Skromna wojowniczka z Bogatyni. Przyszłość reprezentacji Polski – Ada Achcińska

  1. W pierwszym meczu eliminacji do Mistrzostw Europy kobiet Polki mierzyły się z Hiszpankami na Arenie Lublin. Bardzo trudny i wymagający rywal na samym starcie walki o Euro. Mimo to, przy stanie 0:0, Miłosz Stępiński zdecydował się wpuścić na boisko w 17-letnią debiutantkę, Adrianę Achcińską. Z młodą zawodniczką porozmawialiśmy o jej początkach z piłką, podobieństwach do N’Golo Kante i debiucie w pierwszej reprezentacji.

Adriana Achcińska swoje pierwsze kroki z piłką rozpoczęła w Granicy Bogatynia. Obecnie jest wyróżniającą się postacią w Ekstralidze Kobiet w drużynie TME Grot SMS Łódź. Z kolei 12 listopada 2019 roku zadebiutowała w seniorskiej reprezentacji Polski. Gdy była jeszcze dzieckiem, triumfowała w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.

Skromna wojowniczka z Bogatyni. Przyszłość reprezentacji Polski – Ada Achcińska

***

W 2010 roku wraz z drużyną złożoną z zawodniczek z Dolnośląskiego ZPN sięgnęłaś po tytuł w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Dziewięć lat później zadebiutowałaś w pierwszej reprezentacji. Pamiętasz, jakie emocje, myśli, towarzyszyły ci w tamtym okresie, dziewięć lat temu?

– Wielkie szczęście i radość. Nie myślałam wtedy, co będzie za parę lat. Cieszyłam się, że mogłam wziąć udział w takim turnieju i razem z drużyną sięgnąć po tytuł.

Często wracasz wspomnieniami do tego Turnieju? Co najbardziej utkwiło ci w pamięci z tamtego okresu?

– Dosyć rzadko, bo nie pamiętam wielu rzeczy z tamtego okresu.

Dlaczego warto brać udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”?

– Myślę, że przede wszystkim jest to fajna przygoda, możliwość bycia na dużym turnieju w tak młodym wieku.

Gdy przyjrzymy się zdjęciom z 2010 roku z Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, zauważymy, że na twoim ramieniu widnieje opaska kapitańska. Tylko przypomnę, że we wszystkich kadrach młodzieżowych byłaś i jesteś kapitanem swoich drużyn. Od zawsze miałaś w sobie cechy przywódcze? Zbierałaś ekipę i mobilizowałaś przed meczami?

– Zawsze chciałam dla zespołu jak najlepiej i dobro zespołu było dla mnie celem nadrzędnym. Cieszę się, że trenerzy i drużyna obdarzyli mnie zaufaniem. Starałam się zawsze przed meczem powiedzieć parę słów. Podejść do każdej z dziewczyn indywidualnie. Byłyśmy jednością.

Jak wyglądały twoje początki z piłką nożną?

– Na pierwszy trening zaprowadził mnie tato, gdy miałam 9 lat. Do 13. roku życia trenowałam i grałam z chłopakami w MKS Granica Bogatynia, później przeszłam do MKS-u Miedzi Legnica. Po trzech latach przeniosłam się do Łodzi, gdzie gram w TME Grot SMS Łódź.

Wróćmy do samych początków. To właśnie tata zaszczepił w tobie pasję do tego sportu?

– Tak, sam od małego grał w piłkę, występował w Zagłębiu Lubin i to właśnie tato zaprowadził mnie na pierwszy trening.

Pamiętasz ten trening? Szłaś na niego z pewną obawą czy wręcz odwrotnie, z wielkim zapałem?

– Tak naprawdę znalazłam się tam dość przypadkowo, bo szłam z tatą na jego trening i akurat trenowała grupa dzieci. Tato zapytał się mnie czy na czas jego treningu nie chciałabym iść pograć z chłopakami. Na początku byłam bardzo zawstydzona i nie chciałam tego zbytnio, ale zdecydowałam z tatą, że jak będę się źle czuła, to zawsze mogę zejść z boiska. Po treningu oznajmiłam, że chcę chodzić regularnie.

A czy trenowałaś inne dyscypliny sportu przed piłką nożną albo później? Czy jak już zaczęłaś chodzić na piłkę, to tylko ona się liczyła?

– Był krótki epizod z siatkówką, ale trwał on zaledwie moment.

Wspomniałaś, że chodziłaś na treningi z chłopakami. Jako oni podchodzili do tego, że gra z nimi dziewczyna?

– Na początku dosyć niechętnie. Wydaję mi się, że nie za bardzo chcieli, żebym została w tej drużynie na dłużej, ale po paru treningach wszystko się zmieniło.

Jak myślisz, co miało wpływ na to, że zmienili zdanie? Twoja postawa na boisku, nieustępliwość?

– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, nigdy nie poruszaliśmy tego tematu.

A propos właśnie waleczności, nieustępliwości. Trenerzy, z którymi pracowałaś, opisując ciebie, używają takich słów jak: „wojowniczka”, „fighterka”. Skąd u ciebie te cechy? Ktoś ci je wpoił, ktoś cię tego nauczył?

– Zawsze, gdy wychodzę na boisko, chcę dać z siebie jak najwięcej i pomóc drużynie. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła odpuścić w meczu. Rodzice powtarzali mi: „jak na czymś ci bardzo zależy, to nie możesz tego odpuścić”. Sprawdza się to w każdej sferze życia.

Czy jest jakiś piłkarz lub piłkarka, z którego / której czerpiesz pewne wzorce piłkarskie? 

– Nie mam takiej jednej osoby, podpatruję wielu. Głównie piłkarzy, którzy grają w środku pola, ale ostatnimi czasy dużą uwagę skupiam na N’Golo Kante.

Co najbardziej imponuje ci w jego grze? I co chciałabyś przełożyć na boisko od sympatycznego Francuza?

– Waleczność i czytanie gry. Imponuje mi również fakt, że jest cichy i bardzo pracowity, nie lubi być w centrum uwagi, a swoją grą udowadnia, jaką daje wartość.

Tak swoją drogą, między tobą, a N’Golo Kante, widzę kilka podobieństw. Oboje jesteście poza boiskiem skromni, a na boisku widać u was wielkie zaangażowanie i waleczność. Niewykluczone, że zaraz usłyszymy w transmisji telewizyjnej: „Ada Achcińska, czyli N’Golo Kante w spódnicy”. Obraziłabyś się na takie porównanie? Bo komentatorzy zwykli porównywać zawodniczki do piłkarzy, używając sformułowania „w spódnicy”. Pierwsza na myśl przychodzi mi Ewa Pajor, czyli „Robert Lewandowski w spódnicy”. Co ty sądzisz na ten temat?

– Nie, właśnie odwrotnie, byłoby to duże wyróżnienie. Jednak, żeby usłyszeć takie porównanie, przede mną jeszcze ogrom pracy. Z kolei Ewę Pajor można bez żadnych obaw porównywać do Roberta Lewandowskiego.

Masz za sobą debiut w seniorskiej reprezentacji Polski. W bardzo ważnym meczu eliminacyjnym z Hiszpanią. Był stres, czułaś, że spoczywa na tobie spora odpowiedzialność?

– Stres był ogromny, czułam odpowiedzialność, ale bardziej czułam, że nie mogę zawieść.

Analizowałaś swój występ? Jesteś zadowolona z debiutu?

– Wydaje mi się, że mogłam wypaść o wiele lepiej, zawsze zwracam uwagę na błędy. Mało kiedy jestem z siebie zadowolona.

Ciężki mecz, mocny rywal, wynik 0:0, a mimo to trener Stępiński dał tobie możliwość zagrania w tym spotkaniu. Kiedy dowiedziałaś się o tym, że zadebiutujesz w kadrze?

– Trener Stępiński wziął mnie dzień wcześniej na rozmowę i wspomniał, że mogę zadebiutować. Zapytał się czy jestem na to gotowa.

I co odpowiedziałaś? Że jesteś gotowa?

– Na początku miałam mieszane uczucia. Nie byłam pewna czy podołam, czy to wszystko mnie nie przerośnie, lecz koniec końców odpowiedziałam: „jestem gotowa”. Wiedziałam też, że mam wsparcie.

Selekcjoner po meczu powiedział: „Ada zapracowała na to dobrą grą w klubie i pracą w kadrze U-19. To niesamowita osoba – poza boiskiem jest skromna, zamknięta, ale jak wchodzi na boisko, to nagle jest fighterem, biegaczem, jest niesamowicie zdeterminowana. Obawiam się, że nie oddam jej już do U-19”. W szczególności chciałbym zahaczyć się o ostatnie zdanie. Gdybyś ty miała wybierać między walką o ME U-19 z koleżankami, które znasz od lat (jesteś też kapitanem tej drużyny), a walką o minuty w pierwszej reprezentacji: co byś wybrała w tym momencie i dlaczego?

– Najchętniej chciałabym być tu i tu, ale wiem, że jest to niemożliwe. Nie wybrałabym, nie umiałabym podjąć tej decyzji, a jeżeli już, to czego bym nie wybrała i tak bym coś straciła.

Który trener lub trenerka najwięcej wnieśli do twojego piłkarskiego życia?

– Z każdym trenerem i trenerką, z którymi miałam przyjemność pracować, wnieśli do mojego piłkarskiego życia dużo pozytywów. Nauczyli wielu rzeczy, nie tylko w kwestii piłkarskiej, ale również, jak być dobrym człowiekiem. Jednak najwięcej zawdzięczam trenerce Ninie Patalon.

Jak podsumujesz rok 2019 w swoim wykonaniu?

– Myślę, że był to nawet dobry rok. Wiele cennych lekcji, dużo wzlotów i upadków. Pokazał mi również, kto jest ze mną na dobre i na złe, w kim mam wsparcie mimo wszystko. Piłkarsko bardzo dużo pracy jeszcze przede mną.

Jakie jest największe piłkarskie marzenie Ady Achcińskiej?

– Największe? Chyba to, żeby w piłce wyszło mi na tyle, żebym mogła zapewnić wszystko mojej rodzinie.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. własne, Newspix