyła cię podczas tegorocznej edycji? A może wspominasz jakąś ciekawą historię z poprzedniej edycji?

– Na pewno podczas tegorocznej edycji zaskoczyła nas pogoda. Oczywiście na plus! Już od pierwszych Finałów na naszej trasie w Gorzowie Wielkopolskim towarzyszyło nam pełne słońce i granie w takich warunkach jest dużo przyjemniejsze dla dzieci, ale też dla nas organizatorów. Nie wiem, czy można nazwać to zaskoczeniem, ale gołym okiem widać też stały wzrost poziomu rozgrywek. Potwierdzają to współpracujący z nami trenerzy Mobilnej Akademii Młodych Orłów. Dodatkowo w gronie dziewczynek mamy coraz więcej zawodniczek wyróżniających się, na które można zwrócić uwagę.

Zawsze bardzo lubię dni, kiedy mamy kategorię U-8. Ci mali zawodnicy i zawodniczki wyglądają po prostu uroczo. Dziewczyny występują w swoich długich warkoczykach i niektóre ledwo biegają za piłką, ale zawsze się starają. Zazwyczaj jest to dzień, kiedy jest jeszcze milej na Turnieju niż zwykle. Dla mnie solą tych rozgrywek są najmłodsze roczniki i dziewczynki, bo sama jestem kobietą i wspieram rozwój piłki kobiecej. Zawsze z trochę większą uwagą śledzę rozgrywki dziewczyn i tych najmłodszych kategorii.

Wasza trasa trwa przez 17 dni. Do tego jest to dla ciebie już trzeci rok pracy przy Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Towarzyszą ci jeszcze emocje, czy raczej nie kibicujesz już poszczególnym drużynom?

– Są województwa, gdzie co roku powtarzają się drużyny. Znamy się z tymi zespołami i trenerami, co tworzy potem swoiste historie i znajomości. Potem z ciekawością śledzę poczynania i losy tych drużyn, które znam. W Świeciu mieliśmy drużyny UKS-u Tęcza Bydgoszcz, a jedna z nich przecież znalazła się w finałach XVIII edycji na PGE Narodowym w kategorii dziewczynek. Dodatkowo na przykład w Świeciu co roku jest trener UKS 6 Inowrocław, który przyjeżdża jednocześnie z trzema drużynami dziewcząt w każdej kategorii i lawiruje między trzema boiskami, a do tego robi świetną robotę. W każdym województwie mam już jakieś znane mi drużyny i trenerów, którym po cichu kibicuje.

Czy zatem Finały Wojewódzkie są dla ciebie wyjątkowym punktem w ciągu roku?

– Jest to fajny moment, bo wtedy ruszam się zza biurka i ruszam w teren, żeby na żywo zobaczyć te rozgrywki i to, co przygotowaliśmy przez cały rok. Do tego jestem bardzo blisko grania, bo biuro zawodów mieści się trzy metry od boiska. Tak, to jest szczególny moment w ciągu roku, podkreślony w kalendarzu.

Czy każdy dzień Finałów Wojewódzkich przynosi nowe niespodzianki?

– Każdy dzień różni się przede wszystkim intensywnością. Kiedy mamy trzy dni, to jest nam trochę łatwiej, bo jest krótsza ceremonia i łatwiej nam dopasować harmonogram. Natomiast są miasta, gdzie tak jak w Świeciu mieliśmy jednego dnia ponad 50 drużyn, a byliśmy tam tylko dwa dni. Wtedy te dni są bardzo intensywne. Wszędzie jesteśmy bardzo mile przyjmowani. Koordynatorzy wojewódzcy okazują nam wielką pomoc operacyjną na miejscu. Pod tym względem to się niewiele różni, ale intensywność dnia jest dla mnie wyznacznikiem niespodzianek.

Co jest najfajniejszego w twojej pracy?

– Na pewno fajne jest to, że mogę być tutaj blisko boiska. W ogniu wydarzeń. Przez kilka miesięcy przygotowujemy zawody z poziomu biura w Warszawie, a potem jedziemy w teren i realnie widzimy, jak ta nasza praca przekłada się na super emocje dzieciaków. Myślę, że moment Finałów Wojewódzkich jest bardzo fajny, a już za chwilę rozpoczyna się Finał Ogólnopolski, gdzie rzeczywiście też możemy zobaczyć dzieci w akcji, ale wtedy występują już najlepsi z najlepszych.

Dużo jest tej organizacji „zza biurka”?

– Etap przygotowawczy jest na pewno bardzo ważny. Etapy gminne i powiatowe, które odbywają się na poziomie województw i tutaj w dużej mierze opieramy się wtedy na współpracy z koordynatorami wojewódzkimi i powiatowymi, którzy realizują i koordynują powierzone im zadania. Oni wykonują bardzo ważną pracę, a po jej wykonaniu otrzymujemy wyniki i dostajemy przesłane dokumenty z poszczególnych etapów. Dużo jest pracy biurowej, a potem już planujemy operację pt. Finały Wojewódzkie.

Większe jest zmęczenie czy zadowolenie z pracy przy Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku?

– Zdecydowanie zadowolenie.

Ale zmęczenie pewnie też jest spore. Jest to duże obciążenie, bo cały czas ktoś Cię pyta o różne sprawy i musisz być „pod prądem”.

– To jest kwestia tego, że trzeba lubić ludzi, a ja ich lubię. Nie przeszkadza mi to, że dwudziesta osoba zapyta mnie o to samo. Nie mam z tym żadnego problemu i tak naprawdę cieszę się z tego, że mogę tu być wśród trenerów, sędziów, rodziców. Sama jestem byłym sportowcem i w tym środowisku czuję się bardzo dobrze.

A co trenowałaś?

– Siatkówkę i biegałam sprinty.

Czyli nie piłkę nożną?

– Nie, natomiast chodziłam na mecze ekstraklasy za starych czasów, jak grał Stomil Olsztyn.

Co będziesz robić w takim razie 2 maja?

– Będę na PGE Narodowym. Najpierw organizować Finał Ogólnopolski Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, a następnie oglądać mecz finału Pucharu Polski pomiędzy Lechią Gdańsk a Jagiellonią Białystok.

W takim razie do zobaczenia!

– Do zobaczenia!

Rozmawiał Dawid Dobrasz

fot. PZPN