80 tysięcy kibiców, Antoni Piechniczek na boisku. Mistrzostwa Polski juniorów 1961

Data 13 września 1961 roku na stałe zapisała się w historii polskiej piłki. Wtedy to do Chorzowa przyjechał Tottenham Hotspur, który miał bezproblemowo pokonać Górnika Zabrze i spokojnie oczekiwać rewanżu w Anglii. „Koguty” niespodziewanie przegrały 2:4, a polska drużyna zaskoczyła wszystkich. My jednak skupimy się na wydarzeniach, które miały miejsce kilka godzin przed tym meczem. Mianowicie – rozegrano wtedy finał Mistrzostw Polski juniorów. 

80 tysięcy kibiców, Antoni Piechniczek na boisku. Mistrzostwa Polski juniorów 1961

Nikt nie mógł się równać wówczas z chorzowskim Zrywem. W piłce juniorskiej byli najlepsi w kraju i nie podlegało to żadnej dyskusji. Chłopcy prowadzeni przez Józefa Margota, jednego z najbardziej zasłużonych trenerów młodzieży w historii, szli jak burza.

Dobrze wiedzieli, jak smakuje zwycięstwo, bo okazali się najlepsi już przed rokiem. 60 lat temu Zryw pokonał w finale Gwardię Warszawa. Nie była to łatwa przeprawa, ponieważ ze względu na remis 1:1 w pierwszym spotkaniu, konieczne było rozegranie drugiego pojedynku. W nim zawodnicy z Górnego Śląska nie dali szans graczom ze stolicy i ograli ich 5:0.

Ten wynik był jednak niczym przy tym, co działo się w 1961 roku.

Ówczesny formant Mistrzostw Polski juniorów zakładał, że w fazie głównej rozgrywek znajdują się mistrzowie poszczególnych województw i grają w układzie mecz i rewanż.

Pary 1/8 finału:

Wisła Kraków – Stal Dębica
Lublinianka – Mazur Ełk
Promień Żary – Pomorzanin Toruń
Górnik Wałbrzych – Warmia Olsztyn
ŁKS Łódź – Lechia Gdańsk
Radomiak Radom – Zryw Chorzów
Pogoń Szczecin – Lech Poznań
Mazur Karczew – Stal Zawadzkie

Trudno o informacje, jakimi wynikami skończyły się owe spotkania, bo pierwsze rezultaty pojawiają się dopiero w kontekście półfinałów. Do tej fazy rozgrywek awansowały Górnik Wałbrzych, który zmierzył się z Lublinianką oraz Zryw Chorzów, którego rywalem był Mazur Karczew.

Antoni Piechniczek, Zygfryd Szołtysik czy Jan Banaś – kilku zawodników z tej drużyny trafiło potem do pierwszej reprezentacji Polski. W składzie tamtej drużyny byli jeszcze m.in. Józef Janduda (Ruch Chorzów, Pogoń Szczecin), Jerzy Michajłow (Ruch Chorzów, Piast Gliwice), Walter Gzel (Zagłębie Sosnowiec, Arkonia Szczecin) czy Eugeniusz Klois (Ruch Chorzów).

Najwięcej w piłce osiągnął Szołtysik, złoty medalista Igrzysk Olimpijskich z 1972 roku. Wystąpił ponad 300 razy w barwach Górnika Zabrze, którego jest legendą. Ma także na swoim koncie 46 spotkań w pierwszej reprezentacji Polski. Nie można też zapominać o Piechniczku, który był dobrym piłkarzem, ale jeszcze lepszym trenerem. O tym ostatnim Bohdan Łazuka śpiewał nawet piosenki…

Ale wróćmy do wydarzeń z 1961 roku.

Po pierwszych spotkaniach półfinałowych nie było wiadomo, kto powalczy o puchar. Zryw ograł nieznacznie Mazura 2:1, Górnik zremisował bezbramkowo z Lublinianką. Po rewanżach wątpliwości zostały rozwiane – chorzowianie rozgromili rywali 6:0, a piłkarze z Wałbrzycha z przeciwnikiem uporali się w stosunku 3:1. 

Udało nam się skontaktować z Janem Banasiem, który był wówczas w mistrzowskim składzie. Zapytaliśmy go, czy pamięta coś z wydarzeń, które miały miejsce niespełna 60 lat temu: – Oczywiście, że pamiętam. Ze Zrywem Chorzów zdobyliśmy dwa razy Mistrzostwo Polski juniorów. Grałem z Antonim Piechniczkiem, Zygfrydem Szołtysikiem, Erwinem Wilczkiem. Byliśmy bardzo mocną drużyną. Pamiętam, że wygraliśmy 10:1. Sama przyjemność taka gra. Na Stadionie Śląskim było wtedy 80 tysięcy kibiców, dla juniora było to wielkie wydarzenie – wspomina Banaś.

Z Banasiem wiąże się też inna, dosyć nietypowa historia. Wtedy nazywał się jeszcze… Heinz-Dieter Banas. Urodził się w Berlinie, jego ojciec był Niemcem. Imię i nazwisko zmienił dopiero w 1967 roku.

Wyobrażacie sobie, że jesteście juniorami, a na wasz mecz przychodzi kilkadziesiąt tysięcy osób? Po pierwsze, dziś nie byłoby to możliwe w Polsce, bo żaden stadion nie ma takiej pojemności. Po drugie, kibice przyszli głównie dla meczu Górnika z Tottenhamem, niemniej jednak – na przystawkę dostali prawdziwy grad goli.

Myśląc o Mistrzostwach Polski juniorów i dwucyfrowym rezultacie, od razu na myśl przychodzą derby Krakowa sprzed kilku lat, gdy Wisła rozniosła Cracovię wynikiem 10:0. Zryw pozwolił Górnikowi Wałbrzych, chociaż na bramkę honorową.

Były to jedyne mistrzostwa wygrane przez zespół z Chorzowa. Kiedyś w meczach oglądaliśmy więcej goli niż dzisiaj, ale wynik 10:1 i tak nie był codziennością. – Takich meczów się nie zapomina. Teraz zostały już tylko wspomnienia – kończy były reprezentant i mistrz Polski.

BARTOSZ LODKO

Fot. Archiwum Jana Banasia