Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Co trener piłki nożnej może zrobić, by maksymalnie przyspieszyć swój rozwój? By szybciej niż inni wdrapać się na piłkarski szczyt? Co, poza szczęściem, jest tutaj kluczem? Może… pojechać na staż?

Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Po kilkunastu dniach spędzonych na północy Grecji zacząłem rozmyślać nad sensem takich wyjazdów. Trenerzy lubują się w stażach i nierzadko wydają fortunę, by odwiedzić renomowane ośrodki. By spędzić w nich kilka dni, by w swoim CV zapisać taką aktywność.

Czy warto jednak jeździć na staże?

Tylko wtedy, gdy taki wyjazd dobrany jest bardzo świadomie. Gdy jest on dostosowany do potrzeb i umiejętności szkoleniowca. Do miejsca, w którym aktualnie się znajduje.

Goncalo Feio do Xanthi zaprosił mnie na wakacje. Jak łatwo było się domyślić, bez piłki nie mogło się obyć.

Niewielu trenerów, których poznałem, tak precyzyjnie planuje wszystko wokół drużyny. Z takimi szczegółami odnosi się do harmonogramu pracy, budowy poszczególnych mikrocykli, a nade wszystko z góry wie, jak zamierza grać i czym chce zaskakiwać kolejnych rywali.

Feio wraz z Kiko Ramirezem są naprawdę precyzyjni, a swe założenia opierają o fizjologię organizmów swoich podopiecznych oraz warunki życia i pracy w Grecji.

– Pamiętaj, Portugalczycy to zorganizowany naród. Gdybyśmy nie byli zorganizowani, Hiszpanie pokonaliby nas. A oni próbowali tyle razy i zawsze potrafiliśmy ich przechytrzyć. Bo byliśmy mądrzejsi – podkreśla ten pierwszy, wertując przy mnie kolejne foldery z materiałami przygotowanymi już dla nowego klubu.

I na pozór zobaczyć całą tę organizację warto. Jednak jeśli się głębiej nad tym zastanowić, to dla kogo warto?

Pewnie, że lepiej pojechać na dziesięć stażów niż na trzy. A lepiej na trzy, niż wcale. Lepiej też odwiedzić dwadzieścia konferencji w roku niż siedem, a na siedmiu lepiej być niż pojawić się na jednej, by wyjść z niej jeszcze tuż po sprawdzeniu obecności. Ale czy to wszystko jest faktycznie efektywne?

Efektywność to słowo klucz.

W piątek na taktyce indywidualnej zobaczyłem jakie założenia Xanthi ma w związku z wrzutami z autów, jak rozgrywać będzie rzuty rożne. Z tego nawet w niedzielę padł gol w lidze. Ale czy to zmieniło mój pogląd na piłkę? Czy rozwinęło mnie jako trenera?

Ot, środkowy łukiem wybiega z pola karnego, zgrywa na przedpole, tam pojawia się skrzydłowy i uderza na bramkę.

Ale każdy musi mieć swoje schematy.

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że dobór konferencji, stażów, a nawet literatury, jest bardziej istotny niż myślałem w przeszłości.

Że ważniejsze jest to, by wiedzieć czego się szuka. Po co gdzieś się jedzie. Ważniejsze, od przyswajania wszystkiego jak leci, mądrzejsze, niż nieustanne „poszerzanie horyzontów”.

Przy takim przesycie informacji, jaki dziś nastał, sens mają tylko prawdziwie świadome decyzje.

Z nich zrodzi się efektywność.

Moim celem w Grecji było zobaczyć to, o czym słyszałem wielokrotnie od osób, które współpracowały z Ramirezem. Że Hiszpan jest świetnym strategiem i dobrym psychologiem. Zależało mi na przyjrzeniu się jego relacjom z drużyną, komunikacji i sposobie dyskusji oraz tym, w jaki sposób rządzi szatnią. Zależało mi na obserwacji trenera-lidera.

Nastawiłem się, by zobaczyć umiejętności miękkie człowieka z topu. Z dystansu jednak trudno się im bliżej przyjrzeć. Bo na każdym stażu spotyka się dwa „przeszkadzacze”.

Pierwszym z nich są odległości.

Ławkę od miejsca, w którym odbywa się ćwiczenie, dzieli często kilkadziesiąt metrów. Niczego więc prawie nie słychać. Korekt, uwag. W porządku, Feio jest bardzo ekspresywny, zatem jest trochę lepiej, ale o coachingu Kiko czy tym, jak odnosi się do zawodników i jakie są jego relacje z drużyną nie sposób dowiedzieć się wiele.

Drugim – granice. Choćbyś miał fantastyczne relacje z całym sztabem, pewne kanony nie mogą zostać złamane.

Nawet w Xanthi czy wcześniej w Rakowie lub na Talent Pro, gdzie spędziłem kilka dni, nikt nie dopuszcza obcych do odpraw. Przynajmniej większości.

To zbyt intymne. Trenerzy uważają, że wobec zawodników nie byłoby to fair, by krytykować ich w obecności osób trzecich. Że szatnia to szatnia i nic z niej wyjść nie powinno.

– To ja przygotowuję odprawę, fragmenty wideo, pokażę ci ją w domu – powiedział mi Goncalo, bo nie udało mu się przekonać Kiko, bym usiadł gdzieś z tyłu.

– Ale po co? – zapytałem go szczerze.

Mnie nie interesuje na tym spotkaniu czy ktoś zaspał przy pressingu. Lub źle krył przy rzutach rożnych. Nie zachował należytej odległości od kolegi z drużyny. Chciałem podpatrzyć sposób, w jaki trener informuje o błędach swoich podopiecznych. Jak wypada podczas prezentacji, ile ona trwa czy jest w niej miejsce na dialog.

Do takiego sztabu, jaki odwiedziłem, przyjechać powinien więc ktoś z I czy II ligi. Ktoś, kto w swoich działaniach natrafił na jakiś znak zapytania. Ktoś, kto szuka odpowiedzi na zagadnienie, któremu przyglądać się będzie w takiej Grecji przez cały tydzień.

Wizyta u znanego z Wisły Kraków duetu sens ma więc według mnie wtedy, kiedy swoją wizję i całe przygotowanie procesu treningowego trener określił bardzo precyzyjnie i szczegółowo. Wtedy, na poziomie detali, można się skonfrontować. Można wymienić opinie.

Dostrzec, że w danej metodzie coś można faktycznie usprawnić. Kogoś warto przesunąć i taktyka zafunkcjonuje lepiej. Dołożyć inne obciążenia, by zawodnicy zareagowali na nie skuteczniej niż na stosowane w przeszłości inne rozwiązania.

Ja trochę chybiłem.

Coraz mniejszy sens widzę więc w tym, żeby na taki staż jechały osoby na co dzień pracujące z dziećmi bądź do renomowanej akademii wyjeżdżali trenerzy seniorów.

Szczerze? Dziś, gdybym planował powalczyć o pracę na profesjonalnym seniorskim poziomie, zacząłbym od jakieś III, IV ligi. U boku kogoś, w kim zobaczył bym „to coś”. Takie osoby nieustannie przebijają się przez niższe ligi. Trzeba ich po prostu dobrze poszukać.

Do niedawno takimi ludźmi byli choćby Marek Papszun i Maciej Kędziorek, którzy poznali się przecież w III lidze na Mazowszu. Stamtąd trafili do Rakowa Częstochowa, gdzie zrobili dwa awanse i dziś toczą co weekend batalie ekstraklasowe.

Ale to tylko moje zdanie, widocznie ja takich doświadczeń szukam.

A czego ty szukasz?

Nie namawiam do tego, by na staże nie jeździć.

Sugeruję jednak, żeby przemyśleć czy podnoszonych z boiska przez kilka miesięcy 4000 złotych nie warto przeznaczyć na coś, co nie tylko będzie wyglądało ładnie w trenerskim CV, a faktycznie realnie wpłynie na twój warsztat?

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemyslaw.mamczak@weszlo.com.