CLJ-ka od środka: „Gramy twardo, mamy polonijne DNA, chcemy być blisko przeciwnika”

MKS Polonia Warszawa niespodziewanie sięgnęła po tytuł mistrza jesieni w swojej grupie Centralnej Ligi Juniorów U-17. Nad drugą Escolą miała aż dziesięć punktów przewagi, a obrońca tytułu, Legia, uplasowała się na trzecim miejscu w tabeli. Co oznacza ten triumf dla „Czarnych Koszul”? Czy MKS Polonia wiąże się z klubem, który w 2000 roku sięgnął po mistrzostwo Polski? Wszelkie wątpliwości rozwiał w rozmowie z naszym portalem szkoleniowiec tej drużyny – Mateusz Dudek.

CLJ-ka od środka: „Gramy twardo, mamy polonijne DNA, chcemy być blisko przeciwnika”

Czym jest dla was mistrzostwo jesieni grupy A w CLJ U-17?

– Mistrzostwo jesieni jest dla nas wskaźnikiem, że wykonaliśmy dobrą pracę. Na pewno nie zakładaliśmy takiego wysokiego wyniku punktowego. Mieliśmy wyznaczone przed tym sezonem krótko- i średnioterminowe cele. Wszystkie udało nam się z nawiązką zrealizować. Przede wszystkim wynik zespołowy przekłada się na indywidualny rozwój chłopaków. Każdy zrobił postęp. To nas cieszy. Mistrzostwo jest wyznacznikiem pracy, jaką sobie założyliśmy i wykonaliśmy.

Jakie to były cele?

– Rozwój indywidualny chłopaków. Każdy miał wyznaczone swoje indywidualne cele, a jako zespół chcieliśmy poprawić miejsce w tabeli i dorobek punktowy względem ostatniej rundy. Tak się złożyło, że najpierw wygraliśmy rundę w U-15 jako zespół, później graliśmy w CLJ U-17 z rocznikiem starszym. Nasz skład był złożony pół na pół z graczy roczników 2002 i 2003. Jesienią zajęliśmy czwarte miejsce, a wiosną trzecie. Teraz chcieliśmy to poprawić. Tak sobie wyskalowaliśmy, żeby co pół roku przesuwać granice w tej CLJ.

Jak trener myśli, co zaważyło na tym, że zostaliście mistrzami jesieni?

– Tak, jak wspomniałem – myślę, że indywidualny progres chłopaków. Nastawiliśmy się jako sztab na indywidualizację pracy i wszystko, co robiliśmy, od taktyki poprzez przygotowanie do meczu, robiliśmy z myślą o rozwoju zawodników. Moi piłkarze z meczu na mecz wyglądali coraz lepiej. Nasza forma była stabilniejsza i po prostu każdy dołożył swoją cegiełkę do tego sukcesu. Nie mieliśmy jednego lidera. Wzrastaliśmy jako zespół. Byliśmy równi. Nie mieliśmy wahań mentalnych i fizycznych. Do tego nie przydarzył nam się żaden remis. Parę razy dopisało nam szczęście. Innym razem graliśmy do końca. W ostatecznym rozrachunku nam się to bardzo opłaciło.

Patrząc na tabelę, gdzie w rundzie jesiennej do rozegrania jest tylko 14 spotkań, macie przewagę dziesięciu punktów nad drugim zespołem. Czy można wysnuć taki wniosek, że między Polonią a resztą stawki była przepaść?

– Nie, patrząc przez pryzmat wyników ktoś mógłby powiedzieć, że zdominowaliśmy tę ligę. Jednak przyglądając się bliżej, to Escola i Legia przesuwali zawodników do starszych roczników, w różnym wymiarze czasowym. Myślę, że gdyby oni grali w pełnych zestawieniach, to mecze byłyby bardziej wyrównane. Wspominałem, że graliśmy do końca – gdyby wpadły nam jakieś remisy, to myślę, że nie byłoby takiej okazałej przewagi. Dla nas wzywaniem na rundę wiosenną będzie nie wypaść gorzej. Ciężko będzie powtórzyć ten wynik. Musimy sobie znaleźć cele, żeby były ambitne. Wątpię, żebyśmy wygrali wszystkie czternaście spotkań. Musimy być rozważni i mądrze podejść do planowania pracy na wiosnę.

Trener podkreślił już, że nie zremisowaliście żadnego meczu w tej rundzie. Nie szliście na kompromis. Jakie było wasze podejście do spotkań? „Wszystko albo nic”, „gramy zawsze o pełną pulę”? 

– Tak, chcieliśmy tę rundę potraktować jako taki poligon. Wiedzieliśmy, że spadek nam nie grozi. W tamtym sezonie remisy kosztowały nas sporo punków. To też była dla nas nauka. Dlatego założyliśmy sobie, że jak remisujemy, to idziemy do końca, nie kalkulujemy. Chcemy grać o pełną pulę. W ogóle nasz styl jest taki, że gramy intensywnie od początku do końca. Chcemy kontrolować grę od pierwszej do ostatniej minuty i zawsze dążyć do zwycięstwa.

Zdobyliście aż 46 bramek w lidze, najwięcej ze wszystkich zespołów. Mam przez to rozumieć, że prezentujecie ofensywny styl gry?

– Zawsze byliśmy zespołem nastawiony na defensywę, a mniej na szaleńcze ataki. W tej rundzie chcieliśmy mocniej rozwinąć naszą grę ofensywną. Mieliśmy w dobrej dyspozycji zawodników z linii ataku i pomocy. Potwierdziło się, że te treningi i praca, którą włożyliśmy, przekładały się na mecze. Zrealizowaliśmy plany. Cieszy duża liczba zdobytych bramek. Dobre u zawodników było też to, że potrafili się cieszyć grą ofensywną.

Królem strzelców waszej grupy został Oskar Białek z jedenastoma trafieniami. Czy to głównie na nim opierała się wasza siła ofensywna?

– Nie, na pewno był naszym czołowym strzelcem, jednak trzeci na liście najlepszych strzelców był Eryk Kudokas z siedmioma trafieniami. Piotr Sonnenberg wysoko prezentował się w klasyfikacji kanadyjskiej. Generalnie bramki rozkładały się na cały zespół. Co ciekawe, wicekról strzelców, Adrian Belka (obecnie Escola – przyp. red.), przez siedem albo osiem lat grał u nas w zespole. Patryk Abbassi też z nami grał, a teraz sporo goli strzelał dla Ursusa Warszawa. Czyli obecni i byli piłkarze Polonii to czołowi strzelcy tej ligi.

Przejdźmy do waszych dwóch, ale jedynych, porażek w sezonie. Weszliście świetnie w rozgrywki, bo wygraliście cztery pierwsze spotkania, aż tu nagle porażka u siebie 1:6 z Escolą. Co się stało?

– Zdecydowanie był to nasz najsłabszy mecz. Zostaliśmy mocno sprowadzeni na ziemię już w pierwszej połowie. Do szatni schodziliśmy z wynikiem 0:5. Początek był wyrównany i szala mogła być po każdej ze stron. Kulminacyjny momentem była pierwsza stracona bramka, bo po niej szybko posypały się kolejne. Ciężko było nam się wyrwać z tego marazmu. Wydaje mi się, że zbyt ambitnie podeszliśmy do tego meczu, narzuciliśmy sobie sami wielką presję i zespół Escoli zaczął nas kontrować. Dopiero w przerwie przedstawiłem założenia na dalszą część meczu. Niestety, nie mogłem, tak jak w siatkówce czy w piłce ręcznej, wziąć czasu. Obraz gry zmienił się po przerwie. Drugą połowę zremisowaliśmy 1:1. Była to bolesna porażka. Nie powinniśmy tak wysoko przegrywać na własnym stadionie. Z drugiej strony lepiej raz przegrać 1:6, niż sześć raz po 0:1.

Druga porażka przyszła w przedostatniej kolejce ze spadkowiczem, AKS SMS Łódź 2:3. Zabrakło wam koncentracji? Jakie były przyczyny tej porażki?

– Pewnie każdy patrząc na suchy wynik powiedział, że zlekceważyliśmy przeciwnika…

Nie użyłem takiego sformułowania.

– Nie, ale nawet ja sam bym tak pomyślał. Chłopaki kolejkę wcześniej zostali mistrzami i jechali do ostatniej drużyny. I przegrali. W drugiej minucie spotkania nasz zawodnik dostał czerwoną kartkę – zasłużoną, za faul taktyczny. Kilka minut później straciliśmy gola z rzutu karnego. Reasumując, graliśmy 80 minut w dziesięciu przy wyniku 0:1. Mimo wszystko po pierwszej połowie prowadziliśmy 2:1. Super zagraliśmy w osłabieniu. To było naprawdę bardzo dobre 40 minut. Powiem szczerze, na ten mecz nie wzięliśmy sześciu czy siedmiu zawodników z powodu kar szkolnych, bo nie dopełnili swoich obowiązków. Mieliśmy na to spotkanie czternastu zawodników. To nie był optymalny skład. Wszystko się na siebie nałożyło. Myślę, że gdybyśmy mieli tych zawodników, to udźwignęlibyśmy trudy tego meczu, ale potrzebny był nam zimny prysznic na koniec ligi.

Czy mecze z Legią mają dla was jakąś dodatkową otoczkę? Różnią się od innych meczów oraz starć derbowych, czyli z Ursusem czy Escolą?

– Zdecydowanie tak, są to najbardziej prestiżowe spotkania w tej kategorii wiekowej. Mają swoją wagę, bo my i Legia przeważnie bijemy się o czołowe lokaty. To już ma swój smak. Ponadto, Polonia i Legia to do niedawna były derby w Ekstraklasie. Muszę podkreślić, że z pełnym szacunkiem podchodzimy do siebie między zawodnikami i trenerami. Wiadomo, że każdy chce wygrać i się pokazać, ale mecze są prowadzone w duchu fair play. Dla nas to są spotkania o szczególnej wadze.

Jednak czy są to, że tak powiem kolokwialnie, „starcia na noże”?

– Tak, ale my ogólnie mamy taki charakter: twardy i bezpośredni. Mimo że prezentujemy ofensywny styl gry, to gramy twardo. Mamy polonijne DNA, chcemy być blisko przeciwnika, szybko odbierać piłkę i być dobrze zorganizowani w ataku i obronie. Drużynom przeciwnym gra się z nami ciężko, bo jesteśmy zdecydowani, może nie agresywni, ale gramy z pasją.

Czy najbardziej emocjonującym spotkaniem tej rundy było starcie z Legią na wyjeździe, wygranym przez was 4:2?

– Myślę, że oba mecze z Legią były emocjonujące i na Łazienkowskiej, i na Konwiktorskiej. Pierwszy mecz u nich układał się nam bardzo dobrze, bo było 2:0. Następnie złapali kontakt, a my odpowiedzieliśmy na 3:1. Oni nas znowu doszli na jedną bramkę, a my szybko odpowiedzieliśmy. Ten mecz się bardzo dobrze oglądało z perspektywy trybun. Dużo się działo i był całkiem wysoki.

Czy jest trener w stanie wskazać wasz najlepszy mecz w tej rundzie?

– Wydaje mi się, że mecz rewanżowy z Legią, który wygraliśmy u siebie 2:0, był najlepszy. Mieliśmy pełną kontrolę, zagraliśmy bardzo dobre zawody, od pierwszej do ostatniej minuty. Wiele osób podkreślało, że wygraliśmy w dobrym stylu.

Wiadomo, że skoro wasza drużyna tak dobrze prezentowała się przez całą rundę, to wzrosło też zainteresowanie waszym zawodnikami. Jedni pójdą na testy, a drudzy odejdą do lepszych klubów. Czy już ktoś zmienił Polonię na inną drużynę?

– Jeszcze nikt nie odszedł. Myślę, że jest duże zainteresowanie naszymi zawodnikami ze strony klubów z Polski czy nawet wśród drużyn zagranicznych, ale na chwilę obecną nikt nas nie opuścił. Mamy dobrą ofertę dla zawodników, mogą się rozwijać w połączeniu z edukacją. Bo oni chodzą do jednej klasy w szkole przy Konwiktorskiej. Mają dobre warunki i myślę, że na chwilę obecną jesteśmy dobrym miejscem do rozwoju, co widać po indywidualnych wynikach.

Czy trener jest pewny, że kadra waszego zespołu mocno się nie zmieni na wiosnę?

– Myślę, że dojdzie do kosmetycznych zmian. Jest szansa, że odejdzie jeden zawodnik i pracujemy nad dwoma transferami do nas.

A propos waszego składu. Czy są to zawodnicy głównie z Warszawy? 

– Myślę, że statystyka wygląda pół na pół. Mamy chłopaków z Warszawy i aglomeracji warszawskiej oraz takich z Mazowsza i kilku spoza województwa.

Jaki macie plan na tych zawodników?

– Jeżeli jest możliwość transferu do klubu z Ekstraklasy, to im pomagamy, co pokazują ostatnie lata, staramy się ich tam promować. Teraz mamy CLJ U-17, planujemy awans do CLJ U-18. W kuluarach się słyszy, że kategoria zmieni się na U-19, wtedy przygoda tych chłopców z Polonią potrwa pewnie o rok dłużej. Tak, staramy się pomagać zawodnikom w wyborach i przy podejmowaniu decyzji. Podpowiadamy im czy są gotowi na przejście do seniorów.

Czy MKS Polonia Warszawa współpracuje z III-ligową Polonią?

– Na chwilę obecną, patrząc na struktury organizacyjne, nie współpracujemy z KS Polonia Warszawa. W tej rundzie nie było współpracy, choć we wcześniejszych latach wszystko działało w miarę płynnie. Były lepsze i gorsze okresy, ale przez ostatnie pół roku nic się nie dzieje w tej kwestii.

Jednak gdzieś jest zamysł, żeby do tej współpracy znowu doszło?

– To są bardzo ciężkie tematy. Z naszej strony – chcielibyśmy, żeby nasi zawodnicy grali w drużynie seniorów i przechodzili przez nią, aż do ekstraklasy i zagranicznych klubów. Do tej pory tak to wyglądało, ale niestety, przy obecnych władzach i ich problemach organizacyjnych, jest ciężko o współpracę. Gdyby pan spojrzał, doszło do zmian prezesów: jednego i drugiego. Teraz też odszedł trener Krzysztof Chrobak, który był dużym zwolennikiem pracy z akademią. To są ciężkie i zawiłe tematy.

Jakimi wychowankami może pochwalić się MKS Polonia Warszawa?

– W ostatnich latach wybił się Daniel Pik (Cracovia), Michael Ameyaw gra we Widzewie Łódź. W minionym oknie transferowym Cezary Sauczek i Jan Balawejder przeszli do Wigier Suwałki. Przemysław Płacheta z rocznika 1998 przeszedł do RB Lipsk, a teraz gra w Śląsku Wrocław. Tomasz Kucz gra w Vitorii Guimares, a od nas wyszedł do Bayeru Leverkusen. Igor Sapała to zawodnik z rocznika 1995, który też był u nas, a gra teraz w Rakowie Częstochowa. Wychowanków mamy dużo, jak na klub, który nie występuje w Ekstraklasie. Myślę, że w niedalekiej przyszłości kolejni piłkarze odejdą do klubów z Ekstraklasy.

Czyli w tej grupie są zawodnicy z papierami na grę na wysokim poziomie?

– Myślę, że mają potencjał. Jeśli będą mieli odpowiednie podejście, zdrowie i szczęście, to nie widzę przeszkód, żeby zagrali na tym poziomie. Myślę, że obserwacje i częste wizyty skautów to potwierdzają.

Jaką rolę w pańskiej drużynie pełni Sebastian Przyrowski, były bramkarz reprezentacji Polski? On tylko trenuje bramkarzy czy jest to ktoś więcej?

– Trener Przyrowski przede wszystkim pracuje z bramkarzami, ale na pewno jest to wartość dodana do zespołu. Pod względem charyzmy i autorytetu, bo też często służy radą dla zawodników nie tylko z bramki, ale i pola. Chłopaki widzą i znają doświadczenia trenera, mogą się go podpytać. On też był w młodym wieku zawodnikiem Polonii. To jest wartość dodana pod względem merytorycznym i doświadczenia.

Jak trener oceni poziom grupy A Centralnej Ligi Juniorów U-17?

– Myślę, że poziom grupy A jest wysoki. Pokazują to drużyny, które w ostatnich latach wygrywały tę grupę. One wchodziły do finału mistrzostw Polski. Rok temu Legia, a dwa lata temu Escola. Dużo ekip jest z Warszawy (4 z 8 – przyp. red.). To też pokazuje, że stolica to silny ośrodek. Do tego Jagiellonia Białystok i UKS SMS Łódź to mocne ekipy. Ta grupa jest bardzo wyrównana. Raczej mecze są ciężkie. Tabela pokazuje, że jedna drużyna odstawała, a reszta była na zbliżonym do siebie poziomie.

Jaki jest cel na rundę wiosenną? Macie na uwadze walkę o mistrzostwo Polski?

– Będzie trudno powtórzyć wynik pod względem punktowym, bo zawiesiliśmy sobie poprzeczkę bardzo wysoko, ale nasza filozofia, moja i drugiego trenera Maksymiliana Hołowni, jest niezmienna, zawsze staramy się skupiać na najbliższym meczu. Pracujemy z tygodnia na tydzień i wyznaczamy sobie krótkie cele. Skupiamy się na rozwoju chłopaków. Nie zawsze mamy wpływ na wynik.

Czy trener w akademii ma pseudonim Juergen Klopp? Pytam, bo spotkałem się z takim określeniem pańskiej osoby.

– Nie (śmiech), pierwsze słyszę. Może gdzieś funkcjonuje to w formie żartów, ale do mnie to nie trafiło. Obserwuję trenera Kloppa i jego Liverpool. Jest to drużyna, która jest teraz na topie i stosują wiele ciekawych rozwiązań. Ostatnio graliśmy takim ustawieniem, żeby rozwinąć naszych środkowych pomocników, którzy wypadli dobrze na testach motorycznych i chcieliśmy dać im możliwość cięższej pracy. Dlatego zmieniliśmy ustawienie na 1-4-3-3. Tak, jak gra Liverpool. Lubię też grać pressingiem. Może stąd wzięło się to określenie?

Nie ze względu na ekspresywność przy linii?

– Zawsze chodzę przy linii. Oglądam na stojąco mecze, emocjonuję się nimi. Może nie biegam jak Klopp za czasów Borussii, ale jestem ekspresyjny, więc jest to też cecha, która nas łączy.

Jaki macie plan na okres przygotowawczy przed rundą wiosenną?

– Do końca tego tygodnia trenujemy. Wracamy do treningów 7 stycznia. Mamy zaplanowane zgrupowanie w Kołobrzegu i sparingi z polskimi drużynami, ale może też wyjedziemy zagranicę. W tym roku sporo takich turniejów zagraliśmy, bo byliśmy we Włoszech, Holandii i w Niemczech. Trochę pojeździliśmy.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne