Orły Magiery – Kto jedynką na Mistrzostwa Świata U-20?

Mistrzostwa Świata do lat 20 startują już za chwilę, dlatego ruszamy z nowym cyklem, w którym przybliżymy wam sylwetki reprezentantów Polski. Omówimy powołania oraz przedstawimy faworytów do gry w pierwszym składzie. Na początku na tapet weźmiemy bramkarzy.

Orły Magiery – Kto jedynką na Mistrzostwa Świata U-20?

W poniedziałek poznaliśmy dwudziestu jeden wybrańców, którzy powalczą na polskich boiskach. Wśród powołanych nie zabrakło kilku niespodzianek, a pierwsza pojawiła się już przy bramkarzach.

Do pewnego czasu absolutnym pewniakiem do gry w pierwszym składzie był 19-letni Marcin Bułka. Bramkarz angielskiej Chelsea radził sobie dobrze w rozgrywkach juniorskich, ale w tym sezonie jego sytuacja uległa drastycznej zmianie. U Maurizio Sarriego stał się dopiero czwartym goalkeeperem, bez cienia szans na występy w jakichkolwiek rozgrywkach. Nawet w drużynie do lat osiemnastu stracił miejsce w składzie, gdzie w zeszłym sezonie był podstawowym wyborem.

W obecnej kampanii zagrał zaledwie w pięciu meczach, a tylko raz udało mu się zachować czyste konto. Zdecydowaną większość spotkań oglądał z perspektywy trybun, a na ławkę rezerwową łapał się sporadycznie. Regularne występy przed wielką imprezą są warunkiem koniecznym, szczególnie wśród młodych piłkarzy. Brak minut na boisku zatrzymuje ich rozwój.

Wiadomo już, że Marcin od przyszłego sezonu będzie piłkarzem Paris Saint Germain, ale nie oznacza to, że będzie regularnie występował w drużynie z Neymarem, czy Kylianem Mbappe. Znacznie bardziej prawdopodobna wydaje się opcja, w której zostanie wypożyczony do klubu z dołu tabeli. Dłuższe siedzenie na ławce w niczym mu nie pomoże, dlatego też nie otrzymał powołania na Mistrzostwa Świata.

Karol Niemczycki 

Obecny klub – NAC Breda

Wiek – 19 lat

Występy w kadrze U-20 – 1

Liczba minut w tym sezonie – 1170

Szansa na grę w pierwszym składzie – 5%

Jeśli o Radosławie Majeckim i Miłoszu Mleczko słyszała spora część kibiców w Polsce, tak Karol Niemczycki dla większości jest postacią anonimową. Urodził się w Krakowie, a przygodę z piłką rozpoczynał w rodzinnej Garbarni. Zaczął szkolić się na pozycji… środkowego obrońcy, ale ówczesny trener Jacek Kokoszka postanowił ustawić go na bramce.

Karol sam zauważył, że nowa rola znacznie bardziej mu pasuje i tak już zostało. Przez siedem lat szkolił się w „Brązowo-białych” aż przeniósł się do pobliskiej Cracovii.

Wtedy też zaczynał dostawać pierwsze powołania do kadr małopolskich, a później narodowych. W „Pasach” spędził trzy lata, gdy zdecydował się na kolejną zmianę. Rozpoczął treningi w Akademii Piłkarskiej Profi, prowadzonej przez Arkadiusza Radomskiego i Andrzeja Niedzielana. Kluczowa była wysoka jakość treningów i indywidualne podejście do zawodnika, ale jeszcze jedna rzecz była istotna. Pojawiła się spora szansa na możliwość wyjechania na testy do Holandii.

Zanim trafił jednak do kraju słynącego z rowerów, był testowany przez Legię Warszawa, ale ostatecznie nie doszło do podpisania kontraktu z legionistami.

Jego przygoda z holenderską piłką rozpoczęła się od drużyny NAC Breda. Z początku wszystko szło, jak z płatka, ale w życiu już tak jest, że to, co piękne, szybko się kończy.

W klubie był na okresie próbnym już w lutym 2017 roku, ale kontrakt podpisał dopiero w listopadzie. Powodem było niedopatrzenie formalności. Podobno gdzieś zagubiły się jego papiery, więc nie mógł formalnie związać się z klubem.

Jego debiut w Eredivisie zbiegł się z maturami, więc matematykę zamiast we wtorek pisał w poniedziałek. Chciał nawet zdawać rozszerzenie z tego przedmiotu, ale miał zbyt mało godzin i ostatecznie odpuścił.

Premierowy występ w pierwszej drużynie przypadł na ostatnią kolejką minionego sezonu. NAC Breda zapewniła sobie utrzymanie, a w ostatnim meczu miała zmierzyć się z Twente. – Po przerwie trener powiedział mi, żebym się przygotował, bo wejdę na boisko – mówił w rozmowie z „PS”.

Była to miła nagroda za dobrą postawę, jaką prezentował przez cały sezon. Zagrał tylko dziewięć minut, ale od nowego startu rozgrywek miał awansować w hierarchii bramkarzy.

I tak się stało. Z numeru trzy stał się drugim wyborem szkoleniowca, a tym samym regularnie pojawiał się na ławce rezerwowej pierwszego zespołu.

Doczekał się także debiutu w pełnym wymiarze czasowym. 25 sierpnia ubiegłego roku rozegrał premierowe 90 minut w pierwszej drużynie. Samego spotkania nie będzie dobrze wspominać. Jego drużyna przegrała, a on dwukrotnie wyciągał piłkę z bramki.

Niestety, Breda w tym sezonie radziła sobie bardzo słabo, czego konsekwencją był spadek do niższej ligi. Nie wiadomo jeszcze, jak potoczy się przyszłość Karola. W pierwszej drużynie gra mało, ale zbiera minuty w rezerwach. Możliwe, że po spadku do niższej ligi, będzie mu łatwiej walczyć o miejsce w pierwszej drużynie.

Co do samych mistrzostw jego szansę do gry w pierwszym składzie są bardzo niewielkie. Najpewniej będzie bramkarzem numer „3”, ale dla niego samo powołanie na tak wielką imprezę, jest już dużym wyróżnieniem.

Miłosz Mleczko

Obecny klub – Puszcza Niepołomice (wypożyczony z Lecha Poznań)

Wiek – 20 lat

Występy w kadrze U-20 – 2

Liczba minut w tym sezonie – 3060

Szansa na grę w pierwszym składzie – 55%

Jego tata jest działaczem piłkarskim i sam wspomina, że gdy miał dwa lata, zrezygnował z dobrze płatnej pracy, ponieważ musiał w pojedynkę wychowywać syna. Już od małego woził go na treningi. Było tak do końca trzeciej klasy podstawówki, a potem Miłosz się usamodzielnił. – Jeździłem linią 632 spod domu do szkoły – wspomina zawodnik.

Gdy Stefan Mleczko był dyrektorem Górnika Zabrze, Miłosz poszedł na swój pierwszy trening. Jerzy Machnik prowadził chłopaków od jedenastego do szesnastego roku, a tu… zjawił się trzylatek! Tłumaczył ojcu, że jest za młody, ale w końcu uległ prośbom.

Szkoleniowiec był odrobinę skonsternowany, w końcu miał do czynienia ze znacznie starszymi dziećmi. Kopał do niego piłkę, żeby zaszczepić w nim bakcyla do sportu. Udało się, ale ze wspomnień wynika, że na pierwszych zajęciach był niegrzeczny.

Nie ma się też za bardzo, co dziwić, w końcu miał zaledwie trzy latka. Za karę musiał siedzieć na piłce i tylko przyglądać się innym. Ciężkie, dobrego początki.

W praktyce nigdy nie był zawodnikiem Górnika, ale gra ze starszymi zawodnikami od siebie została mu na dłużej. Był większy od swoich rówieśników, więc w wieku siedmiu lat, grał z dziesięciolatkami.

Na jednym z turniejów U-10 na Słowacji wypatrzył go trener serbskiej drużyny, którego brat współpracował z Manchesterem City. W kraju zrobiło się na ten temat głośno – był nawet w głównym wydaniu „Wiadomości”!

Poleciał do Anglii, gdzie przez tydzień mieszkał u jednej z rodzin, ale okazało się, że trenerzy „The Citizens” nie wiedzieli, w jakim wieku jest chłopak. Założyli, że skoro grał na turnieju dla dziesięciolatków, to pewnie tyle ma lat. Podobno zrobili „wielkie oczy”, gdy dowiedzieli się, że z Polski przyleciał siedmiolatek.

Zamiast do Manchesteru trafił do KS Stadionu Śląskiego. Z piłką był od zawsze, a ta zawsze była przy nim. Nawet w dniu swojej komunii. O 9:00 rano rozpoczynał się mecz w turnieju Deichmanna, którego nie mógł pominąć. Dwie godziny później szedł już do świętego sakramentu.

W Chorzowie do klasy chodził z Kamilem Grabarą. Bardzo możliwe, że Mleczko będzie bronił na MŚ U-20, a Grabara już kilka dni później na ME U-21. Ruch powinien się tym chwalić, że wypuścił w świat dwóch bramkarzy, którzy mają szansę grać na turniejach finałowych.

Gdy miał 14 lat odezwał się Lech Poznań. Miłosz był rozsądnym i odpowiedzialnym chłopakiem, więc tata nie bał się, że „opuszcza rodzinne gniazdo”. Podróż w dwie strony trwała czternaście godzin, więc często zostawał na weekendy w internacie.

Początki przejścia do piłki seniorskiej nie były łatwe, ale już w wieku siedemnastu lat dołączył do pierwszej drużyny. Na ławce pierwszy raz usiadł w lipcu 2016 roku, ale debiutu nie doczekał się do tej pory.

W ubiegłym sezonie bronił regularnie w trzecioligowych rezerwach, a podczas zimowego okienka transferowego postanowiono wypożyczyć go do pierwszoligowej Puszczy Niepołomice.

W rundzie wiosennej minionej kampanii zagrał tylko raz, w ostatnim spotkaniu z Miedzią Legnica. Latem zeszłego roku jego sytuacja uległa znaczącej poprawie.

Mleczko do tej pory zagrał w trzydziestu czterech spotkaniach Puszczy, a łącznie ominął tylko trzy mecze. Spisywał się bardzo dobrze – jedenaście razy udało mu się w lidze zachować czyste konto.

Dlatego wydaje się też, że będzie pierwszym wyborem Jacka Magiery do gry w wyjściowym składzie. Wiele przemawia za nim. Spisywał się dobrze, grał regularnie, a w kadrze jest już sprawdzony. Na jego niekorzyść wpływa za to fakt, że do tej pory w reprezentacji do lat 20, grał wyłącznie w spotkaniach towarzyskich. Przy jego nazwisku pojawia się jednak więcej plusów niż minusów. Zobaczymy 23 maja.

Radosław Majecki

Obecny klub – Legia Warszawa

Wiek – 19 lat

Występy w kadrze U-20 – 4

Liczba minut w tym sezonie – 2185

Szansa na grę w pierwszym składzie – 40%

Gdyby nie marcowa kontuzja Majecki byłby głównym faworytem do gry w pierwszym składzie. Stracił ponad półtora miesiąca i  wypadł z rytmu meczowego. A zapowiadało się tak pięknie.

Urodzony w Starachowicach goalkeeper swoją przygodę z futbolem rozpoczął od Arki Pawłów, skąd trafił do KSZO Junior Ostrowiec Świętokrzyski. Z Legią związany jest od sześciu lat.

W 2016 roku sięgnął po Mistrzostwo Polski juniorów starszych, a także bronił w meczach UEFA Youth League. Na pierwsze treningi do głównej drużyny był już zapraszany za kadencji Henninga Berga, ale na pierwszy obóz poleciał dopiero z zespołem Stanisława Czerczesowa.

– To fajny materiał na bramkarza. Jeśli dalej będzie twardo stąpał po ziemi, będziemy mieli z niego duży pożytek. Widać, że lubi ciężką pracę, realizuje polecenia trenerów i słucha naszych skromnych podpowiedzi. Fajny chłopaczek, trzymamy za niego kciuki. Trzeba się cieszyć, że mamy go u siebie. Pełne słowa uznania. Nie możemy go jednak zagłaskać, bo jest traktowany na równi z nami. Ma tego świadomość, wie, gdzie jest i zdaje sobie sprawę, ile jeszcze pracy przed nim – mówił o nim swego czasu Arkadiusz Malarz dla legia.com

Podobnie jak Mleczko, poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w pierwszej lidze. Z tą różnicą, że on od razu przywdział bluzę z numerem „1”. Zagrał w 32 spotkaniach, a według ekspertów był jednym z lepszych bramkarzy ligi. Trener Zbigniew Smółka, gdy prowadził Stal Mielec, dał mu dobrą lekcję.

Po powrocie do stolicy na początku musiał się pogodzić z grą w rezerwach, ale już w listopadzie zaczął regularnie występować w pierwszym zespole.

Debiut w Ekstraklasie miał wręcz wymarzony. W pierwszych sześciu występach przepuścił zaledwie jednego gola! Legia z nim w bramce prezentowała się naprawdę przyzwoicie. Młody bramkarz świetnie sobie radził, ale, jak zwykle, nic nie może wiecznie trwać.

Zdołał wygryźć ze składu Radosława Cierzniaka i Arkadiusza Malarza, ale wtedy na jego drodze stanęła kontuzja. W marcu doznał urazu żeber i czekała go prawie 50-dniowa przerwa od gry. Wrócił dopiero przed dwoma tygodniami. Zagrał całe spotkanie w rezerwach, ale wpuścił aż cztery bramki.

Bardzo prawdopodobne wydaje się, że z tego powodu będzie musiał pogodzić się z rolą rezerwowego na zbliżającym się mundialu. Trener Magiera będzie wolał postawić na zawodnika, który występuje regularnie i obecnie jest w lepszej formie. Do mistrzostw pozostało zaledwie osiem dni, więc nie ma już czasu na kalkulację. Choć w piłce nigdy nic nie wiadomo – selekcjoner zaskoczył powołaniami, może zaskoczy i wyborem bramkarza.

BARTOSZ LODKO

Fot. NAC Breda, Krzysztof Kapica i Mirosław Szozda / 400mm.pl/ FotoPyk