Kupić tanio, sprzedać drogo – Angers SCO

Co wyróżnia Angers na tle innych francuskich klubów? Z pewnością dział skautingu. Taktyką przyjętą w tym klubie stało się sprowadzanie zawodników za niewielkie pieniądze, by później sprzedać ich z kilkukrotnym zyskiem. W ostatnich kilku latach tylko na czterech graczach zarobili… ponad 60 milionów euro!

Kupić tanio, sprzedać drogo – Angers SCO

Angers, a właściwie wymawiając „Onże”, to miasto w zachodniej Francji położone niedaleko ujścia Loary. Zamieszkiwane przez ponad 150 tys. ludzi w przeszłości było starożytną stolicą Andegawenii oraz siedzibą Polskiego Rządu na Uchodźstwie.

Angers SCO, klub piłkarski z tego miasta, nie może pochwalić się wieloma sukcesami. Nigdy nie zdobyli żadnego ważnego trofeum we Francji, a ich największym osiągnięciem był finał Puchar Francji w sezonie 2016/17.

Tym, co wyróżnia ich na tle innych, jest świetny skauting. Trzeba im zostawić, że mają nosa do piłkarzy. Dzięki temu później mogą porządnie zarobić.

Najlepszym przykładem jest Nicolas Pepe, najdroższy nabytek Arsenalu w historii. Zanim „Kanonierzy” wykupili go za 80 milionów euro z Lille, reprezentował barwy właśnie Angers.

Do zespołu trafił za darmo, gdy miał 18 lat. Początkowo występował w rezerwach, ale w końcu dostał szansę w pierwszej drużynie. Łącznie wystąpił w 40 spotkaniach, aż na życzenie ówczesnego trenera Lille, Marcelo Bielsy, został sprowadzony za 10 milionów euro do zespołu aktualnego wicemistrza Francji.

Pepe jednak nie jest jedynym zawodnikiem, którego transfer zwrócił się z dużą nawiązką. Karl Toko Ekambi, 22-krotny reprezentant Kamerunu, został wypatrzony w drugoligowym Sochaux. W 34 występach zanotował 11 bramek, a po dobrym sezonie przeszedł do „Les Scoistes” za okazyjny milion euro.

Sprowadzenie do siebie młodego Kameruńczyka okazało się z perspektywy czasu mądrym posunięciem. Ekambi nie miał problemu z zaaklimatyzowaniem się we wyższej lidze i już w pierwszej kampanii strzelił siedem bramek oraz miał pięć asyst.

Następny sezon sprawił, że głośno było o nim już nie tylko we Francji. 17 bramek spowodowało, że zainteresowane zawodnikiem były drużyny z czołowych europejskich lig. W wyścigu o króla strzelców Ligue 1 przegrał tylko z gwiazdami ligi francuskiej, m.in. Edinsonem Cavanim, Neymarem, czy Nabilem Fekirem.

Wydali milion euro, zarobili osiemnaście – bo za taką kwotę przeszedł do hiszpańskiego Villarrealu. Spory zastrzyk gotówki sprawił, że mogli sobie pozwolić na kolejne transfery. Nie wydali całej kwoty na jednego zawodnika, a sprowadzili kilku ciekawych piłkarzy, którzy w zeszłym sezonie zapewnili spokojne utrzymanie w Ligue 1.

Jednym z nich był Jeff Reine-Adelaide. Młody francuski pomocnik występował w szkółce Lens i szybko został wypatrzony przez skautów Arsenalu. Nie mógł liczyć na występy w Premier League, a jedyną szansę na grę w pierwszym zespole otrzymywał w angielskich pucharach ze znacznie niżej notowanymi zespołami. Minuty zbierał prawie wyłącznie w drużynach młodzieżowych, aż w sezonie 2017/18 został wypożyczony do ekipy ze Stade Reymonda-Kopa.

Pierwszy sezon był na tyle obiecujący, że francuscy działacze zdecydowali się na wykupienie go z londyńskiego zespołu. Arsenal bez żalu oddał go za skromne 1,6 mln euro, czego teraz może żałować.

Ubiegła kampania w wykonaniu Reine-Adelaide była na tyle dobra, że skarbonkę postanowił rozbić Olympique Lyon. Za 21-latka zapłacili 25 milionów euro, przez co młodzieżowy reprezentant Francji stał się najdroższym nabytkiem w historii klubu i z przytupem wszedł do nowego zespołu, już w debiucie zapisując na swoje konto gola z asystą.

Ciekawą drogę przeszedł także 26-letni obecnie Flavien Teit. Występujący na pozycji napastnika piłkarz przez dwa lata występował w juniorskich zespołach Chateauroux, a w sezonie 2013/2014 zaczął regularnie występować w pierwszej drużynie drugoligowca. Następny sezon w wykonaniu Taita nie był imponujący. Zdobył zaledwie jedną bramkę, a jego drużyna po słabym sezonie spadła do III ligi.

Na niższym poziomie Francuz pokazał się jednak z dobrej strony, co zwróciło uwagę pierwszoligowego Angers. Zainwestowana w niego kwota 300 tys. euro zwróciła się z dwudziestosiedmiokrotną przebitką. Początkowo nie grał zbyt wiele, ale w sezonie 2017/18 na stałe wskoczył do pierwszego składu. W kolejnych dwóch rundach również spisywał się zadowalająco, a na zakup zawodnika zdecydowało się Rennes.

Można by tak wymieniać dalej, bo francuskiej drużynie udało się zarobić na jeszcze kilku zawodnikach, których sprowadzili za darmo lub za niewielkie pieniądze. Do tego grona należą Fabien Diedhiou, Romain Saiss, Enzo Crivelli, Jonathan Kodija czy Bruno Ecuele Manga.

Kwoty zarobione na tych zawodnikach może nie są oszałamiające, jak na dzisiejsze standardy, ale jeśli zliczymy je razem, wyjdzie naprawdę spora suma.

Za samą czwórkę – Pepe, Ekambi, Reine-Adelaide, Teit – Angers otrzymało 62 miliony euro. Łącznie wydali na nich natomiast… niecałe trzy miliony, co daje im pięćdziesiąt osiem milionów zysku.

Duża zasługa w tym bardzo dobrych skautów, który potrafią znaleźć utalentowanych piłkarzy. Sprowadzenie Ekambiego z drugiej ligi, Teita z trzeciej lub niechcianego w Arsenalu Reine-Adelaide’a to niezbyt oczywiste transfery. A przecież każdy z nich świetnie się sprawdził.

Teoretycznie, wszyscy ci zawodnicy byli w zasięgu finansowym czołowych drużyn Ekstraklasy…

Fot. Newspix