Prorok Szymon Marciniak. Powiedział do zawodnika „uderz to i kończymy”, a ten…

Trzydzieści sekund do końca spotkania, na tablicy wyników widnieje wynik 2:2. Sędzia Szymon Marciniak odgwizduje rzut wolny, tuż przed polem karnym. Do tego stałego fragmentu gry podchodzi Alan Krysiński i niczym Leo Messi pakuje piłkę w samo okienko bramki. W taki sposób drużyna SP 4 z Kostrzyna nad Odrą sięgnęła po zwycięstwo w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. 

Prorok Szymon Marciniak. Powiedział do zawodnika „uderz to i kończymy”, a ten…

Z trenerem SP 4, doświadczonym 62-letnim Adamem Bogdańskim, wróciliśmy wspomnieniami do emocjonującego meczu finałowego z SP 392 Warszawa, a także porozmawialiśmy o zapisach do XX edycji Turnieju i potencjale piłkarskim jego drużyny.

Był pan na osiemnastu finałach ogólnopolskich Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Czy jest szansa na dziewiętnasty?

– Nawiązuje pan do jednego z wywiadów. Chyba źle zostałem wtedy zrozumiany, gdyż mówiłem o wszystkich swoich osiągnięciach, czyli finałach ogólnopolskich takich turniejów, jak Coca-Cola Cup, Deichmann Cup, Turniej o Puchar Prezesa PZPN i Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. W sumie osiemnaście finałów ogólnopolskich.

To na ilu Turniejach „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” był pan ostatecznie, żebyśmy rozwiali wątpliwości?

– Z tym zespołem, który w maju wygrał Turniej, miałem niezłą passę. Gdy ci zawodnicy mieli 8 lat, zostali mistrzami województwa lubuskiego. Z kolei jako 10-latkowie zostali wicemistrzami Polski, bo przegrali na Stadionie Narodowym z UKS-em Irzyk Warszawa. Jestem koordynatorem tego Turnieju na województwo lubuskie, a nasze zespoły z Kostrzyna grywały często, bo też dziewczynki jeździły od nas ze szkoły na Turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Zatem ja byłem bodajże na ośmiu finałach ogólnopolskich.

Czy drużyny z pana szkoły zostały już zgłoszone do jubileuszowej XX edycji Turnieju?

– Tak, zostały zgłoszone. Może nie mamy takiego potencjału piłkarskiego jak w poprzedniej edycji, aczkolwiek udział bierzemy zawsze. Jestem koordynatorem, więc tym bardziej mi zależy, żebyśmy grali na tym Turnieju. Dziewczyny zostały zgłoszone jako MUKS „Czwórka” Kostrzyn nad Odrą. Dwa razy były na finałach ogólnopolskich. W tamtym roku zajęły szóste miejsce, więc też bardzo wysoko.

Pan jako trener będzie prowadził jakiś zespół?

– Tak, prowadzę U-10 i wystąpimy jako SP4 Kostrzyn Nad Odrą.

Wyznaczyliście już cel na najbliższą edycję? Awans do finałów ogólnopolskich?

– U nas jest tak, że co dwa lata pojawia się grupa, która może powalczyć o te finały. Teraz nie mamy słabego zespołu. Uważam, że możemy powalczyć w finałach wojewódzkich. Na to liczę, bo najpierw oczywiście będą etapy powiatowe, więc żeby zagrać w wojewódzkich, najpierw trzeba wygrać te rozgrywki. Kolega ma bardzo fajny zespół i uważam, że powinniśmy zagrać w przyszłym roku w finałach ogólnopolskich.

Trener w tej rozmowie już kilkukrotnie wspomniał, że jest koordynatorem Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Niech pan powie, jaki ma zakres obowiązków?

– Jestem koordynatorem na województwo lubuskie, a konkretniej na jego północną część, czyli Gorzów Wielkopolski, Międzyrzecz, Słubice, Strzelce Krajewskie. Mam pod sobą siedem powiatów, a w nich też są koordynatorzy. Z nimi mam stały kontakt. Drużyny zgłaszają się do bazy ogólnopolskiej. Mam tam wgląd, gdy zamykamy zapisy, wiem, ile zespołów wystartuje z danego powiatu. Dzisiaj (3 października – red.) mamy spotkanie w Gorzowie Wielkopolskim, bo do końca zapisów zostały cztery dni. Będziemy chcieli jeszcze kogoś dokooptować. Teraz będzie XX edycja – ważna i bardzo fajna. Koordynatorzy powiatowi przygotowują etap powiatowy, jeśli w jakiejś miejscowości jest więcej zespołów, wtedy jeszcze organizujemy etap gminny. Pomagam im organizować te turnieje, załatwiamy boiska, sędziów. Teraz też już od szczebla gminnego będą medale dla zawodników. Na samym końcu już tych wszystkich turniejów zbieram informacje kto wygrywał w województwie i przesyłam to do Warszawy. To ląduje w bazie danych.

Wróćmy do XIX edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i pana drużyny, która wygrała w kategorii U-12. Jak wspomina trener mecz finałowy?

– Obejrzałem ten mecz kilkanaście razy. Włos się jeży na głowie, gdy człowiek to ogląda, bo jest cały podekscytowany…

Emocje niesamowite…

– Nie spodziewałem się takiego rozstrzygnięcia. Zawsze powtarzam, że trzeba mieć szczęście, bo zespoły mogą być równe sobie. Sami dobrze wiemy, jak dobrze grał zespół SP 392 Warszawa. My mieliśmy jednak to doświadczenie, bo graliśmy dwa lata wcześniej w finale Turnieju. Nasz bramkarz bronił w całym Turniej fajnie, a w finale trochę gorzej. Gdyby on może się lepiej zachował, to nie mielibyśmy takich problemów. Jednak jest teraz co wspominać, bo zwycięska bramka padła na 30 sekund przed końcem spotkania. Wspaniały gol. Ogólnie ten zawodnik wystąpi w spotach reklamowych promujących XX edycję. Był już w Warszawie na nagrywkach. On też jest sławny w Polsce, bo jego gol był odtwarzany ponad 630 tysięcy razy. Wiele znanych osób z Polski komentowało, widziało ten mecz i to trafienie.

Lepiej w ten mecz wszedł zespół z Warszawy, aczkolwiek odpowiedzieliście na to dwoma golami. Później błąd bramkarza …

– Bramkarz popełnił błąd, bo nie słuchał podpowiedzi. On kilka razy tak próbował robić.

Jednak wcześniej udawało mu się wymanewrować dwóch zawodników. Podejmował próby dryblingu…

– Gdy są dwie minuty do końca i dochodzi do wyrównania, to człowiek traci wiarę. Jednak graliśmy do końca. U mnie każdy może strzelać rzut wolny. Wcześniej w spotkaniu z Katowicami ten stały fragment gry wykonywał Sikorski. Zatem teoretycznie to on powinien strzelać, a uderzył Krysiński. To są fajne momenty.

Mateusz Borek, który komentował to spotkanie, porównał ten strzał do Leo Messiego.

– Fajnie się tego słuchało i oglądało, bo on nakręcał tę sytuację, „gdyby tak uderzył, jak Messi, nie byłoby rzutów karnych”. Zresztą taka anegdotka. Sędzia Marciniak powiedział do Krysińskiego: „uderz to i kończymy”. Wiadomo, można tak sobie powiedzieć, jednak akurat jego słowa stały się faktem. To była najwspanialsza forma zakończenia meczu i to takiego meczu. Wynik 3:2 trzymał w napięciu do końca. Euforia dla nas. Pytam prezesa LZPN: „jak to się dzieje, że lubuskie nie ma seniorskich zespołów?”. Teraz jeden gra w III lidze, nie ma żadnego innego w wyższych rozgrywkach. Sytuacja u nas jest taka, że dobrze pracują skauci. Jak ktoś jest u nas dobry, trafia do Pogoni Szczecin, Lecha Poznań czy Zagłębia Lubin. Ekstraklasowe kluby ich obserwują. Nasi zawodnicy jeżdżą na testy i turnieje do tych klubów, nawet z Legią Warszawa byli na obozie – ci dwaj czołowi. Nie ma może w naszym województwie pieniędzy, żeby był zespół ekstraklasowy, ale są talenty.

Nadal u was trenują MVP tego Turnieju, Kacper Sikorski i strzelec gola z rzutu wolnego, Alan Krysiński?

– Tak, oni jeszcze są u nas. Jeżdżą na międzynarodowe turnieje, z takimi zespołami jak Pogoń i tam grają z Bayernem, Borussią Dortmund czy Manchesterem City. Przestawiają się z grania w lidze wojewódzkiej na najwyższy europejski poziom.

Da się porównać osiągnięcie tego zespołu z 2017 roku, kiedy zdobył wicemistrzostwo Polski U-10, do sukcesu z tego roku, czyli zwycięstwa w kategorii U-12?

– Porównując to z sytuacją, gdy zostaliśmy wicemistrzem U-10, to nie ma o czym rozmawiać. Przyjmowali nas u siebie Wojewoda i Marszałek województwa lubuskiego oraz władze Lubuskiego ZPN-u. Zawodnicy zostali docenieni. Teraz walczmy o sztuczne boisko dla naszej szkoły. Kiedyś dostaliśmy pieniądze od Herthy i miasta, z uwagi na 100-lecie istnienia berlińskiego klubu. Powstał orlik. Tam, gdzie była trawa, jest teraz wykładzina. Chcemy odświeżyć to boisko, żeby było na miarę naszych chęci. Bo zespół mamy fajny. Na kanwie Szkoły Podstawowej powstał Uczniowski Klub Sportowy „Czwórka” Kostrzyn nad Odrą. Jesteśmy czołowym klubem w województwie lubuskim. Kostrzyn jest znany z tego, że ma reprezentantów Polski, bo Grzegorz Wojtkowiak i Dariusz Dudka chodzili do tej szkoły. Można powiedzieć, że to szkoła z tradycjami sportowymi.

Zanim doszło w ogóle do finału na Stadionie Narodowym z SP 392 Warszawa, graliście w półfinale z SP 45 Wrocław. Drużyną, która była oparta na zawodnikach Śląska Wrocław. Ten mecz też był emocjonujący, gdyż zakończył się wynikiem 2:1. Jak to spotkanie wyglądało z pana perspektywy?

– Ten półfinał był specyficzny, gdyż wiceprezesem PZPN-u jest Andrzej Padewski i im kibicował. Co do meczu to zaczęło się tak, że popełnili błąd i zdobyliśmy gola na 1:0. Jednak już po kilkunastu sekundach było 1:1. Mecz był wyrównany, dominowała na boisku walka. Następnie bramkarz rywali popełnił błąd przy odbiciu piłki i ta trafiła wprost do Kacpra Sikorskiego, prowadziliśmy 2:1. Końcówka meczu, wybijaliśmy często piłkę na aut. Czas działał na naszą korzyść. Zauważyłem, że zaangażował się prezes PZPN Zbigniew Boniek, nie wiem dlaczego. Podawał szybko piłkę. Gdy my wybiliśmy na aut, biegał za tą futbolówką, podawał im szybko. Kontekst jest taki, że chciał, żeby wrocławianie strzelili bramkę na 2:2 (śmiech). On powinien stać z boku i bacznie obserwować, a się zaangażował. Boniek stał za bramką naszych rywali. Jednak całą tę sytuację traktuję jako taką anegdotkę.

Wrócimy jeszcze na chwilę do finału. Przed tym starcie spodziewał się trener zwycięstwa?

– Śledziłem wyniki zespołu z Warszawy. Myślałem sobie, żeby za wysoko nie przegrać z nimi. Wiele osób się spodziewało, że oni nas „zleją”. Wygrali w ćwierćfinale 12:0 z SMS-em Łódź. To też dawało dużo do myślenia. Dalej oni wygrali 5:0 z SP Stężyca, którą mieliśmy w grupie i mieliśmy z nimi remis 2:2. Fajnie, że piłka czasem jest taka, że kopciuszek wygrywa z mocnym rywalem. Bo oni mają 10 godzin zajęć w tygodniu, treningi, specjaliści i cuda. My tak nie mieliśmy, bo ja miałem tylko jedne zajęcia w szkole, te dzieci trenują w trzech różnych klubach. Ciężko było ich wszystkich zebrać nawet na tę jedną godzinę. Zdaliśmy się na pracę trenerską. Oczywiście zespół jest ograny w licznych turniejach, a sześciu zawodników jest wicemistrzami U-10. Ten tytuł zdobyli dwa lata temu. Jednak tutaj jeszcze grało czterech z innych klubów. Trzeba było stworzyć team, który osiągnie ten wielki sukces. Można powiedzieć, że mamy szczęście, ale ono może się zdarzyć raz, drugi, ale nie dwadzieścia razy (śmiech), żeby być przynajmniej w finałach ogólnopolskich. Cieszymy się  i przeżywamy ten sukces, bo to jest radość dla wszystkich.

Jaki styl gry preferuje pana drużyna? Bo chociażby w tym meczu finałowym było widać, że wielu zawodników podejmowało grę jeden na jeden, nawet bramkarz. Czy takie były założenia ze strony trenera?

– Niektórzy nie lubią z nami grać, bo my „siadamy” na przeciwniku i nie dajemy im rozgrywać. Takie są nasze założenia. Do tego wychodziły nam stałe fragmenty gry, bo nimi wygraliśmy ten finał, a także zremisowaliśmy w grupie z Katowicami. My gramy wysoko i można powiedzieć, że agresywnie. Staramy się od razu atakować. Napastnik, gdy traci piłkę, jest pierwszym obrońcą. Tak zawsze nasze zespoły grają. My gramy jak sępy, bo otaczamy rywali i nie pozwalamy im rozgrywać. Zaskoczyliśmy Warszawę. Gdy przyjrzymy się bliżej temu finałowi, zobaczymy, że Krysiński był zaangażowany we wszystkie bramki. Podał z autu do Sikorskiego i z tego padł gol. Później zagrał piłkę w uliczkę między obrońcami do Sikorskiego, który fantastycznie wykończył tę akcję. Zmylił bramkarza balansem ciała. No i trzeci gol autorstwa Krysińskiego to stadiony świata.

Zespół z Warszawy też grał wysokim pressingiem, kiedy mieliście piłkę…

– Tak, ale szczerze powiem, że myślałem, że będą grać lepiej. Bo nie grali tego, co wcześniej. Zdaję sobie sprawę, że dla nich jest to przeżycie. Bo tutaj już nie same umiejętności grają. To są zawodnicy wyselekcjonowani, więc możliwe, że jakość mają od nas wyższą. Jednak zaangażowanie i wola zwycięstwa była u nas bardziej widoczna.

Stres doskwierał przed meczem finałowym? To gra na Stadionie Narodowym, sędziuje Szymon Marciniak itd. Czy było widać te emocje u pana zawodników?

– Dwa lata temu tak, a teraz mniej. Bo to jest doświadczony i ograny zespół. Na różnych turniejach wygrywamy bądź jesteśmy w czołówce. Mam w zespole kilka gwiazd, a na nich pracuje cały zespół.

Gdy wróciliście do domu, zostaliście hucznie przywitani przez kibiców.

– Rodzice przygotowali nam fajną niespodziankę. Byli w Warszawie, zdążyli przyjechać do Kostrzyna nad Odrą i przygotowali fajną oprawę dla nas. Przywitali nas jak mistrzów. Wszyscy się tym interesowali. Bo to jest kilkaset tysięcy odtworzeń meczu i przyjazdu. Dużo dostałem wiadomości i telefonów z gratulacjami, nawet od osób, których nie znam, a oglądali nasze poczynania. Bo to jest radość nie tylko dla szkoły, ale i całego regionu, miasta i województwa.

Dlaczego warto wziąć udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”?

– Myślę w ten sposób, że dzieci mogą sprawdzić swoje umiejętności z rówieśnikami z całej Polski. Fajna idea i nagrody za Fair Play czy za zachowanie koleżeńskie, czy poszanowanie przeciwnika. Można też zaistnieć na tym Turnieju, tak jak to zrobili nasi zawodnicy. Turniej o niesamowitym zasięgu. Promowany jest jako największy Turniej w Europie. Bierze w nim udział ponad 300 tysięcy zawodników i zawodniczek. Jak ktoś sobie to przeanalizuje, to dla takiego małego miasta czy szkoły taki sukces to są przeżycia na lata. Myślę, że będą to wspominać latami.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. własne/Łukasz Grochala/Weronika Kuźma