Kop od ojca, pęknięty palec i Dudek na plecach. Wypatrzony na Turnieju – Bartłomiej Drągowski

Bartłomiej Drągowski w pewnym momencie zaczynał przerastać swój rocznik. Musiał trafić do lepszego zespołu. W wieku 16 lat zadebiutował w Ekstraklasie, a jako 17-latek mógł już liczyć na regularne występy w tych rozgrywkach. Wcześniej jednak jego talent podczas Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” dostrzegł trener Andrzej Dawidziuk. Zenon Szalecki, jego trener z MOSP-u Białystok, wspomina anegdotki z początków kariery bramkarza Fiorentiny.

Kop od ojca, pęknięty palec i Dudek na plecach. Wypatrzony na Turnieju – Bartłomiej Drągowski

Zanim Drągowski trafił do ligi włoskiej oraz pierwszej reprezentacji Polski brał udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Na zawody pojechało dwóch bramkarzy i trener Szalecki postanowił, że będą grać na zmianę. W pewnym momencie doszło między nimi do sprzeczki i wtedy Bartłomiej Drągowski na stałe wskoczył do bramki. Udało im się zakwalifikować na finały ogólnopolskie, gdzie zajęli 6. miejsce. Niewiele zabrakło, a byliby w finałowej czwórce.

– Śmieszna historia wiąże się z jego występem w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Był tam Andrzej Dawidziuk, który dostrzegł w Drągowskim talent. Podszedł do niego po jednym ze spotkań i zaproponował mu grę w jego szkółce. Bartek był tak podekscytowany całą sytuację, że zapomniał numeru telefonu do rodziców. Dawidziuk podszedł do mnie i poprosił o numer do rodziców, tłumacząc, że chłopak się chyba trochę zestresował – śmieje się Szalecki.

Szalecki, wychowanek Supraślanki Supraśl, w młodym wieku trafił do warszawskiej Legii. Jego gra w zespole „Wojskowych” zbiegła się z odbywaną służbą wojskową. Chociaż rozegrał zaledwie trzy spotkania, miał okazję grać u boku m.in. Kazimierza Deyny, a prowadzili go Lucjan Brychczy czy Andrzej Strejlau.

Następnie trafił do Jagiellonii Białystok, gdzie zagrał ponad 100 meczów na poziomie II i III ligi. Kontuzja łękotki przerwała jego karierę, ale miał pomysł na siebie – skończył kursy i zajął się trenowaniem. Wśród jego sukcesów największym jest zdobycie Mistrzostwa Polski juniorów z 2004 roku. Ciekawa historia wiąże się z Dariuszem Drągowskim, który zapowiadał się na dobrego piłkarza. 48-letni obecnie zawodnik nie zaistniał jednak w poważnym futbolu. Prawdziwy talent do gry miał jego syn.

– Bartek zaczął u nas trenować, gdy miał około siedmiu lat. Pamiętam, że przyszedł w koszulce z „Dudkiem” na plecach i powiedział: „panie trenerze, zostanę bramkarzem” – wspomina Szalecki.

Dosyć nietypowe jest, że przyszli bramkarze… chcą za dzieciaka stać między słupkami. Inaczej było w przypadku Drągowskiego, który od początku był skupiony na zostaniu golkiperem. Był bardzo ambitny, przykładał się do zajęć.

W pewnym stopniu w zostaniu profesjonalnym zawodnikiem pomogli też rodzice. Ojciec Dariusz, jak już wcześniej wspomnieliśmy, grał w piłkę, a matka Justyna prowadziła zajęcia z wychowania fizycznego. Nikt nie musiał go jednak nakłaniać do treningów, piłka nożna była jego jedyną, a zarazem największą pasją.

Miał do tego zawodu sprzyjające warunki fizyczne, chociaż jego rodzice nie należeli do najwyższych. Wysoki wzrost odziedziczył po dziadku. Były kolega z drużyny, a obecnie zawodnik Pogoni Siedlce, Kacper Falon, korzystał z jego warunków fizycznych. Nie należał do spokojnych chłopców, zaczepiał innych, a potem chował się za Bartkiem, bo był pewny, że go uratuje.

– Zazwyczaj nie miałem z nim problemów, ale Bartek miał wybuchowy charakter. Podczas jednego z meczów coś mu się nie spodobało, wyskoczył do sędziów, bić ich chciał (śmiech). Ojciec go uspokoił, wypalił mu kopa i wyrzucił do szatni – mówi Szalecki.

– Pewnego lata byliśmy na obozie w Lipawie na Łotwie. Zrobiłem im trening i po treningu podchodzi do mnie Bartek i mówi, że boli go palec. Ze mną na obozie był Mariusz Lisowski, notabene także były piłkarz i uspokaja Drągowskiego, że to „siatkarska” kontuzja, nic mu nie będzie.  Pod koniec wyjazdu braliśmy udział w turnieju, a Bartek cały czas narzekał na ten palec. Mariusz zaproponował mu wtedy, że niech nie wybija piłki, ktoś inny za niego to zrobi. Dograł turniej do końca, wróciliśmy do Polski, ojciec zawiózł go na prześwietlenie i okazało się, że ten palec był pęknięty (śmiech). Przyjeżdża do mnie z pretensjami i pyta: „Zenek, kto mu pozwolił grać?”, odpowiadam, że to podobno siatkarska kontuzja była. „Weź mnie, ku…, nie denerwuj, on ma pęknięty palec”. Ambitny był z niego chłopak, bolało, ale grał – dopowiada były szkoleniowiec golkipera Fiorentiny.

W pewnym momencie drużyna MOSP-u Białystok zaczynała być dla niego zbyt ciasna i było po prostu szkoda, żeby taki potencjał się marnował. Wyróżniał się na tle innych zawodników. – Sam chciałem, żeby trafił do Jagiellonii. Zadzwoniłem do prezesa Czarka Kuleszy i powiedziałem, żeby go wziął do siebie, bo się tutaj marnuje. Prezes Kulesza był wtedy skłócony z prezesem MOSP-u Stanisławem Bańkowskim i odpowiedział, że nie będzie mu podbierał zawodników. Nie złamałem się i dalej proponowałem. Doszło do sytuacji, że chciał go u siebie Lech Poznań, ponownie zadzwoniłem do prezesa Kuleszy, tłumacząc, że mogą go stracić. No i wtedy Jagiellonia wzięła go do siebie – opowiada trener Szalecki.

Drągowski bardzo szybko zaczął regularnie występować w Ekstraklasie. Zadebiutował już jako 16-latek, chociaż samego debiutu nie wspomina najlepiej. Wpuścił cztery bramki w meczu z Koroną Kielce, ale Jagiellonii udało się to spotkanie zremisować. – Wiedziałem, że ma duży potencjał, ale nie spodziewałem się, że tak szybko zacznie grać na najwyższym poziomie – tłumaczy Szalecki.

W sezonie 2014/15 pod wodzą Michała Probierza stał się etatowym bramkarzem Jagi, chociaż był jeszcze nastolatkiem! – Prezes Kulesza z pewnością nie żałuje, że wzięli go do siebie, bo zarobili później na nim ogromne pieniądze – mówi były zawodnik Jagiellonii.

– Bardzo żałuję tego, że ta grupa po przejściu z gimnazjum do szkoły średniej się rozpadła. Mieli naprawdę duży potencjał. Jeździłem z nimi na różne turnieje w Polsce i zagranicą. W kraju nikt nie chciał z nami grać. Nasza przewaga nad innymi drużynami z tego rocznika była ogromna. Może gdybym został z nimi rok, dwa dłużej, to więcej zawodników grałoby zawodowo w piłkę – kończy Szalecki.

Bartłomiej Drągowski jest wśród grona kilku najbardziej dziś znanych zawodników, którzy brali udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, a później otrzymali powołania i grali w dorosłej reprezentacji Polski. Chociaż w ich przypadku można mówić, że trafili z podwórka nie na stadion, a stadiony.

BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix

***

Jeżeli masz w swojej szkole lub klubie „nowego Drągowskiego”, a jeszcze nie zapisałeś swojej drużyny do XX edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” – zapisy przedłużono do 7 października! Do rozgrywek mogą zgłaszać się szkoły podstawowe, uczniowskie kluby sportowe, kluby sportowe, a także inne organizacje prowadzące działalność sportowo-edukacyjną. Rejestracja drużyn odbywa się za pośrednictwem strony www.zpodworkanastadion.pl. W wydarzeniu mogą wziąć udział zespoły dziewcząt i chłopców do lat 8, 10 i 12.