Liga od kuźni: ŁKS Łódź

Rok obserwacji – podczas meczów, w akcji i emocjach, oraz w trakcie merytorycznej dyskusji. Wywiad środowiskowy, niezapowiedziane wizytacje na treningach, wreszcie propozycja pracy. To nie historia rodem z Premier League, nie podchody pod piłkarski talent w Bundeslidze. To realia znacznie nam bliższe.

Liga od kuźni: ŁKS Łódź

Paweł Drechsler z ŁKS-em umowę podpisał w sierpniu 2017. Koordynator łódzkiej akademii postanowił stworzyć organizację niepodobną do innych podmiotów szkolących w Polsce. Zaczął odwrotnie niż wszyscy, a swoje ambicje postanowił oprzeć na solidnym fundamencie w postaci skautingu kadry trenerskiej.

– Obserwacja zajmuje nam nawet cały sezon. To nie jest tak, że spotykamy na swojej drodze trenera i po tygodniu on staje się naszym pracownikiem. Spotykamy się z takimi ludźmi kilkukrotnie, obserwujemy ich na spotkaniach ligowych, na treningach. Oficjalnie i nie. Dopiero po jakimś czasie decydujemy czy dany profil pasuje do naszej akademii – mówi Drechsler, który za dwójką szkoleniowców ze Zduńskiej Woli jeździł przez rok. W województwie wszyscy byli świadomi, że to ludzie, którzy swego czasu prowadzili Mariusza Stępińskiego. ŁKS jednak 12 miesięcy upewniał się, czy to na pewno wzmocnienia dla struktur akademii.

Nowy koordynator w akademii na starcie zrobił „wietrzenie szatni”. Ściągnął 14 nowych trenerów, większość otrzymała umowy na pełen etat. W synergii ze szkołami oczywiście. Akademia ŁKS zaczęła istnieć nie tylko teoretycznie.

Drechsler: – Dwa lata temu ktoś w klubie wpadł na pomysł, że należy zrewolucjonizować szkolenie w akademii. Podjęto decyzję, że zaczynamy niejako od nowa. Przyszedłem do klubu, a wraz ze mną kilkunastu trenerów. Od początku mówiłem, że potrzebujemy dobrego i zgranego sztabu. Trenerów, którzy myślą przyszłościowo, którzy ciągle się szkolą, którzy podążają za trendami. Zaczęliśmy nietypowo – od skautingu trenerów – ale jestem z tego bardzo dumny.

– Wymieniliśmy większość trenerów, od czasu, gdy jestem zatrudniony, do klubu dołączyło 15 szkoleniowców. Na jakiej podstawie ich ściągaliśmy? Przede wszystkim liczy się charakter trenera i jego sposób komunikacji.

Dziś w ŁKS-ie duety trenerskie prowadzą po dwa zespoły. Wiceliderowi I ligi przydałyby się posiłki, ale nowi nie są ściągani na potęgę. Tu ważniejsza od ilości jest jakość.

Koordynator podkreśla, jak ważnym jest, by kandydat chciał poświęcić dobro własne dla wspólnego. – Trenerzy muszą każdego zawodnika w akademii traktować jak swojego. Nie tylko graczy ze swojego zespołu. Każdego. Trener powinien dołożyć małą cegiełkę do wychowania przyszłego zawodnika pierwszego zespołu ŁKS-u.

57530941_398995354269623_1466606270726275072_n

Pięciu trenerów pracuje w Szkole Gortata, sytuacja jest jednak rozwojowa. Już od września będzie ich ośmiu, a docelowo wszyscy zatrudnieni mają funkcjonować w placówce przy ulicy Minerskiej.

O co chodzi z nazwiskiem koszykarza w tej układance? Gwiazdor NBA to nie tylko wzór do naśladowania wśród najmłodszych. To także ełkaesiak z krwi i kości.

– Marcin zaczynał swoją przygodę ze sportem od tego, że stał w ŁKS-ie na  bramce – wspomina dyrektor Szkoły Gortata Michał Feter. – Przechwycono go do koszykówki ze względu na warunki fizyczne. Kilka lat temu pojawił się pomysł, by otworzyć szkołę sportową. Ona bardzo fajnie się rozwijała, a w związku z tym, że przy ulicy Minerskiej powstała piękna baza treningowa, my jako szkoła współpracująca zawsze blisko z ŁKS-em stwierdziliśmy, że warto byłoby zrobić coś wspólnego. By Akademia ŁKS i Szkoła Gortata miały wspólny projekt, w ramach którego młodzi ludzie będą mieli stworzone dobre warunki do tego, by uczyć się i trenować, jedno z drugim łączyć.

Szkoła współpracuje zresztą z ŁKS-em i innymi klubami na wielu poziomach – w Łodzi to również siatkarki trenujące w młodzieżowych sekcjach mistrzyń Polski, ŁKS-u Commercecon, młodzi koszykarze ŁKS-u, nawet hokeiści z ŁKH. Najbardziej medialni są jednak bez wątpienia piłkarze – Adam Ratajczyk, uczeń szkoły, zadebiutował już w I lidze w barwach ŁKS-u, inni, jak Jakub Piela, Piotr Tazbir czy Artur Sójka, podpisali profesjonalne kontrakty ze zmierzającym w kierunku Ekstraklasy klubem.

Kto myśli, że Gortat pojawia się tu jedynie jako twarz projektu… Cóż, mocno się myli. Marcin żywo reaguje nawet na najdrobniejsze wieści o golach swoich uczniów w rezerwach ŁKS-u, jest w stałym kontakcie z pracownikami szkoły, wymyśla nowe nagrody dla najzdolniejszych, szkoli kadrę.

My dorwaliśmy Marcina podczas jego tygodnia z ŁKS-em. Najpierw dopingował siatkarki na dwóch meczach finałów Mistrzostw Polski, później pojawił się w loży na meczu ŁKS-u z Rakowem Częstochowa. Otoczony przez tych, z którymi pracuje na co dzień – wielu z nich dogląda jego projektów i w szkole, i w akademii.

– Łódzka szkoła działa od siedmiu lat, moje nazwisko to jedna rzecz, druga to ludzie, którzy za nim stoją. Mówię to z pełnym przekonaniem – prawdziwi fachowcy i pasjonaci. Dyrektor Michał Feter, Kuba Urbanowicz, Paweł Drechsler, który łączy pracę w szkole z funkcją koordynatora młodzieży w ŁKS-ie – strzela nazwiskami Gortat. – Nawiązanie współpracy z akademią ŁKS-u, ale też samym ŁKS-em, bo część naszych uczniów ma już kontrakty, ma na celu połączyć potencjał dwóch dużych organizacji – szkoły oraz klubu, który za moment będzie w Ekstraklasie. Moc naszych ludzi i prezesa Tomasza Salskiego. Naszym wspólnym celem jest dać tym dzieciakom optymalne warunki do rozwoju. Zaczęliśmy budować system od podstaw, od najmłodszego wieku. W piłce, w koszykówce, w siatkówce, to są campy, wyjazdy na uczelnie, treningi z najlepszymi trenerami.

Cel jest prosty – sprawić, by treningi nie przeszkadzały w nauce, a nauka nie przeszkadzała w treningach.

58659813_453495105394384_7956308937383346176_n

– Dajemy dodatkowe możliwości treningu, treningi od rana w szkole, treningi po południu w klubie, często z tymi samymi trenerami, którzy stale monitorują rozwój. Dwa treningi dziennie, pięć dni w tygodniu, mecze – to nawet my w NBA czasem tyle nie trenujemy – uśmiecha się Gortat. – Dlatego taka ważna jest współpraca z klubami, w tym wypadku z ŁKS-em. My nie zabieramy dzieci z klubów, nie zagarniamy ich dla siebie, żeby występowali potem w Szkole Gortata – my staramy się pomóc klubom, dodając im jednostki treningowe w szkole. Zresztą, Paweł Drechsler to jest najlepszy przykład na to, jak zdrowe fundamenty ma ta współpraca. My nie powiedzieliśmy, jak to czasem bywa z rozchwytywanymi trenerami: Paweł, albo praca w szkole, albo w ŁKS-ie. Wręcz przeciwnie, od początku chcieliśmy, żeby łączył te stanowiska, bo to działa jedynie na korzyść uczniów Szkoły Gortata, będących piłkarzami ŁKS-u. 

Marcin Gortat jest również wyjątkowo świadomy w kwestii jakości trenerów. Chcieliśmy go dopytać o to, co przed momentem tłumaczył nam Drechsler – o 12-miesięczne obserwacje, o rozwój, o skauting szkoleniowców. Zanim jednak zdążyliśmy zadać jakiekolwiek pytanie, Gortat sam wyjaśnił swoją filozofię budowania kadry trenerskiej.

– Robimy wszystko, by rozwinąć trenerów. Paweł przyjechał do Waszyngtonu, podglądał działanie fachowców w NBA, staramy się tworzyć tego typu okazje dla młodych ludzi, którzy w ten sposób wskakują na wyższy poziom – wyjaśnia najpopularniejszy polski koszykarz. W Szkole Gortata pracowały zresztą legendy swoich dziedzin – koszykówki nauczała choćby wielokrotna mistrzyni Polski i reprezentantka Polski, Elżbieta Nowak. – Inwestujemy mocno w młodych trenerów, bo liczymy, że oni zostaną z nami na lata. Pamiętam zresztą jak w siłę rósł wspomniany już parę razy Paweł. Dostałem telefon od dyrektora szkoły – słuchaj, Paweł dostał taką i taką ofertę, musimy mu podnieść wynagrodzenie, dużo w niego zainwestowaliśmy, jest perspektywicznym trenerem. Zgodził się, został do dzisiaj, każdego dnia podnosi swoje kompetencje. 

Póki co, praca w akademii w kilku przypadkach łączona jest więc z działaniem w innych szkołach. Dzieje się tak dlatego, że w Szkole Gortata piłkarskie klasy istnieją w rocznikach 2001, 2002, 2003, 2008 i 2009. Trwa jednak nabór przed kolejnym rokiem szkolnym, a z deklaracji można zaryzykować stwierdzenie, że liczby klas i uczniów niebawem podwoją się.

– Myślę że ludzi przekonuje również to, że nie chcemy wychować głąbów. U nas nie ma możliwości: płacisz czesne, dobrze kopiesz czy rzucasz, więc masz maturę. Nauka musi iść w parze ze sportem, nawet te nagrody jak choćby wyjazdy dla najlepszych uczniów do USA, to nie jest tylko ich sukces sportowy, ale też frekwencja, średnia ocen i szereg innych czynników związanych z nauką. Poza tym nasza szkoła jest bezpłatna, nie ma też żadnych kontraktów, można w każdej chwili z niej zrezygnować i przenieść się do innej placówki – zaznacza Gortat. – Kolejny ważny aspekt z mojej perspektywy: to jest Łódź. Ja mówię dzieciakom wprost, co roku – wiele rzeczy możecie zrobić źle, możecie się pomylić na sprawdzianie, źle zagrać w meczu. Ale nie możecie się pojawić w barze czy klubie. Pamiętajcie, że ja się tu wychowałem, mam tu swoje oczy i uszy w każdym lokalu, na każdym narożniku, jeszcze zanim wrócicie z imprezy, ja będę już o tym wiedział. Nie wyobrażam sobie, żeby moje dzieci, moje „gortatki” gdzieś sobie pobalowały. 

Korzyści ze współpracy ze Szkołą Gortata dla ŁKS-u są oczywiste. W drugą stronę jednak wcale nie wygląda to gorzej. ŁKS bowiem oferuje szkole przede wszystkim swoje obiekty treningowe. Obiekty treningowe, które mogą śmiało rywalizować z większością polskich akademii, również tych ekstraklasowych.

Cztery pełnowymiarowe boiska, w tym dwa meczowe z trybunami po 500 miejsc, do tego plac o powierzchni pola karnego z bramką do treningów bramkarskich. A wszystko w bezpośrednim sąsiedztwie, obok przeznaczonego dla akademii budynku i oddalonej o jakieś 500 metrów szkoły, przy której niebawem może też powstać balon. Póki co tamtejsze piąte pełnowymiarowe boisko wymaga renowacji.

Przy Minerskiej w przeszłości swoje mecze rozgrywał Kolejarz. Klub został jednak przeniesiony, a miasto cały kompleks oddało praktycznie ŁKS-owi. Który dziś korzysta z bazy w jakiś 90 procentach, pozostałe 10 procent rezerwacji boisk należy do innych stowarzyszeń i fundacji.

Boisko sztuczne przy Minerskiej powstało trzy lata temu. Półtora roku temu dobudowano pozostałe: kolejne sztuczne, naturalne oraz hybrydowe.

Dodatkowo klub dysponuje drugą hybrydową murawą przy al. Unii Lubelskiej, w otoczeniu stadionu. To tam, na głównej płycie, swoje mecze rozgrywa pierwszoligowy zespół seniorów, a obok, pod trybuną, jest jeszcze sala gimnastyczna na zimę. Przy Minerskiej jest siłownia, w szkole sala przygotowania motorycznego.

57839969_2247018618712279_6267862211339747328_n

Poza Zagłębiem Lubin, Lechem Poznań i ewentualnie Pogonią Szczecin, ŁKS pod względem infrastruktury nie ma na dziś w Polsce konkurencji.

A łodzianie nie powiedzieli ostatniego słowa! Do tematu bardzo mądrze i rozważnie podchodzi prezes Tomasz Salski. Przykładowo nadwyżkę budżetową, wypracowaną przede wszystkim z uwagi na nadspodziewanie wysoką frekwencję, zainwestował. Nie w transfery ze Słowacji czy innej Hiszpanii, a w grunty. Obok akademii. Tam remontowany jest budynek, w którym poza hotelem i restauracją stworzona zostanie też bursa. Przejmowane są również okoliczne korty tenisowe pod balonem, gdzie powstanie boisko o wymiarach większych niż Orlik. Na zimę dla młodszych kategorii wiekowych jak znalazł.

Wizja jest wielka, ale wiąże się z nią też przyjęta taktyka. A może bardziej polityka.

– Przyjęliśmy taki system przyjmowania zawodników, który bazuje na proporcjach 80/20. 80% to mają być zawodnicy z województwa łódzkiego – zaznacza Drechsler. – Chcemy stworzyć lokalne środowisko, wrócić do korzeni ŁKS-u, gdy łódzki klub słynął z zawodników miejscowych, urodzonych i wychowanych pod stadionem. Jestem przekonany, że w Łodzi mamy świetnych piłkarzy, wystarczy tylko stworzyć im odpowiednie środowisko do rozwoju. W Akademii ŁKS-u taki mamy cel.

Swoją renomę akademia ŁKS póki co odbudowuje. W U17 mają zespół w Centralnej Lidze Juniorów, w U18 grają w makroregionie. Pozostałe grupy rywalizują w ligach wojewódzkich. Nie chcą ściągać zawodników z zewnątrz i wydawać na nich zbędnych pieniędzy. Wolą bazować na swoich, a zaoszczędzone fundusze włożyć w codzienne funkcjonowanie szkolenia.

Trzy elementy, na których to szkolenie dziś się opiera od strony merytorycznej, to fundamenty gry, koncepty taktyczne oraz struktura. Ta ostatnia to po prostu dyscyplina taktyczna, oparta na systemie 1-4-4-2.

– Nasz program szkolenia jest mieszanką wszystkich doświadczeń, które zebrałem na swojej drodze szkoleniowej – twierdzi koordynator akademii. – Opieramy je na trzech elementach. Pierwszym jest dyscyplina taktyczna, gdzie wszystkie zespoły funkcjonować mają w obrębie jednego systemu gry i ich zachowania mają być podobne w każdym momencie gry. Oglądając mecz ŁKS-u, ma być widać spójność. Nie wymyślamy szkolenia na nowo i kolejnym elementem są fundamentem gry. Pracujemy na ich bazie, zaadaptowaliśmy je do naszego programu szkolenia. Trzecim elementem, na który zwracamy bardzo dużą uwagę, są koncepty taktyczne. Przywiozłem je z Hiszpanii i ktoś może powiedzieć, że szkołę portugalską łączymy z hiszpańską, ale jesteśmy w Polsce i musimy dostosować szkolenie do naszych warunków. Nie przeniesiemy innych szkół w stu procentach. Z każdej metodyki możemy zaczerpnąć najlepsze rzeczy i wprowadzamy je do programu szkolenia.

Dlaczego akurat taki kierunek? – I w Hiszpanii, i w Portugalii, to gra jest najważniejsza. Wszystko, co robi się na treningu, ściśle odnosić się ma do gry. Gra jest najlepszym nauczycielem dla zawodnika. Dzieci uczą się grać w piłkę… grając w piłkę. Zobaczyłem to w Hiszpanii: im więcej na treningu gry i jej fragmentów, odniesienia do gry właściwej, tym ta gra jest efektywniejsza, efektowniejsza i zawodnicy szybciej się rozwijają.

Drechsler kontynuuje: – Dlaczego połączyliśmy fundamenty z konceptami taktycznymi? Dla nas piłka nożna to przede wszystkim interakcje na boisku. Dynamicznie zmieniające się sytuacje, do których zawodnik musi się dostosować. Zawodnik musi podjąć odpowiednią interakcję ze swoim partnerem, z przeciwnikiem, odpowiednio zareagować wobec tego jaka jest ranga meczu, jaka jest pogoda. Dlatego powinniśmy trenować z zawodnikami w sposób globalny. Nie możemy więc powtarzać schematów, które mogą się nam na boisku nie pojawić. Zawodnik musi umieć podjąć decyzję sam, być w stałej relacji ze wszystkimi elementami, które w czasie gry mogą wystąpić. Fundamenty i koncepty idą w parze z tymi interakcjami.

Konceptów Drechsler nauczył się w Hiszpanii. To schematy działań, których póki co na potrzeby akademii ŁKS-u opracowano do tej pory 13 – dziesięć w ataku i trzy w obronie. 

Taka koncepcja nauczania futbolu nie należy do najłatwiejszych. Na piłkę trzeba patrzeć bardzo kompleksowo, a fundamenty powinni wprowadzać fachowcy. I tu wracamy do początku, czyli rozbudowanego procesu skautingu trenerów i właściwego ich doboru. Nie przypadkiem od tego wszystko się w Łodzi zaczęło.

W pierwszym okresie w akademii organizowano wewnętrzne szkolenia dla trenerów co trzy tygodnie. Teraz doszkalanie odbywa się rzadziej, bo wszyscy widzą się codziennie przy Minerskiej.  Drechsler na zajęciach kolejnych grup jest regularnie i reaguje, gdy coś nie idzie po jego myśli.

Zintegrowany z modelem szkolenia jest projekt „Szkoła Bramkarzy”, w który zaangażowano trzech trenerów. Jego koordynatorem został Jacek Jankowski, współpracujący też z pierwszym zespołem. W sztabie jest także Michał Zapart, młody zawodnik CLJ-ki, który dopiero co grał w piłkę, ale płynnie i szybko przeszedł „na drugą stronę”.

– Jeżeli chodzi o szkołę bramkarzy w Akademii ŁKS-u, pracę rozpoczynamy od rocznika U12. To ogólnoprzyjęty standard. Wcześniej staramy się, by nasi bramkarze bardzo aktywnie uczestniczyli w treningach z zespołem. Bronienie jest akcentem. W największej mierze uczestniczą w grze nogami – otwieraniu akcji, pojedynkach 1v1. Chcemy, by w wieku 12 czy 13 lat ci bramkarze byli w stanie rozpocząć trening specjalistyczny bramkarski, gdzie nacisk kładziemy na technikę – opowiada trzeci trener golkiperów Sebastian Bielichowski. I dodaje: – Chcemy, by wychowankiem ŁKS-u był bramkarz nowoczesny, który dobrze będzie operował nogami, będzie rozumiał grę i na wcześniejszym etapie zrozumie, jaka jest jego rola na boisku, jak się na nim odnaleźć.

58574692_2308797822716142_1117363959989534720_n

Trening bramkarski podzielono na cztery główne bloki treningowe: gra 1v1, przedpole, gra na linii oraz dystrybucja, czyli wznowienie gry. 

Bielichowski: – W rocznikach od U16 w górę na każdych zajęciach 40-60 minut to zintegrowany trening bramkarski. Pracujemy wtedy z bramkarzami, a temat naszych zajęć podporządkowany jest głównemu tematowi treningu. Staramy się układać zajęcia tak, by część końcowa treningu, czyli ta z zespołem, otwarta dla bramkarzy.

Jak to wygląda w praktyce? Wiedząc, że drużyna obok pracuje przykładowo nad finalizacją z elementem dośrodkowania, bramkarze przygotowywani są do gry na przedpolu. I tak dalej.

W Akademii ŁKS szkoli się 270 zawodników. Wyselekcjonowani tworzą jeden zespół w każdym roczniku. Od nowego sezonu grupy do U12 zostaną jednak poszerzone – o drugie drużyny. Rekreacyjne grupy i masowość to przyszłość, ale w akademii zaznaczają, że muszą być na nie gotowi. Biorąc pod uwagę ciągły niedobór szkoleniowej kadry, poszerzanie zasięgów odbywa się krok po kroku. Znów – przede wszystkim jakość.

Topowi zawodnicy występują nie tylko w I lidze (aż dziewięciu w szerokiej kadrze drużyny, która za chwilę wskoczy na ekstraklasowy poziom – na czele z Janem Sobocińskim czy Piotrem Pyrdołem), ale są również pod opieką dietetyka pierwszej drużyny. Do bliskie awansu do IV ligi są także rezerwy, które docelowo miałyby grać jeszcze poziom wyżej.

– Myślę, że podobnie jak w wielu innych miejscach, grę i funkcjonowanie najstarszych zawodników opieramy o zespół najstarszy U18 oraz drużynę rezerw, występującą w lidze okręgowej. Poprzez proces treningowy i warunki meczowe, które zawodnicy spotykają w ligach staramy się ich rozwijać. Są jednostki, na które już dziś patrzymy w perspektywie wejścia do pierwszego zespołu. Staramy się z nimi pracować również indywidualnie – ocenia Marcin Pogorzała, trener II zespołu i drużyny U18 w Akademii ŁKS.

– W szerokiej kadrze pierwszego zespołu ŁKS-u jest dziewięciu wychowanków. Oczywiście to nie wszyscy wychowankowie akademii, która na nowo powstała dwa lata temu. To efekt pracy też trenerów tych, którzy byli tu poprzednio. Ale w ostatnich miesiącach do szerokiej kadry pierwszego zespołu udało się nam wprowadzić pięciu zawodników, którzy pojawili się w akademii już po wszystkich zmianach. Z każdym kolejnym krokiem zawodników tych wprowadzać będziemy coraz więcej. Jestem przekonany, że efekty naszej pracy będą widoczne – dodaje Drechsler.

Pogorzała: – Dziś w zespole pierwszoligowym mamy kilku wychowanków. Jeszcze w poprzedniej rundzie w zespole rezerw funkcjonowali Kuba Romanowicz czy Adam Ratajczyk. Oni zostali na stałe włączeni do pierwszego zespołu. Grupa kolejnych jest szeroka, oprócz tego, że wspieramy tych chłopaków, cały czas przyglądamy się im i wierzymy, że jak największa grupa z nich będzie mogła trafić do pierwszej ligi i zacznie punktować, tak jak dzieje się to dotychczas.

Celem akademii jest wprowadzenie zawodnika do pierwszego zespołu albo jego zaistnienie na arenie przynajmniej krajowej. W piłce profesjonalnej. Bez wątpienia najlepszą reklamą szkolenia ŁKS-u są zawodnicy, którzy już teraz otrzymują powołania do zespołów młodzieżowych. Jan Sobociński to filar obrony zespołu Jacka Magiery, w którym tworzy duet ze sprzedanym do Serie A Sebastianem Walukiewiczem. Piotr Pyrdoł również otrzymywał powołania do tego rocznika, zaś Adam Ratajczyk – do kadry U-17. Jeden z młodszych bramkarzy pojechał również na konsultacje w kadrze U-15. Choć w ŁKS-ie cały czas przekonują, że jest zbyt wcześnie na przesadne pochwały… Cóż, praktycznie pięciu podstawowych zawodników wicelidera I ligi to wychowankowie, łodzianie. 

– Zmieniliśmy już bardzo dużo i teraz potrzebujemy czasu na konsekwentną i spokojną pracę. Uważam, że w wielu miejscach tego brakuje. Zmieniają się pomysły, koncepcje, a to nie jest zbyt dobre. Myślę, że będziemy spokojnie pracować. Co musimy zrobić w najbliższym czasie? Na pewno chcemy rozbudować sztaby szkoleniowe. Skauting trenerów trwa i trzymam rękę na pulsie – podsumowuje Drechsler.

Po wielu latach zza chmur nad Łódź wzeszło słońce. Najbardziej pozytywnie nastraja jednak to, w jaki sposób ŁKS jest dziś budowany.

57504539_382631522581728_5105871861812559872_n

Wielokrotnie byliśmy świadkami awansów incydentalnych, dlatego cieszy, że w centrum Polski projekt oparty jest na bardzo solidnych podwalinach. W czasach, gdy od szerszej perspektywy i długofalowego spojrzenia na poszczególne procesy ciągle bardziej liczy się tu i teraz, ŁKS-owi życzymy wytrwałości i jak najszybszych efektów podjętych działań.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Wideo: MATEUSZ STELMASZCZYK