Porto lepsze od The Blues. Niespodzianka w finale UYL!

Doświadczenie w finałach na nic się zdało. Angielska Chelsea, która w historii rozgrywek częściej w finale była niż nie była, zmierzyła się z FC Porto, dla którego był to finałowy debiut. Sytuacja jak w pokerze, szczęście początkującego znów okazało się prawdziwe i to portugalski zespół wygrał w finale UYL 3:1.

Porto lepsze od The Blues. Niespodzianka w finale UYL!

Droga do finału obu drużyn była zgoła odmienna. „Smoki” można rzec miały prawdziwą autostradę do tej fazy rozgrywek, pewnie pokonując na swojej drodze kolejnych rywali. W dodatku w ostatnich trzech spotkaniach udało się im zachować czyste konto.

Zupełnie inaczej wyglądało to po stronie drużyny z Londynu. Najpierw męczyli się z francuskim Montpellier, później prawie odpadli z zespołem z Zagrzebia, a w półfinale dopiero po rzutach karnych wyeliminowali Barcelonę, choć dwukrotnie musieli gonić wyniku.

„The Blues” są prawdziwym hegemonem tych utworzonych w 2013 roku rozgrywek. W krótkiej historii turnieju zdążyli go dwukrotnie wygrać, a dzisiejsze spotkanie, było już ich czwartą finałową potyczką. Porto za to było debiutantem w meczu o puchar.

Najgroźniejszą bronią Chelsea miał być duet pomocników Lamptey – Gilmour, którzy pokazali się z dobrej strony w piątkowym spotkaniu przeciwko FC Barcelonie. Portugalczycy mogli się pochwalić solidną obroną i kilkoma kreatywnymi zawodnikami w ataku.

Początek spotkania był dosyć spokojny, a pierwsza groźna sytuacja miała miejsce w 9. minucie, lecz zawodnik Chelsea nie trafił w tej sytuacji. Po tej akcji obudzili się piłkarze Porto i coraz śmielej zaczynali atakować bramkę Anglików, co przyniosło korzyści już chwilę później. Vieira uciekł spod krycia Ian Maatsena i zdobył premierową bramkę w tym spotkaniu.

Portugalczycy zmotywowani zdobyciem bramki zaczęli przeprowadzać coraz więcej akcji ofensywnych, zmuszając do interwencji Karlo Zigera w 21. minucie. Pod koniec pierwszej odsłony gry, znów do ataków ruszyli podopieczni Joe Edwardsa, którzy szukali swoich sytuacji po stałych fragmentach gry. W pierwszej połowie wywalczyli sobie aż 8 rzutów rożnych przy zaledwie jednym po stronie Porto.

Pierwsze 45 minut spotkania było bardzo zacięte, a Chelsea była coraz bliżej wyrównania wyniku. Na murawie zdecydowanie wyróżniał się zdobywca pierwszego gola, Vieira, który robił ogromną przewagę w środku pola. W drugiej części spotkania dominacja Porto było coraz bardziej zauważalna, co przyniosło wymierne efekty.

Mimo coraz większych problemów Chelsea chwilę po wznowieniu gry doprowadziła do wyrównania. Bramkę głową zdobył Dalshawn Redan, który uprzedził interweniującego Diogo Costę.

Było to wszystko, na co było stać ubiegłorocznych finalistów w tym finałowym starciu w Nyonie. Zaledwie 120 sekund po wyrównaniu, po raz kolejny na prowadzenie wyszli piłkarze Mario Silvy. Najpierw bramkarz sparował uderzenie Joao Mario, ale przy dobitce Diogo Queirosa był już bezradny.

„Mistrzowie powrotów” marzyli, że po raz kolejny uda im się wrócić do gry, tak, jak robili to w poprzednich spotkaniach, ale Porto nie pozwoliło im na to, co Dinamo i Barcelona. Na kwadrans przed końcem gry wynik ustalił Afonso Sousa.

W końcówce trenerzy przeprowadzili jeszcze kilka zmian. Na boisku zameldował się Charlie Brown, król strzelców tej edycji, ale nawet on nie zdołał odmienić losów tego pojedynku.

Tym samym puchar pierwszy raz w historii poleci do Portugalii. Chelsea przegrała swój drugi finał z rzędu, ale w obu przypadkach zasłużenie.

Podsumowując ten sezon w UEFA Youth League na wyróżnienie zasługują dwie drużyny. Pierwsza – Hoffenheim, który niespodziewanie zaszedł do półfinałów, pokonując po drodze m.in. Real Madryt, druga – FC Porto, które była zdecydowanie najlepszą drużyną tych rozgrywek. Można zarzucić im, że mieli stosunkowo łatwą drogę do finału – owszem, ale trzeba zostawić im jedno. W najważniejszym starciu okazali się najlepsi i wygrali jak najbardziej zasłużenie.

Fot. Uefa.com