CLJ-ka od środka: „Obawiam się, że możemy tracić utalentowanych zawodników”

Marcin Ciliński z Centralną Ligą Juniorów związany jest od lat. Prowadzone przez niego Zagłębie Lubin zajmuje obecnie pozycję lidera, ale różnice punktowe są tak małe, że dwa słabsze spotkania mogą spowodować pożegnanie z czołówką. Ze szkoleniowcem „Miedziowych” porozmawialiśmy o poziomie ligi, dziwnym spotkaniu z Gwarkiem Zabrze i o zmianie kategorii wiekowej w CLJ.

CLJ-ka od środka: „Obawiam się, że możemy tracić utalentowanych zawodników”

Zgodzi się pan z tezą, że drużyna Zagłębia to bardziej kolektyw niż indywidualności?

– Nie do końca. Tworzymy zgrany kolektyw, ale mamy także sporo indywidualności. W tej grupie jest kilku zawodników, którzy uczestniczą w treningach specjalistycznych. Mamy bardzo dużo fajnych chłopaków.

Straciliście dotychczas najmniej bramek w lidze. Defensywa jest waszą największą siłą?

– Mamy dobrze grającą defensywę, ale też popełniającą błędy. Zasadniczo jestem zadowolony, bo obecnie wygląda to naprawdę dobrze. Mamy taki rok, w którym sporo chłopaków jest z tego najstarszego rocznika, co w poprzednich sezonach nie zdarzało nam się zbyt często, bo jednak graliśmy rocznikami młodszymi. Priorytetem jest to, żeby dostarczać jak największą liczbę chłopaków do pierwszego zespołu i żeby oni byli przygotowani do gry na tym poziomie.

Spodziewał się pan, że po 10. kolejkach będziecie liderami?

– W tym kierunku pracujemy. Jest to cel przede wszystkim chłopaków, ale nasz, jako sztabu szkoleniowego, także. W kategoriach U-18, U-19 czy U-21 zawodnicy są przygotowywani pod grę na seniorskim poziomie i oni muszą mieć cel, muszą grać o wynik – to jest normalne. Może nie byliśmy przekonani tego, że będziemy zajmować tak wysoką lokatę, ale liczyliśmy się z tym, że tak może być.

Właściwie dotychczas nie wyszedł wam tylko mecz z Gwarkiem Zabrze. Co było powodem straty punktów?

– Zadecydowały błędy indywidualne naszych zawodników. Takiego meczu, jak z Gwarkiem, jeszcze w życiu nie grałem.

Pod jakim względem?

– Pod względem ustawienia zawodników zespołu przeciwnego. Nasi środkowi obrońcy grali na 40. metrze od własnej bramki. W tym meczu nie do końca realizowaliśmy nasze założenia. Gwarek grał bardzo defensywnie, ale można zadać sobie pytanie – czego się ci chłopcy w tym meczu nauczyli? Z drugiej strony, znając realia w Polsce, może nie dziwię się temu trenerowi, że postawił na taką taktykę, chociaż myślę, że sam bym tak nie postąpił. Wolałbym, żeby chłopcy się rozwijali, kreowali sytuacje – nawet kosztem wyniku. Nie grałem jeszcze takiego meczu w CLJ-ce z żadnym przeciwnikiem.

A trochę już pan tych lat w Centralnej Lidze Juniorów spędził…

– Tak mi się wydaję, że chyba jestem jednym z trenerów z najdłuższym stażem. Nie ukrywam, że lubię pracować ze starszą młodzieżą. Razem z trenerem Pawłem Sochackim prowadzimy drużynę, mimo młodego wieku jest to bardzo fajna persona i jest osobą, która dużo wnosi do naszej pracy. Mamy bogaty sztab szkoleniowy i wszystko składa się na to, że od paru lat jesteśmy w czołówce. Przede wszystkim cieszymy się z tego, że tacy piłkarze jak Łukasz Poręba grają w pierwszym zespole, a być może za niedługo dołączą do niego kolejni, w postaci Bartosza Białka czy Dominika Więcka, którzy są dzisiaj w drugiej drużynie i zapowiadają się na dobrych zawodników.

Pana zdaniem poziom Centralnej Ligi Juniorów do lat 18 się obniżył?

– Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Większość ludzi uważa, że poziom ligi się obniżył i być może mają rację. Praktycznie co tydzień chłopcy mierzą się z silnym rywalem. W czołowych akademiach każdy w miarę możliwości stara się grać młodszym rocznikiem, wiadomo, że im zawodnik starszy, tym gra robi się szybsza i poziom może być wyższy. Sam się zastanawiam nad tym, czy nie byłoby lepiej, gdyby te rozgrywki pozostały w kategorii do lat 19. Obawiam się jednej rzeczy. Żebyśmy nie tracili zawodników, którzy potrzebują więcej czasu na wejście do poważnego grania. Nie trzeba daleko szukać, Robert Lewandowski, gdy był juniorem, wcale nie należał do najlepszych młodych zawodników w kraju, a jego talent eksplodował dopiero po czasie.

Czy po dziesięciu rozegranych kolejkach jest drużyna, która zaskoczyła pana pod jakimś względem?

– Po naszym wysokim zwycięstwie nad Pogonią Szczecin cały czas powtarzałem, że to nie jest wynik adekwatny do tego, co działo się na boisku. Zaskoczył nas wynik tego spotkania, ale dla Pogoni był to po prostu wypadek przy pracy. Ostatnio prezentują się coraz lepiej i zajmują miejsce w ścisłej czołówce. Uważam, że jest to zespół, który jest predysponowany do najwyższych celów.

Kto pana zdaniem będzie walczył o mistrzostwo?

– Niby się gdzieś ta czołówka powoli tworzy, ale wystarczą dwa słabsze mecze i się z niej wypada. Różnice punktowe są bardzo małe, co powoduje, że jeszcze będzie ciekawie. Teraz czeka nas mecz z Arką Gdynia, która jest bardzo trudnym przeciwnikiem. Wyniki w naszych poprzednich pojedynkach bywały bardzo różne, bez względu na to, gdzie było rozgrywane spotkanie.

Cały czas staramy się unowocześniać, analizować, zastanawiać się, co robimy dobrze, a co źle, i te złe rzeczy eliminować. Z każdym dniem chcemy się doskonalić.

Widzi pan w swoim zespole chłopaków, którzy za rok czy dwa będą mogli grać na ekstraklasowym poziomie?

– Tak. Nie wymienię nazwisk, ale widzę takich zawodników.

Jak przebiega wasza współpraca z pierwszym zespołem?

– Nie miałem jeszcze bezpośredniego kontaktu z nowym szkoleniowcem pierwszego zespołu, ale z czego wiem, jest ciepłą, otwartą osobą. Współpraca między pierwszym zespołem, a naszą drużyną jest dobra. W tym roku mam taki komfort, że dysponuję ustaloną grupą, która ze sobą gra i trenuje. Mało jest przesuwań zawodników do drużyny rezerw, bo tam jest sporo chłopaków z poprzedniego roku.

W zeszłym roku stała kadra była siłą Korony Kielce, która później sięgnęła po mistrzostwo.

– Taka jest prawda. W trakcie sezonu musieliśmy robić sporo korekt, wypadło nam kilku kluczowych zawodników. Korona grała konsekwentnie i osiągnęła swój cel, wygrywając ligę z bardzo dużą przewagą punktową. Mistrzostwa nie zdobywa się w meczach z najsilniejszymi zespołami, tylko z tymi teoretycznie słabszymi. W zeszłym sezonie straciliśmy sześć punktów z Ruchem Chorzów, nie poszło nam z Motorem Lublin, Jagiellonią Białystok. Prosty przykład z tego roku: dodajmy trzy punkty za mecz z Gwarkiem Zabrze i dwa za mecz z Wisłą Kraków. Mamy wtedy już pięć „oczek” przewagi nad drugim zespołem. Były to mecze, w których nie powinniśmy stracić punktów. Z Legią Warszawa graliśmy super, ale do pewnego momentu. Mimo tego, że bardzo szybko straciliśmy bramkę, to później zaczęliśmy ewidentnie kontrolować mecz. Spotkanie skończyło się jednak tak, a nie inaczej. Będąc piłkarzem, sam przerabiałem takie spotkania, jak z Gwarkiem. Przyjeżdżał słabszy przeciwnik i było myślenie: „dobra, jakoś to będzie”. Zawsze powtarzam, że chłopcy muszą uczyć się tego, żeby mimo gry z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, trzeba być konsekwentnym.

Ogólnie rzecz biorąc fajne jest przede wszystkim, że Polski Związek Piłki Nożnej doprowadził do tego, że Centralne Ligi Juniorów skupiają najlepsze zespoły. Uważam jednak, że od kategorii U-15 w górę, zamiast czterech grup powinien być chociaż podział na wschód-zachód. Sprawi to, że poziom tych lig będzie jeszcze wyższy.

Właściwie w każdej grupie są po dwa zespoły, które mocno odstają od reszty.

– Patrząc na Dolny Śląsk i rozmawiając z trenerami, zazwyczaj odpowiadają, że są po 3-4 spotkania na najwyższym poziomie i koniec. Centralizacja ligi sprawiłaby, że młodsi zawodnicy tydzień w tydzień mogliby mierzyć się z najlepszymi.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. Newspix