Od skrzata, przez żaka i orlika, aż po młodzika. Bardzo przydatne narzędzie, za jakie postrzegam tzw. unifikację Polskiego Związku Piłki Nożnej, pozostaje równocześnie tylko schematem. A schematy, jak wiadomo, niestety zabijają myślenie.
Co więcej, w dziecięcej piłce nożnej wszelkie dokumenty (np. koncepcje szkolenia czy struktury jednostek treningowych) są zazwyczaj dostosowane pod najlepszych zawodników. Z jednej strony, może się to wydawać logiczne. W końcu to najbardziej utalentowane jednostki powinny być priorytetem w szkoleniu. Z drugiej strony, każda z tych jednostek zaczyna trenować piłkę nożną na poziomie grassroots. Tam, żeby się rozwijać, potrzebuje partnerów. I przeciwników. Im więcej, tym lepiej. Zanim ruszy w świat.
Być może nasza najważniejsza rola – jako trenerów dziecięcej piłki nożnej – polega zatem na stwarzaniu wszystkim dzieciom najlepszych możliwych warunków do czerpania przyjemności z trenowania piłki nożnej. Jak najdłużej.
Maciek Kruk zwrócił na początku tygodnia uwagę na reformę dziecięcej piłki nożnej opracowaną przez Niemiecki Związek Piłki Nożnej.
Zawodników i klubów jest coraz mniej. Dzieci coraz wcześniej rezygnują z uprawiania piłki nożnej. Kluby na coraz wcześniejszym etapie wiekowym mają problem z zebraniem wymaganej liczby zawodników do gry.
Niemcy doszli do wniosku, że jednym z czynników, który może odpowiadać za taki stan rzeczy, jest wczesne zabieranie dzieciom największych źródeł frajdy z gry w piłkę nożną. Posiadania piłki przy nodze. Kiwania się. Podawania. Oddawania strzałów. Zdobywania bramek. Odbierania piłki. Słowem: ciągłego uczestnictwa w grze. Obliczono, że w piłce siedmioosobowej 20% dzieci podejmuje 80% działań.
– Oczywiście są to najsilniejsi zawodnicy – można przeczytać. – Reszta często tylko się przygląda, zbierając negatywne przeżycia i oddalając się kawałek po kawałku od piłki nożnej, aż całkowicie ją porzuci.
Testowany w tym sezonie w 17 niemieckich, lokalnych związkach piłkarskich pomysł dotyczy kategorii wiekowych od U6 do U11 i opiera się o następujące rozwiązania:
– mniejszą liczebność drużyn na mniejszych boiskach;
– brak wyników i klasyfikacji;
– formy turniejów z większą liczbą zespołów i na większej liczbie boisk;
– brak sędziów;
– trenerów pełniących wyłącznie rolę organizatorów turniejów;
– regularnych zmian pomiędzy zawodnikami w trakcie gry;
– gry piłkami o rozmiarze 3 do kategorii żak włącznie;
– dozwolonego wspierania dzieci przez rodziców, w odległości 15 metrów od boiska;
– pomeczowego podziękowania pomiędzy zawodnikami;
– dowolnego wprowadzania piłki na boisko z autu (prowadzenie/podanie).
– Zgodnie z nowymi wytycznymi, piłka nożna staje się bardziej odpowiednia dzieciom [niem. kindgerechter] – dodaje Markus Hirte, odpowiadający w DFB za wspieranie talentów. – Im większe drużyny, tym mniej kontaktów z piłką mają poszczególni zawodnicy i zawodniczki. Równocześnie słabsze [sportowo], a także fizycznie dzieci częściowo całkowicie „toną” [na większym boisku], tracąc radość i szansę na dalszy rozwój.
– Ponadto w dziecięcej piłce nożnej często zbyt wcześnie nadaje się znaczenie taktyce, na czym cierpi wykształcenie [u zawodników] piłkarskich podstaw. Pokazało to wiele badań. Nowe formy gier powinny tym problem przeciwdziałać.
Pilotażowy (jeszcze) program Niemieckiego Związku Piłki Nożnej zakłada konkretnie m.in.:
– gry 2×2 i 3×3 na cztery bramki ze strefami strzału w skrzatach;
– gry od 3×3 na cztery bramki ze strefami strzału do 5×5 na dwie lub cztery bramki, z lub bez bramkarzy w żakach;
– gry od 5×5 na dwie lub cztery bramki, z lub bez bramkarzy do 7×7 z bramkarzami oraz równoczesne gry 2×2 i 3×3 na cztery bramki dla zawodników rezerwowych w orlikach.
Jak zdążono już zauważyć, każda reforma wprowadzana przez Niemiecki Związek Piłki Nożnej prędzej czy później – w zmodyfikowanej formie – trafia do Polski.
Podobny kierunek można zresztą zaobserwować od jakiegoś czasu. Trendy wydaje się wyznaczać Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej. Jego śladami stopniowo podążają kolejne wojewódzkie związki w naszym kraju.
Szkółka Masters Brzeg zorganizowała na początku tego roku taki sam turniej w formule Funiño – z czterema bramkami na każdym boisku (dla żaków). Football Academy Opole już trzy sezony temu przeprowadziło rozgrywki „Ligi Fun Park+” w formule zadaniowej (np. kolejki zwodów, otwarcia gry, ciszy czy… cieszynek).
Jako trener pracujący z zawodnikami w kategorii żak, szukając złotego środka, staram się dostarczać dzieciom możliwie jak najwięcej różnych bodźców. W tym sezonie (w kategorii do lat 9) uczestniczyliśmy dotychczas m.in.:
– w rozgrywkach związkowych (5×5 z bramkarzami – z klasyfikacją);
– we wspomnianych turniejach z bandami (4×4 z i bez bramkarzy – bez klasyfikacji);
– w Mistrzostwach Polski Football Academy (7×7 na orliku – z klasyfikacją na podstawie różnicy bramek).
Korzystając z okazji, zapytałem ostatnio indywidualnie zawodników o to, które formy rozgrywek najbardziej im się podobają. Zastanawiałem się, jak same dzieci czują różnice pomiędzy grą, np. na małych boiskach z bandami a większym boisku (od 5×5 do 7×7). Jak to z dziećmi, początkowe odpowiedzi mnie… zaskoczyły. – Obojętne, byle na dworze – usłyszałem od kilku zawodników.
Po dopytaniu potwierdziły się jednak moje przypuszczenia, oparte na obserwacjach. – Mnie najbardziej podobają się mecze z bandami, ale na cztery bramki – wyjawił jeden z ośmiolatków, który na obecnym etapie swojego sportowego rozwoju rzeczywiście lepiej wydaje się odnajdywać na mniejszym boisku.
– Ja wolę duże boisko – odpowiedział tylko jeden z chłopców, zapewne nieprzypadkowo akurat ten dysponujący w całej grupie najlepszymi warunkami motorycznymi.
Na dużym jeszcze się nagra…
– Na koniec to dzieci zdecydują poprzez swój entuzjazm o kolejnych krokach – zauważył Hirte. Nieprzypadkowo ostatni komunikat DFB dotyczący reformy rozpoczyna się od słów: Leuchtende Kinderaugen (pl. błyszczące, dziecięce oczy).
WOJCIECH FALENTA
KOMENTARZE DODAJ KOMENTARZ