Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Białe albo czarne. Nic nie może być szare. Dlaczego mamy taką przypadłość, że albo kogoś uwielbiamy, albo nienawidzimy?

Wtorkowa rozgrzewka z Mamczakiem: nie na raz

Program Certyfikacji Szkółek PZPN budzi mnóstwo emocji. Dla wielu jednak sama informacja dotycząca jego pomysłodawcy wystarcza, by skreślić projekt przed jego startem.

Kilka dni temu Związek podał listę klubów, którym odmówił certyfikatów. „Klub CLJ bez certyfikatu, a za płotem klub satelicki – i certyfikat ma” – zaczęło się krytykowanie na Twitterze. „Czym się jaracie, jak kasy i tak nie będzie” – pisali kolejni komentatorzy.

Bo oni z urzędu nie wierzą, że cokolwiek można zmienić. Nie można być za, rzeczowo komentując co jest do poprawy. Nie można uwagi zwrócić na niedociągnięcia, a na oficjalną wiadomość w sprawie dotacji cierpliwie poczekać. Albo jesteś za (wtedy jesteś w pezetpeenowskiej zmowie – na pewno kupili cię za miliony, które zalegają im na kontach), albo przeciw. Ale tak po całości. Tak, żeby nie było co zbierać, cokolwiek się wydarzy.

Kilka miesięcy temu wydaliśmy książkę. W największych polskich miastach zorganizowaliśmy też autorom spotkania autorskie. Takie z darmowym wykładem i nieoficjalną częścią później. Sympatyczny wieczór z merytoryką w tle, oczywiście za darmo.

Zaprosiłem więc dyrektorów kilku akademii: jedni nie przyjadą, bo przyjazd zapowiedzieli inni. Inni się nie pojawią, bo kiedyś autor książki w odniesieniu do jednej medialnej sytuacji skrytykował ich publicznie. Nie podyskutują, dla nich ten człowiek nie jest już wart uwagi.

Jeszcze innym nie odpowiada miejsce spotkania, bo przecież to zbyt blisko zwaśnionego klubu. Nieistotne, że ten klub się też nie zamierza pojawić, a z organizacją spotkania w żaden sposób nie jest związany…

Sporą burzę wywołał mój ostatni felieton. Przed dwoma tygodniami pisałem o rodzicach i ich podejściu do wychowania dzieci. Odnosząc się do audycji, w której o wychowaniu piłkarza rozmawiano w radiu TOK FM.

Lawina komentarzy i wiadomości mailowych potwierdziła, że problem istnieje. Ale że jest to też temat do dyskusji.

Fakt, 90% piszących gratulowało mi publikacji, udzielało wsparcia i udostępniało tekst w swoich kanałach. Ale znalazła się też grupa tych 10%, będących w opozycji. Ja nie chcę oceniać kto ma rację. Moja racja jest dostępna tutaj: link. Ale czy jesteśmy w stanie podyskutować i spróbować poddać problem głębszej analizie?

Mam wrażenie, że wielu z nas interpretuje rzeczywistość w taki sposób, że nie akceptuje półśrodków. Nie można z kimś się trochę zgadzać lub trochę nie zgadzać. Albo mówimy, że człowiek ma rację, albo uznajemy go za idiotę, który nie ma pojęcia o niczym. Sprowadzamy go wtedy do roli półgłówka, dyletanta, ignoranta.

Czy świat, w szczególności ten piłkarski, nie może wyglądać nieco inaczej?

Bo ja nie zamierzam krytykować trenera, który napisał książkę i na jej temat opowiadał w TOK FM. Mało tego, na wielu płaszczyznach mamy podobne spojrzenie na temat piłki. On interesuje się metodologią Soccer Services, a podczas Ogólnopolskiej Konferencji Trenerów w Łodzi zdaje się, że nawet piliśmy razem piwo, dyskutując o futbolu (choć mówiąc szczerze, nie wiedziałem tego pisząc artykuł – może to i lepiej).

Ale to, że zupełnie nie zgadzam się ze słowami, które wypowiedział u Przemysława Iwańczyka w „Przy niedzieli o sporcie” nie zmienia faktu, że mogę zgadzać się z wieloma innymi jego opiniami. Nie przekreślam go przecież, nie widzę powodu, żebym teraz na konferencjach trenerskich omijał go szerokim łukiem.

„Jak Uczyć Futbolu” wymyśliliśmy z Pawłem Szymańskim, z którym praktycznie każdy istotniejszy temat analizujemy na tysiąc sposobów. Każdy z nas ma swoje spojrzenie i jesteśmy często mocno na kontrze do propozycji drugiej strony. Analizujemy, argumentujemy, przepychamy się. I dochodzimy do wniosków, które na koniec wspólnie akceptujemy. Raz odpuszcza jeden, innym razem drugi. Gdy znajdujemy kompromis.

Z doświadczenia widzę, że po kilku latach takiej współpracy, jest ona cholernie produktywna. I skuteczna.

Po niektórych wpisach sprzed dwóch tygodni mam wrażenie, że z wieloma osobami wszedłem na wojenną ścieżkę Ale ja z nikim wojować nie zamierzam. Mam swoje zdanie, którego się trzymam. I chętnie na jego temat podyskutuję. Ale nie w momencie, gdy czyjąś intencją jest się odegrać. Nie w momencie, gdy ktoś wycina fragment tekstu i jeszcze przekręca moje słowa, cytując je niby, a faktycznie próbując ośmieszyć mój punkt widzenia.

Czy jesteś w stanie podyskutować o swoim spojrzeniu? Jak traktujesz tych, którzy mają inne zdanie? Czy choć w małym stopniu dajesz wiarę, że to oni mogą mieć rację, a ty błądzisz?

Zastanówmy się nad tym wspólnie.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Chcesz podyskutować o szkoleniu? O najnowszym artykule? Nie zgadzasz się ze mną lub chciałbyś coś dodać? Napisz koniecznie – przemyslaw.mamczak@weszlo.com.