„Myślę, że żaden kraj w Europie, a nawet na świecie, nie może pochwalić się takim turniejem”

Trzy razy brał udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” i trzy razy kończył go na podium! Dwie edycje wygrał. Takim bilansem pochwalić się może trener UKS-u SMS Łódź, Sebastian Papis. Ze szkoleniowcem łódzkiej drużyny powspominaliśmy XVIII i XIX edycję Turnieju oraz poruszyliśmy wątki piłki kobiecej w Polsce. 

„Myślę, że żaden kraj w Europie, a nawet na świecie, nie może pochwalić się takim turniejem”

Mało kto może się pochwalić trzema kolejnymi edycjami Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” zakończonymi na podium.

– Pierwszy raz brałem udział w tym Turnieju w 2017 roku, ale nie byłem wtedy pierwszym trenerem, a bardziej asystentem. Tę drużynę prowadziła moja koleżanka z UKS-u SMS Łódź, Ania Kaźmierczak. Dziewczynki zajęły wtedy 3. miejsce w kategorii U-10.

Pan wystartował już samodzielnie za rok, ale w kategorii U-12.

– Tak, wygraliśmy Turniej w kategorii U-12 w 2018 i U-12 w 2019 roku.

Zdarzało się, że dziewczynki jechały na więcej niż jedną edycję?

– Jeżeli chodzi o drużynę trenerki Ani, to w 2018 roku była z nami jedna jej podopieczna, a w ubiegłym roku brały udział dwie dziewczynki, które wygrały Turniej za pierwszym razem.

UKS SMS Łódź pod względem szkolenia dziewczyn jest w ścisłej czołówce w Polsce. Mieliście jakieś problemy w pierwszych fazach rozgrywek?

– Nie chwalę specjalnie dziewczyn, ale edycje w 2018 i 2019 roku przeszły bez żadnego problemu. Dopiero w Warszawie zaczęła się prawdziwa konkurencja.

Przez to, że dosyć łatwo przeszliście przez szczebel powiatowy i wojewódzki, jechaliście do stolicy, żeby wygrać?

– Ja już mniej więcej wiedziałem, na czym to polega. Naszym celem było dostać się do Warszawy, żeby dziewczynki zobaczyły, jak wygląda ten turniej na szczeblu krajowym. Jaka to jest wspaniała impreza, jak świetnie zorganizowana. Chcieliśmy się dobrze bawić.

Dziewczynki stresowały się grą na Stadionie Narodowym?

– Myślę, że finał był dla nich stresujący. Widziałem już na śniadaniu, że trochę się denerwują, bo od razu apetyt był mniejszy (śmiech).

Cały czas pozostajemy przy XVIII edycji. Powiedział pan, że dopiero w Warszawie pojawiła się prawdziwa konkurencja, więc jak wyglądała sama droga do wielkiego finału?

– Z tego, co pamiętam, to wygraliśmy dwa mecze i jeden zremisowaliśmy – z Zabkovią Ząbki, która w poprzednim roku triumfowała. Z siedmioma zdobytymi punktami wyszliśmy z grupy z pierwszego miejsca. W ćwierćfinale wygraliśmy dosyć wysoko, a w półfinale doszło do przedwczesnego finału ze Sprintem Katowice. W regulaminowym czasie gry padł bezbramkowy remis i udało nam się wyeliminować drużynę ze Śląska dopiero po rzutach karnych. W meczu finałowym trafiliśmy na Tęcze Bydgoszcz, wygraliśmy 4:0. Wynik nie odzwierciedla przebiegu gry, bo rywalki zagrały bardzo dobre spotkanie, ale nasza bramkarka była bezbłędna.

Rozumiem, że nie pierwszy raz mierzyliście się z drużyną Tęczy?

– Mamy bardzo przyjacielskie układy. W Bydgoszczy jest organizowany „Tęcza Cup” i zawsze się śmiejemy z trenerami, że kto wygra te zawody, triumfuje później w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Jak do tej pory, to się sprawdza. Dwa razy wygraliśmy „Tęcza Cup”, a potem dwa razy wygraliśmy Turniej.

Dobry prognostyk.

– Tak. W tym roku nie pojechaliśmy do Bydgoszczy, zwyciężyła bodajże Varsovia Warszawa i też zastanawiamy się, czy kolejny raz się ta zasada sprawdzi. Niestety, nie dowiemy się tego tak szybko.

Jakby miał pan porównać do siebie te trzy edycje, w których brał pan udział, to widać różnice czy to jest jednak zbyt krótki okres?

– Myślę, że naprawdę widać różnice. Na pewno w XIX edycji poziom był bardziej wyrównany niż rok wcześniej.

Wyrównany, bo wasza drużyna była słabsza czy wyrównany, bo reszta była lepsza?

– Już nie zdarzały się rezultaty, że wygrywaliśmy po 7:0. Nawet po grze to było widać. Uważam, że z każdą kolejną edycją ten poziom będzie jeszcze bardziej wyrównany.

Dzięki Turniejowi na pewno podnosi się także poziom polskiej piłki nożnej kobiet… Nagrodą za zwycięstwo było spotkanie się z reprezentacją Polski. Po dwóch triumfach jest pan już z Robertem Lewandowskim na „ty”?

– Prawie (śmiech). Za pierwszy razem, w 2018 roku, ta wizyta była stosunkowo szybka, bo reprezentacja przygotowywała się już do wyjazdu na mundial w Rosji. Zawodnicy mieli ograniczony czas, ale i tak trochę nam go poświęcili. Przed rokiem było już w tej kwestii dużo lepiej i dziewczynki mogły spędzić więcej czasu z kadrowiczami. Wszystkie dzieci otrzymały koszulki z autografami, mogły chwilę porozmawiać – dla nich to była wielka sprawa. Rewelacja.

Jakie są pana zdaniem największe zalety „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”?

– Moim zdaniem największą zaletą jest popularyzacja piłki nożnej wśród dzieci. Im więcej dzieciaków będzie grało na tym najniższym szczeblu, tym więcej trafi później na najwyższy poziom. Śledzę ten Turniej od dawna, widzę, jak się rozwijał i nadal rozwija. Myślę, że żaden kraj w Europie, a nawet na świecie, nie może pochwalić się taką imprezą!

Dlaczego zdecydował się pan zostać trenerem dziewcząt, a nie chłopców?

– Było w tym trochę przypadku. Bodajże na ostatnim roku studiów zerwałem więzadła krzyżowe, miałem kilka miesięcy rehabilitacji i później szukałem pracy. Trafiłem do Łodzi, gdzie mieszkała moja dziewczyna, obecnie już żona, i tak się złożyło, że pierwsza oferta, którą znalazłem, dotyczyła drużyny dziewcząt. Idąc na pierwszą rozmowę, nawet o tym nie wiedziałem. Było ogłoszenie, że „klub Strzała Łódź szuka trenera”. Przyznam szczerze, że w tamtym czasie nie interesowałem się w ogóle piłką kobiecą, nie była tak popularna jak teraz i nie sądziłem, że dziewczyny tak dobrze grają w piłkę. To były roczniki 2000/2001, dzisiaj te zawodniczki wchodzą do piłki seniorskiej, niektóre występują w drugiej drużynie UKS-u.

Jest pan również trenerem drużyny do lat 15, więc teraz teoretycznie powinniście grać w nowo powstałej Centralnej Lidze Juniorek.

– Tak. Pierwszy etap odbył się na szczeblu wojewódzkim, wiosną mieliśmy grać w makroregionach. Odbyła się jedna kolejka, ale my w niej nie zagraliśmy, z racji tego, że braliśmy w tym czasie udział w mistrzostwach Polski w futsalu.

Uważa pan, że ta inicjatywa realnie wpłynie na rozwój piłki kobiecej w Polsce?

– Myślę, że powstanie Centralnych Lig Juniorek jest bardzo dobrym pomysłem. Cieszy, że PZPN cały czas działa w tej kwestii. Piłka kobieca jest teraz w Polsce dobrze zorganizowana. Począwszy od Turnieju, przez mistrzostwa Polski młodziczek, aż po Centralne Ligi Juniorek, które zostały stworzone. Dodatkowo są kadry wojewódzkie, AMO, więc naprawdę dziewczyny mają gdzie grać.

Zaczęliśmy od Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, więc nim też zakończmy: którą edycję Turnieju wspomina pan najlepiej?

– Obie zwycięskie edycje są dla mnie ważne. Nie spodziewaliśmy się przed rokiem, że uda nam się powtórzyć sukces z XVIII edycji, jednak to pierwsze zwycięstwo smakuje lepiej.

ROZMAWIAŁ BARTOSZ LODKO

Fot. zpodwórkanastadion.pl