Każda wizja musi mieć gdzieś swój początek. Odnaleźliśmy go w Berlinie

Hertha Berlin uchodzi za jeden z czołowych piłkarskich ośrodków szkolących w Niemczech. Były klub m.in. Łukasza Piszczka, Artura Wichniarka, Piotra Reissa czy Bartosza Karwana, do którego kilka dni temu trafił Krzysztof Piątek, tydzień w tydzień rywalizuje na turniejach dziecięcych rozsianych po całej Europie. Ekipa ze stolicy naszych zachodnich sąsiadów regularnie pojawia się też w Polsce, m.in. na turnieju Stal Rzeszów STEEL CUP, który odbywa się w Zakopanem. Z jednym z gości ośrodka API, Carstenem Hundem, porozmawialiśmy o początkowym etapie szkolenia w jego klubie. 

Każda wizja musi mieć gdzieś swój początek. Odnaleźliśmy go w Berlinie

Hund w Hercie pracuje od siedmiu lat. Aktualnie asystuje w zespole U-9, ale koordynuje również projekt „Hardys Vision”. To dzięki niemu berlińczycy nie zaczynają co sezon od zera, darując sobie jednocześnie szkolenie w przedszkolach…

Czym jest „Hardys Vision”?

– Jest to projekt dla dzieci w wieku siedmiu lat. W kategorii U-8 Hertha nie ma żadnej drużyny. Dla utalentowanych odbywa się zatem dodatkowy trening. Hertha chce dzięki niemu pokazać swoją akademię. Przekonać, że warto w kolejnym sezonie tu trafić. Dzięki temu znajduje w Berlinie i okolicach utalentowane dzieci, które w ostatecznym rozrachunku formują kadrę drużyny U-9. Taką, która przyjechała choćby w czerwcu do Zakopanego, na turniej Stal Rzeszów STEEL CUP. W Hardys Vision dzieci trenują więc cały rok, a później najlepsze z nich trafiają do klubu.

Skąd wzięła się nazwa projektu?

– Od nazwiska Michaela Hartmanna, wieloletniego piłkarza Herthy, który na przełomie wieków w jej barwach zagrał 240 spotkań. Wystąpił także w reprezentacji Niemiec. W trakcie jego kariery nazywano go „hardym”. Był jedynym wychowankiem Herthy, który trafił do kadry, dlatego jego postać jest dla akademii bardzo ważna. Na tę chwilę jest trenerem drużyny U-19, a swoją koncepcję przekazał mnie. Nie tylko jest jednak pomysłodawcą projektu, ale jest w niego wciąż zaangażowany.

Ilu zawodników trenuje z wami?

– W kategorii U-9 zdecydowaliśmy się już na dziesięciu zawodników. Chcemy prowadzić jak najlepsze zajęcia. By dzieci jak najwięcej czasu grały na nich w piłkę. Im dzieci jest mniej, tym więcej dostają one intensywnego treningu. W projekcie Hardys Vision zawodników jest jednak więcej.

To dzieci bez przynależności klubowej?

– Nie, one mają swoje kluby. HV to tylko dodatkowa jednostka dla nich. Na trening przychodzi do nas około 22 dzieciaków. Przez cały rok kolejni odchodzą, trenerzy uznają, że to jeszcze nie ich czas, a w ich miejsce wskakują inni.

Jak często się z nimi spotykacie?

– Spotykamy się raz w tygodniu.

Zawodnicy pochodzą wyłącznie z Berlina?

– Z Berlina i okolic. Nie ma natomiast żadnych dzieci, które musiałyby do nas dojeżdżać z daleka. Są na to jeszcze za młode.

Ilu zawodników przewinęło się zatem przez cały poprzedni sezon w HV?

– Rocznie przewija się u nas między setką, a 150 dzieci. Cały czas jest rotacja. W końcu wybieramy dziesiątkę szczęśliwców, którzy pozostają z nami w akademii na dłużej.

Kto dokonuje tej selekcji?

– Nie tylko trener związany z programem HV, ale i ja – koordynator tego projektu – oraz trener rocznika starszego, który za kilka miesięcy będzie tych graczy „przejmował”. W trójkę decydujemy o tym, na kogo zamierzamy postawić.

Nie jest to łatwy wybór.

– Najtrudniejsze jest odmawianie dzieciakom. Każdy rodzic przychodzi ze swoją pociechą z nadzieją, jest w końcu zaproszony z synem do Herthy… Ale ze stu pięćdziesięciu kandydatów my możemy dać szansę zaledwie dziesięciu.

Skąd bierzecie tych najbardziej utalentowanych?

– Jeździmy na mecze, turnieje, obserwujemy treningi lokalnych klubów, szkółek. Oprócz tego dwa razy w roku organizujemy świąteczne campy, na które przyjść może każdy. Jeśli doliczymy tych, którzy się na nich pojawiają, do tych, którzy przewijają się przez HV na nasze zaproszenie, to wybór dotyczy ponad 250 młodych adeptów futbolu.

Co widzisz w zawodniku, oglądając go w grze, na treningu? Co musi go wyróżnić z tłumu, byś zaprosił go na trening Hardys Vision?

– (śmiech) Często rodzice i trenerzy pytają mnie właśnie, na co ja patrzę. Jakie są moje kryteria? Jak dostać się do Herthy? To wiele cech, które łączą się w całość. Oczywiście istotna jest szybkość zawodnika, to, jak rozumie grę, ale najważniejsze jest, czy mentalnie nadaje się on do takiego klubu jak Hertha. Czy podoła rywalizacji, która za chwilę będzie dla niego codziennością?

A co przekreśla kandydata pod względem mentalnym? Jak oceniasz, że on się do Herthy nie nadaje?

– Obserwując kogoś przez cały rok, po prostu poznaję zawodnika. Dzieci, które nie nadają się mentalnie do gry na najwyższym poziomie, nie należy zmuszać do tego, by trafiły do Herthy. Nawet jeśli piłkarsko dają radę, nie powinno się ich wpychać do akademii pod profesjonalnym klubem Bundesligi.

Ilu zawodników spośród tych ośmiolatków przebije się za kilka lat do pierwszej drużyny Herthy?

– Ciężko mi powiedzieć. Ten projekt rozpoczęliśmy od rocznika 2006. Ja zacząłem pracować przy nim od rocznika 2007. Ta kadra, którą w ten sposób złożyliśmy, wygrała choćby jeden z waszych czołowych turniejów dziecięcych – Sokolik Cup. Spośród dzieci, które wygrały Sokolika w 2017 roku, pozostała jeszcze siódemka. Trzech graczy już odpadło, ale kadra jest uzupełniana – ten rocznik tworzy przykładowo dwunastu piłkarzy. Siedmiu z pierwszego naboru, a kolejni – zaproszeni „po drodze”. Jednak tej trójce też należy poświęcić chwilę – oni nie odeszli ze sportowych powodów, a przeprowadzali się poza Berlin.

Kto z klubu pomaga ci w znalezieniu tych zawodników? Jak szeroki jest wasz dział skautingu?

– Hertha w najmłodszych rocznikach nie bawi się w skauting. To moje zadania. Jeżdżę na turnieje, a pomaga mi ewentualnie asystent, jeśli wiadomo już, kto nim będzie. Oglądamy mecze, turnieje i zapraszamy wyróżniających się graczy. Nigdy nie robimy tego jednak przez rodziców, zawsze wysyłamy list z zaproszeniem do danego klubu. Projekt Hardys Vision jest bardzo znany w Berlinie. W ostatnich latach dzieci same przychodzą, zgłaszają się. Trenerzy proponują swoich wychowanków. Hertha zaprasza do współpracy w atmosferze przyjacielskiej, wszystko odbywa się otwarcie, transparentnie i to również nasz duży atut.

Kiedy przychodzicie po zawodników, trafiacie czasem na opór? Zabieracie często najlepszych graczom „mniejszym”.

– Jest mało klubów, które nie akceptują zaproszeń od Herthy. Pracujemy bardzo otwarcie i jesteśmy odbierani pozytywnie. Wielu trenerom trudno jest oddać swojego najlepszego zawodnika, ale oni rozumieją, że to naturalna kolej losu i dla dobra swoich podopiecznych dają im szansę na sportowy awans.

Co oferujecie takim klubom w zamian?

– W tym wieku w Niemczech nie płacimy nikomu. Żadnych odszkodowań, ekwiwalentów, transferów. To kwestia, która dotyczy wyłącznie roczników starszych. Mamy swoją tabelę, z której wynika właśnie, jak w takich przypadkach rozliczamy się za zawodników, którzy X lat spędzili w danym klubie.

Na czerwcowym STEEL CUP zajęliście odległe miejsce. To ma dla was znaczenie? Jak reagujecie na taką „wpadkę”?

– Najważniejsze dla nas jest to, by dzieci się rozwijały. Nie musimy wygrywać turniejów. Hertha nie szkoli jak każdy klub w Niemczech. Szkolimy bardzo indywidualnie. Nie mamy stałego bramkarza. Każdy gra na każdej pozycji. Kiedy bierzemy na turniej ósemkę czy dziesiątkę dzieci, każde gra po równo. A logiczne, że nie raz ich poziom nie jest równy. Wtedy przekłada się to na wyniki. Wchodzimy na boisko w takiej kolejności, jak numery na koszulce, czasem przez to bywają gorsze zestawienia, bo wiadomo, że któryś z graczy jest po prostu kiepski w bramce i nic z tego dobrego nie wyjdzie. Nasza praca jest jednak konsekwentna. Nie chodzi o wygraną, a o doświadczenie, które oni zdobywają na boisku.

Obserwujesz wiele turniejów międzynarodowych, jak grają polskie zespoły? Czy coś je wyróżnia?

– Każda nacja wyróżnia się czymś i obserwując wiele meczów można to zauważyć. Polacy i Czesi grają ostro, grają ciałem. Czasem widzę, że nie grają technicznie, na co my stawiamy, bo technika jest dla nas najważniejsza. Polskie drużyny grają więc bardziej fizycznie. Ciężko się z nimi gra, bo nie raz boli (śmiech). Wasi młodzi piłkarze są jednak dobrze nastawieni mentalnie, zawsze chcą wygrać, są tacy „nabuzowani”. To ich bardzo duży plus.

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW MAMCZAK
Pomoc w tłumaczeniu: Adam Tesmer

***

Hund w Polsce przebywał w czerwcu, poznaliśmy go podczas turnieju Stal Rzeszów STEEL CUP. Obsada V edycji międzynarodowej rywalizacji, która w Zakopanem odbędzie się tym razem w dniach 19-21 czerwca, powoli się zapełnia. W kategorii U-9 zmierzą się ze sobą m.in. triumfator sprzed roku – AC Milan, a także Atletico Madryt, Bayern Monachium, reprezentacja Brazylii – Południe (Selecao Brasil Sul), Hertha, FC Porto, Benfica Lizbona, Stoke City, Lech Poznań, Legia Warszawa, Pogoń Szczecin czy zespoły ze Szwecji, Danii, Ukrainy, Białorusi, Słowacji i Litwy. Jako patron medialny turnieju jego przebieg zrelacjonujemy oczywiście na łamach Weszło Junior.

Fot. owen.pl / Fundacja „Ja Też Mam Marzenia”