Piłkarskie dzieciństwo: Wojciech Łobodziński

Wojciech Łobodziński jako nastolatek zwiedził kawał świata. Był z reprezentacją Polski do lat 17 na Mistrzostwach Świata w Nowej Zelandii, a z kadrą U-18 zdobył Mistrzostwo Europy na turnieju w Finlandii. Z byłym piłkarzem m.in. Wisły Kraków i Zagłębia Lubin porozmawialiśmy w ramach cyklu „Piłkarskie dzieciństwo”.

Piłkarskie dzieciństwo: Wojciech Łobodziński

Jak rozpoczęła się pana przygoda z piłką?

– Z tego co pamiętam, od małego grałem na podwórku czy ulicy. Na początku to mama zauważyła, że mam talent do piłki nożnej i zaprowadziła mnie na pierwszy trening do Zawiszy Bydgoszcz.

Ile miał pan wtedy lat?

– Było to na początku szkoły podstawowej, bo od piątej klasy chodziłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego przy Zawiszy.

Pamięta pan swoje pierwsze treningi, trenera?

– Oczywiście, prowadził mnie trener Stanisław Mątewski, który w Zawiszy ma status legendy. W przeszłości trenował wielu świetnych piłkarzy, takich jak Zbigniew Boniek czy Andrzej Brończyk.

Szkolenie młodzieży w Bydgoszczy stało wówczas na wysokim poziomie?

– Miałem porównanie, bo jeździłem na zgrupowania młodzieżowych kadr Polski. Zawisza miał wtedy wiele sekcji sportowych i nasze zajęcia nie ograniczały się tylko do piłki nożnej. Mieliśmy dostęp do sali gimnastycznej, stadionu lekkoatletycznego i trener Mątewski nas na nie zabierał. Dbał o naszą sprawność ogólnorozwojową.

Jak się pan prezentował w innych dyscyplinach sportowych?

– Najwięcej radości mieliśmy z zajęć na sali gimnastycznej, gdzie były trampoliny. Mieliśmy także dostęp do trenerów odpowiedzialnych za pozostałe dyscypliny, ćwiczyliśmy np. technikę biegu. W tamtych czasach to była nowość, a trener Mątewski był jednocześnie naszym nauczycielem wuefu.

Powiedział pan, że pana talent pierwsza dostrzegła mama. Rodzice śledzili pana poczynania sportowe?

– Dotąd wspierają, szczególnie mama. Wszystkie moje mecze, które mogła zobaczyć, zawsze oglądała.

A pamięta pan swój pierwszy poważny mecz, na którym pan był, ale w roli kibica?

– Jako dziecko podawałem piłki na spotkaniach Zawiszy. Moim idolem był wtedy Piotr Nowak, cały czas mam jego autograf. Drugim moim idolem był Dariusz Pasieka. Ostatnio był moim wykładowcą w Szkole Trenerów PZPN, więc nasze losy się splotły.

Szkoła i oceny były dla pana ważne?

– Moja mama kładła na to duży nacisk. Chodząc do szkoły sportowej, nie można było olewać nauki, bo trener był jednocześnie naszym nauczycielem, więc, gdy ktoś miał słabsze oceny, to nie grał.

Był czas na imprezy?

– Nie ciągnęło mnie zbytnio do imprez. Nie powiem, że wcale, ale nic przesadnie, ponad normę.

Dosyć szybko zadebiutował pan w Ekstraklasie.

– Już jako 16-latek grałem w rezerwach Zawiszy, a w Ekstraklasie zadebiutowałem w barwach Stomilu Olsztyn, gdy miałem 17 lat. Było to za czasów trenera Bogusława Kaczmarka, w spotkaniu z Amicą Wronki. Byłem jeszcze juniorem.

Miał pan szczęście zwiedzić kawał świata z młodzieżowymi reprezentacjami Polski.

– Bydgoszcz z Gdańskiem zawsze rywalizowały ze sobą na różnych turniejach makroregionalnych i na jednym z nich wypatrzył mnie trener Michał Globisz. Później został selekcjonerem młodzieżowych reprezentacji i dalej już poszło. Naprawdę zwiedziliśmy wiele krajów.

Wyjazd 17-latka na drugi koniec świata do Nowej Zelandii był dla pana wielkim przeżyciem?

– Na tym turnieju akurat nie poszło nam najlepiej. Pamiętam, że ciężko było nam się przystosować do zmiany czasu, klimatu. Nasza adaptacja do nowych warunków trochę trwała. Myślę, że do końca życia będę pamiętał tę przygodę.

Zdecydowanie lepiej poradziliście sobie na turnieju w Finlandii, gdzie reprezentacja Polski do lat 18 sięgnęła po mistrzostwo Europy.

– Trzeba przyznać, że to była zgrana drużyna. Trenowaliśmy ze sobą przez dwa lata, niektórzy już grali w Ekstraklasie. To z pewnością zaprocentowało i udało nam się zdobyć tytuł.

Brał pan udział w różnych turniejach młodzieżowych z kadrą, a z klubem?

– Było tego całkiem sporo. W klubie graliśmy przede wszystkim w turniejach makroregionalnych, ale naprawdę dużo podróżowaliśmy z reprezentacją. Jeździliśmy po całej Europie.

Miał pan okazję z bliska oglądać zawodników i zawodniczki w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”?

– Z bliska nigdy nie miałem okazji zobaczyć, ale słyszałem o Turnieju, gdy były rozgrywane Finały Krajowe na Stadionie Narodowym. Każda taka inicjatywa jest dobra. Skauting w Polsce jest na takim poziomie, że będąc wielkim talentem ciężko zostać niezauważonym, ale zdarzają się przypadki, że przyjeżdżają chłopcy i dziewczynki z mniejszych miejscowości i okazuje się, że są tam piłkarze i piłkarki z dużym potencjałem. Ten Turniej jest szansą dla wszystkich.

Uważa pan, że gdyby taka inicjatywa istniała 25 lat temu, to zdecydowanie więcej młodych, zdolnych zawodników zrobiłoby większe kariery?

– Nie uważam, że kiedyś było mało turniejów – były, ale inne. Różnicą jest to, że teraz turnieje są skierowane także dla młodszych dzieci. W Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” mogą brać udział ośmiolatkowie. Każda taka inicjatywa z pewnością nie zaszkodzi, a niektórym może pomóc.

A pan spotkał na swojej drodze piłkarzy z dużym potencjałem, którym w ostatecznym rozrachunku nie udało się spełnić marzeń o zostaniu zawodowcem?

– Było mnóstwo takich piłkarzy. Potrzeba wiele czynników, żeby zrobić karierę. Trochę szczęścia, determinacji, zdrowia – to wszystko się łączy.

Trenerzy stawiali na pana? Czuli, że jeżeli któryś z ich podopiecznych zrobi karierę, to właśnie Wojciech Łobodziński?

– Nieskromnie powiem, że tak. Już od dziecka się wyróżniałem, może nie byłem wybitny, ale nie pamiętam siebie w roli rezerwowego. Zaliczyłem wszystkie reprezentacje od U-15 do pierwszej, więc mimo wzlotów i upadków, udało mi się to osiągnąć.

Z perspektywy czasu jest pan zadowolony ze swojej kariery?

– Myślę, że tak. Szkoda mi trochę, że nigdy nie wyjechałem na Zachód.

Jaki ma pan teraz plan na siebie?

– Od trzech lat posiadam licencję trenerską UEFA A, w tej chwili występuję jeszcze w rezerwach Miedzi, ale jestem zdeterminowany do tego, żeby iść stronę trenerki i jak najszybciej dostać się na kurs UEFA PRO.

***

Partnerem cyklu „Piłkarskie dzieciństwo” jest Tymbark. Do 30 września trwają zapisy do jubileuszowej XX edycji Turnieju “Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”! Drużyny dziewcząt i chłopców do lat 8, 10 i 12 mogą zgłaszać trenerzy i nauczyciele na stronie www.zpodworkanastadion.pl.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix