Kto stoi za sukcesem Ajaxu?

Ciężko znaleźć w Europie kibica, który nie trzymałby kciuków za genialnym Ajaxem. Ekipa złożona w większości z młodych graczy nie bojących się nikogo, odprawia z kwitkiem kolejnych rywali, prezentując przy tym efektowny dla oka styl. A przecież, żeby grać w półfinale, musieli walczyć w eliminacjach, ponieważ przegrali rywalizację na własnym podwórku z PSV Eindhoven. Kto tak naprawdę stoi za sukcesem tej drużyny?

Kto stoi za sukcesem Ajaxu?

W elitarnej Lidze Mistrzów zostały już tylko 3 najlepsze drużyny. Oznacza to, że dwadzieścia dziewięć zespołów zakończyło swój udział w rozgrywkach, a większość fanów nie ma komu kibicować, ponieważ ich ulubione drużyny odpadły. Pojawił się jednak zespół, któremu chyba wszyscy dobrze życzą, z wyjątkiem kibiców Tottenhamu. Dlaczego? Przecież równie dobrze, moglibyśmy kibicować „Kogutom” z Londynu, ale Tottenham też nie może się pochwalić wieloma tytułami w ostatnich latach, a ich awans tak daleko, jest swoistym zaskoczeniem.

Dlaczego więc kibicujemy dzisiaj Ajaxowi, a nie Tottenhamowi? Powodów jest wiele. Połączenie młodości z doświadczeniem, piękny dla oka styl, trener, którzy dobrze umie poukładać swoich zawodników i to, że poskramiają przeciwników. Teraz mało osób o tym pamięta, ale żeby Ajax znalazł się w półfinale Ligi Mistrzów, musiał zacząć swoją przygodę z tymi rozgrywkami już w lipcu, od spotkania… drugiej rundy eliminacji.

W tej samej rundzie przygodę z tymi rozgrywkami rozpoczęła Legia Warszawa, ale wszyscy doskonale wiemy, jak to się skończyło. Spartak Trnawa, amatorzy z Luksemburga i te sprawy.

Kolejną rzeczą, o której mało osób pamięta, to fakt, że ostatni raz Ajax Amsterdam w fazie grupowej LM grał w sezonie 2014/2015. Nie do pojęcia, ale przez trzy lata nie udało im się przejść eliminacji. To dopiero musiała być porażka dla zespołu, mimo awansu do finału Ligi Europejskiej sprzed dwóch lat.

Kto więc stoi za sukcesem Ajaxu Amsterdam? Zacznijmy od trenera.

Erik Ten Hag – z 49-letniego szkoleniowca śmiano się i wyszydzano go od wieśniaków. Było tak zanim jeszcze Ajax, zaczynał pokazywać się szerzej w europejskich pucharach.  Nie można powiedzieć, że klub nie jest znany, bo byłoby to ogromne kłamstwo, ale ilu z nas regularnie śledzi, co dzieje się w Eredivisie? No niewielu. Wracając do Ten Haga, poza tym, że śmiano się z jego akcentu i wieśniactwa, zarzucano mu też, że nie rozumie filozofii klubu. Były trener Utrechtu nie jest łatwym człowiekiem. W kolejnych klubach potrzebował czasu, aż wszyscy zrozumieją jego punkt widzenia na drużynę. Miał się od kogo uczyć, bo gdy był trenerem drugiej drużyny Bayernu Monachium, to w pierwszym zespole mógł czerpać lekcje od geniusza w postaci Pepa Guardioli. Ten Hag chciał wiele zmieniać, co nie wszystkim się podobało. Bardzo ceni sobie etos pracy i dba o szczegóły. Wymaga od innych, ale też od siebie.

Jego początek w Ajaxie nie był najlepszy. Przejął zespół w połowie minionego sukcesu i prowadził go w 18 spotkaniach. Bilans: 14 zwycięstw, 2 porażki i 2 remisy, nie jest zły, ale celem było coś innego. W 31. kolejce boleśnie przegrał mistrzostwo Holandii w meczu z PSV Eindhoven, gdzie rywale zlali ich 3:0.

Zarządził zmiany, chciał transferów, co po części gryzie się z polityką klubu, która mówi, że najważniejsi są wychowankowie. I nadal są, ale, żeby drużyna dobrze funkcjonowała, trzeba także doświadczonych zawodników. W ten sposób sprowadzono Nicolasa Tagliafico, Dusana Tadicia i Daleya Blinda. W niedawnym materiale „Foot Trucku” wspominał o tym Ronald De Boer, legenda klubu. Tłumaczył, że „Jeśli sprowadzasz do drużyny zawodników, którzy mają 25, 27 lat, to musisz mieć pewność, że będą zawodnikami pierwszego składu” i rzeczywiście tak jest, bo każdy z tej trójki gra regularnie.

Wystarczyło tylko połączyć brakujące elementy, pozwolić im na ofensywną grę i voila. Rzeczą, która najbardziej podoba się kibicom na całym świecie, poza tym, że o sile drużyny stanowią młodzi zawodnicy, jest ich piękny dla oka styl. Kilkoma podaniami potrafią zniszczyć szyki defensywne każdej drużyny. Nie ważne, że naprzeciwko siebie mają Real Madryt, Tottenham, czy Juventus, z każdym walczą jak równy z równym, mimo że na papierze byli drużyną słabszą. Dobrze, że papier o niczym nie decyduje, a futbol kocha niespodzianki.

Matthijs de Ligt – ilu 19-latków jest kapitanami w czołowych europejskich klubach? Odpowiedź brzmi – jeden, a nazywa się Matthijs de Ligt. Poza tym, że pobił już związane z tym różne rekordy, to kapitanem jest nie od dziś, ani wczoraj. On rozegrał już ponad 100 spotkań z opaską na ramieniu! W wieku 16 lat wdarł się do pierwszego zespołu, a rok później zagrał w pierwszym składzie w finale Ligi Europejskiej z Manchesterem United.

Jak na środkowego obrońcę, nie jest to takie oczywiste, żeby tak młody chłopak grał w pierwszym składzie. Kilka miesięcy później był już liderem zespołu. Trzeba mu przyznać, że szybko to osiągnął, ale cały czas jest głodny sukcesów, w końcu ma dopiero 19 lat.

Do Ajaxu trafił, gdy miał ich 10 i przechodził po kolei przez kolejne szczeble szkolenia aż do pierwszej drużyny. W internecie można znaleźć filmik, w którym ten młody chłopak, podchodzi do kibiców Ajaxu i prowadzi doping na stadionie. Dla dzieciaków w akademii jest wzorem, idealnie pokazuje, że ciężką pracą, można osiągnąć to, co on.

„Jestem do niego podobny. Lubię wyprowadzać piłkę w sposób kontrolowany, jestem silny, kiedy bronię, i podobnie jak Gerard Pique zaczynałem jako pomocnik” – mówi o sobie. Jego atutem jest wzrost, dobrze radzi sobie z piłką przy nodze i jest bardzo szybki. Pojawiają się głosy, że od przyszłego sezonu może być jego partnerem na środku obrony. W Amsterdamie pojawił się nawet dyrektor sportowy „Blaugrany” Eric Abidal, zjadł z zawodnikiem kolację i opowiedział o planach wobec niego na przyszły sezon. Powtarzał, że jest bardzo ważny dla klubu, ale na razie nie ma jeszcze oficjalnej informacji, co do jego przyszłości. Jeśli Barcelona chce mieć go w swoich szeregach, będzie musiała stanąć do boju z innymi topowymi zawodnikami w wyścigu po podpis na kontrakcie piłkarza.

Donny van de Beek – mówi się o nim, że jest najbardziej niedocenianym zawodnikiem tej drużyny. Laury spływają na innych piłkarzy, a on pozostaje (niesłusznie) w cieniu. To jego bramki pomogły wyeliminować Juventus i ograć w zeszłym tygodniu Tottenham, sprawiając, że przed meczem u siebie mają niewielką, ale jednak znaczącą zaliczkę. W końcu  to on wyszedł na pierwszy plan.

W jego miejscowości położonej 50 km od stolicy, Nijkerkerveen, śpiewają o nim piosenki, które możecie odsłuchać tutaj. Ja rozumiem tylko „Hey, Van de Beek”, ale piosenka wydaje się całkiem ładna. Początek sezonu dla 22-latka nie był łatwy. W zeszłej kampanii był podstawowym zawodnikiem i liczył, że w obecnej nic się w tej kwestii nie zmieni. Ten Hag posadził go jednak w pierwszych meczach na ławce, a holenderska prasa pisała, że się buntował, a nawet myślał o opuszczeniu zespołu.

Donny’ego uważa się za symbol nowego Ajaxu. Grał najwięcej minut w lidze i zaczął się świetnie dogadywać z Dusanem Tadiciem, swoim partnerem w ataku. Do Amsterdamu trafił w wieku 12 lat. Od początku blisko trzymał się ze Abdelhakiem Nourim. Gdy Donny wchodził do pierwszego składu, jego najbliższy przyjaciel dostał ataku serca i zapadł w śpiączkę, w której jest dotąd. W Turynie odpowiedział na bramkę Cristiano Ronaldo, ale inna rzecz była istotna. Minuta, w której to zrobił. Spojrzał na tablicę wyników i zobaczył liczbę „34”. Z takim numerem grał Appie.

Frankie de Jong – jeśli masz 21 lat i uważają, że w Barcelonie będziesz tak dobry, jak Iniesta, Xavi, czy Busquets, możesz być z siebie zadowolony. Barcelonę wybrał nieprzypadkowo. Jego ojciec wspomina sytuację sprzed 15 lat, gdy mały Frankie stał przed Camp Nou w koszulce swojego ulubionego zespołu i powiedział „Tato, chciałbym kiedyś tutaj grać”. Marzenia się spełniają.

Niewykluczone, że w Hiszpanii pozyskali piłkarza na długie lata, ale na razie ma do wykonania zadanie w Holandii. On do „Godenzonen” trafił stosunkowo nie dawno, bo trzy lata temu. W Tilburgu nie umiał się dogadać z trenerem, który widział go jako defensywnego zawodnika, z czym nie zgadzał się Frankie, który uważał, że powinien występować bardziej z przodu.

Mówiło się, że do Ajaxu odszedł za symboliczne 1 euro, ale różne źródła podają, że mógł kosztować ok. 200-300 tys. euro. W kontrakcie jednak był zapis, który mówił, że klub dostanie 15% z kolejnego transferu, czyli na ich konto wpłynęło ponad 7 mln euro.

Pochodzi on z małej miejscowości Arpel, która liczy ponad 3000 mieszkańców. Jego pierwszy trener wspomina, że od początku był w 100% skoncentrowany na treningu, podczas, gdy jego koledzy z zespołu bywali często rozkojarzeni. Jego ojciec, kapitan lokalnego ASV grał na boisku obok. John gra w klubie do dziś, ma na koncie 780 występów w tutejszej drużynie i jest miejscową legendą.

Sportowe tradycje w ich rodzinie były od dawna. Matka wspominała, że od czasu, gdy nauczył się chodzić, musiał kopnąć każdą piłkę, która znajdowała się w pobliżu. Jego dziadek przez 50 lat był sędzią piłkarskim, a kuzyn zagrał pięć spotkań w drużynie narodowej. Frankie miał skąd brać zamiłowanie do tego sportu.

Obecnie de Jong jest kluczowym pomocnikiem Ajaxu. Może nie widać tego tak po liczbach, ale robi dla klubu ogromną robotę. Wiele wskazuje na to, że stanie się symbolem odrodzenia reprezentacji Holandii, której w ostatnich latach nie idzie najlepiej. Na co dzień jest skromny chłopakiem i sodówka z  pewnością mu nie grozi. Mówi, że, co ma do powiedzenia, pokazuje na boisku. Reszta nie ma znaczenia.

Hakim Ziyech – przez większość dotychczasowej kariery związany był z Heerenveen, z którego odszedł do Twente. Dopiero później trafił do Ajaxu. Występuje dla reprezentacji Maroko, ale grał w holenderskich młodzieżówkach.

W domu nie miał łatwo. W wieku 10 lat stracił ojca, który zachorował na stwardnienie rozsiane, a matka została sama z dziewięciorgiem dzieci. Mieszkali w rodzinnym Dronten, o którym sam mówił, że nietrudno było zboczyć tam na złą drogę.

Dwóch jego braci uległo pokusom, ale dwóch kolejnych wzięło na swoje barki wychowanie najmłodszego z rodu. Wcześnie zauważyli, że Hakim ma talent, więc dbali, żeby regularnie chodził na treningi i stawał się coraz lepszy. Można się domyślić, że w domu się nie przelewało, a zarabianie pieniędzy na piłce, może dać rodzinie lepsze życie.

Wtedy też ukształtował się jego charakter. Twardy i nieustępliwy, co doskonale pokazuje na boisku. W zeszłym roku był już dogadany z AS Romą, ale postanowił zostać w klubie. Teraz z pewnością nie żałuje tez decyzji. Rewelacyjnie spisuje się w lidze holenderskiej, gdzie w tym sezonie zdobył już 16 bramek i 15 asyst.

Dusan Tadic – nie byłoby go w klubie, gdyby nie zmiana polityki transferowej. Zainwestowanie 16 mln euro w średniego napastnika Southampton spłaciło się z nawiązką.

Na Santiago Bernabeu dał prawdziwy popis. Bramka i  dwie asysty, gdy w jednej z nich efektownie minął ruletką – firmowym zwodem „Zizou” Casemiro. France Football za ten występ przyznało mu notę marzeń, którą w ostatnich 30 latach otrzymało poza nim tylko czterech piłkarzy!

Jego transfer do Holandii był dla wielu zaskoczeniem, ale Ten Hag miał nosa. Tadić jest zamieszany w co trzecią bramkę w Eredivisie, a w Lidze Mistrzów trafiał już sześciokrotnie. Stworzył świetny duet z Van de Beekiem, z którym rozumieją się bez słów. Oby ich współpraca zadziałała również w dzisiejszym półfinale.

David Neres – o Brazylijczyku było ostatnio głośno, bynajmniej nie z powodów sportowych. Zdradził bowiem, jak poznał się ze swoją aktualną partnerką. „Napisałem do niej – Cześć, jestem David Neres, chodź do mnie”.

Może nie jest on mistrzem podrywu, więc skupmy się na jego umiejętnościach piłkarskich. Swoją przygodę z piłką rozpoczął w wieku 10 lat w Sao Paulo. W tym klubie rozpoczął także karierę seniorską. W brazylijskiej Serie A zadebiutował w październiku 2016 roku. Zagrał zaledwie w kilku spotkaniach, a już niespodziewanie zgłosił się po niego Ajax Amsterdam. Działacze „Joden” wydali na niego 12 mln euro.

Neres nie miał problemów ze wskoczeniem do pierwszego składu i już w kwietniu należał do graczy pierwszej jedenastki. W klubie widziano, że się rozwija i dostawał coraz więcej szans na grę. W ubiegłym sezonie zdobył 15 bramek, w tym ma ich 12, ale dołożył do swojego dorobku piętnaście asyst we wszystkich rozgrywkach. Odciążono go od zdobywania goli i teraz może zrobić więcej dla drużyny.

To on był autorem ważnej bramki, która dała remis w pierwszym spotkaniu z Juventusem. Uważa się, że jest niepokorny, ale na boisku pokazuje swoją jakość.

Gdzie Ajax może przypieczętować awans do finału Ligi Mistrzów, jeśli nie na Johan Cruyff Arenie? Co można powiedzieć przed dzisiejszym meczem – po prostu zagrajcie, jak wtedy, gdy zachwycaliście swoim stylem kibiców na całym świecie.

BARTOSZ LODKO

Fot. AFP