Sacchi na scenie, trenerzy przy grillu. Relacja z OKT w Łodzi

Arrigo Sacchi, Luka Milanović, Jerzy Brzęczek, Waldemar Fornalik, Marek Papszun, Czesław Michniewicz czy Jacek Magiera na jednej scenie? W jednym terminie i miejscu równocześnie? A wszystko w widowiskowej scenerii i atmosferze prawdziwego szkoleniowego święta? Tak, to możliwe. W niedzielę i poniedziałek odbyła się kolejna coroczna Ogólnopolska Konferencja Trenerów w Łodzi.

Sacchi na scenie, trenerzy przy grillu. Relacja z OKT w Łodzi

– Prosimy o powrót na ostatni wykład. Identyfikatory sprawdzane będą przy wyjściu z sali, osoby nieobecne nie będą miały zaliczonego udziału w konferencji! – takie ogłoszenie przez megafon przerwało rozmowę Piotra Dumanowskiego z Arrigo Sacchim.

A mi zrobiło się trochę smutno.

Ze strony foyer już od dłuższej chwili dobiegał głośny szum. Na zewnątrz przebywało sporo osób.

Na co czekali? Liczyli na szybsze niż planowane odkręcenie kurków z piwem i winem? Może na to, że karkówkę otrzymać będzie można przed godziną kolacji?

Faktycznie, Sacchi nie porwał. Nie zainspirował na tyle, na ile oczekiwano.

Po zeszłorocznym barwnym występie Petera Bosza 1550 trenerów z licencjami UEFA PRO i UEFA A oczekiwało więcej w roku 2019. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

A przecież nazwisko włoskiego trenera daje do myślenia. Nawet postronnym widzom.

Czy poza Pepem Guardiolą i Rinusem Michelsem w taktycznej historii futbolu znajdzie się większych wizjonerów? Sacchiego znają nawet osoby postronne. Kibice wspominają, że dla piłki zasłużył się na wieki.

Trudno usprawiedliwić obojętność nieobecnych. Którzy przecież na OKT zostali zaproszeni przez Związek za darmo. W dodatku z bonusem w postaci integracyjnego spotkania wieczorem, z litrami piwa, wina i kilogramami mięsa z grilla w tle, by atmosfera była szkoleniowym rozmowom jak najbardziej sprzyjająca.

Włoch opowiedział więc o futbolu przyszłości. O tym, jak wyprzedził epokę. Niestety na przykładach zamierzchłych.

– Trener musi mieć obsesję – podkreślał wciąż energiczny, 73-letni już szkoleniowiec wielkiego Milanu lat osiemdziesiątych. – Najważniejsze, by waszej pracy towarzyszyły entuzjazm, pasja i skromność. I zrozumienie gry.

Niewyraźne rysunki i rwana prezentacja, w dodatku nie do końca spójne wątki, a także kilkuminutowy fragment starcia Milanu z Realem Madryt sprzed trzydziestu lat, nieco znużyły liczną publikę.

Ale Sacchi to jednak Sacchi. – W piłce nożnej przyszłości idea i inteligencja będą czynnikami niezbędnymi – zaznaczał co rusz.

Włoch chciał na boisku dominować. Pressować rywala, bez względu na okoliczności. Kiedy mediolańczycy jechali na Bernabeu, włoska prasa rozpisywała się, że powinni się wycofać. Skontrować „Królewskich”, sprowokować do tego, by Real prowadził grę.

– Co o tym sądzicie? – zapytał w szatni Sacchi.

Odezwał się Ruud Gullit: – Głupstwa. Od pierwszych minut zagramy swoją grę i będziemy ją prowadzić. Do ostatniego gwizdka.

– Wiedzieliśmy, że najlepszym sposobem na rywala będzie granie „naszej gry” – przyznawał w Łodzi trenerski guru.

Legendarny szkoleniowiec wiele ryzykował. – W naszej kulturze i historii zawsze broniliśmy się. Od czasów Imperium Rzymskiego żadna ofensywa nie szła po naszej myśli. Kiedy chcieliśmy być agresywni, kończyło się to dla nas źle. To się w nas zakorzeniło, pozostało, to nas ukształtowało. Dlatego całe Włochy na mój pomysł patrzyły krytycznie. Wiele ryzykowałem. Ale miałem szczęście – zaśmiał się na koniec.

O ile wydaje się, że przed rokiem merytoryczny poziom całej konferencji był wyższy, specjalistyczne wykłady Milanovicia (trener przygotowania fizycznego w reprezentacji Chorwacji) czy Piotra Żmijewskiego z Legii Warszawa poparte dyskusją Fornalika, Papszuna, Michniewicza i Magiery oraz występami Brzęczka czy Artura Skowronka, już na boisku, podczas części praktycznej, na pewno pozostaną w głowach przybyłych.

Może nie w całości, ale na pewno w określonych fragmentach. Dla każdego w innych.

Przed drugą w nocy na Piotrkowskiej podszedł do mnie jeden z trenerów. – Super robota. Słucham wszystkich odcinków „Jak Uczyć Futbolu”, robicie genialne rzeczy dla polskiego szkolenia.

Przybił piątkę i chwilę porozmawialiśmy o tym, co działo się na Atlas Arenie. – Zobacz, ile mam notatek – wyciągnął telefon. 45 myślników, z samego wykładu Sacchiego.

Złote myśli, cytaty, które uznał za zasadne, by zatrzymać je na przyszłość. Byli więc i tacy. I dla takich właśnie OKT warto organizować. A powołując się na przykład wspomniany – oni na piwo również znaleźli czas. Odpowiedni czas.

Przy całej więc dyskusji o szkoleniu, ostatnio jakby głośniejszej, trudno generalizować. W tym wszystkim to chyba największa pułapka.

Z ŁODZI – PRZEMYSŁAW MAMCZAK