MUKS CWZS Bydgoszcz w rundzie wiosennej zobaczymy w Centralnej Lidze Juniorów U-17. W barażach o CLJ pokonali Błękitnych Wronki (5:2 w dwumeczu). Drużyny z województwa kujawsko-pomorskiego zazwyczaj za długo nie przebywają na poziomie centralnym. Dlaczego tak jest? Czy teraz będzie inaczej? Na te pytania postarał się nam odpowiedzieć trener bydgoskiej ekipy Łukasz Jankowski.
MUKS CWZS Bydgoszcz to szkółka, która powstała w oparciu o szkoły współpracujące z CWZS Zawisza Bydgoszcz. Nie może on używać nazwy Zawisza, ponieważ jeśli chodzi o piłkę nożną, to prawa do niej ma Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza, które jest w konflikcie z CWZS Zawisza.
W pierwszym meczu barażowym o CLJ z Błękitnymi Wronki wygraliście 3:0. Wysoka zaliczka przed rewanżem. Jak wyglądało to spotkanie? Z perspektywy boiska, jak sugeruje wynik, było aż tak widać waszą przewagę nad rywalem?
– Mieliśmy nagrany ich ostatni mecz, więc wiedzieliśmy jak się nastawić do tego spotkania. Ponadto za kartki pauzował ich zawodnik, który trochę nam napsuł krwi w rewanżu. W pierwszym spotkaniu wiedzieliśmy, na co zwrócić uwagę, trenowaliśmy pod to, mieliśmy przygotowaną analizę. To się sprawdziło, dużo pomogły zmiany. Wygraliśmy u siebie dość pewnie 3:0. Myślę, że dobrze ustawiliśmy taktykę. To zwycięstwo musiało przyjść, bo dominowaliśmy na boisku. Oni się cofnęli. Wiedzieliśmy, gdzie znaleźć wolne przestrzenie. Z kolei drugi mecz miał inny charakter…
Przegrywaliście do przerwy 0:2 w meczu rewanżowym w Popowie. Czy była obawa, że awans wam ucieknie? Czy była ostra reakcja w szatni?
– Nie, absolutnie nie było ostrej reakcji. Bo widzieliśmy, co było na boisku – niezdecydowanie, strach, bojaźń. Takie rzeczy się zdarzają, gdy traci się jedną bramkę. Myślę, że na ten mecz wyszliśmy zbyt spokojni. Dominowaliśmy przez pierwsze piętnaście minut – trzy stałe fragmenty gry, cztery rzuty rożne. Kontratak i mądre zachowanie Błękitnych. Bo oni zagrali inaczej. Nie to, że podeszli wysoko. Ta pierwsza bramka ich uskrzydliła. My popełnialiśmy błędy, nie skracaliśmy pola gry, zostawialiśmy bardzo dużo przestrzeni pomiędzy naszą obroną a linią pomocy. Tam piłka trafiała bardzo często. Mieliśmy z tym kłopot. Zauważyliśmy to, mocno pomógł nam Tomasz Rogóż, który grał w piłkę (były zawodnik m.in. Zawiszy Bydgoszcz, Elany Toruń, Olimpii Grudziądz) i prowadzi ze mną ten rocznik.
Czyli w szatni panował spokój i opanowanie?
– Żadnej ostrej reakcji – spokój i opanowanie. Mieliśmy 45 minut, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jak my strzelimy bramkę, to oni muszą trzy. Podeszliśmy spokojnie, wytłumaczyliśmy na co musimy zwrócić uwagę. Ta przerwa pomogła. Bo wiadomo, jakie myśli się pojawiają na boisku, gdy miałeś zaliczkę trzech bramek, a teraz przegrywasz 0:2: „oni strzelą jeszcze jednego gola i mecz zacznie się na nowo”. Rywale byli uskrzydleni i wierzyli, że odwrócą losy tego dwumeczu i wyciągną z 0:3 na 3:3. Natomiast obraz gry zmieniła czerwona kartka. Już w pierwszym meczu zawodnicy z Wronek dostali kilka żółtych kartek. Wiedzieliśmy, że grają bezpardonowo, w szczególności ich obrońcy. Grali bardzo ostro, dwóch naszych zawodników zeszło z kontuzjami. Jeden jeszcze nie wrócił do treningów, ma naderwane więzadła. Pojawiła się frustracja u przeciwników, sędzia wręczył kilka czerwonych kartek po końcowym gwizdku. Taka jest piłka, byli bardzo blisko, natomiast wiedzieliśmy, że więcej tej jakości jest po naszej stronie. Skończyło się 2:2, wykorzystaliśmy grę w przewadze.
Teraz jest czas na radość czy już przygotowujecie się mentalnie do CLJ U-17?
– Jesteśmy po pierwszych testach po rundzie jesiennej. Zawsze je przeprowadzamy. Wnioski: zdecydowanie potrzebujemy odpoczynku. Sezon nam się wydłużył, bo zagraliśmy praktycznie trzy dodatkowe mecze. Widzimy zmęczenie u zawodników. Oni nie do końca się jeszcze zregenerowali. Wczoraj te testy wypadły przeciętnie. Normalnie nie ma takich wyników.
Jakie to były testy?
– My przeprowadzamy biegi na 5 i 30 metrów. Mamy test MAS (Maximal Aeorbic Test). Współpracujemy z Sondą, mamy kamizelki, widzieliśmy, że oni nie za dobrze się regenerują po meczu. To też pokazały GPS i praca serca. Dlatego do końca grudnia dajemy sobie czas na odpoczynek. Testujemy kilku nowych zawodników. W styczniu ruszamy z przygotowaniami.
Jak trener podsumuje całą rundę jesienną w waszym wykonaniu?
– Z tabeli wynika, że liga należała do dwóch zespołów (MUKS CWZS Bydgoszcz i Wda Świecie). Natomiast nie zgodziłbym się z tym, bo UKS SMS Włocławek był dobrze przygotowany. Do tego grona dorzuciłbym Elanę Toruń i Olimpię Grudziądz. Te pięć zespołów było na dobrym poziomie, zorganizowani w defensywie. Druga część tabeli była przeciętna. W naszym wykonaniu? Nie przegraliśmy żadnego spotkania, to cieszy. Mieliśmy dwa ciężkie mecze z Wdą Świecie. Najcięższe w całej rundzie. Do tego trudne spotkania we Włocławku i Grudziądzu. Jakość była po naszej stronie. Do zawodników z 2003 rocznika doszło kilku zawodników z 2004, którzy wywalczyli awans do CLJ U-15, ale nie mogli w niej uczestniczyć.
Finalny efekt to awans do CLJ.
– Udało się nam, dzięki ciężkiej pracy. Oni są dość długo razem. Fakt, przed sezonem czołowi zawodnicy odeszli, ale trzon pozostał. Odszedł bramkarz Jakub Grzesiak do Górnika Zabrze – ważna postać, kapitan. Do tego Olivier Zaręba trafił do Lecha Poznań. Jednak stworzyliśmy monolit i jesteśmy w CLJ. Możemy się z tego cieszyć.
Czym jest dla was awans do CLJ U-17?
– Generalnie dla klubu jest to bardzo ważne. Ogólnie jest to na pewno wyróżnienie. Bo jesteśmy wśród 32 najlepszych zespołów w Polsce. Fajnie, bo nie tylko my awansowaliśmy. Zespół juniora starszego prowadzony przez Daniela Osińskiego będzie grał teraz w makroregionie. Z kolei drużyna U-15 Rafała Krygiera utrzymała się w CLJ. Powiedziałbym, że mamy obecnie trzy zespoły ponad region. Dla nas jest to duże osiągnięcie. Czekaliśmy mocno na ten awans. W zeszłym roku się nie udało. Dwa lata temu już byliśmy w tej lidze. Teraz jest duża radość. Zawsze chłopakom powtarzam: „to jest dopiero pierwszy krok. Teraz zacznie się prawdziwa praca”.
Czy tę grupę zawodników stać na utrzymanie w lidze?
– Jestem przekonany, że tak. Wcześniej patrzyłem na umiejętności indywidualne tych zawodników. Teraz to jest prawdziwa zespołowość. Chłopaki się dogadują. Oni są w stanie pracować na tyle ciężko, żeby utrzymać CLJ. Nie będzie łatwo, zdajemy sobie sprawę, kto gra w naszej lidze. Konkurencja jest silna. Lech gra co roku o mistrzostwo Polski, do tego Pogoń Szczecin, która ma świetną akademię. Są tu akademie ekstraklasowe. Będzie nam ciężko, będą to trudne mecze. Jednak nie jest powiedziane, że stoimy na straconej pozycji. Ten zespół bardzo ciężko pracuje i wierzę, że w zespołowości znajdziemy odpowiedź czy będziemy za pół roku w CLJ, czy nie. To jest szansa na pokazanie się, bo, jeśli dobrze wypadną w tych meczach, to za pół roku będą mogli odejść do lepszych akademii. To jest naturalne.
MUKS CWZS Bydgoszcz jesień sezonu 2018/19 spędził w CLJ U-17, pan prowadził ten zespół. Czy to był za wysoki poziom dla was? Zdobyliście tylko dwa punkty w czternastu meczach.
– Nie będę ukrywał, tam mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowanie. Doszło do zmiany trenera. Do ligi awansował Maciej Kremblewski i on pracował fantastycznie. Problem letnich awansów jest taki, że końcowy rocznik odchodzi wraz z wywalczeniem promocji do wyższej ligi. Tam dominującym rocznikiem był 2001, a wchodził 2002. Chłopcy byli tam utalentowani, ale musieliśmy uzupełnić rocznik o zawodników, którzy spadli z CLJ U-15, czyli 2003. Uważam, że mieliśmy za mało czasu na przygotowanie. Czasami było coś niedociągnięte albo nie grało od początku. Taki był efekt, takie rzeczy się zdarzają. Nie było chemii między zawodnikami. Czasami tak po prostu jest i nie zdołaliśmy zdobyć większej liczby punktów. Tutaj jest inaczej. Od początku zespół funkcjonuje razem. Awans wywalczył rocznik starszy i powinno być lepiej na wiosnę. Jak będzie? Zobaczymy.
Czy ta grupa jest lepsza piłkarsko od tej, która spadła rok temu?
– Nie porównywałbym tego w ten sposób. Odpowiedź brzmi: „jest bardzo podobna”. Jednak tworzą jednolity zespół. To będę podkreślał. Tam może były indywidualnie lepsze jednostki, ale nie było tej zespołowości. Z kolei ta grupa to bardzo fajna ekipa. Ci ludzie współpracują i rozumieją się na boisku bardzo dobrze. To jest ich przewaga. Tam był podobny poziom piłkarski, ale może mniej funkcjonowali wspólnie poza boiskiem niż na boisku.
Trener miał styczność z grupą B CLJ U-17. Czy poziom tam jest rzeczywiście taki wysoki, jak mówią inni szkoleniowcy?
– Poziom jest bardzo wysoki. Jesteśmy małym klubem i staramy się być co roku w CLJ. Po spadku wypisaliśmy sobie ważne punkty, jakie chcemy zrealizować, żeby te centralne ligi w klubie były. Trochę to jest tak, że my z tego kujawsko-pomorskiego awansujemy, a potem spadamy i tak w kółko. Mamy dobrych pojedynczych zawodników, żeby ich oddać poza region, ale jako zespół spadamy z rozgrywek ogólnopolskich. Jednak trzeba przyznać, że mamy bardzo mocną grupę. Zimą graliśmy z Cracovią U-17. Padł wynik 2:2. My wyszliśmy pierwszym składem, a oni nie jestem pewien czy też. „Pasy” zostały mistrzem jesieni grupy D. Widzieliśmy, że sobie z nimi radzimy. Nie mówię, że tamta grupa jest słabsza, ale nasza jest mocna. Wiemy, jak pracują Lech, Pogoń, Lechia czy Arka. Przede wszystkim są to ekstraklasowe akademie.
Dlaczego drużyny z województwa kujawsko-pomorskiego, mówiąc delikatnie, sobie nie radzą na poziomie centralnym? Jest ich mało, a jak już są to na chwilę, bo spadają. Teraz Chemik Bydgoszcz, czyli beniaminek, od razu pożegnał się z CLJ U-17.
– Nie mam patentu na wiedzę. Każdy poda inny powód. Z mojej perspektywy powiem tyle, że łatwiejszy dostęp do najlepszych zawodników mają Legia, Lech czy Pogoń, bo mają zespoły w Ekstraklasie. Gdy u nas zespół był w I lidze bądź Ekstraklasie, to chętnych na naborach było bardzo dużo. Wiadomo, że teraz jest na tyle otwarty świat, że zawodnik sam szuka sobie testów w internecie. Są dni otwarte dla nich. Każdego przyciąga marka. Im idzie się wyżej, tym trudniej tego utalentowanego zawodnika zatrzymać. Na ten moment nie mamy seniorów. Wiadomo, że zespoły z naszego regionu mają seniorów na określonym poziomie. Nie przyciągają na tyle, żeby przyszedł młody zawodnik. Jak piłkarz z kujawsko-pomorskiego dostanie ofertę gry w Lechu Poznań, to się nie zastanawia. Marka przyciąga. To jeden z powodów, bo szybko tracimy najlepszych graczy. Musimy sobie jakoś radzić. Życzę im najlepiej, bo oni muszą odchodzić, żeby móc się rozwijać. Nie ma w regionie jednego bardzo dobrego, scentralizowanego ośrodka. Dlatego zawodnicy szukają rozwiązań poza nim.
W jaki sposób gra pana zespół?
– Wiedząc, że mamy jakość, graliśmy w tej rundzie ofensywnie. Generalnie – lubię ofensywną piłkę. Staraliśmy się wysoko odbierać piłkę, grać wysokim pressingiem, utrzymać się przy futbolówce i dominować nad przeciwnikiem. Taki był zamysł. To się chyba udało, bo z tego brały się wszystkie bramki. Teraz musimy się przygotować na trochę inny sposób grania. Nie dlatego, że chcę coś zmieniać, ale zdajemy sobie sprawę, że wchodzimy do ligi, gdzie nie zawsze będziemy dominować w meczu. Ale też nie będziemy się cofali. Przez tę rundę graliśmy dobry, ofensywny futbol. Teraz trzeba się zastanowić w sztabie, jaki chcemy prezentować styl. Na pewno się nie cofniemy na swoją połowę i nie będziemy wybijać piłki.
Właśnie o to chciałem zapytać.
– Nie, nigdy tak nie grałem. Wracając do pytania o rundę jesienną 18/19, to też było pokłosie naszego ofensywnego stylu gry. Nawet jadąc do Szczecina nie będę stawał całym zespołem na połowie. Jeden mecz tak zagraliśmy, że wybijaliśmy piłkę i było 0:0. Wybijaliśmy tylko piłkę. Rywal nic nie stworzył i my też nie. Dużo się biega za piłką, a młodzi zawodnicy nie są do tego przekonani. Trzeba mieć plan. Będziemy przygotowani. Tylko pytanie, jak zrealizujemy swoje założenia?
Sam trener mnie poprawił, że nie jesteście Zawiszą Bydgoszcz, co sugerują barwy i herb klubu, tylko MUKS CWZS. Zatem czym się różnicie? Macie podpisaną umowę partnerską? Albo wręcz przeciwnie – nie darzycie się sympatią?
– Z naszej strony nie ma absolutnie żadnej antypatii. Pracujemy na tych samych boiskach, ale jest to inna osobowość prawna, ponieważ Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza ma swoją drabinkę szkoleniową i MUKS ma swoją. Jesteśmy oparci na klasach piłkarskich. Z kolei oni mają treningi popołudniowe, poza szkołą. Zawisza ma klub seniorski w IV lidze. Oni są obok nas. To nie jest tak że jesteśmy odrębną częścią. Nikt z nas tak się nie czuje, jesteśmy członkiem stowarzyszenia Zawisza Bydgoszcz. Myślę, że wszystko budują ludzie, my w naszych szeregach mamy bardzo dużo osób związanych z Zawiszą Bydgoszcz. Trenerów, działaczy, byłych zawodników to powoduje, że poziom i założenia sportowe są cały czas na pewnym poziomie, ponieważ pracują tutaj ludzie od lat związani z piłką na najwyższym poziomie w regionie, co czasami bywa trudne. Trener Zbigniew Stefaniak (Koordynator MUKS CWZS) który grał oraz trenował na najwyższym poziomie długie lata, inaczej ocenia boiskowe sytuacje niż ja. Zawsze są to cenne wskazówki. Ale wracając do MUKSU i SP Zawiszy, nie ma między nami antypatii.
Zauważyłem, że po każdej serii gier wasza akademia ogłasza w mediach społecznościowych jedenastkę tygodnia. Wyróżniacie w ten sposób dzieci, jak i młodzież grającą w waszym klubie. Dlaczego? Czemu to ma służyć?
– To jest sposób promowania zawodników. Pokazywania, że w każdym meczu może się wyróżnić ktoś inny. Czasami jest to obrońca, innym razem bramkarz lub zawodnik z pola. Nie zawsze jest jedenastka, bo zdarza się szesnastka. Każdy trener po meczu może jednego, dwóch albo trzech zawodników wyróżnić, żeby oni się dobrze poczuli. Pan wie, że oni się swobodnie poruszają po mediach społecznościowych. Jeśli ktoś zasłużył na wyróżnienie, to czemu nie? Uważamy, że jest to fajne. Cieszy zawodników. Powoduje też zainteresowanie klubowymi mediami. Cieszymy się, że ten pomysł wypalił.
To też może nie działać w drugą stronę? Zawodnik czuje się lepszy od rówieśników i może to nadmiernie pokazywać. Czy czasem to nie jest prowodyr do tzw. sodówki?
– Myślę, że to jest kwestia bycia w szatni. Nie zauważyłem, żeby któremuś z moich zawodników odbiła woda sodowa do głowy. Wręcz to jest taka motywacja do pracy. Nie wiemy czemu my się boimy tak tej wody sodowej. Jeśli zawodnik chce pracować, to będzie pracował. Jeśli zasługują na wyróżnienie – trzeba ich wyróżnić. Nie lubię utrzymywać zawodnika w ciągłej niepewności, że są wieczne podpowiedzi i krytyka. Jeżeli zasługuje na karę, to musi ją przyjąć. Jeśli zasługuje na wyróżnienie, też trzeba to pokazać. W tę ocenę nie wchodzi sama boiskowa postawa, ale osobowość, którą pomogli wygrać mecz w danej kolejce.
W takim razie, kogo trener wyróżni ze swojego zespołu za całą rundę jesienną?
– Na pewno kapitana, Maksymiliana Wołczka. Za to, że potrafił utrzymać zespół i był pracowity przez całą rundę. Zawsze był gotowy do gry. Maciej Siwa, który gra jako „szóstka”, pokazał, że potrafi świetnie zgrać się w środku z Szymonem Lubińskim. Dawid Mikołajczak strzelił bodaj czterdzieści bramek. Ta czwórka wyróżniała się w całej rundzie. Do tego jeszcze niski, szybki, lewy obrońca, Jakub Pachnik. O nim też trzeba powiedzieć. Mógłbym jeszcze kilku innych wymienić, ale to ta żelazna piątka dawała jakość. Wśród tych zawodników, ci, którzy wchodzili z ławki rezerwowych, zawsze dawali coś więcej. Nigdy nie było tak, że ktoś wszedł po to, żeby tylko wejść. Ustaliliśmy pewne normy, jak funkcjonujemy i tego się trzymamy.
A propos dwóch wyróżnionych zawodników: czy jest pewna tendencja w tym składzie? Wiem, że z Trzemeszna jest czterech piłkarzy. Czy dla was jest to pewna praktyka, żeby pozyskiwać po kilku chłopaków z jednej miejscowości? Po to, żeby było im raźniej i szybciej przeszli proces adaptacji? Czy to tylko zbieg okoliczności, że akurat jest ich czterech?
– Zbieg okoliczności. Tego zespołu nie formowałem. Oni razem przechodzili do ośrodka szkolenia sportowego w Bydgoszczy. Trenowali tam w czwórkę i później przeszli do naszego klubu. Nie był to mój zamysł.
Czy taką tendencję ma szkółka?
– Nie, nigdy nie planowaliśmy w ten sposób. W zeszłej rundzie mieliśmy z tym kłopot, bo oni grali w dwóch różnych meczach, a razem zawsze przyjeżdżali. Musieliśmy dostosować to tak, żeby mogli razem swobodnie dojechać na mecz, bo jeden zaangażowany rodzic ich zawozi. Fajnie, że to robi. Nie mamy takiej tendencji. To nie jest przemyślany projekt. Po prostu oni razem stwierdzili, że przyjdą do nas. Oni tworzą fajny monolit, bo mieszkają razem w bursie. Wspierają się. Poza boiskiem, jak i na nim, co pokazuje duet Maciej Siwa – Szymon Lubiński. Oni razem super funkcjonują. Mam nadzieję, że tak zostanie.
W rozmowie z „Gazetą Pomorską” powiedział trener, że awans do CLJ to także zasługa wychowawczyń klas sportowych XI LO w Bydgoszczy. W jaki sposób się do tego przyczyniły?
– One generalnie pomagają nam w organizacji różnych rzeczy związanych ze szkołą. Staramy się mieć spokojną głowę. Jeśli coś się dzieje, to one zawsze informują. To są na tyle wyjątkowe osoby, że starają się być na każdym meczu i ich wspierać. To jest wyjątkowa rzecz, bo pracowałem w kilku szkołach i nieczęsto spotyka się takie wychowawczynie, które angażują się też w kibicowanie. Część swojego życia poświęcają na to, żeby ci zawodnicy razem funkcjonowali. To są takie osoby, które nas wspierają i w szkole, i na boisku. Wiadomo, jak to jest ze sportowcami, niektórzy wymagają „większej opieki”. One ją dają. Opieramy nasze szkolenie na klasach sportowych, więcej integracja to duży plus. Sygnalizują nam, gdy zawodnik potrzebuje przerwy od piłki, ze względu na naukę. Duża też w tym rola dyrektora, który świetnie to prowadzi.
Jaki jest cel na rundę wiosenną?
– Mistrzostwo Polski (śmiech). Jesteśmy w gronie 32 najlepszych zespołów w Polsce i gramy o mistrzostwo Polski. Jak Polska jedzie na mundial, to gra o mistrzostwo świata. Dla mnie, jako trenera, celem jest wygrywanie każdego kolejnego spotkania. Drugim moim celem jest to, żeby ktoś z tych zawodników trafił do Ekstraklasy albo nawet do reprezentacji Polski. Chcemy utrzymać się w CLJ, żeby kolejny rocznik mógł rywalizować z najlepszymi.
Czy jest potencjał w tych zawodnikach, żeby dotarli do Ekstraklasy albo do reprezentacji Polski?
– Nikt w wieku 17 lat nie myślał, że Jacek Góralski będzie grał w reprezentacji Polski. Kolejny przykład: Robert Lewandowski. Gdy miał 17 lat – czy ktoś myślał, że będzie dzisiaj gwiazdą? Nie skreślałbym nikogo, natomiast potrzebna im jest spokojna głowa, dobry trening i trochę szczęścia. Z triady szczęście, talent, ciężka praca najważniejsze jest szczęście. To jest im potrzebne, a nad resztą muszą sami popracować. Czy jest w nich potencjał? Miałem różnych zawodników. Nikogo bym nie skreślał, chyba że sam zawodnik zrezygnuje z gry w piłkę. Są zawodnicy wyróżniający się w wieku 10 lat, ale przez nacisk rodziców i ciągłe zmienianie klubów, nie spełniają oczekiwań. Bo to jest dla nich za trudne. Każdy chce dla nich dobrze, a w konsekwencji zmniejsza ich potencjał. Życzę zawodnikom spokoju, ciężkiej pracy i żeby każdy dostał szansę gry w Ekstraklasie.
ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI
Fot. MUKS CWZS Bydgoszcz
Obserwuj @ADobruchowski
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ