Co się z nimi stało? 2011: Brazylia U-20

W Brazylii każde dziecko gra w piłkę. Futbol jest dla nich szansą na wyrwanie się z biedy, dlatego ulice Rio de Janeiro, Sao Paulo czy Belo Horizonte pełne są małolatów odbijających piłkę od budynków czy grających na prowizorycznych boiskach. Sukcesy Kanarków na młodzieżowych turniejach są prawie codziennością. Co się stało z zawodnikami, którzy zdobyli piąte mistrzostwo świata do lat 20 dla Brazylii?

Co się z nimi stało? 2011: Brazylia U-20

Po czym stwierdzić, że mundial w Kolumbii był dla mieszkańców tego kraju wielkim wydarzeniem? Po liczbie osób na stadionach. I nie mówimy tylko o meczach gospodarzy czy finale – te i tak nie były rekordowe. 30 tys. było normalnością, zdarzały się też spotkania z ponad 40-tysięczną publicznością. Najwięcej osób przyszło na mecz Brazylii z Egiptem w fazie grupowej (jeśli wierzyć Wikipedii, to na stadionie w Barranqulli zasiadły 44 634 osoby). Zważając na fakt, że są to rozgrywki młodzieżowe, to te liczby robią ogromne wrażenie.

Dobra, zanim skupimy się na Brazylijczykach, to nie możemy nie wspomnieć o wyczynie Anglików na tym turnieju. „Synowie Albionu” zakończyli przygodę z imprezą na 1/8 finału, a w ich spotkaniach mogliśmy oglądać prawdziwy grad bramek. Kolejno: 0:0 z Koreą Południową, 0:0 z Meksykiem, 0:0 z Argentyną i 0:1 z Nigerią. „Nam strzelać nie kazano” – jak pisał Mickiewicz w Reducie Ordona.

„Canarinhos” trafili do stosunkowo łatwej grupy, ale sam mundial zaczęli od „wpadki” i remisu z Egiptem. Pierwszą bramkę w meczu zdobył Danilo, rywale szybko wyrównali i skończyło się rezultatem 1:1. Potem były już tylko wyraźne zwycięstwa nad Austrią (3:0) oraz Panamą (4:0). Siedem zdobytych punktów pozwoliło im na wygranie swojej grupy, ale tylko dlatego, że mieli lepszy bilans bramek niż „Faraonowie”.

W 1/8 finału bez większych problemów poradzili sobie z Arabią Saudyjską, a „schody” zaczęły się  dopiero w ćwierćfinale. Hiszpanie, którzy fazę wcześniej męczyli się z Koreą Południową, pokonując ją dopiero po rzutach karnych, musieli rozegrać kolejny 120-minutowy pojedynek. W regulaminowym czasie gry było 1:1, a w dogrywce strzelali Dudu i Alvaro Vasquez doprowadzając do serii jedenastek.

„La Furia Roja” od razu rozpoczęli źle, bo swojej szansy nie wykorzystał Jordi Amat. Piłkarze z Ameryki Południowej nie pomylili się ani razu, zapewniając sobie awans do półfinału.

Mecz z Meksykiem także nie należał do najłatwiejszych. Zawodnicy z Brazylii wygrali go 2:0, ale obronę rywali udało im się sforsować dopiero w ostatnich minutach, gdy dwa razy w przeciągu czterech minut trafił Henrique. Swojego finałowego rywala poznali już przed meczem, ponieważ starcie pomiędzy Francją a Portugalią rozegrano kilka godzin wcześniej. „Trójkolorowi” ulegli 0:2, więc pozostała im tylko walka o trzecie miejsce. Tam też okazali się słabsi.

Finał mistrzostw świata do lat 20 w 2011 roku był spotkaniem jednego gracza – Oscara. W 5. minucie rozerwał worek z bramkami, ale ledwie kilka chwil później Portugalczycy doprowadzili do remisu, a kwadrans po zmianie stron wyszli na prowadzenie. Bramka Oscara z 78. minuty spotkania doprowadziła do dogrywki, w której ten sam zawodnik zapewnił swojej drużynie tytuł, a sobie świetny start w seniorską karierę. Niedługo później błyszczał na angielskich boiskach.

Skład reprezentacji Brazylii do lat 20 z Mistrzostw Świata w 2011 roku: 

Bramkarze: Gabriel (Lecce, Włochy), Aleks (Frederiquense), Cesar (Flamengo)

Obrońcy: Danilo (Juventus, Włochy), Bruno Uvini (Ittihad, Arabia Saudyjska), Juan Jesus (AS Roma, Włochy), Gabriel Silva (Saint-Etienne), Alex Sandro (Juventus, Włochy), Frauches (Navy FC), Rafael Galhardo (Vasco da Gama), Romario (Veranopolis),

Pomocnicy: Casemiro (Real Madryt, Hiszpania), Oscar (Shanghai SIPG, Chiny), Fernando (BJ Sinobo Guoan, Chiny), Philippe Countinho (Bayern Monachium, Niemcy), Alan Patrick (Szachtar Donieck, Ukraina), Allan (Napoli, Włochy)

Napastnicy: Willian Jose (Real Sociedad, Hiszpania), Henrique Almeida (Goias FC), Dudu (Palmeiras), Negueba (Gyeongnam, Korea Południowa)

Bez wątpienia najlepiej powiodło się pomocnikom, chociaż wśród obrońców także nie ma tragedii. Philippe Coutinho, Casemiro czy Oscar, to zawodnicy, którzy „coś” znaczą w dzisiejszym futbolu. No, chociaż ci dwaj pierwsi.

Najniżej upadł prawdopodobnie Negueba, która gra w drugiej lidze w Korei Południowej. Wcześniej przez lata występował w brazylijskich klubach, aż zdecydował się na wyjazd do Azji.

Inaczej miała się potoczyć kariera najlepszego strzelca, a zarazem MVP turnieju – Henrique Almeidy. Po mistrzostwach kupiła go hiszpańska Granada, ale w La Lidze się nie przebił, rozgrywając w niej zaledwie sześć spotkań. Szybko wrócił do Brazylii, gdzie zrobił prawdziwy trip po klubach, aż wylądował ostatecznie w drużynie Goias FC. W tym sezonie ani razu nie pojawił się na boisku.

Kilka ciekawych nazwisk, a reszta dosyć przeciętna. Od lat w brazylijskiej kadrze tak jest. Jeśli mają świetnych zawodników z przodu, to zawodzi defensywa. A gdy obrona jest mocna, to znów atak nie dojeżdża. I tak w kółko.

Fot. Newspix