CLJ-ka od środka: „Środki zastępcze nigdy nie oddadzą wspólnego treningu”

Skutki pandemii odczujemy poniekąd wszyscy, na różnych płaszczyznach życia. Wiele firm zbankrutuje, a patrząc na nasz rynek piłkarski, to szkółki i kluby też będą borykać się ze sporymi problemami. Jak na ten moment wygląda sytuacja w Gwarku Zabrze, gdzie zaczynali swoją karierę piłkarską tacy piłkarze jak Łukasz Piszczek czy Szymon Żurkowski? Jak wygląda u nich sytuacja z treningami? Te tematy poruszyliśmy w rozmowie z Mariuszem Pańpuchem, trener Gwarka U-17.

CLJ-ka od środka: „Środki zastępcze nigdy nie oddadzą wspólnego treningu”

Jak radzi sobie Gwarek Zabrze w tym trudnym okresie, aby zawodnicy podtrzymali formę fizyczną?

– Podejrzewam, że podobnie jest też w innych klubach. Nasi zawodnicy są uczniami jednej szkoły i mamy możliwość porozumiewać się z nimi na kilku platformach – e-dzienniku, wspólnego maila. Wysyłamy różne propozycje ćwiczeń, zagadnienia taktyczne do opracowania. Zdajemy sobie sprawę, że są to środki zastępcze i wspólnego treningu to nigdy nie odda. Wiemy doskonale, że jest to sport drużynowy i wspólna relacja jest najważniejsza. Podtrzymywanie więzi jest ważne, ale nie odda to za żadne skarby wspólnego treningu.

W jakiś sposób kontrolujecie swoich zawodników? Czy robią te treningi, czy ich nie robią?

– Zawsze bazowaliśmy i bazujemy na tym, że nasi zawodnicy są świadomi. Oni w „normalnym” czasie bardzo dużo ćwiczą indywidualnie. W wielu przypadkach nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że nasi zawodnicy bardzo dużo czasu spędzają na treningu w zaciszu domowym. Jeśli chodzi kontrolę, to arkusze, które mają do wypełnienia – odsyłają. Jednak nie jesteśmy na tyle dużym klubem, żeby każdego wyposażyć w sprzęt, który monitorował by ich pracę serca i byśmy mieli podgląd ich wyników. Tego u nas nie ma.

Rozumiem, że wideo-treningów też nie przeprowadzacie?

– Nie, wideo-trening w piłce nożnej w głównej mierze opierałby się na motoryce. Doskonale wiemy, że jest to tylko wycinek całości – podtrzymywanie motoryki. Podsyłamy zawodnikom różne filmiki z ćwiczeniami, aby urozmaicić im treningi, zainspirować do pracy. To wszystko opiera się na świadomości zawodników, którzy muszą się przestawić na inne funkcjonowanie. Zresztą nie tylko zawodnik, a każdy człowiek. Niektórzy mają fajne warunki, bo mieszkają w domach z ogródkiem. Jednak zdaję sobie sprawę, że są też ci pozamykani w blokach. Różnorodność treningu też jest inna. Nie wiem kiedy wyjdziemy na boisko i przekonamy się, w jakiej dyspozycji są zawodnicy. Do tego dostosujemy dalsze treningi.

W tym pierwszym tygodniu chyba i tak będzie widać u zawodników dłuższy rozbrat z piłką?

– Z jednej strony będzie rozbrat, ale myślę, że będzie to wiązało się z wielkim entuzjazmem. Wreszcie będziemy mogli się spotkać, pośmiać i wspólnie coś zrobić. W informacjach od zawodników i rodziców wyczuwa się, że zarówno ja, jaki i oni, tęsknimy za tym, żeby się spotkać i znowu trenować. Z tego, co wiem, to nie mam takich informacji, żeby któregoś z naszych zawodników dotknęła choroba.

To jest bardzo trudny czas dla wszystkich i można wymienić wiele negatywów. Jednak czy widzi trener jakiekolwiek pozytywy z tej sytuacji, że zawodnicy są odizolowani od treningów i piłki?

– To zależy od płaszczyzny, jaką będziemy się kierować. Pozytyw może być taki, że jeśli ktoś na co dzień narzekał na szkołę, trudy, to widzi, że jak tego nie ma – jest jeszcze gorzej. Wiemy też, jak wygląda czas trenera, który jednocześnie jest też nauczycielem. Wiele godzin spędzonych poza domem. Teraz może spędzić czas z dziećmi, żoną. Dla dzieci jest to rzecz pozytywna, bo ta rodzina jest za sobą razem dłużej niż podczas wakacji. Trudno jest jeszcze jakieś pozytywy szukać. Jeśli ktoś podejdzie do tego w sposób spokojny, to zastanowi się nad tym, co dalej z treningami, jak poprowadzić okres treningowy. Może przygotuje się i zmieni swoje podejście do pracy, przygotuje jakąś serię zajęć. Muszę powiedzieć, że my z trenerami ze Śląskiego ZPN już kilkukrotnie na platformie Team spotkaliśmy się, co prawda w wąskim gronie, ale rozmowy trwały po kilka godzin.

Jakie tematy poruszaliście?

– Różne (śmiech). Różne zagadnienia związane z rozumieniem gry. To są sprawy, które nas w tej chwili nurtują, bo pojawiły się ostatnio. A w ostatnim czasie przynajmniej w Gwarku udaje nam się je wprowadzać. Jesteśmy strasznie rozczarowani, że sezon został przerwany. Bo wykonaliśmy inną pracę niż w poprzednich latach. Sami byliśmy ciekawi, jak zareaguje drużyna i zawodnicy w trakcie normalnego sezonu. Po tej jednej kolejce, niezłej (3:3 z Rozwojem Katowice – przyp. red.), pod względem prowadzenia gry i zachowań, które ćwiczyliśmy, było obiecująco. Jednak zostało to nagle przerwane i zobaczymy, co będzie dalej.

Co dokładniej zmieniliście w okresie przygotowawczym i jednostkach treningowych względem poprzednich lat?

– Można powiedzieć, że bardzo mocno poszliśmy w swoiste sytuacje boiskowe. Odrzuciliśmy wiele ćwiczeń i środków treningowych, które stosowaliśmy w innych latach, a bardzo dużo rzeczy w tym roku, a nawet od października zeszłego, przeprowadziliśmy. Okres przygotowawczy taki, jaki był w poprzednich latach, został przez nas pominięty. W ogóle pewne jednostki treningowe się nie pojawiły, a w innych latach brały procentową górę.

Może trener powiedzieć dokładniej, o co chodzi?

– Powiedziałbym tak, że praktycznie każda jednostka treningowa miała ścisłe odniesienie do sytuacji, które zawodnicy przerabiają w trakcie meczów. Wiele jednostek treningowych o takim biegowym znaczeniu czy motoryce czysto biegowej nie miało w tym roku u nas zastosowania. Obojętnie czy to były treningi u nas, czy na obozie. Wszystko było z piłkami i przeciwnikiem w swoistych sytuacjach boiskowych. Tak bym to ogólnie ujął. Trudno tu wchodzić w szczegóły, bo wymagałoby to bardzo szczegółowego omówienia.

To jest trudny czas dla wszystkich klubów, szkółek, firm i ogólnie przedsiębiorstw. Dużo się mówi, że z uwagi na tę pandemię wiele z nich upadnie. Na ile trener orientuje się, jak sytuacja wygląda w Gwarku Zabrzu? Czy ta obawa i zagrożenie może tyczyć się też waszego klubu?

– Jak na warunki centralnej ligi to zawsze mocno odbiegaliśmy budżetem od wielu innych. Choć na boisku radziliśmy sobie jak równy z równym. Natomiast wiadomo, że w wielu klubach opera się to na dotacjach z gmin, urzędów miejskich. Nie wiemy, jaka sytuacja gospodarcza nas zastanie i dotacje, które były zostaną utrzymane. Wiem, że wiele klubów bazowało również na sponsoringu prywatnych firm. Wiadomo, że gdy nie będą dobrze prosperować to dopiero, w którejś kolejności będą myśleć o tym, żeby wspierać sport. Jesteśmy klubem, który jako nieliczny sam utrzymuje obiekt. W tej chwili, gdy nie odbywają się treningi i jest to miejsce zamknięte. Nie ma też takiego zużycia wody i prądu. Wiadomo, że zostają koszty stałe, ale koszty zużycia są mniejsze. Obiekt jest nieczynny i ludzie, którzy tam pracują, to ich obowiązki też zostały mocno zredukowane. Trenerzy, jeśli nie przystąpią do zajęć, to trudno będzie im liczyć o pewnego rodzaju finansowanie. Jeśli chodzi o to, czy wrócimy? I jak to będzie wyglądało? To wszystko się okażę, nie chcę mocno wchodzić w szczegóły, ale może tak być, że dopiero po rozpoczęciu treningów przekonamy się, w jakiej kondycji finansowej będzie Gwarek i w jakim składzie. Wielu zawodników korzysta z internatu. To też rodziców kosztuje. Nie wiadomo, jak będzie wyglądała sytuacja u tych rodziców, czy będą dalej w stanie opłacać zawodnikowi. Wprawdzie nie są to jakieś wygórowane kwoty, ale, jak ktoś straci pracę, to ma znaczenie.

Co w przypadku, gdy nie uda się dokończyć rozgrywek CLJ? Jak trenera zdaniem powinna wyglądać runda jesienna? Zostawiamy taki sam zestaw drużyn i koleją rzeczy jest to, że będzie grał rocznik 2004, czy coś robimy, aby ten 2003 nie czuł się poszkodowany i spróbować dać im jeszcze szansę w CLJ? 

– To zależy od podejścia. Ja bym był za tym, żeby przywrócić rozgrywki do lat 19, żebym mógł tam grać rocznik 2002. Jestem za tym, żeby wrócić do tego, co było przed reformą CLJ, żeby wiek juniora kończył 19-latek. W tym momencie rocznik 2002 mógłby spokojnie rozpocząć rozgrywki w całości od sierpnia. Co zrobić z rocznikami młodszymi? Czy w ramach wyjątku przeprowadzić jeszcze jedną rundę dla łączonego rocznik 2003 i 2004. Bo i tak najbardziej zdolni z tego rocznika 2004 biorą udział w CLJ U-17. Być może byłoby to dobre podejście. Nad tym się zastanawiałem, ale jeśli dojdzie do jakichś zmian, to będzie trzeba się do tego po prostu dostosować. Najważniejsze jest granie meczów to, żeby poziom rozgrywek był, jak najwyższy. Nawet nie musi być to liga centralna, bo na śląsku jest tyle dobrych drużyn, że o poziom jestem spokojny. Aczkolwiek szkoda mi rocznika 2002, bo w tym momencie staliby się seniorami, bez rzeczywistego obycia w centralnej lidze, w rundzie wiosennej. Zasługują na to, żeby grać. W porównaniu do poprzednich lat już mogą czuć się poszkodowani, że kończą wiek juniora jako 18-latkowie, a tu jeszcze przez pandemie są dodatkowo poszkodowani. Tego szkoda.

Trener wspomniał, że na Śląsku jest wiele dobrych drużyn, a czy grupa C CLJ U-17 jest najsilniejsza ze wszystkich grup?

– Trudno powiedzieć, bo nie mam zbyt dużego porównania z tym, jak to wygląda w innych grupach. Natomiast u nas, jeżeli popatrzymy na rozgrywki w rundzie jesiennej, gdzie tak naprawdę w ostatniej kolejce się utrzymaliśmy, choć było widać tendencję zwyżkową w naszej grze. W naszej grupie poza zespołem Pomologii Prószków, który bardzo się starał, natomiast nie punktował za często, była stawka wyrównana. Teraz do tych sześć zespołów doszła Odra Opole i Raków Częstochowa. Patrząc na zestaw tych ośmiu ekip trudno na pierwszy rzut oka wyrokować, kto będzie zamykał tabelę na koniec rundy. Bezpośrednia rywalizacja. Myślę, że grupa jest silna. Można tylko żałować, że to tak się skończyło. Bo pierwsza kolejka była obiecująca, wyrównana. Nie było jednostronnych, wysokich wyników. Myślę, że ominęło nas sporo ciekawych meczów.

Załóżmy optymistyczny wariant, że zawodnicy wracają do gry pod koniec maja lub na początku czerwca. Czy trener byłby za tym, żeby „na siłę” dograć sezon?

– Zawsze jestem za graniem. Dochodzi do tego parę innych problemów. Też o tym myślałem. Rozmawialiśmy też o tym w Śląskim ZPN. Problem polega na tym, że 30 czerwca kończy się tzw. deklaracja gry amatora. Znowu by musiała być zmiana przepisów, gdyby sezon się wydłużył, aby dany zawodnik mógł u nas grać. Jednak jestem przekonany, że w obecnej sytuacji sezon urlopowy będzie mocno okrojony. Zawsze był problem taki, że w lipcu rodzice planowali wyjazdy, wakacje, obozy zapłacone. Myślę, że w tym roku tego nie będzie. Na tyle tęsknimy za grą, że miałoby to sens. Natomiast wiele klubów korzysta ze szkolnej bazy, czyli bursy, internaty. Teraz pytanie, czy te placówki będą działały w lipcu, czy nie? Czy to nie pociągnie za sobą kolejnego problemu organizacyjnego. Gdy pojawi się sygnał, że można wrócić do rozgrywek, to ochoczą do nich przystąpimy.

Jak trener scharakteryzowałby swoją grupę zawodników?

– Jest to zespół, który jest na fali wznoszącej. Wiadomo, że część zawodników dołączyła do nas dopiero w sierpniu zeszłego roku. Zanim to wszystko pozbieraliśmy i posklejaliśmy to w pierwszej fazie rozgrywek CLJ. Pierwsze mecze nam nie wychodziły. Mimo że gry kontrolne na przełomie lipca i sierpnia wskazywały, że może być wszystko dobrze. Natomiast konfrontacja w rozgrywkach ligowych okazała się na tyle trudna, że chłopacy stracili nieco pewności siebie. Pewność siebie była utracona w tych pierwszych meczach, gdzie łatwo traciliśmy bramki, był problem ze zdobywaniem. Dopiero z biegiem czasu zawodnicy tę pewność siebie nabierali. Mamy w roczniku 2003 ok. 30 zawodników na wyrównanym poziomie, do tego dochodzi kilku z 2004, którzy zgłaszają aspiracje do gry. Udało nam się prowadzić grę w naszym ostatnim meczu, bo posiadanie piłki było po naszej stronie. Było widać zupełnie inne rozumienie pewnych sytuacji boiskowych. Sprawdził się scenariusz, o którym mówiłem wcześniej o zmianach w treningach. Na tym bazując, chcieliśmy wejść dobrze w sezon.

Czy są w tej drużynie zawodnicy wybitni i tacy, którzy mają szanse na kariery piłkarskie?

– To byłby ten moment, w którym byśmy się o tym przekonali. Nie da się tego osiągnąć tylko w treningu, sparingu. Trzeba zawodników zobaczyć w konfrontacji z uwagą na skalę trudności rywala. Czyli w starciach z Zagłębiem, Śląskiem, Górnikiem Zabrze, czy na ich tle się wyróżniają. Tego nam trzeba. Przebłyski u pewnych zawodników można zobaczyć, ale czy to jest tendencja dłuższa, stała? Będziemy się temu przyglądać.

W czym tkwi sekret Gwarka Zabrze, że z takiego małego ośrodka wielu zawodników przebija się do seniorskiej piłki, jak Łukasz Piszczek, Szymon Żurkowski?

– Trudno wskazać jedną rzecz, którą ma na to wpływ. Do nas trafiają zawodnicy, którzy wcześniej nie byli zauważeni przez inne ośrodki. Gwarek dla takiego zawodnika jest swego rodzaju kołem ratunkowym. Pierwszy nabór odbywa się w szóstej klasie podstawowej, a wcześniej była to pierwsza klasa gimnazjum. W tej chwili mimo trudnych warunków chcemy otworzyć nową szóstą klasę od września. Jesteśmy zdeterminowani, żeby nam się to udało. Czy uda nam się pozyskać takich zawodników, których będziemy chcieli? To jest trudna sprawa, bo nie jesteśmy w stanie przeprowadzić testów sprawnościowych. Jeśli coś takiego się pojawi, to korzystając z okazji, chciałbym wszystkich zaprosić z rocznika 2008, 2009 na taki sprawdzian. Pierwszy nabór jest w tym czasie, a przed nami sześć lat wspólnej pracy. Po trzech latach część zawodników chce na tym statku zostać i pracować z tymi ludźmi dalej, bo na tyle nas znają i wiedzą, że jesteśmy na tyle poważnymi ludźmi, a jednocześnie wymagającymi, że warto z nami kolejne trzy lata w szkole średniej zostać.

Jaka jest recepta na sukces? U nas jest to szkoła życia, co wielokrotnie jest to podkreślane, którą zaczyna się wcześnie rano, bo treningiem o 7:00, a kończy wieczorem. Istotne jest to podporządkowanie. Niestety, musimy nadgonić stracony czas, kiedy zawodnicy nie byli w czołowych szkółkach do lat 13. Później to nadganiamy. Drugą kluczową sprawą jest to, że Gwarek mocno uczy taktyki. Wiele u nas jest podporządkowane pod taktykę, dlatego wielu zawodnikom udało się osiągnąć sukcesy na skalę międzynarodową. Bo w momencie przejścia z juniora do seniora. Trenerzy w drużynach seniorskich widzieli, że na poziomie taktycznym można z tymi zawodnikami się porozumieć i wielokrotnie, kiedy chciał postawić na tzw. młodzieżowca, to wybierał ich. Bo widzi trener, że może takiemu młodemu zawodnikowi powierzyć pewne zadania taktyczne. Mimo młodego wieku i stawki meczu on sobie z tym poradzi. Do tego przez liczbę tych jednostek zawodnicy motorycznie są na pewnej poziomie. Tutaj świetnym przykładem jest Szymon Żurkowski, że dawał motorycznie radę. Pod względem przebiegniętych kilometrów, waleczności i skuteczności, grał na wysokim poziomie.

Trener miał okazję pracować z Szymonem Żurkowskim. Wyjeżdżał z naszej ligi jako kluczowy zawodnik Górnika Zabrze i gwiazda ligi. Jednak nie podbił Serie A, a ostatnio nawet nie radził sobie na wypożyczeniu w Serie B. Jak sądzi trener, dlaczego mu tam nie idzie?

– Co kolejkę patrzę składy. Wszedł czy nie wszedł na boisko –  zastanawiam się też nad tym. Szymon jest na tyle ambitnym człowiekiem, że być może w pierwszym okresie chciał za dużo udowodnić i pokazać. Dodatkowo treningi były ciężkie i sam chciał więcej trenować. Być może nie udało się z pewnymi rzeczami trafić. Natomiast jest w miejscu, w którym niejeden zawodnik chciałby być. Wiadomo, że inaczej wyobrażał sobie wejście do ligi włoskiej, gdzie marzenia były na innym poziomie. Trzeba być cierpliwym. On zawsze podkreślał, że zawsze trzeba robić swoje i być może będzie taki moment, że wskoczy i zahaczy na stałe. Życzę mu tego z całego serca. Pamiętam go dobrze, bo byłem mocno zaangażowany w to, żeby do Gwarka dołączył w wieku 14 lat. Pierwsze kroki w Zabrzu stawialiśmy razem. Jestem dodatkowo tym faktem, nie powiem, że rozczarowany, ale wolałbym, żeby to inaczej wyglądało. Trudno powiedzieć. Być może jego sytuacja się odwróci i zacznie regularnie występować.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix