CLJ-ka od środka: „Ciężko mówić o formie, kiedy nie ma odpowiedniego poziomu ligi”

Pół roku trwała absencja Jagiellonii Białystok w Centralnej Lidze Juniorów U-17. W pierwszej lidze wojewódzkiej (zaplecze CLJ) występowały dwie drużyny Jagi: roczniki 2003 i 2004. I to właśnie młodszy zespół wywalczył awans do centralnych rozgrywek. Czy w rundzie wiosennej będziemy widywać starszych zawodników? Dlaczego 15-latkowie podczas trwania rundy grali w tygodniu sparingi z seniorskimi zespołami? Czy celem minimum jest utrzymanie w CLJ? Na te pytania odpowiedział nam Tomasz Bernatowicz, szkoleniowiec świeżo upieczonego beniaminka ligi.

CLJ-ka od środka: „Ciężko mówić o formie, kiedy nie ma odpowiedniego poziomu ligi”

Aby awansować do CLJ U-17, musieliście wygrać ligę wojewódzką i pokonać w dwumeczu barażowym Stomil Olsztyn (2:1, 4:2). Jak wyglądały te decydujące o awansie spotkania? W pana odczuciu byliście zdecydowanie lepszą drużyną?

– Zważywszy na to, że graliśmy młodszym rocznikiem. Do tego borykaliśmy się z kontuzjami, co nas oczywiście nie usprawiedliwia, ale te problemy się nawarstwiły. Całą rundę graliśmy ze starszymi rywalami i to na końcu odczuliśmy. Jeśli chodzi o same mecze barażowe, to powiem, że byliśmy drużyną lepszą i zasłużenie wygraliśmy oba mecze. Sprawę awansu powinniśmy zamknąć już w Olsztynie, choć u siebie prowadziliśmy już 4:0, więc nie powinniśmy doprowadzić do czegokolwiek. Daliśmy pograć w tym meczu chłopakom, którzy wcześniej nic nie grali…

Do tego dochodzi rozluźnienie i brak koncentracji?

– Brak ogrania. Chcieliśmy ich zobaczyć w takim meczu, co też nam dało dużo do myślenia. To był mecz o stawkę. Przeciwnik miał jakieś umiejętności, więc w takim starciu mogliśmy naszych zawodników rzetelnie ocenić.

Zdali ten test? Sprawdzili się?

– W jednym i drugim meczu graliśmy bez podstawowych zawodników i to było widać. Pierwsza jedenastka cały czas razem funkcjonowała. Gdyby to były dwie, trzy inne osoby, to by pewnie umknęło uwadze, ale to był zupełnie inny skład. Było im ciężko. Powiem szczerze, może dwóch zawoników, którzy zagrali w meczach barażowych, zaprezentowało się pozytywnie.

Wróciliście już do treningów, jesteście już po testach wydolnościowych?

– Tak, jesteśmy już po testach. 8 stycznia wróciliśmy do treningów, mamy zaplanowany cały okres przygotowawczy.

Jak pana podopieczni wypadli na tych testach, widać u nich zmęczenie rundą jesienną?

– Wyglądało to bardzo pozytywnie. Nie mamy czego się obawiać. Zawodnicy odpoczęli, są gotowi do pracy. Współpracujemy z trenerem od przygotowania fizycznego, wszystko jest przygotowane, monitorowane. Nic, tylko działać.

Jaki macie plan na okres przygotowawczy przed rundą wiosenną?

– W najbliższym czasie udamy się na obóz do Mrągowa, gdzie mamy zaplanowanych kilka sparingów. Nie będę ukrywał, że te mecze gramy z drużynami starszymi albo seniorami. Wyszliśmy z takiego założenia, że będziemy grać całą rundę ze starszymi w CLJ, wzięliśmy to pod uwagę. Gramy rocznikiem 2004. Większość spotkań zagramy z drużynami seniorskimi.

Żeby dobrze się przygotować pod względem fizycznym?

– Generalnie, znając swój zespół od jakiegoś czasu, nie będę ukrywał, że jesienią graliśmy sparingi z drużynami seniorskimi w tygodniu. Z takiego względu, że nasza liga wojewódzka, podlaska, nie jest zbyt mocna i wymagająca. Chcąc, żeby ci chłopcy wciąż się rozwijali, dążyliśmy do tego, żeby przeciwnik był wymagający. Dlatego w tygodniu rywalizowaliśmy z drużynami seniorskimi. Wiem, że sobie poradzą, więc śmiało mogą rywalizować.

Rozumiem, że przyzwyczajacie swoich zawodników do gry fizycznej i starć z silniejszymi, lepiej zbudowanymi fizycznie.

– My nie bazujemy na fizyczności. Naszym celem jest indywidualne wyszkolenie zawodnika. W takich meczach mają styczność z fizycznością i trochę też z piłką seniorską. To też wymaga od chłopców innego zachowania na boisku. Muszą się uczyć. To jest nasz główny cel. Nie patrzymy na wynik, tylko na to, jak poprawić każdego zawodnika indywidualnie. Uważamy, że materiał w tym roczniku jest całkiem niezły.

Rocznik wiodący, czyli 2003, nie awansował do CLJ U-17, ale za to pana drużyna (rocznik 2004) już tak. Jaki macie plan na tę Centralną Ligę Juniorów? Kto będzie w niej grał, będziecie przesuwać zawodników z rocznika starszego?

– Jesienią graliśmy w lidze wojewódzkiej jako dwa podmioty. Zatem nie może dochodzić do roszad. Bo pozostałe zespoły należą do Jagiellonii SSA, a my jesteśmy AP Jagiellonia. Ta kadra, którą zgłosimy do rozgrywek, będzie musiała grać, nie będziemy mogli rotować między innymi drużynami, tj. CLJ U-18 i CLJ U-15. Tak to będzie u nas wyglądało. Nie planujemy też przesunięć z rocznika 2003, bo większość zawodników gra z tymi w najstarszej Centralnej Lidze Juniorów. Będziemy skupiać się na tym, co mamy, czyli na zawodnikach urodzonych w 2004 roku.

Czy planem Jagiellonii na grę we wszystkich centralnych ligach jest, tak jak w Lechu Poznań, są występy młodszym rocznikiem w starszej kategorii?

– Pod kątem rozwoju zawodników jest to bardzo fajne. Akurat u nas się tak zdarzyło, że nie mieliśmy tej CLJ U-17, bo spadliśmy rok temu. To nie było zaplanowane. Graliśmy w lidze wojewódzkiej z rocznikiem 2003. Która drużyna była lepsza, ta awansowała. Udało się to nam i zawodnicy na tym zyskają. Uważam, że dla ich rozwoju, wiosna będzie bardzo fajna. Jeśli chodzi o rocznik starszy, być może awansuje na wiosnę i od następnego sezonu będziemy mieć dwie drużyny w CLJ U-17, bo taka opcja też istnieje. Jeśli my nie spadniemy, a oni wygrają ligę i przejdą baraż, to zobaczymy się w centralnej lidze. Z uwagi na fakt, że są to dwa podmioty.

Załóżmy, że się utrzymacie w lidze. Jaki będzie grał rocznik od następnego sezonu, 2004 czy 2005?

– Wtedy będzie musiał grać jeszcze jeden rocznik i klub będzie decydował, jak to zrobić. Czy ich wymieszać, rotować. Decyzja należy do zarządu. My zawsze kierujemy się rozwojem zawodników, będziemy patrzeć pod tym kątem. W tym momencie nie mamy do czynienia z taką sytuacją, więc ciężko cokolwiek planować. Teraz gramy w CLJ i postaramy się z niej jak najwięcej wycisnąć, żeby chłopcy na tym zyskali.

Trener wspominał o tym, że celem dla akademii Jagiellonii był powrót do CLJ U-17, ale czy to nie był priorytet dla zespołu trenera Stanisławskiego (rocznik 2003)?

– Wyszliśmy z takiego założenia, która drużyna będzie lepsza na boisku, ta wejdzie do CLJ i będzie tam grała. Tak się złożyło, że my to zrobiliśmy. Chcieliśmy to rozstrzygnąć w formie czysto sportowej. Wiedzieli o tym zawodnicy, trenerzy. Taki jest sport, tak wyszło i musimy się z tym zmierzyć.

To w takim razie jak wyglądały starcia między pana zespołem a drużyną o rok starszą? Czy były to mecze przyjaźni, a może wręcz przeciwnie?

– Te mecze w podświadomości chłopców wzbudzają dodatkową wewnętrzną rywalizację. Starsi zawsze mogą lekko zlekceważyć tę młodzież, a młodsi za wszelką cenę chcą pokazać, że są lepsi i dążą do wygranej. Nie było mowy o innym podejściu. To bardziej wzmogło koncentrację, wolę walki. Wiadomo było, że to rozstrzygnie się między naszymi zespołami w tej I lidze wojewódzkiej.

W ten sposób wygraliście pierwsze spotkanie ze starszym rocznikiem 3:1, ale w meczu rewanżowym przegraliście. Jest to wasza jedyna porażka w sezonie i to dotkliwa, bo 0:9…

– Bardzo dotkliwa, to pokazało też pewne rzeczy. Wynik był, jaki był, ale mecz nie powinien się skończyć takim rezultatem. Ale to jest piłka. Chłopcy się uczą, popełniają błędy, ktoś zagra mecz życia. Fakt faktem, że tamta drużyna miała bardzo dobry dzień. Po prostu tak się ten mecz ułożył. Wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Wszystko składa się, w jedną całość i mamy taki rezultat.

Bramka na 0:8 podcięła skrzydła? Co tam się wydarzyło tak naprawdę?

– Mecz dla nas się ułożył bardzo dobrze, bo stworzyliśmy sobie dogodne sytuacje, których nie wykorzystaliśmy. Starsi koledzy oddali trzy piękne strzały zza pola karnego, tzw. strzały życia. Bramkarz popełnił dwa indywidualne błędy. Przy stanie 0:3 zawodnicy też inaczej reagują, muszą się też uczyć. Kolejne bramki były efektem tego, że my chcieliśmy przynajmniej ten mecz zremisować. Nie takie drużyny przegrywały takimi wynikami, ale trzeba było być na tym meczu, żeby zobaczyć i ocenić. Jednak rocznik starszy był lepszy w tym meczu, nie ma co tego ukrywać.

Gdy się patrzy na suchy wynik 9:0, to chyba nie ma innej opcji, musiał wygrać lepszy.

– Różne rzeczy się zdarzają. To też nas uczy. Trenerów, zawodników. Czasami takie mecze dają więcej do myślenia niż cokolwiek innego.

W takim razie, jakie wnioski były wyciągnięte po tym spotkaniu?

– Różnica roku zrobiła swoje. Po drugie, nie ukrywam, że gramy ofensywną piłkę, gdy chłopcy popełnią błąd, to skutkuje on utratą bramki. Po trzecie, brak koncentracji, już pomijam indywidualne błędy, bo przegrywamy wszyscy, cała drużyna. Dużo czynników się na to złożyło. Zawodnicy, którzy na co dzień grają z rocznikiem 2002, zeszli do drużyny 2003 na ten mecz. Łatwo nie było. Z kolei w CLJ U-18 aż pięciu zawodników gra w pierwszym składzie z tego rocznika. To są bardzo dobrzy zawodnicy.

Czyli była pełna mobilizacja na te starcia?

– Dokładnie, oni też chcieli awansować, bo dla nich to też jest granie w CLJ. Teraz część z tych chłopaków nie będzie miała takiej okazji, część pójdzie do rocznika wyżej, a reszta będzie walczyć o awans do CLJ U-17 na wiosnę.

Wracając do waszej ligi wojewódzkiej, wygraliście 13 na 14 możliwych spotkań. Zdobyliście 73 gole. Mimo że wygrywaliście wysoko wiele spotkań, to prezentowaliście cały czas równy poziom, była stabilizacja? Skoro mówił trener, że przegrany mecz 0:9 nie odzwierciedlał tego, co było na boisku, to trudno się domyślać, jak wyglądały inne spotkania, które kończyły się na waszą korzyść.

– W każdym meczu są lepsze i słabsze momenty. Z tych lepszych, jak i słabszych staramy się wyciągać wnioski, żeby to udoskonalać. Próbujemy nowych rzeczy, założeń, zadań. Zawodnicy uczą się czegoś nowego. Poziom naszej ligi nie jest zbytnio wyrównany. W innych województwach są te spotkania bardziej wyrównane. Mimo że graliśmy ze starszymi, musieliśmy skupić się na koncentracji. To był taki nasz cel, żeby podejście było na odpowiednim poziomie. Umiejętności przeważyły. Poziom ligi u nas jest, jaki jest, tego nie przeskoczymy. Dlatego nawet w młodszych rocznikach szukamy grania poza województwem, żeby dać chłopcom możliwość rozwoju.

Czyli trener chce powiedzieć, że jest to też wina poziomu ligi, że zdobyliście tyle punktów, aniżeli wasza równa, stabilna forma przez całą rundę?

– Ciężko mówić o formie, kiedy nie ma odpowiedniego poziomu ligi. Lubię oceniać zawodników pod kątem przeciwnika. Nie sztuką jest zagranie dobrego meczu ze słabym przeciwnikiem. Sztuką jest dobrze zagrać z mocnym rywalem. To pokazuje całą wartość drużyny i poszczególnych zawodników. Dlatego organizowaliśmy mecze z seniorami w tygodniu, między meczami ligowymi. Właśnie po to, żeby chłopcy mieli dodatkowy bodziec, żeby mogli pograć. Wymyśliliśmy sobie te mecze z seniorami i uważam, że to się sprawdziło.

Gdybyście nie awansowali do CLJ U-17 i mielibyście spędzić rundę wiosenną w I lidze wojewódzkiej, to uznałby trener ten czas za stracony?

– Nie zakładaliśmy, że będziemy grać w CLJ, a na tym tylko skorzystaliśmy. Wdrożylibyśmy ten sam plan, co jesienią, czyli przeplatalibyśmy te mecze starciami z wymagającymi rywalami, w celu rozwoju poszczególnych zawodników. Bo inaczej nie ma szans na rozwój.

Czy trener ma jakieś obawy przed rundą wiosenną w CLJ U-17?

– Nie mam żadnych obaw. Cieszę się, że będziemy mogli rywalizować z bardzo dobrymi starszymi drużynami. Nie mamy z góry założonego celu, który musimy wykonać. Naszym głównym celem jest indywidualny rozwój zawodników. Ten rocznik jest na tyle utalentowany, że sobie poradzi. Cieszymy się, że każdy mecz będzie na odpowiednim poziomie i będzie wymagał 120% od trenerów i zawodników. Będziemy podnosić umiejętności piłkarskie, bo, gdy gra się z lepszymi drużynami, to dużo się uczymy. Po to trenujemy w tygodniu, żeby zagrać dobry mecz w weekend.

Jaki styl gry preferuje pana drużyna?

– Promujemy bardzo ofensywny futbol, chcemy strzelać dużo bramek i cieszyć się tym. Do tej pory tak było i nie chcemy tego zmieniać.

Czyli chce trener przez to powiedzieć, że w starciach np. z Legią, nie będziecie dostosowywać taktyki do rywala? Narzucacie swój styl gry i chcecie grać do przodu?

– Rywala zawsze warto zobaczyć i przeanalizować, w jaki sposób gra, ale my głównie skupiamy się na sobie i swojej grze. Na tym, jak chcemy grać i jakie mamy założenia podczas meczu. Nigdy nie staramy się dostosowywać do tego, jak gra rywal. Chcemy narzucić swój styl gry i grać swoje to, co ćwiczymy na treningach.

Jak trenera uważa, rocznik 2004 jest mocniejszy od 2003? Ci zawodnicy są bardziej utalentowani, jest więcej indywidualności?

– Na pewno jest więcej indywidualności. Moim zdaniem w moim zespole jest więcej zawodników, którzy mogą i biorą ciężar gry na siebie, mogą zrobić coś niekonwencjonalnego. Jednak nie tylko w porównaniu z rocznikiem 2003. Czasem po prostu trafi się taki rocznik, gdzie występuje ponadprzeciętność w zestawieniu z innymi drużynami. Myślę, że akurat tutaj, tak jest.

Co jest dla was ważniejsze: sprawdzenie swoich umiejętności na tle mocnych rywali czy utrzymanie CLJ za wszelką cenę?

– Bardzo ważne jest to, żeby rozwinęli się przez najbliższe pół roku. Chcielibyśmy oczywiście też utrzymać Centralną Ligę Juniorów. Wiadomo, jeśli ktoś już jest w tej CLJ, to chce już w niej zostać. Nie będę ukrywał, że chcemy być, jak najwyżej w tej tabeli. Chłopcy też to czują i chcą wygrywać. Nie robimy tego za wszelką cenę. Myślę, że tym stylem damy rady się utrzymać. To, że preferujemy styl ofensywny, nie oznacza, że zaniedbujemy defensywę. Tak nie jest, trzeba w tym zachować równowagę. Myślę, że obronimy się, ciężko pracowaliśmy przez tyle lat. Ci zawodnicy mają na tyle umiejętności, że sobie poradzą. Jestem pełny optymizmu.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. AP Jagiellonia Białystok 2004/Facebook