„Piątek trzymał władzę i był największym łobuzem w drużynie”

Jedenastoletni Krzysztof Piątek pewnie nawet nie marzył, że za kilka lat zagra w Milanie czy w reprezentacji Polski. – W Finale Wojewódzkim Turnieju „Z Podwórka Na Stadion o Puchar Tymbarku” jako UKS z Dzierżoniowa walczyliśmy z Piątkiem w składzie o awans do finału. Niestety pechowo przegraliśmy 1:2 ze szkołą z Lubina, gdzie grali wszyscy chłopcy z Zagłębia – wspomina piłkarskie początki naszego snajpera Andrzej Bolisęga, jego ówczesny trener.

„Piątek trzymał władzę i był największym łobuzem w drużynie”

Ile lat miał Krzysztof Piątek, gdy zaczął go pan trenować?

– Był to przełom roku 2005 i 2006, więc miał wtedy 11 lat.

Zrobił na panu dobre pierwsze wrażenie?

– Krzysiek może z początku bardzo nie wyróżniał się na tle innych chłopców z drużyny, choć miał tę swoją smykałkę do bramek. Jego zadaniem było strzelanie goli i z tej roli dobrze się wywiązywał.

Jaki był poza boiskiem?

– Poza boiskiem był największym łobuzem w drużynie (śmiech). Zawsze go było pełno, jeśli na obozach lub turniejach były jakieś kłopoty, to mogłem w ciemno zakładać, że Krzysiek był w nie niezamieszany. Oczywiście, to nie były wielkie rzeczy, ale był żywym dzieckiem i duszą zespołu.

Często się pan na niego denerwował?

– Były takie momenty, gdzie poza siłą perswazji moich słów musiałem używać także siły jego taty, który potrafił bardzo szybko doprowadzić Krzyśka do pionu.

Czym się wyróżniał na boisku?

– On ma to coś, że piłka go szuka. Od samego początku miał łatwość w zdobywaniu goli.

Miał największy potencjał w grupie czy byli zdolniejsi chłopcy od niego?

– Byli zdolniejsi od niego, chociaż nie oznacza to, że Krzysiek  należał do grupy słabszych piłkarzy. Był w grupie zdolnych chłopaków. Mieliśmy wtedy fajny rocznik 1995. Pierwszym zawodnikiem, który trafił do poważnej piłki, był Piotr Pietkiewicz. Poszedł do Arki Gdynia, a obecnie jest zawodnikiem Lechii Dzierżoniów. Trzeba przyznać, że Krzysiek ciężko pracował na swój sukces, dostał szansę u nas, a za chwilę był już w Zagłębiu Lubin. Trafił do „Miedziowych” w tym samym czasie, co Jarosław Jach, który również grał w naszej drużynie, ale był o rok starszy od Piątka.

Jak odbierali go inni zawodnicy w drużynie?

– Był jednym z chłopców, którzy trzymali władzę w tej grupie. Liczyli się z jego zdaniem, zresztą zawsze lubił mieć swój głos. Zawsze wspominam historię, gdy pierwszy raz pojechaliśmy na turniej do Francji, a nocowaliśmy u tamtejszych rodzin. Swoją drogą udało nam się w tym turnieju zwyciężyć, ale nie to w tej historii jest najważniejsze. Wszyscy chłopcy płakali w tych domach, rodzice dzwonili do mnie, a Krzysiek czuł się, jak ryba w wodzie. Nie znał języka, a świetnie sobie radził, tamtejsza rodzina wręcz skakała wokół niego. Gdy byłem u niego na derbach Mediolanu, wspomniałem mu o tym.

Krzysztof Piątek (z prawej) na jednym z turniejów w Dzierżoniowie

Myślał pan, że jeżeli któryś z pana podopiecznych osiągnie sukces to właśnie będzie to Krzysztof Piątek?

– Wierzyłem we wszystkich chłopców i zawsze im powtarzałem, że każdy z nich ciężką pracą może osiągnąć swój cel. Oprócz Krzyśka, Piotrka, czy innych chłopców, w tej grupie był także chłopak, który nazywa się Jan Czuwara. Dwa lata grał w drużynie z Piątkiem, później zamienił piłkę nożną na piłkę ręczną, a obecnie jest reprezentantem Polski i zawodnikiem Górnika Zabrze w „szczypiorniaku”. Jeśli pyta pan czy myślałem, że Krzysiek osiągnie sukces, to przywołuję historię Janka (śmiech).

Rozumiem, że Krzysiek nie miał w planach zamienić piłki nożnej na ręczną?

– Nie, od początku był piłkarzem, ale zarazem też najlepszym pływakiem w zespole. Gdy był mniejszym chłopcem, jego tata był ratownikiem, więc dużo czasu spędzał na basenie. Jarek Jach podobnie, nasz trener od pływania mówił, że jeśli zostałby przy tym sporcie, to byłby olimpijczykiem.

Z perspektywy czasu nie wiem czy nie byłaby to lepsza decyzja.

– Mam nadzieję, że uda mu się teraz odbudować w Rakowie. Ten transfer do Crystal Palace chyba nie był do końca dobrym pomysłem. Stawialiśmy w klubie na to, że jeżeli zostałby w Zagłębiu, to miałby szansę pojechać na mundial do Rosji, bo miał podobny potencjał do Jana Bednarka.

Uważa pan, że Krzyśkowi pomogło to, że powoli przebijał się do poważnej piłki?

– Zawsze podkreślam, że akurat Krzysiek przeszedł dobry cykl rozwoju piłkarskiego. Nie wiadomo, co by było, gdyby np. w wieku 11 lat trafił do Zagłębia Lubin. W tej chwili w Lechii Dzierżoniów możemy pochwalić się dobrym szkoleniem, co roku nasi najzdolniejsi chłopcy trafiają do większych klubów. W tej chwili regularnie w Ekstraklasie gra Patryk Klimala, którego wypatrzyliśmy, gdy miał 12 lat. Chodził do naszej Szkoły Mistrzostwa Sportowego, trenował, później wypożyczyliśmy go do Legii, gdzie sobie nie poradził, wrócił do Dzierżoniowa i trafił do Jagiellonii. Wcześniej był jeszcze Michał Masłowski. Nie wiem czy jest w Polsce klub z 30-tysięcznej miejscowości, który w ciągu  kilku lat może pochwalić się takimi wychowankami.

Krzysztof Piątek brał także udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Pamięta pan tamtą edycję?

– Pamiętam. Przeszliśmy eliminacje, a Finały Wojewódzkie graliśmy w Jeleniej Górze. Występowaliśmy jako Uczniowski Klub Sportowy, dlatego mogliśmy wystartować. O awans do finału walczyliśmy ze szkołą z Lubina, gdzie grali wszyscy chłopcy z Zagłębia. Przegraliśmy pechowo 1:2, a na Finały Krajowe jechały po dwie najlepsze drużyny z województwa, więc zabrakło nam naprawdę niewiele.

Od ilu lat jest pan związany z tym Turniejem?

– Ostatnią drużynę, którą prowadziłem w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, była z ta z Krzysztofem Piątkiem. Po dwóch latach zostałem prezesem całego klubu Lechia Dzierżoniów i już nie zajmowałem się szkoleniem dzieci. Mam jednak bardzo fajny epizod z tym Turniejem, bo w 2010 roku mój syn zwyciężył w Pucharze Tymbarku, grał na Stadionie Narodowym i został wybranym najlepszym bramkarzem całego Turnieju.

Był pan oglądać swojego syna w Warszawie?

– Tak, kibicowałem mu, wspierałem. W tej chwili od kilku lat w Dzierżoniowie organizujemy Finały Wojewódzkie. Piłka młodzieżowa jest mi bardzo bliska, co roku obserwuję ten Turniej. Uważam, że to jest naprawdę prawdziwa szansa dla mniejszych klubów, żeby pokazać swoich zdolnych zawodników i zawodniczki.

Jakie są pana zdaniem największe zalety tego Turnieju?

– Przez całą otoczkę tego Turnieju, tego, że jest tak medialnym wydarzeniem, ci chłopcy mogą poczuć kawał prawdziwego futbolu. Ważne jest też, że w tym Turnieju mogą się pokazać szkoły, Uczniowskie Kluby Sportowe, a nie największe akademie, które pewnie by go wygrywały. W Dzierżoniowie już nie raz widziałem, że w małych miejscowościach byli zawodnicy o naprawdę dużym talencie.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

***

Trwają zapisy do jubileuszowej XX edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Drużyny dziewcząt i chłopców do lat 8, 10 i 12 mogą zgłaszać trenerzy i nauczyciele na stronie www.zpodworkanastadion.pl.

Fot. Lechia.infoddz.pl // Łukasz Bienias