Stare podwórka – dzisiejsza rzeczywistość

Większość piłkarzy występujących aktualnie na światowych boiskach, w przeszłości uczyło się gry na podwórku. Spędzali tam po kilka godzin dziennie grając i bawiąc się piłką. Efekty, które osiągali widoczne były na pierwszy rzut oka.

Stare podwórka – dzisiejsza rzeczywistość

Podwórkowa piłka powstawała dzięki pasji, ale warto zaznaczyć, że kiedyś nie było alternatywnych form spędzania czasu poza szkołą. Dzieciaki zaczynały grać w piłkę w wieku kilku lat, a do klubów przychodzili trenować dopiero od czwartej klasy szkoły podstawowej. Można zatem śmiało powiedzieć, że do klubu przychodził chłopak, który podstawy miał już w dobrym stopniu opanowane. Klubów nie było zbyt dużo, a młodzi zawodnicy często musieli pokonywać duże odległości, aby dotrzeć na trening czy mecz. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Praktycznie w każdym mieście znajduje się klub, do którego zapisywane są dzieci nawet od czwartego czy piątego roku życia.

Ja trenowałem na piachu, nazywaliśmy je kartoflisko. Czasem w zimę jak się grało, to robiło się błoto, a w lecie, gdy było za gorąco, to mega się kurzyło. Teraz to się zmieniło, jest sztuczna murawa i są szatnie, a u nas były baraki. W zimie nie było ogrzewania, ciepłej wody, a trzeba było się wykąpać. A z drugiej strony będąc młodym chłopakiem najważniejsze jest, by mieć piłkę przy nodze i strzelić bramkę – powiedział w jednym z wywiadów Robert Lewandowski

Wraz z rozwojem infrastruktury u młodzieży zanikła kreatywność i umiejętności podwórkowe. Kiedyś poza graniem meczy dzieciaki godzinami bawiły się w inne zabawy z piłką. Dużo żonglowały starając się zaimponować kolegom, oraz poprawić swój rekord. Często próbowały gry 1 na 1 czy ćwiczyły strzały z dystansu.

 – U mojej babci biegał po podwórku wielki pies. Zawsze się z nim kiwałem. Gdy raz przez przypadek pokopałem go po pysku, on pogryzł mnie po nogach. Trzeba było być szybkim, inaczej miało się poranione nogi – opowiada Karol Linetty w rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna”.

Teraz dużo słyszy się o tym, że tamte czasy odeszły w zapomnienie i nikt już tak nie gra. Jest to w jakimś stopniu prawda. Dzisiaj na dzieci czeka więcej pokus, które z pewnością część z nich odciąga od piłki. Zadajmy sobie jednak pytanie. Czy warto narzekać na to, że kiedyś było lepiej?

Zwróćmy uwagę ile ćwiczeń na treningach zapożyczanych jest z tzw. podwórka. Ważne jest też, aby dać dzieciakom możliwość swobodnej gry, w której trener pilnowałby tylko porządku i bezpieczeństwa. Dzisiaj problem nie leży w ilości gry w piłkę, jaką kluby fundują młodym adeptom. Problemem jest ilość ruchu i czas spędzony podczas innych aktywności fizycznych. Dzieci nie są przygotowane fizycznie tak jak kiedyś, kiedy całe dnie spędzały poza domem. Brakuje im zajęć ogólnorozwojowych, które w przeszłości były fundowane przez podwórko.

Oczywiście jest na to rada. Ważne jest, aby kluby poświęcały więcej uwagi na rozwój ogólnorozwojowy swoich podopiecznych, który w pewien sposób zastąpiłby wcześniejsze podwórkowe boisko. Trener Remigiusz Rzepka na jednym ze szkoleń powiedział, żeby czasami zrezygnować z turniejów, na których zawodnik się nie rozwinie. A zamiast tego zorganizować dodatkowy trening, w którym zawodnicy mogliby poprawić swoją motorykę lub inny ważny aspekt gry. Ważne jest też to, aby zachęcić rodziców do aktywnego spędzania czasu ze swoimi pociechami. Ich pomoc w kreowaniu młodego piłkarza może być nieoceniona.

Rozwiązanie na taki stan rzeczy znalazła między innymi Akademia Zagłębia Lubin. W Lubinie chłopcy mieszkający w bursie mają praktycznie całodobowy dostęp do wszelkiego rodzaju boisk, które eksploatują do późnych godzin wieczornych. Organizują na nich wiele dodatkowych ćwiczeń czy meczy, które są swoistym zamiennikiem dawnego „podwórka”.

 – Nasza baza składa się z kilku części. Na co dzień mieszka w niej ponad 80 chłopaków. Bezpośrednio stąd mogą wyjść w butach piłkarskich na boisko, które stało się dla nich naturalnym podwórkiem. W ten sposób wracamy do korzeni, a przecież cały czas toczą się dyskusje na temat tego, że brakuje nam piłki podwórkowej i chłopcy nie są nauczeni pewnych elementów, które można opanować, grając na ulicy – mówi Krzysztof Paluszek, dyrektor Akademii Piłkarskiej KGHM Zagłębie.

Plan znalazła również Legia, która już od najmłodszych lat zawodnika skupia się na ogólnorozwojowym treningu. Chłopcy od małego uczęszczają do klas sportowych, a plan całego tygodnia zaplanowany jest tak, aby dzieciaki rozwijały się na każdej płaszczyźnie – W piłce nożnej bardzo ważna jest sprawność. Piłkarz musi poprawnie biegać, skakać, musi być zwinny, silny, szybki. Dzięki klasom sportowym możemy dużo czasu poświecić właśnie na rozwijanie tych aspektów. Chłopcy na zajęciach mają chociażby tory przeszkód – wspinają się, siłują, rywalizują w różnych grach terenowych, poznają także inne gry i sporty – zaznacza na łamach oficjalnej strony akademii Legii Warszawa trener rocznika U12 Jakub Zapaśnik.

W Polsce wiele klubów wprowadza podobne sposoby rozwoju zawodników jak Legia czy Zagłębie. Ale nie zapominajmy, że kluby te są pionierami w szkoleniu piłkarskim w Polsce i nieustannie próbują dorównać najlepszym w Europie. Niestety większość problemów o których mowa powstaje w mniejszych klubach, które nie nadążają wprowadzać zmian. Możliwości klubów zwiększają się z roku na rok. Nieustannie powiększa się infrastruktura. Opracowano „Narodowy Model Gry” na którym bazują kluby, a część z nich tworzy swój własny model szkolenia, który oparty jest zazwyczaj na własnym doświadczeniu, posiłkowanym tym opracowanym przez PZPN.

Czasy podwórka już nie wrócą. Powinniśmy zatem zacząć myśleć o lepszej przyszłości i szukać konsensusu pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Powinniśmy być świadomi, że nie każda zmiana w sposobie szkolenia jest idealna, ale musimy wytrwale budować przyszłość dla młodych, zaczynając od nauczycieli wychowania fizycznego do prezesów klubów pamiętając, że jest to długofalowy proces.

MICHAŁ GĄSIEWSKI