Kowalewski: Graliśmy na podwórku, a mundial słychać było z okien

Przed mundialem w Brazylii przypomniał sobie, jak to było, kiedy był dzieckiem. Przypomniał sobie, jak wielkie emocje towarzyszyły kolejnym mistrzostwom świata. To skłoniło go do organizacji cyklu turniejów „Moje Małe Mistrzostwa”, które od sześciu lat są stałym punktem kalendarzy piłkarskich szkółek w północno-wschodniej Polsce. O MMM, szkółce Akademia 2012 oraz pracy w sztabie reprezentacji Polski do lat 20 porozmawialiśmy z Wojciechem Kowalewskim, byłym reprezentantem kraju i bramkarzem m.in. Legii Warszawa, Szachtara Donieck czy Spartaka Moskwa.

Kowalewski: Graliśmy na podwórku, a mundial słychać było z okien

Czym są „Moje Małe Mistrzostwa”?

Kowalewski: – To jeden z dwóch głównych projektów realizowanych przez  Stowarzyszenie na Rzecz Promocji i Rekreacji „Akademia 2012”, powołanego do życia w sierpniu 2012 roku, którego byłem inicjatorem i pomysłodawcą. Celem powstania tej organizacji było promowanie sportu wśród dzieci i młodzieży. Wśród najmłodszych. Głównie promujemy piłkę nożną, ale nie tylko. Projekt „Moje Małe Mistrzostwa” jest współfinansowany z budżetu Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Jego formuła jest dość specyficzna i rzadko spotykana.

– To cykl turniejów rozgrywanych w różnych lokalizacjach i różnych miejscowościach. Cały dzień turniejowy ma charakter pikniku rodzinnego. Oprócz piłkarskiego turnieju organizujemy szereg atrakcji dla jego uczestników oraz dla obserwatorów. Przede wszystkim chodzi o zabawę i budowanie pasji do piłki nożnej wśród najmłodszych adeptów dyscypliny.

Również zasady gry nie są „zwyczajne”?

– Formuła jest dopasowana do realiów piłki podwórkowej. Gramy według zasad Funino, którego twórcą jest, niestety nie żyjący już, Horst Wein. Główną różnicą między klasycznym futbolem, który wszyscy znamy, jest to, że na boiskach o rozmiarach 20×25 metrów gra się na cztery bramki. Każdy broni i atakuje zatem po dwie bramki. Rywalizacja odbywa się w formacjach trzyosobowych. Zaletą tej formy gry jest to, że jej warunki stwarzają duże możliwości do dryblingów, strzałów, czyli tego, co najbardziej emocjonuje i pozytywnie nakręca młodych piłkarzy.

Trzyosobowe rozgrywki to także zalążek współpracy w grupie.

– Dokładnie. Mamy do czynienia z figurą geometryczną najczęściej obecną na boisku. Piłkarze obu drużyn tworzą trójkąty. To pierwszy krok dla młodych, by budowali orientację przestrzenną i dążyli do wykorzystywania obecności partnerów na boisku. W sposób naturalny adaptują się do warunków gry i w zależności od sytuacji na boisku, korzystają z dryblingu czy podania. W sposób nieświadomy, poprzez obecność dwóch bramek, zaczynają wykorzystywać zmiany kierunku gry.

Ile drużyn wystąpi w MMM?

– Jeśli chodzi o samą rywalizację, w każdym z sześciu turniejów edycji 2019 będzie uczestniczyło 16 zespołów w dwóch kategoriach wiekowych. Jednej spośród dzieci urodzonych w roku 2011, a drugiej w roku 2012 i młodszych. W tym roku chcieliśmy też bardziej podkreślić rolę uczestnictwa w zawodach piłkarek i również one mogą uczestniczyć w naszych rozgrywkach. Zarówno w zespołach mieszanych, jak i w typowo żeńskich. W naszym kraju dziewczynki rywalizujące z chłopcami to dość niepopularna formuła, ale w innych krajach od wielu lat takie rozgrywki, do pewnego wieku, są prowadzone.

Piłkę nożną kobiet wspiera również PZPN, a patronat nad pańskim turniejem objął Zbigniew Boniek.

– Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej wspiera nas już szóstą edycję, czyli jest z nami od początku. Dzięki niemu, dzięki też wsparciu wspomnianego wcześniej Ministerstwa Sportu i Turystyki, możemy stworzyć bardzo atrakcyjną ofertę rywalizacji sportowej dla najmłodszych. Zainteresowanie jest coraz większe. Forma rywalizacji jest bardzo atrakcyjna. Wpływa na pozytywne emocje, nie prowadzimy też klasyfikacji drużyn. Nie wyłaniamy jednego zwycięzcy, na każdym etapie turnieju rywalizacja toczy się między zespołami na zbliżonym poziomie sportowym. Po fazie grupowej turnieju zespoły dzielone są na grupy: Liga Mistrzów, Ekstraklasa i I liga. W tych grupach rywalizują później między sobą.

Skąd pomysł na na taki cykl turniejów?

– Pomysł wpadł mi do głowy tuż przed MŚ w Brazylii, w roku 2014. Od tego momentu turniej odbywa się pod nazwą „Moje Małe Mistrzostwa”. Wszyscy wiemy jak wielką popularnością i zainteresowaniem cieszy się seniorski turniej mistrzostw świata. Mi wspomniały się lata dziecięce, takie wspomnienie z podwórka… Pamiętam taki obrazek, gdy graliśmy na podwórku swoje mecze, a w tle, przez otwarte okna, słychać było komentarz meczów rozgrywanych w ramach mundiali z roku 1982 czy 1986. To utkwiło mi w głowie i pomyślałem sobie, że wtedy to my rozgrywaliśmy swoje małe mistrzostwa. Każde dziecko ma swoje mistrzostwa i rozgrywa je tak, gdzie aktualnie się znajduje.

Jaka jest pana rola w tych eventach?

– Staram się brać udział we wszystkich turniejach. Póki co dopinamy ostateczny harmonogram sześciu turniejów. Zaczynamy już 26 kwietnia, na Stadionie Miejskim w Ełku. Kolejna lokalizacja to Suwałki – 10 maja. Na bieżąco będziemy też informowali o kolejnych turniejach. Jaka jest moja rola? Aplikacja do konkursu MSiT odbyła się już w tamtym roku. Te przygotowania to kilkumiesięczna praca. Nie tylko mojej osoby, bo nad projektem pracuje kilka osób. Oprócz tego jestem obecny na turniejach, olbrzymią satysfakcję sprawia mi patrzenie na to, jak grają dzieciaki. Jak cieszą się z gry w piłkę. Sprawia mi to dużą frajdę.

W 2012 roku założył szkółkę piłkarską Akademia 2012. Jak ona dziś prosperuje?

– Na tę chwilę z grupą około 120 zawodników pracuje pięciu trenerów. Oczywiście w podziale na grupy. Prowadzimy też klub piłki nożnej żeńskiej, grający w drugiej lidze. Struktura jest dość skromna, przede wszystkim staramy się stworzyć warunki do rozwoju indywidualnego. Nasze grupy nie są liczne i możemy każdemu uczestnikowi poświęcić więcej indywidualnego czasu.

Jest moda na szkolenie, pan rozpoczynał, wydaje się, w idealnym momencie. Nie myślał pan o rozwinięciu szkółki w stronę bardziej komercyjną, jak choćby Piotr Reiss?

– Pod uwagę trzeba brać realia regionów. Mamy inne realia, jeśli chodzi o nasycenie i liczbę mieszkańców w danych regionach. Suwałki i okolice nie są zbyt gęsto zaludnione. Ilość dzieci, ewentualnie zainteresowanych piłką nożną, jest również mniejsza. Poza Suwałkami prowadzimy szkolenie również w Sejnach. Podlasie i północno-wschodnia Polska to pod kątem liczby zarejestrowanych drużyn najuboższy rejon w kraju.

Prowadzi pan różnego rodzaju aktywności, zwiedził sporo świata. Jakie widzi pan problemy polskiego szkolenia?

– Pierwszym problemem, jaki ja dostrzegam, jest brak cierpliwości. Objawia się on w wielu przypadkach. Co mnie najbardziej przeraża – w piłce nożnej dzieci i młodzieży. Mocna uwaga i przeniesienie koncentracji na wynik sportowy na etapie najmłodszych wręcz upośledza najmłodszych. Jestem czasem świadkiem ich rywalizacji i sposób zaangażowania trenera, a co gorsza – rodziców, ich oczekiwania w stosunku do dzieci, ocena wszystkiego przez wynik sportowy, są bardzo krzywdzące. Źle wpływają na rozwój, zarówno przegrywających, jak i wygrywających. Trudno dobrym trenerem dzieci i młodzieży nazwać kogoś, kto ogranicza się do selekcji grupy zawodników. Do tego, by wybrał najsilniejszych i wygrywał w otoczeniu. To, czy trener jest świetny, dowiemy się w przyszłości. Czy zawodnicy, wyselekcjonowani przez niego, dojdą choćby do poziomu profesjonalnego, nie mówiąc o jakiś osiągnięciach na tym poziomie.

Proces szkolenia zaczyna przybierać w Polsce jakiś kształtów?

– Konsekwentna i zaplanowana realizacja programu szkolenia to podstawa. Dziwię się, gdy po meczach reprezentacji młodzieżowych mówimy, że mamy kiepskie szkolenie. Weźmy pod uwagę, że zawodnicy na poziomie reprezentacji młodzieżowych to jedni z pierwszych, którzy wchodzili w procesy szkolenia w nowo powstających szkółkach i akademiach. To dopiero pierwszy rzut zawodników uczestniczących w jakimś w miarę uporządkowanym systemie szkolenia. Tak jak zauważył pan wcześniej, boom na szkółki i akademie zaczął się około roku 2010-2012. Za tym poszła ilość szkolonych zawodników. Biorąc więc pod uwagę tych, którzy urodzili się w 1998 czy 1999 roku – oni w większości z tymi szkółkami nie mieli do czynienia! Każdy miał bardzo różną drogę, raczej nie była ona konkretnie uporządkowana. Jak wszędzie zdarzają się tylko wyjątki. Potrzebna nam cierpliwość. Nie jest ważny wynik, a proces i postęp, jakie dzieciaki na poszczególnych etapach notują.

Możemy powiedzieć, że postawił pan na drogę trenerską?

– W zależności od miejsca, pełnię różne role (śmiech). W Stowarzyszeniu Akademia 2012 pełnię raczej funkcję menedżerską. Współpracując natomiast z Jackiem Magierą, wcześniej w Legii Warszawa, a teraz w reprezentacji Polski do lat 20, pełnię rolę trenera. Mam ku temu wszelkie kwalifikacje, potwierdzone licencjami UEFA. Przeszedłem proces edukacji trenerskiej, niemniej zaangażowany jestem też w działania Podlaskiego Związku Piłki Nożnej. Jestem członkiem zarządu PodZPN i członkiem Komisji Technicznej PZPN. Piłka nożna dzieci i młodzieży jest mi dość bliska.

Padło nazwisko trenera Magiery – coraz bliżej mistrzostw świata do lat 20, które odbędą się w Polsce. Jakie mamy szanse, okiem członka sztabu szkoleniowego biało-czerwonych?

– Tego dowiemy się dopiero po zakończeniu turnieju. Wierzymy, że turniej potrwa dla nas tak długo, jak się da. Nie chciałbym składać jakiś deklaracji, ale powiem tyle: mieliśmy rok czasu na zbudowanie reprezentacji. Należało wykonać bardzo obszerną pracę, którą nakreślił w swoim planie trener Magiera. Cały sztab wykonywał ją systematycznie, przejrzeliśmy masę zawodników i zdecydowanie wiemy więcej niż rok temu. Ten turniej będzie dla nas egzaminem. Nie tylko funkcjonowania zespołu, ale również jakim potencjałem w tej grupie wiekowej jako federacja dysponujemy. Sam prestiż turnieju jest bardzo istotny. Każdy życzyłby sobie jak najlepszego wyniku. Dla nas najważniejszy będzie każdy kolejny mecz i to, co założymy sobie. Jak będziemy chcieli grać z kolejnymi rywalami? Choć niektóre nazwy dla polskich kibiców mogą wydawać się egzotyczne, to bardzo silne zespoły. Nikogo jednak nie zlekceważymy i w każdym meczu grać będziemy o pełną pulę.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. Akademia 2012