Magdalena Urbańska podkreśla, że najważniejsze w piłce nożnej są emocje. Od lat związana jest z Turniejem „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” oraz wszystkimi inicjatywami związanymi z projektem „Piłka dla wszystkich”. W swojej pracy spotyka się z wieloma wzruszającymi historiami zwykłych ludzi, których pasją jest piłka.
Od którego roku jest pani związana z Polskim Związkiem Piłki Nożnej?
– Z PZPN-em jestem związana od grudnia 2012 roku. Na początku byłam menadżerem od spraw inicjatyw UEFA Grassroots. Zajmowałam się głównie turniejami dziecięcymi oraz wszelkimi inicjatywami związanymi z piłką młodzieżową, m.in. szkołami z klasami o profilu piłka nożna.
Piłka nożna była pani pasją czy jakoś tak samo wyszło?
– Zawodowo piłką nożną zajmowałam się od 2011 roku. Zanim rozpoczęłam pracę w Polskim Związku Piłki Nożnej pracowałam dla polskiego biura UEFA przy EURO 2012. Moją główną rolą było zajmowanie się miastami-gospodarzami. Dokładniej komunikacją, marketingiem, promocją miast oraz project management. Tak naprawdę w Polsce z piłką związany jest prawie każdy. W mojej rodzinie piłka była obecna od zawsze. Mój tata grał dla przyjemności ze znajomymi. W poniedziałki zawsze z mamą oglądałyśmy Teatr Telewizji, a w środy w naszym domu królował futbol.
Projekt „PZPN Grassroots Piłka dla wszystkich” ruszył w sierpniu 2018 roku. Co było inspiracją?
– Piłka amatorska, która stanowi 90% całej dyscypliny oraz cała rzesza osób, która buduje swój wolny czas wokół piłki. Chcieliśmy jako Polski Związek Piłki Nożnej dowiedzieć się, jakie są potrzeby, czego brakuje, jeśli chodzi o piłkę amatorską i osoby z nią związane. Przeprowadziliśmy obszerne badania, które wykazały, że bardzo potrzebnym elementem było polepszenie komunikacji. Uznaliśmy, że jest to dla bardzo duży bodziec do działania, żeby uruchomić nowe kanały w Departamencie Grassroots. Przygotowywaliśmy się do tego przez kilka miesięcy i doskonale wiedzieliśmy czego chcemy.
Czym dla pani jest idea Grassroots?
– Najprościej Grassroots to piłka jest dla wszytskich. Nie zważając na to, jakiej jesteśmy płci, skąd pochodzimy, czym zajmujemy się zawodowo, ile mamy lat – piłka łączy i sprawia, że możemy być razem i budujemy relacje.
Jak wygląda obecnie pani typowy dzień w pracy?
– Mój dzień w pracy składa się w dużej części ze spotkań. Departament Grassroots składa się z czterech oddzielnych obszarów. Pierwszym jest talent development, czyli wszystkie inicjatywy związane z Akademią Młodych Orłów. Należą do nich Letnie i Zimowe Akademie Młodych Orłów oraz mobilne i stacjonarne. Mamy także zespół ludzi, który zajmuje się pozyskiwaniem środków publicznych np. na kadry młodzieżowe. Kolejny filarem są turnieje amatorskie. Poza Turniejem „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” do tego obszaru należy 16 specjalistów, którzy przede wszystkim zajmują się nawiązywaniem relacji z małymi klubami z każdego województwa oraz różnymi lokalnymi inicjatywami, żebyśmy mogli razem pracować nad piłką amatorską w naszym kraju. Następnym dużym obszarem jest Program Certyfikacji Szkółek PZPN. Obecnie jesteśmy na etapie weryfikowania wszystkich zgłoszeń. Dużą rolę odgrywa także wolontariat. Ostatnim filarem są wszystkie inicjatywy związane z Grassroots oraz „Piłką dla wszystkich”. To są główne obszary, w których pracujemy całym zespołem Departamentu Grassroots. W sumie na co dzień zarządzam 20 osobami w biurze oraz 48-ma w terenie.
Nie ma ośmiu godzin w pracy i spokój?
– Na pewno nie (śmiech).
Dobra atmosfera w pracy to podstawa.
– Dokładnie. Tyle pracujemy i jesteśmy tak pochłonięci wszystkimi projektami, że gdyby nie było dobrej atmosfery w pracy i gdybyśmy nie lubili swojego towarzystwa, ciężko byłoby robić te wszystkie projekty efektywnie.
Która edycja Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” była pani pierwszą?
– Moja przygoda z Turniejem „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” rozpoczęła się od XIII edycji i wtedy po raz pierwszy wzięłam za ten Turniej pełną odpowiedzialność. To był zupełnie inny turniej niż dzisiaj. Wtedy rozgrywki były tylko w jednej kategorii wiekowej. Przez te sześć zakończonych edycji udało się sporo zmienić. Otworzono turniej w kategoriach wiekowych U-8 oraz U-12, dziewczynki zdecydowanie w większej liczbie zaczęły brać udział w tej inicjatywie. Praktycznie udało się otworzyć te zawody dla każdego.
Co pani zdaniem ten Turniej znaczy dla dzieciaków?
– Z mojej sześcioletniej perspektywy mogę powiedzieć, że nieważne, czy jest to poziom rozgrywek gminnych, czy Finałów Krajowych, to w dzieciach zawsze widać ogromną pasję i radość z gry. To łączy wszystkie osoby związane z tym projektem. Szczęście dzieciaków, które grają na boisku ze swoimi przyjaciółmi, gdzie wspólnie mają jeden cel – przede wszystkim dobrze się bawić. Oczywiście, jeśli przy okazji uda się wygrać i awansować dalej, to jeszcze lepiej. W tym Turnieju są niesamowite emocje. Jeżeli jest rozpacz, to jest ona szczera, nieudawana, dla dzieciaków czasami równa z końcem świata. Jeśli natomiast zamiast łez jest uśmiech, to jest on prawdziwy. Tak naprawdę dla nas najważniejsza jest radość dzieciaków, bo ten Turniej robimy dla nich.
Którą edycję wspomina pani wyjątkowo?
– Wyjątkowo wspominam dwie edycje – pierwszą, w której brałam udział oraz tę sprzed czterech lat, gdy inauguracyjny raz zorganizowano rozgrywki w trzech kategoriach wiekowych. Ważną zmianą było także, że ramy czasowe turnieju mieszczą się w czasie roku szkolnego. Było to dla nas spore przeżycie, robiliśmy to po raz pierwszy i nie mieliśmy pewności czy wszystko się uda. W naszym zespole nie ma podziałów na sponsorów, organizatorów – wszyscy działamy razem, żeby dzieciaki miały radość z gry w piłkę. Każda z edycji ma w sobie coś wyjątkowego, ale te, o których wspomniałam były dla mnie szczególne. Podczas mojej pierwszej edycji widziałam, ile można w tym Turnieju zmienić i jestem szczęśliwa, że ten Turniej z roku na rok się rozwija.
Woli pani finały powiatowe i wojewódzkie czy te główne, ogólnopolskie?
– Każde z nich mają swoją urok. Lubię pojechać na rozgrywki powiatowe, gdzie dzieciaki po raz pierwszy mają do czynienia z Turniejem.
Co wyjątkowego czeka nas w XX edycji?
– Mamy kilka ciekawych pomysłów i mocno wierzę, że przypadną do gustu przede wszystkim uczestnikom.
Prosimy o zdarzenie chociaż rąbku tajemnicy.
– Na ten moment mogę powiedzieć, że będziemy mieć nowe koszulki oraz ciekawy program ambasadorów.
Nie będziemy rozczarowani?
– Mam nadzieję, że wszyscy będą zadowoleni. O tym, czy się udało, będziemy mogli porozmawiać w czerwcu po finałach ogólnokrajowych.
Ile drużyn zgłosiło się na tę chwilę do XX edycji Turnieju?
– W tym momencie ok. 1200 drużyn.
Jak to wygląda w porównaniu z zeszłym rokiem?
– Jest dokładnie o 25% drużyn zgłoszonych więcej niż w ubiegłym roku. Natomiast najwięcej zgłoszeń spływa we wrześniu. Zawsze prosimy, żeby nie zostawiać tego na ostatnią na chwilę, ponieważ najbardziej nas boli, gdy jest 1 października i dzwonią do nas nauczyciele i trenerzy, że nie zdążyli zapisać swoich drużyn.
Była pani na tegorocznej edycji Letniej Akademii Młodych Orłów?
– Byłam, ale dosłownie przez chwilę. Niestety, teraz z biegiem czasu, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby być przez całe zgrupowanie. Natomiast, mamy tak zgrany zespół, że moja obecność już nie jest konieczna.
Ostatnio pojawiały się głosy, że tydzień spędzony na LAMO nie przynosi zawodnikom i zawodniczkom zbyt wielu korzyści. Jakie są pani zdaniem największe plusy tego projektu?
– Musimy sobie uzmysłowić jedno. Letnia, Wiosenna, Jesienna oraz Zimowa Akademia Młodych Orłów, to tak naprawdę są punkty kontrolne dla najzdolniejszej młodzieży w kraju. Oczywiście, jeżeli ktoś powie, że przez tydzień nie można się wszystkiego nauczyć, to ma rację, bo to szkolenie musi odbywać się w klubach. Natomiast pamiętajmy, że w tych zgrupowaniach biorą udział najlepsi chłopcy i najlepsze dziewczynki, a sama Akademia Młodych Orłów ma na celu wyryfikację ich postępów. Zawodnicy i zawodniczki otrzymują indywidualne wskazówki, a nad ich treningami czuwają najlepsi trenerzy w Polsce. Dodatkowo zawsze wprowadzamy warsztaty z dietetyki i psychologii. Chcemy, żeby młody adept piłki nożnej wyjeżdżał ze zgrupowania z cennymi wskazówkami. Te wskazówki trafiają także do klubów, więc jeżeli trener klubowy jest otwarty na nasze rady i chce zrobić z nich użytek, to w przyszłości zaprocentuje. W tym roku gośćmi byli Sebastian Mila i Robert Podoliński i to, co powiedzieli o tym projekcie w przygotowanym przez nas materiale, mówi samo za siebie.
Poprzez kanał „Piłka dla wszystkich” pokazujecie wiele ciekawych historii przedstawiających zwykłych ludzi, których pasją jest piłka nożna. Która historia zrobiła na pani największe wrażenie?
– Historii ciekawych ludzi w Polsce jest mnóstwo i nikt nie ma do tego żadnych wątpliwości. Kluczem jest to, w jaki sposób możemy do tych ludzi dotrzeć. Bardzo ciekawa była historia mamy i córki, które występuje w jednym klubie. Jeśli miałabym wybrać jedną, to zawsze miło wracam do przepięknej historii pana Jerzego, który jest bramkarzem i całe życie poświęcił swojej pasji. Za tymi wydarzeniami zawsze stoi człowiek. Piłka to są emocje, piłka to są ludzie, piłka to są relacje.
Na koniec, jakie są plany i cele Departamentu Grassroots na przyszły rok?
– Nasze plany są bardzo ambitne. Po pierwsze rozbudowujemy nasz kanał komunikacji, nie mogę jeszcze wszystkiego ujawniać, ale za niedługo zaproponujemy naszdj społeczności kilka nowych formatów. Kolejnym planem jest rozwój projektu Certyfikacji PZPN i oczywiście, jubileuszowa edycja Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. W przyszłym roku wyjdziemy także z nową propozycją dla piłki amatorskiej. To będzie prawdziwa bomba, ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Z pewnością czeka nas pracowity rok.
ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO
Fot. FotoPyk
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ