CLJ-ka od środka: Chcemy być coraz bliżej piłkarskiego zachodu

Radosław Osadnik ma dopiero 34 lata, a na swoim koncie już niezły dorobek trenerski. Szybko zrozumiał, że trenowanie piłkarzy to coś, czym chce się zajmować w życiu. Prowadził seniorską drużynę Szombierek Bytom, a teraz jest drugim szkoleniowcem w juniorach starszych Górnika Zabrze. Zapraszamy na kolejną rozmowę w ramach naszego cyklu „CLJ-ka od środka”.

CLJ-ka od środka: Chcemy być coraz bliżej piłkarskiego zachodu

Od jakiego klubu rozpoczęła się pana przygoda z trenerką?

– Jeszcze jako zawodnik GKS-u Szombierki Bytom trenowałem najpierw drużynę trampkarzy, a później juniorów w Ruchu Radzionków.

Ile miał pan wtedy lat?

– To było zaraz po studiach, miałem wtedy 21 lat. Wiedziałem, że jeśli występuję na poziomie III czy IV ligi, to nie zrobię już poważnej kariery jako zawodnik. Grałem jeszcze przez kilka lat, ale jednocześnie trenowałem z młodzieżą.

Jak długo związany jest pan z Górnikiem Zabrze?

– Od czterech lat, a z grupą do lat 18 dopiero zaczynam pracę. Poprzednie lata spędziłem trenując drużynę juniorów młodszych. Razem z trenerem Janem Żurkiem poprowadzimy teraz zespół w Centralnej Lidze Juniorów U-18.

Na ten moment jest to pana jedyna praca?

– Tak. Wcześniej prowadziłem pierwszy zespół Szombierek w III i IV lidze oraz byłem asystentem trenera w GKS-ie Katowice.

Kiedy Szombierki Bytom wrócą do sukcesów z początku lat 80-tych?

– Oby jak najszybciej (śmiech).

W internecie pojawiały się informacje, że był pan jednym z głównych kandydatów do objęcia pierwszej drużyny Ruchu Chorzów. To były tylko plotki czy pojawiła się konkretna oferta?

– Było w tym ziarenko prawdy. Na ten moment na pewno jednak nie zostanę trenerem Ruchu Chorzów.

Wróćmy do Górnika Zabrze. Z zespołu U-18 odeszło wielu wartościowych piłkarzy?

– Nie zostaliśmy szczególnie osłabieni, większość zawodników z rocznika 2002 stanowiło trzon tej drużyny. Trener Dawid Ozga wykonał z tym rocznikiem wspaniałą robotę. Nam teraz z trenerem Żurkiem pozostało kontynuować tę pracę.

Ilu zawodników dołączyło do zespołu z pana rocznika 2003?

– Na obozie było z nami sześciu chłopaków.

Jak przebiegają wasze przygotowania do nowego sezonu?

– Chłopcy intensywnie trenują. Przez tydzień trenowaliśmy w Zabrzu, a teraz byliśmy na obozie w Kamieniu. Graliśmy z zespołami seniorskimi z poziomu czwartej ligi.

Z sukcesami?

– Myślę, że możemy być zadowoleni z tych spotkań. Dwa mecze wygraliśmy, jeden przegraliśmy. Kończymy obóz turniejem w Czechach, wracamy do domu, chłopcy dostaną dwa dni wolnego, a już w przyszłym tygodniu zagramy w turnieju im. Ernesta Pohla, gdzie zmierzymy się z Gwarkiem Zabrze, Banikiem Ostrawa i niemieckim Rot-Weiss Essen.

Bardziej wartościowa jest dla was gra z seniorskimi zespołami czy tak jak w przypadku turnieju w Czechach, z czołowymi drużynami europejskimi, ale młodzieżowymi?

– Wszystkie bodźce są dla chłopaków rozwijające. Niecodziennie możemy się zmierzyć z Olympique Marsylia czy Eintrachtem Frankfurt. W tych zespołach grają zawodnicy, którzy występowali już na naprawdę wysokim poziomie. Chłopcy mogą wiele rzeczy od nich podpatrzeć.

Jak wyglądało z pana perspektywy starcie z francuskim zespołem?

– Uważam, że byliśmy lepszym zespołem (Górnik zwyciężył 1:0 – przyp. red.). Szkoda tylko, że w końcówce pojawiło się trochę niepotrzebnych emocji, ale to wynika z tego, że chłopcy są po prostu ambitni. Walczą w każdym meczu o zwycięstwo. Trzeba podkreślić, że przez 80 minut oba zespoły dobrze grały w piłkę, a samo spotkanie stało na wysokim poziomie. Oby więcej takich turniejów. Więcej chłopaków dzięki nim zadebiutuje w pierwszym zespole. W minionej kolejce udało się to Danielowi Ściślakowi, ale z tej grupy też kilku chłopaków ma szansę otrzymać taką możliwość w przyszłości.

Zauważył pan większe różnice w grze Górnika i drużyny z Marsylii?

– Na pewno są różnice. Polacy preferują piłkę bardziej kontaktową, a Francuzi mieli grono świetnie wyszkolonych piłkarzy pod względem technicznym. Podpatrywaliśmy, jak sobie radzą i chcemy uczyć się od najlepszych. W czym jesteśmy lepsi, co musimy poprawić – chcemy, żeby piłkarze byli coraz bliżej, nazwijmy to, „piłkarskiego zachodu”.

Co pana zdaniem jest najważniejsze w roli szkoleniowca?

– Myślę, że w tej roli jest bardzo dużo składowych i ciężko jedną rzecz wyróżnić. Są trenerzy, którzy mają jedną cechę mocniejszą, a inni drugą.

A jaka cecha wyróżnia pana?

– Pomidor (śmiech).

Uważa pan, że poziom Centralnej Ligi Juniorów z roku na rok jest coraz wyższy?

– Ciężko mi to ocenić, bo to będzie mój pierwszy sezon w CLJ. Gdy trenowałem zespół chłopców z rocznika 2003, graliśmy w pierwszej lidze wojewódzkiej. Na pewno ta liga się zmieniła, bo w zeszłym roku grali głównie chłopcy z rocznika 2001 i mogło grać czterech zawodników z rocznika 2000, a teraz głównie grać będzie rocznik 2002. Wszystko wyjdzie w praniu.

Rozwój czy wynik?

– Przede wszystkim rozwój, ale nie ma co ukrywać, że nie da się rozwijać zawodników bez patrzenia na wyniki. Za rok będą grać już w piłce seniorskiej, czyli o wynik.

Jaki jest wasz cel na ten sezon?

– Stworzyć chłopakom jak najlepsze warunki do rozwoju, przekazywać im potrzebną wiedzę. Chcemy, żeby adaptowali się do coraz większych obciążeń motorycznych. Piłka nożna jest wszechstronną dyscypliną, jest dużo ścieżek, które musimy u nich rozwijać. Rozwój indywidualny, taktyka, umiejętność gry na swojej pozycji – wszystko jest ważne.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO