Kreatywny sposób na tracenie czasu. Allegri, Czerczesow, Pardew i Houlier w Warszawie

Wielkie trenerskie nazwiska i szkoleniowa dyskusja na najwyższym poziomie w Warszawie? Nieco w cieniu innych wydarzeń i meczów reprezentacji Polski w ostatnich dniach odbyło się czterdzieste sympozjum AEFCA, europejskiego stowarzyszenia piłki nożnej.

Kreatywny sposób na tracenie czasu. Allegri, Czerczesow, Pardew i Houlier w Warszawie

Na początek trochę tła: jak to się stało, że takie sławy jak Massimiliano Allegri, Stanisław Czerczesow, Alan Pardew czy Gerard Houlier wylądowały na Okęciu?

Rok 2019 to rok jubileuszów. Stowarzyszenie Trenerów Piłki Nożnej obchodzi dziesiąte, a Polski Związek Piłki Nożnej setne urodziny, dlatego też coroczny event AEFCA zorganizowano w polskiej stolicy.

Najciekawiej zapowiadał się ostatni dzień wykładów, na którym pojawili się wszyscy, którzy wcześniej mieli na głowie mecze eliminacji do Euro 2020.

Nocy nie przespał Czerczesow, ale jak zaznaczył, zrobił to „z miłości do Warszawy, bo kocha Polskę”. Rosjanin swoje słowa kierował m.in. do przedstawicieli Legii, czyli jego byłych pracodawców. To oni otworzyli poniedziałkowe prelekcje.

Legia zawsze ściągała zawodników do Warszawy i w ten sposób osiągała sukcesy. Dziś, patrząc na to co dzieje się w Europie, nie będziemy w stanie tego kontynuować. Musimy poprawić system szkolenia, sami trenować młodzież – stwierdził prezes Dariusz Mioduski. – Potrzebujemy trenerów, którzy mają otwarty umysł – dodał, prezentując imponujące Legia Training Center, którego budowa w Książenicach trwa. Akademia ma się za Warszawę przenieść w lipcu 2020 roku.

Nie chodzi o budynek, wszystko zależy od ludzi – uzupełniał Richard Grootscholten, holenderski dyrektor akademii. – Jeśli oni będą współpracować, czeka nas świetlana przyszłość.

Szalenie inspirujące wystąpienie przygotował Allegri. Były trener m.in. Milanu i Juventusu Turyn zdziwił przybyłych, bo zamiast spodziewanej taktyki (w końcu to Włoch), na tapet wziął zarządzanie szatnią.

Jestem przeciwieństwem Antonio Conte. Bardziej skupiam się na zarządzaniu niż na taktyce. Przyszedłem do Turynu po nim, ale zgarnęliśmy scudetto. To pokazuje, że nie ma jednej drogi do celu – rozpoczął.

Trenerzy obecni na sympozjum złote myśli Allegriego notowali jedna po drugiej. Jego „pięć minut” najłatwiej podsumować będzie punktując kilka z nich. Każdy niech znajdzie coś dla siebie:

– Myślę, że moi współpracownicy są lepsi niż ja. Ale tworzymy dobrą mieszankę. Mam sześcioosobowy sztab. Nie uważam, że menedżer musi być we wszystkim najlepszy. Deleguję zadania, każdy ma swoje obowiązki.

– Mało mówię. Staram się słuchać, co inni mają do powiedzenia.

– Mój zawód to kreatywny sposób na tracenie czasu. Podchodzimy do piłki zbyt poważnie, to prosta gra, to łatwy sport.

– My, jako trenerzy, powinniśmy iść w stronę upraszczania i ułatwiania.

– Zawodnik od trenera powinien dostać to, czego potrzebuje. Dobrym przykładem jest moja współpraca z Mario Mandzukiciem. On nie jest „bad boyem”. Ale jest dziwny. Wcześniej nie potrafił zagrzać jednego miejsca, u mnie grał dłużej.

– Dobry trener powinien uczyć się zarządzać zasobami ludzkimi z psychologicznego punktu widzenia.

– Rozmawiam z zespołem trzy minuty. Później nie ma na szans na koncentrację. Nie wierzę w oglądanie analizy wideo, która trwa 20 minut.

Zawsze imponują nam tacy szkoleniowcy, którzy wchodzą na scenę i… niby nie mówią nic, czego byśmy nie wiedzieli, a jednak słuchamy ich z otwartymi ustami.

Wielka charyzma, charakter i temperament, które potrafią porwać niejedną szatnię, działają również na scenie, podczas wykładów.

Rola menedżera i zarządzanie szatnią to w ogóle był temat przewodni rozważań głównych bohaterów warszawskiego wydarzenia. Sporo uwagi poświęcił mu Czerczesow, w zasadzie głównie na zarządzaniu skupił się też Houlier, który zwrócił uwagę na zmianę pokolenia. – Młodzież zanurzona jest w internecie. Poza tym nie można już żądać. Trzeba sprawić, żeby zawodnik sam chciał coś zrobić – ocenił Francuz.

Najważniejsze to zejść ze swojego „ponad grupą” do poziomu grupy. Zawodnicy muszą wiedzieć, że jesteście jedną drużyną – dodał.

Houlier wspominał też swoją karierę i to, jakie piętno odbiło na nim kilka lat spędzonych w Liverpoolu. – To wielka historia i magia. Kiedy byłem w Pradze czy pracowałem w RPA, wszyscy witali mnie „o, trener Liverpoolu”, nie wspominali sukcesów we Francji.

Z byłym menedżerem ekipy z Anfiled Road porozmawialiśmy chwilę po konferencji. Z dedykacją przede wszystkim dla trenerów i słuchaczy „Jak Uczyć Futbolu”:

Co powiedziałby pan młodym polskim trenerom. Jak powinni się rozwijać w swoim fachu?

– Po pierwsze – muszą ukończyć trenerskie kursy. Praca trenera to nie to samo, co bycie zawodnikiem. Kiedy jesteś trenerem, menedżerem, musisz myśleć o zespole. Musisz myśleć o klubie. Musisz myśleć o wszystkim. Potrzebujesz trenować trenowanie, rozwijać się jako trener w praktyczny sposób. Warto więc ukończyć kursy, a później ruszyć na staże do innych szkoleniowców. Obserwować kolegów po fachu, wyjechać z kraju. Ważne też, by nie zaczynać od zbyt wysokiego poziomu, zacząć zawsze warto od początku. Może od drugiej drużyny? Nie można bać się tego, by na starcie nieco się cofnąć względem swoich ambicji.

Stanisław Czerczesow mówił o autorytecie w szatni. O tym, jak zawodnicy patrzą na kogoś, kto np. zagrał na mundialu. O tym, że to zupełnie inna relacja. Jak zapracować na autorytet, gdy trener nie grał profesjonalnie w piłkę?

– Byłemu piłkarzowi zawsze będzie łatwiej. To doświadczenie. Dużo prościej radzić sobie z mediami, z popularnością. Byli zawodnicy z topu przeżyli już to, wiedzą z czym to się je. Oni mają dużo większe szanse na znalezienie dobrego klubu, takie są realia. Jeśli nie masz piłkarskiej przeszłości, musisz osiągnąć sukces trenerski na niższym poziomie. Stworzyć znakomity zespół, który zostanie dostrzeżony wyżej.

Sporo mówił pan o zarządzaniu grupą. Myśli pan, że obszar mentalny jest kluczowy w dzisiejszym szkoleniu?

– Tak.

Dlaczego jest tak ważny?

– Mental dla piłkarzy i trenerów jest czymś w rodzaju dachu domu. Jeśli przecieka, dom staje się przepełniony wodą. To samo jest z emocjami. Trener potrzebuje wytrzymałości mentalnej, musi być silny. To wymaga długofalowej pracy, ale jest niezbędne.

Jaki powinien być dobry lider?

– Oj, potrzebowalibyśmy całego dnia, żeby o tym opowiedzieć (śmiech). Przede wszystkim powinien być sobą, pozostać sobą. Dobry lider jest odważny. Podejmuje też prawidłowe decyzje, jakkolwiek trywialnie to zabrzmi.

Podsumowując – co w pracy trenera jest najważniejsze?

– Trener powinien potrafić przekonać do swojej wizji, bardziej, niż ją narzucać. To jedyna droga do zarządzania młodymi piłkarzami, dzisiejszego pokolenia. Trener musi być też pewny, że oni mają frajdę z bycia razem, ze wspólnej pracy. Bez tego nie osiągnie sukcesu.

***

Z dużym humorem, dość specyficznym, jak zwykle, o przygotowaniach Sbornej do mistrzostw świata, których była gospodarzem, i o swoich sposobach zarządzania grupą, opowiadał Czerczesow.

– Trener nie może umieć liczyć, musi być głuchym. Ja przez dwa lata przyjąłem taką strategię, że wszystko obserwowałem oczami i to było decydujące – stwierdził były szkoleniowiec Legii, który zaznaczył, że nie czytał gazet i nie oglądał telewizji… przez dwa lata.

Pytali mnie, co zrobiłem na mundialu z Akinfiejevem, gdy ten wpuścił trzy gole z Urugwajem. Nic. Przecież on wie, że wpuścił, sam wyciągnął z tego wnioski, na pewno to przeanalizował. Po co miałem w to ingerować?

Jak będzie wyglądał futbol za 20 lat? Co ja będę wtedy robił? (śmiech) Dziś jestem tutaj, za chwilę będzie przerwa kawowa. Jak mogę powiedzieć, co będzie za 20 lat? Oczywiście, cieszyłbym się, gdybym był najlepszy na świecie, ale co więcej mogę wam powiedzieć? – w takim stylu były golkiper m.in. Spartaka Moskwa komunikował się z prowadzącym wywiad.

Ale jak podsumował: – Z jednej strony zawód trenera to trudna profesja. Z drugiej jednak trzeba na piłkę patrzeć z przymrużeniem oka.

 

Kolejny panel dyskusyjny rozpoczął Jerzy Brzęczek, od razu nawiązał do swojego przedmówcy. – Kiedyś na Skype rozmawiałem ze Stanisławem. Powiedział mi: „twojej głowy chce trzydzieści kilka milionów rodaków. Mojej trzysta trzydzieści kilka. Kto ma gorzej?”. Na zmianę myślenia potrzeba 4-5 miesięcy, dobrze Stanisław powiedział. To jest racja. Uważam jednak, że z krytyką radzę sobie bardzo dobrze.

Obok selekcjonera naszej kadry na temat szkolenia bramkarzy wypowiadali się Jerzy Dudek i Andrzej Dawidziuk, w rozmowę zaangażowano również Jana Urbana.

Dudek: – Trening bramkarski od zawsze polegał na indywidualizacji. Zawodnicy trenowali w małych grupach, kilkuosobowych, powtarzalność ćwiczeń była duża i to skutkuje efektami. Może to samo powinniśmy zrobić z innymi pozycjami? – zastanawiał się były bramkarz „biało-czerwonych”.

Ceny biletów na sympozjum (600 euro) sprawiły, że wśród publiczności więcej było topowych szkoleniowców (z Polski choćby Marek Papszun, Piotr Stokowiec, Jacek Zieliński) oraz dziennikarzy, aniżeli zwykłych słuchaczy. Byli też goście m.in. z Finlandii, Norwegii, Czech, Włoch, Szwajcarii, sporą delegację wysłały PZPN (Dariusz Pasieka, Stefan Majewski, Andrzej Dawidziuk czy sam Jerzy Brzęczek) oraz STPN (prezes Dariusz Śledziewski, Jerzy Engel, Andrzej Strejlau, Mirosław Jabłoński).

Szkoda, że zasięgi były tak znikome, bo trzeba przyznać, że nazwiska prelegentów oraz poziom ich wystąpień wielu zapadłyby w pamięć.

Z WARSZAWY – PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. Facebook.com/AEFCA, FotoPyK