CLJ-ka od środka: „Nie wyobrażam sobie, żeby dokończyć rozgrywki”

W ostatnich tygodniach zerkaliśmy do CLJ U-17 i drużyn ze wszystkich grup, aby dowiedzieć się, jak sobie radzą w tym trudnym czasie i jakie widzą szansę na wznowienie i dokończenie rozgrywek. Tym razem porozmawialiśmy z przedstawicielem najstarszej CLJ – Szymonem Hartmanem, który od jakiegoś czasu samodzielnie prowadzi Arkę Gdynia U-18. Dlaczego doszło do zmiany szkoleniowca w tej ekipie? Jak sobie radzą z podtrzymaniem formy fizycznej? Czy widzą szansę na wznowienie i dokończenie ligi?

CLJ-ka od środka: „Nie wyobrażam sobie, żeby dokończyć rozgrywki”

Jak wygląda sytuacja zdrowotna w Arce Gdynia? Trener oraz wszyscy zawodnicy są zdrowi?

– U nas wszystko w porządku ze zdrowiem. Zdrowi są zarówno zawodnicy, jak i cały pion sztabu szkoleniowy naszej drużyny.

Jak Arka Gdynia radzi sobie, aby podtrzymać formę fizyczną?

– Pewnie tak, jak wszyscy. Chłopcy dostają zadania w formie elektronicznej na cały tydzień i realizują je w miarę możliwości. Gdy były zamknięte lasy, to musieli zawodnicy kombinować i szukać innych form zastępczych. Wszystko jest realizowane zgodnie z rozpiską. Oczywiście nie ma tam za dużo miejsca na piłkę, ale stricte motoryka jest realizowana.

Przeprowadzacie też treningi wideo?

– Nie, chłopcy tylko dostają rozpiskę odnośnie motoryki i wplatają w to ćwiczenia z czucia piłki. To tyle. Te ćwiczenia nie są nowe, bo już mieli z nimi styczność wcześniej. Do tego można łatwo je wkomponować w trening związany z czuciem piłki.

Czy kontrolujecie jakoś swoich podopiecznych?

– Tak, chłopcy wysyłają nam w różnej formie filmy. Poprzez komunikatory jesteśmy w stanie się połączyć i coś pokazać. Jeżeli pan pyta o zegarki, to ci, którzy je mają, przesyłają nam dane. Natomiast są tacy, którzy korzystają z różnego rodzaju aplikacji i również przesyłają dane, jeśli chodzi o bieganie i treningi interwałowe.

Jednego ujednoliconego sposobu kontroli nie macie?

– Jednej zbudowanej kontroli nie mamy. Bo nie każdy ma identyczne urządzenie pomiarowe.

Forma fizyczna to jedna sprawa, ale czy trener uważa, że w tym czasie zawodnicy mogą podtrzymać formę piłkarską?

– Powiem tak, młody organizm może na tyle nie straci, pod względem wydolnościowym, motorycznym, bo szybko się zregeneruje. Jednak to, co zabiera ta pandemia, czyli ćwiczenia z piłką, gry, mecze mistrzowskie – ciężko będzie to nadrobić. Szkoda tych chłopaków i tego okresu. Trwa już to długo, a nie zapowiada się, żebyśmy w najbliższym okresie wrócili do standardowego treningu. Ubolewamy nad tym, patrzymy, co będzie się działo w I, II lidze czy w Ekstraklasie. Mają protokół, wokół którego chcą funkcjonować. Jednak to wszystko komplikuje się na poziomie juniorskim. Ze względu na to, że większość drużyn akademii ma chłopców w szkołach, internatach. Póki to nie ruszy, to ciężko jest liczyć na to, że ruszą treningi w tradycyjnym wydaniu.

Czy trener w ogóle wierzy w to, że uda się jeszcze wznowić CLJ?

– Tak, jak mówię, jeżeli szkoły i internaty ruszą, to wtedy ruszą treningi. Może nie uda się skończyć ligi, ale treningi i mecze będzie można odbyć. Jednakże nie wiem, jak PZPN chce to rozwiązać. Dokończenie ligi? Skoro zaczyna się mówić głośno o tym, że nie będzie w szkołach matur i egzaminów, najprawdopodobniej taka forma edukacji, jaka jest teraz, będzie do końca roku szkolnego – w takim układzie ciężko myśleć o tym, żeby rozgrywać mecze.

Czyli uważa trener, że będzie ciężko, z organizacyjnego punktu widzenia, dokończyć ten sezon, chociażby w lipcu?

– Myślę, że nie. Nie miałoby to sensu. Kiedy zaczęlibyśmy z następnym? Ile by to trwało? Musimy brać pod uwagę to, że na tym etapie edukacja jest łączona z piłką. Gdy kończyła się liga, to kończył się rok szkolny. Później był okres przejściowy i na początku sierpnia ruszała liga centralna, a we wrześniu szkoła. To było ze sobą połączone. Ciężko mi sobie wyobrazić, że będziemy grać w lipcu i zahaczymy o sierpień. Trzeba też dać chłopcom moment na to, żeby odetchnęli. Oprócz tego, siedzenie w domu i ich stan, jak i nas wszystkich, nie sprzyja dobremu samopoczuciu. Każdy z nas chciałby wyjść, przejść się, spędzić czas ze znajomymi, a tym bardziej, gdy ma się 18 lat. Koledzy i koleżanki odgrywają ogromną rolę w ich normalnym życiu. Nie wyobrażam sobie takiej możliwości, żeby dokończyć rozgrywki.

Dobrze, czyli zakładamy, że nie uda się wznowić rozgrywek. Co z kolejnym sezonem? Jaki trener ma pomysł na przyszłe rozgrywki? Zostawiamy taki sam zestaw drużyn, nikt nie spada, a mistrzem jest Górnik Zabrze, który będzie reprezentować Polskę w Młodzieżowej Lidze Mistrzów? Poza tym, pozostaje kwestia rocznika – dajemy jeszcze grać rocznikowi 2002 w CLJ?

– Odnośnie rocznika, to są podzielone zdania. Była ta formuła, która obowiązywała w poprzednim sezonie, gdzie na boisku mogło przebywać czterech zawodników o rok starszych. W moim odczuciu, podnosiło to jakość ligi, ale szybsze granie na wyższym poziomie też ma swoje atuty, pod względem kadr Polski. Należałoby wypośrodkować te dwie rzeczy, byłoby to optymalne rozwiązanie. Jeśli chodzi o kolejny sezon – ciężka sprawa. Bo co – nie ma spadków i awansów? Jest jedynie pierwsze miejsce, żeby ktoś zagrał w Młodzieżowej Lidze Mistrzów.

Największy problem jest z makroregionami (zaplecze CLJ), bo tam rozegrali tylko jedną kolejkę i trudno po jednym meczu, przyznawać awanse.

– Dlatego dobrze jest zostawić taki zestaw drużyn, jaki jest teraz. Z drugiej strony dążyłbym do tego, żeby jak największa liczba drużyn była zadowolona, nawet kosztem powiększenia ligi. Nie wiem. Wiele jest wariantów, bo sytuacja aż tak się skomplikowała. Najgorsze jest to, że nie widzimy tego, żeby w najbliższej przyszłości mogło się coś zmienić. Dlatego musimy myśleć, jak to rozwiązać, żeby chłopcy na tym nie tracili. Pewnie główkują w PZPN-ie, jak wyjść z tego impasu. Nic nie jest pewne. Nie ważne, jakiego by wariantu dzisiaj nie założyć, to pandemia może pokrzyżować plany.

Pojawiają się takie głosy i opinie, żeby wrócić do CLJ U-19. Co trener na to?

– Powiem tak, gdy była ta opcja, że mogło grać czterech starszych, to było okej. Mogliśmy z nich korzystać. Te głosy wynikają z tego, żeby dać chłopakom rozegrać pełen sezon na poziomie CLJ. Rozumiem to. Arka nie ma z tym większego kłopotu, bo ma drużynę rezerw, gdzie grają bardzo młodzi zawodnicy. Możemy ich tam przesuwać i rotować nimi. Trzeba by było w szerszym gronie dyrektorów klubów podjąć taką decyzję. Przedstawić wszystkie argumenty za i przeciw. Odpowiedzieć na pytania: „co to nam da?”, „czy podniesie jakość ligi?”, „a może wystarczy ich przenieść do rezerw albo wypożyczyć?”. Nie zastanawiałem się nad tym. Skoro jest U-18, niech już będzie. Myślę i układam plan pracy pod U-18. Jeżeli będzie decyzja, że będą mogli grać starsi zawodnicy, to wtedy będzie trzeba to uszanować i dostosować się do nowych przepisów.

Jeśli liga pozostanie w formule U-18, to zawodnicy z rocznika 2002 automatycznie staną się seniorami. Na podstawie swojej drużyny, trener uważa, że oni są gotowi, aby grać z seniorami?

– To jest największy problem. Bo nawet jeśli ktoś dzisiaj mówi: „no dobrze, wracamy i możemy trenować”, to my nie mieliśmy zajęć od 15 marca i mielibyśmy wrócić do rozgrywek z końcem maja lub początkiem czerwca. Ciężko to sobie wyobrazić, w sensie metodycznym, teorii treningu. Rozumiem, że w Ekstraklasie są zobowiązania finansowe i to wszystko musi ruszyć. U nas musimy patrzeć z perspektywy zawodnika, co jest dla niego dobre, aby ci chłopcy na tym skorzystali. Aby pandemia miała jak najmniejszy wpływ na ich formę, możliwości, rozwój, a nie, że musimy coś dokończyć, albo zmieniać przepisy. Wszystko trzeba zrobić tak, żeby jak najmniej zawodników odczuło to, co się teraz dzieje. Każda decyzja powinna być pokierowana dobrem zawodnika, tego juniora, który zaraz będzie musiał grać w seniorach, albo z U-17 przejdzie do U-18. Oni mają jak najmniej stracić i jak najszybciej wrócić na właściwe tory.

Wracając do pytania, czy trener uważa, że pana zawodnicy są gotowi, aby przejść do piłki seniorskiej?

– Uważam, że tak. Moi chłopcy z rocznika 2002 do piłki seniorskiej, którą mamy na poziomie IV ligi, są gotowi. Spokojnie mogą tam zostać i grać.

Pewnie to wszystko by się przetasowało, bo jednak w tej IV lidze teraz grają zawodnicy z roczników 2000 i 2001. Zapewne zapadną decyzje – kto będzie musiał odejść z klubu?

– Dokładnie tak. Nastąpią wypożyczenia i odejścia z klubu. Zresztą tak się dzieje co roku. Niektórzy z rezerw może będą brani pod uwagę do pierwszego zespołu. Może ktoś z U-18? Ostatnio z pierwszym zespołem trenował Marcin Skowronek. Jak to zazwyczaj bywa w tym okresie letnim – podejmujemy decyzje o tym, kto ma iść do seniorów, do rezerw, na wypożyczenie. Jednak to jest już w gestii koordynatora akademii i trenerów pierwszego zespołu.

Czy ktoś z pana grupy jest w stanie od przyszłego sezonu łapać minuty w Ekstraklasie?

– Ciężko teraz o tym mówić. Zagraliśmy na wiosnę tylko jeden mecz. Wydaje się, że było nie najgorzej, ale ciężko powiedzieć. Jeżeli myślimy o Ekstraklasie, to szybciej zawodnicy z rezerw mogliby zasilić szeregi pierwszego zespołu. Z drużyny U-18 jest przecież Mateusz Stępień, który już grał w Ekstraklasie. Marcin Skowronek był na obozie przygotowawczym z pierwszym zespołem. Kamil Skręta też był kilkukrotnie na treningach pierwszego zespołu. Jeżeli trenerzy pierwszego zespołu uznaliby, że to już jest ten moment, żeby zawodnicy z CLJ trenowali z pierwszym zespołem, to jak najbardziej.

Dlaczego doszło do zmiany szkoleniowca w Arce Gdynia U-18 w trakcie sezonu?

– Trener Jakub Frydrych otrzymał propozycję pracy przy pierwszym zespole (jako trener analityk – przyp. red.) i z niej skorzystał. Ja wcześniej pracowałem z tym trenerem przy zespole, więc zastąpiłem go.

Jakie cele sportowe wyznaczyliście sobie na ten sezon? Utrzymanie w CLJ?

– Powiem znowu takie banały, że chcieliśmy dobrze grać, robić postęp. Jednocześnie skoncentrować się na tym, żeby jak największa liczba zawodników zagrała w rezerwach i za chwilę trafiła do pierwszego zespołu. Ta praca zespołowa i indywidualna miała nam przynieść korzyść w postaci postępów zawodników, jak najlepszej gry jednostek. Jednak nie ukrywam, że chcielibyśmy być w pierwszej piątce.

Na oficjalnym kanale youtubowym Arki Gdynia pojawił się materiał wspominający zdobycie mistrzostwa Polski juniorów starszych z 2012 roku. Był to głównie rocznik 1993. Sprawdziłem sobie ten skład i dzisiaj tylko jeden zawodnik z tamtejszej kadry gra w Ekstraklasie – jest nim Mateusz Szwoch. Był sukces drużynowy, a indywidualnie tylko jeden zawodnik regularnie występuje na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. To jest reguła, że wyłącznie jednostki dochodzą na ten poziom? Czy jednak to się zmienia i na przykładzie pana rocznika, będziemy mówić o większej liczbie zawodników?

– Chyba wszędzie, gdzie policzy się procentowo, sukcesy w grupach młodzieżowych rzadko przekładają się na to, że całe składy przechodzą dalej i grają w Ekstraklasie. Pamiętajmy, że tam jest rywalizacja, ale w roczniku. Mistrzostwo mistrzostwem, ale gdy przechodzi się do piłki seniorskiej to dochodzi rywalizacja z dużo starszymi zawodnikami. Skala trudności utrzymania się w najwyższej lidze rośnie, nawet jeśli się robi mistrza w juniorach. W tej ekipie, która sięgnęła po tytuł, byli jeszcze Dariusz Formella czy Michał Szromnik. Formella gra w Stanach Zjednoczonych (Sacramento FC – przyp. red.), a Szromnik w Chrobrym Głogów. Są to jakieś przygody na poziomie juniorskim, ale ciężko później to przełożyć na seniorską piłkę. W Arce też zwracamy na to uwagę i jednak jest ten moment, kiedy praca indywidualna może jeszcze bardziej ukierunkować do potrzeb Ekstraklasy. Nie zawsze mistrz Polski przekłada się na gotowych zawodników do pierwszego zespołu. Jest to często zadawane pytanie przez obserwatorów z boku, kibiców: „co się dzieje z tą młodzieżą?”. Dalej następuje selekcja, trening, natrafiają na większe trudności i odpadają. Ciężko to wytrzymać. Sporo chłopaków też chce szybko się przekierowywać na inne dziedziny życia. Szukają innych dróg.

Wracając do tych mistrzów Polski, to pamiętam, że część zawodników z tego zespołu trafiło do pierwszego zespołu Arki i zagrało w kilku meczach na poziomie Ekstraklasy. Pierwszy na myśl przyszedł mi Krystian Żołnierewicz.

– Tak, ale z tego co pamiętam, to jego kontuzje wyeliminowały z dalszej przygody z piłką. Arka od tamtego czasu miała kilka bardzo dobrych roczników. Ciężko jest to przełożyć na pierwszy zespół, na Arkę, która ciągle gra o utrzymanie.

Teraz jest przepis o młodzieżowcu.

– Na pewno to pomogło. Bo Mateusz Młyński jest u nas postacią najbardziej wybijającą się i zasługująca na pochwałę. Cieszę się, że jest ten przepis o młodzieżowcu, ze względu na to, że Młyński nieźle wypadł. Gdyby nie kontuzja, myślę że byłoby jeszcze lepiej.

Z uwagi na fakt, że trener wcześniej pracował w drużynach seniorskich (Bałtyk Gdynia, Orkan Rumia) i ma pewne doświadczenie, jakie dostrzega różnice w pracy z juniorami, a seniorami?

– Prowadzenie drużyny juniorskiej w CLJ jest dużym wyzwaniem. Porównując to z drużynami seniorskimi, gdzie pracowałem na poziomie III ligi wiele lat temu, to tutaj różnice są nawet w sprawach technologicznych, komunikacyjnych, technicznych, aby poprowadzić trening. Liczby analiz – tego wszystkiego jest więcej. Wszystko poszło do przodu. Mam w CLJ analityka, któremu mogę zlecić, na co ma zwrócić uwagę u przeciwnika, jakie fragmenty ma wyciąć z naszego meczu. Do tego ja mogę sobie obejrzeć ostatni mecz mojej drużyny i przeciwnika, bo wszystko jest dostępne. Kiedyś tego nie było. Aby obejrzeć całe mecze w III lidze, jedyną szansą było zobaczyć je z perspektywy boiska, gdzie nic nie widać. Teraz mamy cały materiał do analizy w zasięgu ręki. PZPN stworzył platformę, gdzie każdy mecz można obejrzeć. W moim odczuciu jest to profesjonalna liga, gdzie gra oczywiście młodzież, ale podejście i sztaby trenerskie są na wysokim poziomie. Nasz sztab jest na tyle rozbudowany, że można myśleć na poważnie o piłce. Poza mną przy drużynie są Grzegorz Wit, Łukasz Kowalski, do tego trener bramkarzy, analityk. To wszystko jest poukładane. Do tego mamy dostęp do fizjoterapeuty i masażysty. To jest taka liga, której życzę każdemu trenerowi, aby mógł się rozwijać.

Rozumiem o co trenerowi chodzi, ale miałem bardziej na myśli prowadzenie zespołu. Jakie są różnice w pracy z juniorami a seniorami?

– Mimo tego, że w III lidze zawodnicy mogli dostawać i dostawali pieniądze, godzili pracę zawodową z graniem w piłkę. Tutaj młodzi piłkarze muszą pogodzić szkołę z piłką, a sama szkoła jest związana z Arką, więc nie ma kłopotu z nieobecnościami na treningach. Prowadzenie treningów w CLJ jest dużo bardziej przyjemne i zorganizowane niż w III lidze. Tam trenowaliśmy popołudniu, a tu o 14:00, więc jest to środek dnia. Lepiej jest to zorganizowane aniżeli w III lidze, w której pracowałem. Oczywiście są takie drużyny w III ligach, gdzie wygląda to inaczej pod względem treningów i rozbudowanych sztabów, ale na dzisiaj – nigdy nie zamieniłbym pracy w CLJ na pracę w III lidze.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Arka Gdynia