Ireneusz Psykała: Utrzymanie zależy tylko od nas

Po emocjonujących barażach Ruch Chorzów awansował w zeszłym sezonie do CLJ U-18. Zderzenie z Centralną Ligą było niestety bolesne, bo chorzowianie pierwsze zwycięstwo zanotowali dopiero w 13. kolejce przeciwko Wiśle Kraków. Teraz na dwa mecze przed końcem sezonu podopieczni Ireneusza Psykały mają realne szanse na utrzymanie, a ostatni mecz zagrają z bezpośrednim rywalem do pozostania w lidze – Escolą Varsovia. Jak mijający sezon ocenia szkoleniowiec Ruchu i dlaczego niebiescy tak słabo prezentowali się na początku sezonu? Zapraszamy na rozmowę z trenerem Ireneuszem Psykałą.

Ireneusz Psykała: Utrzymanie zależy tylko od nas

Co pan ostatnio zmienił w zespole, że wygraliście cztery spotkania z rzędu, a od pięciu jesteście niepokonani?

– Zdecydowanie ustabilizowała nam się defensywa. Dużo nam dał ruch z przesunięciem napastnika Mateusza Wincersza na lewą obronę. W dobrej dyspozycji są środkowi obrońcy Mateusza Machała i Kacper Świątczak i to jest fundament do lepszego grania. Cały zespół jest bardzo zmobilizowany i skoncentrowany. Na pewno coraz więcej widać swobody w naszej grze i są momenty, gdzie potrafimy dominować, choć pomysł na mecz jest różny, ale nie boimy się utrzymywać przy piłce.

Szkoda, że tak późno.

– Nie da się ukryć. Zawsze to jest jakiś proces, ale ciężko mi na gorąco powiedzieć, z czego to wynika. Na pewno pierwsze przegrane mecze odebrały nam pewność. Szukaliśmy cały czas optymalnego ustawienia w defensywie, gdzie mieliśmy największy problem.

Wasza gra zdecydowanie się poprawiła i pokazał to szczególnie mecz z Lechem Poznań. Było to najlepsze wasze spotkanie w tej rundzie?

– Bez wątpienia był to jeden z lepszych naszych meczów. Tym bardziej że wygrane mecze też inaczej się ocenia. Muszę powiedzieć, że w tamtej rundzie rozegraliśmy kilka dobrych meczów, ale one były na ogół przegrane. Straciliśmy punkty w meczu z Jagiellonią, remisując i tracąc bramkę z rzutu karnego w ostatniej minucie. Dobry mecz zagraliśmy także z Zagłębiem Lubin, wygrywając 5:1.

Drużyna wreszcie zaczęła funkcjonować na poziomie CLJ. Chłopcy zrobili postęp i ograli się z ligą, że potrafią teraz regularnie wygrywać spotkania? Czy może mieliście dużo pecha?

– Wszystko razem. Każdy element się pojawił. Tak jak mówiłem wcześniej, w ostatniej minucie dostajemy rzut karny i było takich meczów więcej. Nie ujmując nic drużynie GKS-u Bełchatów, ale zrobili za mało, żeby wygrać z nami te mecze, ale tak się niestety stało. W pierwszym meczu straciliśmy bramkę w 90 minucie po naszym ewidentnym błędzie. Czuje ogromny niedosyt po tych meczach. Z Elaną także straciliśmy bramkę w ostatniej minucie po rzucie wolnym. W trakcie sezonu nabraliśmy więcej pewności, bo to się wiąże bezpośrednio z wynikami. Niepomyślny wynik u tych chłopaków powoduje dużą niepewność.

Spodziewał się pan na pewno więcej po tym sezonie.

– Zdecydowanie. Moja czujność też niestety została uśpiona po wywalczonym w imponującym stylu awansie do CLJ. Za mało było sytuacji, gdzie mogliśmy jeszcze zmobilizować chłopaków na treningu. Do tego w naprawdę dobrym stylu wygraliśmy organizowany w Zabrzu turniej Ernesta Pohla. Po tym sezonie wewnętrznie czuję, że troszeczkę zostałem uśpiony. Kolejnym elementem było wejście ad hoc przepisu odnośnie rocznika 2000. To nam bardzo przeszkodziło, bo zawodników z tego rocznika mamy na naprawdę niezłym poziomie. Nie obrażając młodszych chłopaków, ale ten przepis wymusił, że na boisku pojawiali się zawodnicy słabsi, a lepsi musieli siedzieć na ławce. Taka jest nasza rzeczywistość i myślę, że w wielu klubach było podobnie.

Sądząc po wypowiedzi, to chyba nie spodziewał się pan aż tak ciężkiego sezonu w Centralnej Lidze Juniorów.

– Nie oczekiwałem tego, że będziemy grali o mistrzostwo, ale wydawało mi się, że powinniśmy się znaleźć w środku tabeli.

To porozmawiajmy o tym, co przed wami. Pozostały dwa mecze do końca sezonu. Gracie u siebie z praktycznie pewnym już wicemistrzostwa Śląskiem i w ostatniej kolejce gracie o utrzymanie z Escolą. Zapowiada się, że wygrany tego drugiego spotkania zostanie w lidze.

– Niewiele muszę robić, żeby mobilizować chłopaków na te spotkania. Oni sami dojrzeli do pewnych sytuacji i są na tyle inteligentni, że potrafią to sami zrobić. Ja ze swojej strony także dołożę element do tego aspektu. Cieszę się, że w tym całym słabym sezonie, doszło do takiej sytuacji w końcówce, że utrzymanie zależy już tylko od nas. W niektórych momentach musieliśmy patrzeć na innych, natomiast w tej chwili zależy to tylko od nas.

W takim razie nie boi się pan o podejście chłopaków do meczu z Escolą? Dla wielu może to być najważniejszy mecz w ich dotychczasowej przygodzie z piłką.

– Nie boję się. Doświadczył ich ten sezon i w tym momencie to jest kwestia dyspozycji dnia. Gdy dzisiaj patrzę, jak wyglądamy na tle przeciwników, nawet tych wyżej notowanych, to prezentujemy się naprawdę nieźle, jeśli chodzi o stronę piłkarską i motoryczną. Oby utrzymać to do ostatniego meczu.

Stracił pan w którymś momencie wiarę w utrzymanie? Po 20 meczach mieliście 8 punków straty do bezpiecznego miejsca i byliście na przedostatnim miejscu w tabeli.

– Gdyby tak było, to nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Cały czas powtarzałem, że nam jest potrzebna seria trzech-czterech wygranych pod rząd i to się nareszcie stało. W tej chwili mamy tego owoce. W żadnym momencie nie zwątpiłem, że jesteśmy w stanie się utrzymać. A jak to się potoczy, to zobaczymy. Jestem pełen dobrych myśli.

W zeszłym roku awansowaliście do CLJ po niezwykle emocjonujących barażach. Jeśli teraz się utrzymacie, to również będzie można uznać to za spory sukces. Może pana drużyna musi mieć nóż na gardle, żeby zacząć grać naprawdę dobrze?

– Mimo wszystko te dwa zespoły różnią się personalnie. Natomiast czy mieliśmy nóż na gardle awansując do CLJ? Jedynym momentem był wyjazdowy mecz w Koszalinie zremisowany 1:1, ale w obu spotkaniach dominowaliśmy drugim meczu. Pojawiło się trochę presji i to nas ograniczyło. Jeśli chodzi o ten bieżący sezon, to można byłoby tak wnioskować, że w momencie kiedy pojawiała się presja, to nastąpiła u chłopaków większa mobilizacja i dziś zbieramy tego owoce.

Czym dla Ruchu będzie ewentualny spadek z CLJ U-18?

Jesteśmy w takim miejscu, że musimy brać wszystkie warianty pod uwagę. Za długo walczyliśmy o ten moment, żeby tak łatwo to roztrwonić w ciągu dwóch ostatnich spotkań. Zawsze spadek jest ogromnym przeżyciem i rozczarowaniem. Trzeba umieć sobie też potem poradzić i mieć na to plan. Uważam, że my jako akademia funkcjonujemy teraz bardzo przyzwoicie. Jak popatrzymy na młodych zawodników, którzy grają poza klubem, to nie mamy się czego wstydzić. Aczkolwiek nie jesteśmy teraz na tyle atrakcyjnym miejscem dla chłopaków, żeby ich niestety utrzymać i liczę się z tym, że teraz będzie podobnie. To jest nasz największy problem, natomiast gdyby udało nam się utrzymać zespół, to ja się o nic nie boje. Nawet gdybyśmy spadli. Nikt nie odpuści – to jest pewne.

Jeśli się utrzymacie, to oczywiście będzie to zasługa całego zespołu, ale w ostatnich meczach fenomenalną formę załapał Lucjan Klisiewicz, który strzelił siedem goli w pięciu ostatnich meczach. Może pan coś więcej powiedzieć o tym zawodniku?

– Dobrze, że pan powiedział, że jest to zasługa całego zespołu i tak chciałbym to zostawić. Oczywiście liczby Lucka mówią same za siebie. Jeśli mamy bramkostrzelnego napastnika, to trzeba się tylko cieszyć. Lucek do nas trafił z Ziomków Rzeszów i rozwija się systematycznie przez ten cały okres, który u nas jest. W tej chwili dojrzał też do gry w CLJ. Długo go do tego przygotowywaliśmy, bo zdawałem sobie sprawę, że nie jest tak łatwo zabrać chłopaka i żeby od razu zaczął strzelać bramki. Zadebiutował w poprzedniej rundzie w starciu z Koroną, ale dopiero teraz widać, że dojrzał. Jednak chcę podkreślić, że jest to zasługa całego zespołu i nie chciałbym indywidualnie nikogo wyróżniać. Każdy ma swoje zadania na boisku. Jedni są od dogrywania piłek, a inni od strzelania. Chwała Luckowi, że pokazuje swoje atuty.

Górnik wczoraj przegrał na wyjeździe z Koroną, a Escola zmierzy się w weekend z Bełchatowem. Zakładam, że spogląda pan na terminarz rywali?

– Powiedziałem już wcześniej, że nareszcie wszystko zależy od nas i na tym się skupiam. Natomiast nie da się od tego uciec i jest to zrozumiałe, że wokół nas dzieją się inne rzeczy i trzeba na to patrzeć. To nam może ułatwić ostatni mecz albo utrudnić. Wszystko ma znaczenie.

To na koniec, na ile procent się utrzymacie?

– Nie chciałbym żadnych cyfr podawać, ale jestem bardzo zbudowany tym, co teraz dzieje się w zespole i mam ogromne zaufanie do chłopaków. Jestem pełen szacunku, że po tak trudnych momentach złapali równowagę i pokazują jakość na boisku. Ostatnie mecze dały sporo powodu do optymizmu. Gramy z przeciwnikami z górnej części tabeli i wygrywamy. To jest dowód na to, o czym mówiłem już wcześniej chłopakom, że w tej lidze są w stanie wygrać z każdym i to potwierdza się w końcówce.

Rozmawiał Dawid Dobrasz

Fot. Newspix.pl