„Trenujemy za mało”. Relacja z VIII edycji Football Conference

Wyczerpujący sezon dobiegł końca. Dla wielu trenerów kilka najbliższych tygodni to okres ładowania baterii, odskocznia od piłkarskiego boiska i szansa na chwilę wytchnienia. Niektórzy natomiast już ten weekend spędzili bardzo aktywnie – ponad setka szkoleniowców w sobotę spotkała się przy ul. Polnej w Warszawie, by wysłuchać kilku wykładów na temat motoryki.

„Trenujemy za mało”. Relacja z VIII edycji Football Conference

– Kiedyś przez dwa tygodnie obserwowałem jeden ekstraklasowy klub. W tym czasie nie odbyły się żadne zajęcia, na których wystąpiłaby praca tlenowa dłuższa niż 45 minut. Nie spotkałem tego w całym mikrocyklu! Dlatego później nasze VO2max różni się o 10 czy 15 procent w porównaniu do lig zachodnich – zaskoczył Remigiusz Rzepka, były trener przygotowania fizycznego w polskiej reprezentacji. Główny bohater ósmej edycji Football Conference.

A miało być nieco inaczej…

Carlos Jimenez do Warszawy przyleciał spóźniony. Fizjoterapeuta, koordynator rehabilitacji i trener przygotowania motorycznego w drużynie olimpijskiej Stanów Zjednoczonych oraz konsultant strategii zapobiegania urazów w Atlanta United z MLS, z powodów rodzinnych wpadł i za chwilę musiał wracać do USA.

Mimo że zza Atlantyku Wenezuelczyk wyruszył już w czwartkowy wieczór, dla niego trzeba było przeorganizować harmonogram konferencji. Najgorsze, że z powodu szybkiego powrotu pędzić musiał też na lotnisko po swej prelekcji i nie był w stanie poprowadzić części praktycznej, na którą wielu przybyłych czekało.

Jimenez sporo mówił o prewencji i ćwiczeniach pozwalających zapobiec kontuzjom. W końcu to jego „konik”.

Trzy rady, z którymi zostawił polskich trenerów?

1. Znajdźcie przed zajęciami i po nich po 10-15 minut na prewencję. Usystematyzujcie to.

2. Budujcie kondycję przez małe gry, ale też zwiększajcie przestrzenie, żeby grać na większych polach.

3. Budując to wszystko, myślcie o stylu gry i wizji pierwszego trenera drużyny, w której pracujecie.

***

Football Conference rozpoczęła przedstawicielka firmy Sonda Sports, która opowiedziała o współczesnych metodach analityki. Sporą część swojego krótkiego wystąpienia poświęciła skali RPE, o której w ostatniej Akademii Weszło Junior mówił również Jakub Grzęda.

W Akademii Piłkarskiej Lecha Poznań zbadano, że dane uzyskane za pomocą skali Borga są ściśle skorelowane z tymi, które odczytywane były we Wronkach za pomocą kamizelek z GPS-ami. Warto więc w prosty sposób wykorzystać możliwości systemów subiektywnych.

Oczywiście – zawodnicy Lecha są bardziej świadomi niż „średnia krajowa”, ale rolą trenera jest przecież w dużej mierze też uświadamianie swoich podopiecznych.

Event na dobre rozkręcił jeden z jego współorganizatorów z przeszłości. Dominik Milewski opowiedział o energetyce wysiłku, przechodząc przez kolejne teoretyczne obszary, aż do tych bardziej praktycznych, na które jednak do końca nie wystarczyło czasu.

– Co ja mogę jeszcze dodać? – zapytał z uśmiechem Rzepka, który na scenie pojawił się po młodszym koledze. Ten ostatni chciał odświeżyć wszystkim całą fizjologię wysiłku w ujęciu piłkarskim. Chyba aż nadto szeroko.

– Co chcielibyście wiedzieć? – rozpoczął i… przejął mikrofon. Inspirując przybyłych wieloma szalenie interesującymi przykładami z życia wziętymi.

– Czego brakuje nam w Ekstraklasie? Gry. Brakuje najprostszych bodźców, tzn. pracy tlenowej, którą najłatwiej przecież wykonać poprzez ćwiczenia techniczno-taktyczne – stwierdził były szkoleniowiec m.in. Górnika Zabrze czy Lecha Poznań.

Rzepka: – Jeśli wydaje ci się, że mądrze stoisz, może być już za późno. Dzisiejszy futbol jest zbyt dynamiczną grą, żeby mądrze stać, trzeba biegać – nie zatrzymywał się.

Od czego zacząłby zatem pracę w nowym klubie? – Przy założeniu, że miałbym możliwość wykonać maksymalnie trzy badania, byłyby to aspekty funkcjonalne, wydolność i siła. Z moich doświadczeń wynika, że to są kluczowe i najważniejsze aspekty – sypał konkretami.

Rzepka dał się w sobotę poznać też jako człowiek z dużym dystansem. Dzielił się bogatymi doświadczeniami z kadry, Górnika czy Lecha, a z przygody z tym ostatnim co rusz ironizował.

– Z życia trzeba troszeczkę żartować – podsumował.

Kiedy omawiał podstawowe zasady kształtowania wytrzymałości, wzbudził na sali większy szum i poruszenie. Notatniki powoli wypełniły się treścią.

Również na części praktycznej to Rzepka zrobił największe show. Zaimponował swoją mobilnością. Skomplikowane ćwiczenia prezentował niczym dwudziestolatek.

A na sali zobaczyć mogliśmy wzorce ruchowe, technikę biegu, z odpowiednimi progresjami i dodatkami (jak sanki). Niestety nie dane było nam tego porównać z praktyką Jimeneza, dlaczego pisaliśmy już wyżej.

– Najbardziej niewdzięczna jest praca z młodzieżą dojrzewającą. Przejdziecie z nimi cały plan pracy, a oni nagle wystrzelą 6-8 centymetrów i wszystko wraca do punktu wyjścia. Cofamy się na początek. Ale gwarantuję wam, że jeśli będzie wypracowana baza, fundament, koordynacja, to ten powrót będzie dwa razy szybszy – omawiał kolejne szczegóły pracy nad motoryką Rzepka.

– Trenujemy za mało! – wreszcie doszedł do sedna. – Mieszkałem przez cztery lata w USA. Widziałem, jak wygląda praca w Stanach, w szkole średniej. Tam biali też potrafili skakać. Jeśli ktoś, w wieku 16 lat, w przysiadzie bierze 160 kilogramów, potem… skacze. U nas marnujemy czas szkolenia w piłce młodzieżowej.

I może dzięki takim wykładom jak ten sobotni, czasu w młodzieżowej piłce marnować będziemy choć trochę mniej? Oby, bo kiedy tacy specjaliści jak Rzepka spotykają się ze swoimi słuchaczami i szczerze chcą na nich wpłynąć, efekty są tylko kwestią czasu.