Bielik, Dziczek, Kowalczyk i on. Najlepszy piłkarz ósmego Turnieju strzela w Ekstraklasie!

Krystian Bielik i Patryk Dziczek grają dzisiaj za granicą, a Sebastian Kowalczyk oraz Miłosz Szczepański reprezentują barwy kolejno Pogoni Szczecin i Rakowa Częstochowa. Co łączy tych piłkarzy? Każdy z nich wziął udział w VIII edycji Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i to z sukcesami, bo poza Dziczkiem, cała trójka znalazła się na podium, chociaż wszyscy grali w innych drużynach. Czy Szczepański wyróżniał się na tle swoich rówieśników? Z kim tworzył trzon drużyny w rezerwach Legii? Co było jego największym atutem? Na te pytania odpowiedzieli nam jego trenerzy.

Bielik, Dziczek, Kowalczyk i on. Najlepszy piłkarz ósmego Turnieju strzela w Ekstraklasie!

Finały krajowe VIII edycji Turnieju zostały rozegranie nie jak dzisiaj na Stadionie Narodowym, a na obiekcie Wisły Kraków. Obserwatorzy imprezy nie mieli wówczas pojęcia, że spoglądają na poczynania przyszłych młodzieżowych reprezentantów Polski, a nawet pierwszej kadry, bo przecież Bielik dostał już kilka szans od Jerzego Brzęczka.

Młody Szczepański miał się od kogo uczyć. Jego ojciec, Krzysztof, występował w Sandecji Nowy Sącz, a po zakończonej karierze piłkarza, wziął się za szkolenie młodzieży. To on zabrał go na pierwszy trening, gdy ten miał 5 lat.

– Miłosz sam chciał grać w piłkę, ale trochę go też ukierunkowałem, często się z nim bawiłem piłką i wziąłem go na pierwszy trening. Jego ulubioną zabawką nie były klocki czy auta, tylko piłka. Spodobało mu się na pierwszych zajęciach i tak trenował ze mną do 15. roku życia – wspomina Krzysztof Szczepański.

21-letni dziś pomocnik swoją przygodę z piłką rozpoczął w Dunajcu Nowy Sącz. Mimo niewielkiego wzrostu wyróżniał się na tle swoich rówieśników, co nie uszło uwadze Legii Warszawa, która ściągnęła go do siebie, gdy ten był nastolatkiem.

– Wiedzieliśmy, że fajną sprawą będzie zagrać w finałach na boisku ekstraklasowego zespołu, pamiętam, że zwycięzca całej edycji jechał na Wembley. Te nagrody były jednym z powodów, które sprawiły, że postanowiliśmy spróbować swoich sił w tym Turnieju. W ogóle brałem udział w tej inicjatywie z dwoma rocznikami. Z 97′ pojechałem do Bydgoszczy, selekcjonerem reprezentacji Polski był Leo Beenhakker, graliśmy na stadionie Zawiszy i on był na tych finałach obecny! Tam zajęliśmy piątą lokatę. Graliśmy wtedy z drużyną z województwa podlaskiego, gdzie występował Bartłomiej Drągowski. Lepiej poszło nam rok później w Krakowie, gdy skończyliśmy cały Turniej na trzecim miejscu. Każda drużyna już „coś” grała, było widać, że kilku chłopaków będzie grało w piłkę. Pamiętam choćby Sebastiana Kowalczyka, który występował w drużynie z województwa zachodnio-pomorskiego. 

– W półfinale przegraliśmy z Wielkopolską, gdzie było wielu zawodników Lecha i Warty Poznań. Ulegliśmy wówczas 0:1, ale w meczu o brąz pokonaliśmy 3:1 Mazowsze. Z tych dwóch edycji najbardziej w pamięci zapadła mi cała oprawa Turnieju. Dzieci na pewno zapamiętają tę przygodę do końca życia. Do dzisiaj śledzę rozgrywki tego Turnieju, co roku wystawiamy drużyny z naszej szkółki MUKS Dunajec, nie zawsze udaje się nam dostać do głównych finałów, ale walczymy i startujemy regularnie – dodaje Szczepański.

Między Kowalczykiem a Szczepańskim stoczył się jeszcze jeden „pojedynek”. O statuetkę dla najlepszego zawodnika VIII edycji Turnieju. Wygrał Szczepański, o którym wówczas mówiono, że zrobi w przyszłości wielką karierę.

„Szczepanek” nigdy nie dostał prawdziwej szansy w pierwszej drużynie Legii, w której zanotował tylko jeden występ. Było to w sezonie 2017/18, gdy wszedł w końcówce spotkania w ramach Pucharu Polski przeciwko Ruchowi Zdzieszowice. Zdecydowanie więcej minut dostawał w rezerwach „Wojskowych”, gdzie prowadził go Krzysztof Dębek, dzisiaj pierwszy szkoleniowiec Victorii Sulejówek.

– Zacząłem trenować Miłosza, odkąd samodzielnie prowadziłem drugą drużynę Legii. Fenomenalny zawodnik. Chłopak, który gdzieś dokładał pierwiastek czegoś dobrego, co decydowało często o zwycięstwach. Wraz z Sebastianem Szymańskim i Bartłomiej Urbańskim stanowili trzon zespołu, dawali jakość. Mieli po 17, 18 lat, a bez problemu radzili sobie na trzecioligowych boiskach. Szczepański wyróżniał się fantastycznym panowaniem nad piłką, błyskotliwym prostopadłym podaniem, które otwierało drogę do bramki, ale też uderzeniem z dystansu. Bardzo ciężko było mu odebrać futbolówkę. Poza boiskiem był bardzo fajnym chłopakiem, takim o charakterze, powiedziałbym, delikatnie krnąbrnym, ale to mu sprzyjało w tym, co robi – opisuje go Dębek.

Szczepański opuścił stolicę i trafił do Rakowa, gdy ten występował jeszcze w I lidze. W minionym sezonie, kiedy „Medaliki” wywalczyły sobie awans do Ekstraklasy, był kluczową postacią drużyny prowadzonej przez Marka Papszuna. Wystąpił w większości spotkań, na swoje konto zapisując siedem goli i asystę.

Jego pierwszą kampanię na najwyższym szczeblu rozgrywkowym można do tej pory zaliczyć do udanych. Gra regularnie, zanotował już pięć asyst, a do tego, w poprzedniej kolejce, zdobył swoją pierwszą bramkę na tym poziomie, gdy otworzył wynik szalonego spotkania z Arką Gdynia.

Minęło 12 lat od jego występu w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” – tyle czasu potrzebował, żeby dotrzeć do Ekstraklasy. Już wtedy się wyróżniał, potem odpowiednio go ukierunkowano, a dzisiaj widzimy efekty. Szczepański jest kolejnym przykładem zawodnika, który z podwórka trafił na prawdziwe stadiony. Kto będzie kolejny?

BARTOSZ LODKO

Fot. 400mm.pl