CLJ-ka od środka: „Prezes nie pozwoli na to, żeby zawodnik został bez klubu”

Na dwie kolejki przed końcem rundy Stadion Śląski Chorzów miał pięć punktów przewagi nad Gwarkiem Zabrze, który znajdował się w strefie spadkowej. Wydawało się, że chorzowianie zdołają się utrzymać w grupie C Centralnej Ligi Juniorów U-17. Jednak rzeczywistość jest taka, że na wiosnę zagrają w I lidze wojewódzkiej. O problemach tego zespołu z mentalnością i stabilnością formy oraz planem na rozwój zawodników porozmawialiśmy z trenerem Arkadiuszem Miedzą.

CLJ-ka od środka: „Prezes nie pozwoli na to, żeby zawodnik został bez klubu”

Jak będzie wyglądać rzeczywistość Stadionu Śląskiego Chorzów bez CLJ?

– Nikt się nie spodziewał tego, że coś takiego się stanie w najbliższym czasie, a jednak miało to miejsce. Niestety, nic już teraz nie zrobimy. Mleko się rozlało, musimy teraz posprzątać. Musimy pracować dalej. Rzeczywistość będzie taka sama. My będziemy skupiać się nad dalszą pracą i trenowaniem chłopaków, ponieważ to jest nasz główny cel – promowanie zawodników i szkółki, poprzez ich sprzedaż do najlepszych akademii w Polsce, jak i również do drużyn seniorskich. Olbrzymia szkoda, że nie mamy CLJ. Bo to, jakby nie było, nasz priorytet w szkółce. Zarówno młodsi, jak i starsi zawodnicy skupiali się na tej lidze. Teraz? Będziemy dążyć do tego, żeby wrócić tam, gdzie powinniśmy być.

Czym dla was była Centralna Liga Juniorów?

– Na pewno była to możliwość rywalizowania z najlepszymi drużynami w Polsce. Nie mamy na co dzień takich możliwości, żeby grać z Zagłębiem Lubin, Śląskiem Wrocław. To są czołowe ekipy w Polsce. Gdy spojrzymy na skład grupy C CLJ U-17 to zauważymy, że większość drużyn jest ze Śląska: Górnik Zabrze, Gwarek Zabrze, Rozwój Katowice, Ruch Chorzów i Odra Opole, która teraz awansowała. Zmieniło się to mocno, bo, gdy my zaczynaliśmy przygodę z CLJ to był dwie drużyny ze Śląska, a teraz jest pięć. Dla nas był to prestiż – występowanie w tej lidze. Jest to też magnes dla zawodników. My też to odczuliśmy, nie ma co się oszukiwać. Na tej podstawie budowaliśmy zespół juniora młodszego, aby mogli grać z najlepszymi w CLJ.

Nie macie teraz takich obaw, że przez najbliższe pół roku wasi zawodnicy stracą pół roku z uwagi na fakt braku CLJ?

– Myślę, że nie stracą. Bo mamy teraz taki zimowy okres, w którym każdy klub planuje sparingi. My zaplanowaliśmy takie, które powiem szczerze, że były zakładane, gdy byliśmy w CLJ. Mamy bardzo dobrych sparingpartnerów. Z kolei liga, w której będziemy występować, czyli I liga wojewódzka juniora młodszego, sądzę, że nie jest słaba. Jestem tego przekonany, bo są tam takie zespoły jak: Zagłębie Sosnowiec, Rekord Bielsko-Biała, GKS Tychy, z którymi będziemy rywalizować jak równy z równym. Jestem przekonany, że niejedna drużyna z I ligi wojewódzkiej, która nie jest z CLJ, dałaby sobie tam radę. My spadliśmy niefortunnie z tej ligi i teraz musimy zrobić wszystko, żeby awansować. Nie będzie łatwo.

Wróciliście już do treningów?

– Tak, wróciliśmy do treningów już od razu po nowym roku – 7 stycznia. Cały tydzień był treningów. Potem chłopcy otrzymali tydzień wolnego. Od 20 stycznia pracujemy na własnych obiektach. Trenujemy dwa razy dziennie. Z kolei od poniedziałku wracamy do szkoły i cyklu treningowego. Natomiast 2 lutego wylatujemy na zgrupowanie na Cypr, które będzie trwało osiem dni. To jest nowość. Też postanowiliśmy, że zgrupowanie nie będzie w okresie ferii, bo są bardzo szybko w naszym regionie, dlatego skupiliśmy się na pracy u siebie. Trzy tygodnie przed ligą postanowiliśmy wyjechać w konkretne miejsce do przygotowań.

To już będzie w okresie szkolnym, tak?

– Tak, to będzie po feriach. Wszyscy zawodnicy chodzą do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Chorzowie, więc jesteśmy w jednym miejscu. Można powiedzieć, że cała szkółka funkcjonuje od czwartej klasy szkoły podstawowej aż do liceum. Taki wyjazd nie jest większym problemem, bo już od dwóch lat robimy tak, że na obozy wyjeżdżamy w trakcie roku szkolnego. Chłopcy później wszystko nadrabiają. To jest tak wszystko poukładane, że ma ręce i nogi.

Z kim zagracie na obozie na Cyprze?

– Znamy już sparingpartnerów, ale nie jestem w stanie przytoczyć nazw tych ekip. Na pewno jedna to U-19, a druga U-17. Prezes dopiero, co załatwił te spotkania, więc jeszcze nie zdążyłem zerknąć na to, jacy to rywale.

Trener już mówił, że macie dobrych sparingpartnerów, zatem z kim zagracie w Polsce?

– Na polskim gruncie zmierzymy się z: Koroną Kielce, Cracovią, Widzewem Łódź, GKS-em Tychy, Akademią Arkadiusza Radomskiego, Pomologią Prószków U-19 i U-17, Ruchem Radzionków, Górnikiem Zabrze, GKS-em Katowice, Progresem Kraków, MFK Frydek Mistek (Czechy) i dwa mecze na Cyprze. Tych sparingów jest naprawdę dużo, ale też mamy sporą grupę zawodników w juniorze młodszym, więc wszyscy pograją.

Wróćmy jednak do rundy jesiennej CLJ U-17. Jak trener podsumowałby jesień w waszym w wykonaniu?

– Na pewno była bardzo nierówna, bo zaczęliśmy bardzo fajnie i mocno z Ruchem Chorzów. Wygraliśmy 3:2, wiadomo też, że te mecze z „Niebieskimi” rządzą się swoimi prawami, a wyszliśmy zwycięsko z tego starcia. Potem z Górnikiem Zabrze zremisowaliśmy 0:0, z drużyną, która została mistrzem jesieni w naszej grupie. Powiem szczerze, że był to nasz jeden z lepszych meczów. Wywieźliśmy remis z trudnym rywalem, a w końcówce byliśmy nawet stroną przeważającą, która mogła zdobyć bramkę. Byliśmy zadowoleni ze startu ligi, bo po dwóch kolejkach na naszym koncie były cztery punkty.

Z kolei w kolejnych meczach nie było już tak kolorowo?

– Potem w trzeciej kolejce przyszedł mecz z Gwarkiem Zabrze, gdzie prowadziliśmy 2:0 do 80. minuty. Coś złego wkradło się w naszą grę i ten mecz przegraliśmy 2:3. Ostatniego gola straciliśmy w  doliczonym czasie. Niestety, już wtedy pojawiło się załamanie u chłopaków, bo z pewnego zwycięstwa, wyszło tak, że nie zdobyliśmy żadnego punktu. Prowadziliśmy grę, byliśmy stroną dominującą i przeważającą. Dwa głupie błędy i jedna kontra. Z Zagłębiem Lubin podjęliśmy walkę, prowadziliśmy w tym meczu, ale później sami sobie strzelaliśmy gole i przegraliśmy 1:3. Aczkolwiek mecz był na wysokim poziomie.

Jaki był wasz najgorszy mecz w tej rundzie?

– Z Pomologią Prószków, gdzie ten zespół od wszystkich drużyn zbierał wysokie wyniki. Z nami odnieśli jedyne zwycięstwo w tej lidze. U nas było tak, że my prowadziliśmy grę, prowadząc 1:0, ale niestety tak się ułożył mecz, że poszły dwie długie piłki i przegraliśmy 1:2. Powiem szczerze, że po tym meczu mentalność chłopaków była naprawdę na niskim poziomie. To była trzecia porażka z rzędu. Nie potrafiliśmy się z tego podnieść. Na treningu pracowaliśmy bardzo fajnie, ale, gdy przychodził mecz, to ciężko było im wyczyścić z głowy poprzednie spotkania .

Jednak, gdy już sezon się rozkręcił, bo trener mówił o pierwszych kolejkach rundy jesiennej, to na dwie kolejki przed końcem mieliście pięć punktów przewagi nad strefą spadkową.

– Brakował nam jeden punkt do pewnego utrzymania. Na trzy kolejki przed końcem wygraliśmy z Pomologią Prószków 2:0. Zostały dwa mecze i nam tylko wystarcza jeden punkt. Najpierw gramy z Rozwojem Katowice u siebie. My znamy Rozwój, a Rozwój zna nas. My prowadzimy grę, ale przegrywamy 1:3. Zostaje nam ostatni mecz. Rozwój grał z Gwarkiem Zabrze, który grał o wszystko. My jechaliśmy na starcie ze Śląskiem Wrocław, do 85. minuty utrzymywał się wynik 2:2.

Do przerwy prowadziliście 1:0.

– Tak, bo bramkę strzeliliśmy już w czwartej minucie. Pierwsza połowa wyglądała naprawdę fajnie, im dłużej ten mecz trwał, to Śląsk łapał wiatr w żagle. W drugiej części gry przyszło rozluźnienie, rozkojarzenie, co nie powinno mieć miejsca. Straciliśmy dwie bramki i goniąc wynik, doszliśmy do remisu. Na pięć minut przed końcem jest remis, który daje nam utrzymanie w CLJ. W każdym meczu w tej lidze popełniliśmy co najmniej jeden błąd. Tutaj w ciągu dwóch minut – dwa błędy, które spowodowały, że przegraliśmy 2:4. Wystarczyło nam tylko liczyć na cud. Przez całą rundę nie liczyliśmy na nikogo. W tym przypadku trzymaliśmy kciuki za Rozwój Katowice, ale niestety wynik był bardzo wysoki, przegrali 0:5. Gdybyśmy wygrali mecz z Pomologią, albo nie popełnili błędów z Gwarkiem, to byłoby inaczej.

Reasumując, czego wam zabrakło?

–  Przede wszystkim skuteczności, bo gdy spojrzymy na bramki to nie strzelaliśmy ich sporo – 18. Patrząc na drużyny nad nami, to miały 37, 42. To jest bardzo dużo. Warto odnotować, że mieliśmy bardzo niestabilną jedenastkę wyjściową. W całej tej rundzie zadebiutowało aż 30 zawodników. Wszystko to spowodowane też kontuzjami, mikro urazami. Nie ma niezastąpionych ludzi, ale u nas poziom jest mocno zróżnicowany. Oczywiście zawodnik wchodził i się starał, ale nie dawał tego samego, co ten z podstawowego składu. Jako zespół w każdym meczu wychodziliśmy w innym zestawieniu. Brakowało nam stabilności, koncentracji. Sami możemy mieć do siebie pretensje, bo już kurz opadł. Rozmawiamy z chłopakami i oni zrobią wszystko, żeby koledzy z rocznika 2004 mogli zagrać na jesieni w CLJ.

Po przegranym meczu, w przedostatniej kolejce, z Rozwojem Katowice (1:3), powiedział pan takie zdanie: „potrzebujemy pełnej mobilizacji i stuprocentowej koncentracji, bo wszystko jest w naszych nogach, a przede wszystkim głowach. Potrafimy bardzo dużo, tylko musimy w to wszyscy uwierzyć”. Konkluzja jest taka, że nie uwierzyliście w siebie?

– Tak, my od piątej kolejki mieliśmy problem mentalny, z głową. Nie potrafiliśmy wyczyścić i zapomnieć o błędach, łatwo straconych punktach. To był olbrzymi problem. Z meczu na mecz presja i ciśnienie się nawarstwiały. To są już 17-letni zawodnicy, wiedzą, o co grają, mają postawiony cel w życiu. to nie jest tak, że mając 30 zawodników w kadrze, wszyscy są tacy sami. Jedni lepiej sobie z tym radzili, a drudzy gorzej. Naszym największym problemem była utarta bramki. Gdy tak się działo, to mentalnie było nam bardzo ciężko się podnieść. Nie potrafiliśmy korzystać z błędów przeciwnika, a gdy my je popełnialiśmy, to traciliśmy bramki. Tak było ze Śląskiem, który grał o nic tak naprawdę, a był w stanie się zmobilizować i pokazał klasę, że jest od nas drużyną lepszą.

Brakowało długich rozmów z chłopakami? Czy raczej to nie pomagało? Jak wygląda u was też kwestia psychologa sportowego?

– Mamy w klubie psychologa sportowego, z którym mają zajęcia raz w tygodniu. Wprowadziliśmy te zajęcia od piątej kolejki. To naprawdę przynosiło efekt. Jednak tak, jak mówił psycholog: „to nie jest praca, która przyniesie efekt po dwóch dniach czy pod dwóch tygodniach, To jest proces długofalowy”. Tego nie da się wyczyścić jedną rozmową. Na to potrzeba czasu. Z drugiej strony jest to grupa zawodników, która stworzyła się w lipcu, bo z 33 zawodników, których mamy w kadrze, to piętnastu było już u nas wcześniej. Reszta to nowi piłkarze w naszym klubie.

Dlaczego aż tak duża liczba jest tych nowych zawodników?

– W Szkole Mistrzostwa Sportowego otworzyliśmy dwie klasy szesnastoosobowe. Jest to dla nas pewne ułatwienie. Bo ci lepsi grali w CLJ, a druga grupa grała w II lidze wojewódzkiej i wywalczyła sobie awans do I. Jednak z uwagi na fakt, że pierwsza drużyna spadła, to nie mogą dwie grać na jednym szczeblu, więc z automatu mamy I i II ligę wojewódzką. Dlaczego taka liczba zawodników? Bo my jako szkółka zajmujemy się też promowaniem tych zawodników, wyszkoleniem. Tworząc sobie grupy 18-20 osobowe ciężko jest utrzymać klasę. Bo ci najlepsi zawodnicy są wypożyczani bądź sprzedawani do innych akademii czy drużyn seniorskich. Dla nas nie ma problemu, że mamy 30 zawodników, bo mamy wszystko poukładane, porozdzielane na trenerów, mniejsze grupy i dobrze to funkcjonuje. Wierzymy, że zawodnik, który do nas przyszedł pół rok temu, zrobi u nas na tyle progres, że pójdzie dalej. Przychodzą do nas z małych ośrodków.

Skąd pochodzą ci chłopcy? 

– Chłopcy do nas przyjeżdżają z całej Polski bo mamy zawodników spod Warszawy, Krakowa, z okręgów takich jak: Racibórz, Rybnik. W samym internacie mamy 17 zawodników. To też pokazuje, że nie są z okręgu 15-20 kilometrów.

Jaki jest wasz plan na rozwój zawodników?

– Podchodzimy do każdego zawodnika indywidualnie. Chłopcy będąc u nas w SMS-ie, pracują od poniedziałku do piątku, Mają szesnaście godzin wychowania fizycznego, połączone jest to z treningiem. W poniedziałki i wtorki są to podwójne treningi. Bo tydzień zaczynają od motoryki, gdzie głównie odbywają się na siłowni. Popołudniu jest trening piłkarski. We wtorek rano mają zajęcia związane z techniką i znowu popołudniu zwykły trening. Na każdym treningu piłkarskim są dwa dwaj trenerzy, czasem też trzej. Do tego mają odnowę biologiczną (raz w tygodniu), zajęcia na basenie, gdzie mogą też korzystać z sauny, jacuzzi. Też dochodzą zajęcia z fizjoterapeutą, który jest dostępny od poniedziałku do piątku. Dodatkowo wprowadziliśmy też w młodszych rocznikach, jeszcze jedną jednostkę treningową, dla zawodników wyróżniających się. Ta grupa nazywa się „Top Talent”. Tam jest specjalny plan szkolenia.

Co później? Gdy przekroczą już wiek juniora?

– Jeżeli przekroczą wiek juniora, to nie jest tak, że zostają bez możliwości dalszej kontynuacji gry. Bardzo prężnie działa prezes klubu Andrzej Miłkowski, który nie pozwoli na to, żeby zawodnik pozostał bez klubu. Gdy zawodnik jest wyróżniający się, to po niego inne kluby zgłaszają się już dużo wcześniej, ale musimy mieć świadomość, że nie wszyscy od razu dostaną się do lepszych ekip. Każdemu zawodnikowi, który wskaże, że chce dalej grać i kontynuować swoją przygodę z piłką, jesteśmy wstanie pomóc. Gwarantujemy testy, ale nie możemy mu zapewnić, że będzie w danym klubie grał, bo to wszystko zależy od głowy zawodnika. Dajemy im możliwość sprawdzenia się w lepszych zespołach. Na etapie już juniora młodszego i starszego większość zawodników ma już menadżerów. Z nimi kontaktujemy się i uzgadniamy, co dalej.

Z uwagi na fakt, że nie macie już CLJ, zawodnicy z pana grupy odeszli do innych zespołów?

– Jest bardzo duża grupa zawodników, która była na testach i jeszcze są. To są takie zespoły jak: Górnik Zabrze, Korona Kielce, Jagiellonia Białystok, Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław, czy CD Tondela (Portugalia). Jednak na ten moment nie mam żadnej informacji, żeby ktoś odchodził. Jeden zawodnik prawdopodobnie odejdzie do Korony Kielce, ale reszta, która grała w CLJ będzie dalej trenować w naszej szkółce. Zawodnicy, którzy jeżdżą na testy, podchodzą do tego racjonalnie. Chcą grać tam, gdzie jest CLJ U-18 i U-17. Aby mieć możliwość grania w obu. U nas tego nie ma i rocznik 2003 już nie będzie miał możliwości występowania w CLJ U-17. Jedynie mogą mieć starszą. Dlatego szukają odpowiednich rozwiązań. Chłopcy twierdzą, którzy byli na wielu testach, że nasz mikrocykl nie różni się niczym od innych klubów. Jest zainteresowanie tymi chłopakami. Jednak mają świadomość, że coś popsuli, tzn. spadli z CLJ i chcą to naprawić.

Jakie cele wyznaczacie sobie na rundę wiosenną? Awans do CLJ U-17 za wszelką cenę?

– Czy za wszelką cenę? Mówi się, że jak coś chcesz zrobić za wszelką cenę, to tego nie zrobisz. Im większy poziom zaangażowania, to może wyjść niższy poziom wykonania. Dlatego naszym celem jest rozwój chłopaków. Będziemy pracować nad świadomością zawodników. Jeżeli stworzymy im odpowiednie warunki i jakość treningów, to możemy na wiosnę zrobić awans do CLJ. Nie ukrywam, że moim osobistym celem jest wrócić tam, skąd spadliśmy. Jednak ja mogę powiedzieć jedno, a chłopcy muszą wyjść na boisku i zrealizować nasze plany. Jeśli to zrobią, możemy spać spokojnie.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. archiwum prywatne