CLJ-ka od środka: „Jeżeli zawodnik dobrze wykorzystał ten czas, może być wygranym tego okresu”

W jaki sposób przeprowadza się trening w sześcioosobowych grupach? Sezon 2019/20 w Centralnej Lidze Juniorów został zakończony i nie będzie wznowiony. W takim razie, do kiedy będą trenować zawodnicy występujący w CLJ na co dzień? Czy okres pandemii i treningów indywidualnych w domu może przynieść pozytywne skutki? Na te pytania odpowiedział nam Adrian Filipek, trener Wisły Kraków U-18.

CLJ-ka od środka: „Jeżeli zawodnik dobrze wykorzystał ten czas, może być wygranym tego okresu”

Czy Wisła Kraków U-18 wróciła już na boisko i trenuje na świeżym powietrzu?

– Tak, wróciliśmy w momencie, gdy zostało to umożliwione przez rząd. Wróciła drużyna U-18, ale również młodsze roczniki grające systemem jedenastoosobowym. Trenujemy w grupach sześcioosobowych plus trener. Można powiedzieć, że dzięki temu uśmiech zaczął się coraz częściej pojawiać na twarzach zawodników i trenerów.

W jaki sposób przeprowadza się trening w sześcioosobowych grupach na boisku?

– Trenujemy na obiektach w Myślenicach, gdzie przebywa na co dzień pierwsza drużyna. Mamy dostęp do boiska pełnowymiarowego naturalnego oraz ze sztuczną nawierzchnią. Mamy też do dyspozycji mniejsze boisko. Dwie grupy trenują o godzinie 15:00, a trzy o godz. 16:30.

Mówi trener tylko i wyłącznie o drużynie U-18, tak?

– Drużyna U-17 trenuje w Krakowie, a my podzieliliśmy naszą ekipę na dwie części. Te jeszcze dodatkowo na szóstki. Zawartość treningowa jest taka sama, jednak trenujemy na różnych boiskach, aby można było zrealizować określony temat treningowy.

Biorąc pod uwagę fakt, że podczas treningu muszą zostać zachowane odległości między zawodnikami – jakie są te tematy treningowe?

– Podzieliliśmy trening na trzy części: motoryczną, taktyczną i techniczną. Teraz wiemy, że liga nie zostanie wznowiona, więc tak naprawdę nie mamy do czego się przygotowywać. Bo nie mamy celu, jakim jest kolejny mecz. Natomiast często narzeka się, że nie ma czasu na trening indywidualny – sprawnościowy czy motoryczny. Poszliśmy w tę stronę. W pierwszym etapie skupiliśmy się na tematach ogólnorozwojowych, aby sprawdzić możliwości zawodników i zaakcentować ich sprawność ogólną. W dni, kiedy nie ma treningów, nasi podopieczni mają rozpiski,według których pracują w domach. W czasie kwarantanny podzieliliśmy obowiązki w sztabie szkoleniowym. Każdy miał działkę, na której miał się skupić. Trener od przygotowania motorycznego miał kontrolować, jak zawodnicy realizują rozpiskę indywidualną. Zadaniem młodego piłkarza było nagranie filmu z treningu oraz przekazanie informacji zwrotnej na temat poziomu zmęczenia w postaci skali Borga. Zawodnicy pod kątem motoryki są dobrze zaadaptowani, codziennie też dają feedback sztabowi oraz rozmawiają z trenerami od przygotowania motorycznego.

W tym okresie chcemy postawić na ogólną sprawność. Jeśli chodzi o taktykę, to najczęściej jest to trening pozycyjny lub gry bez kontaktu, gdzie chcemy poświęcić czas na głębszą analizę rozumienia gry. I wytłumaczyć w grupach sześcioosobowych podstawowe zasady, jakimi kieruje się piłka nożna. Często w tej dziedzinie są deficyty, chcemy pewne rzeczy powtórzyć i jeszcze mocniej uwypuklić, aby zawodnicy lepiej rozumieli grę. Bo uważam, że jest to największa bolączka. Zawodnicy nie do końca znają podstawy indywidualnej taktyki piłki nożnej. Potrafią operować w różnych systemach na boisku, ale czasami brakuje indywidualnych zachowań na wysokim poziomie, żeby wiedzieli, kiedy mają prowadzić piłkę, a kiedy ją oddać. Po co ją prowadzą? Po co wymieniają podania? Jak tworzyć przewagę 2 na 1? Jak grać za plecami przeciwnika? Do tego: urywanie krycia, ustawianie pozycji otwartej, przyjęcie oraz podanie na dalszą nogę itd. Wiem, że mówimy o podstawach i zawodnikach w wieku 16-18 lat, ale nie u każdego jest to na bardzo dobrym poziomie i uważam, że jest teraz fajny czas, aby pracować nad tymi aspektami. W sezonie nie ma za dużo takiego czasu, a teraz mamy duże pole do popisu.

A technika?

– Jeżeli chodzi o technikę, to szkolimy technikę użytkową, z wyborem. Łączymy ruchy, żeby nie było to robione „na sucho”, ale żeby wystąpił jakiś wybór. Do tego dochodzi presja czasu. Staramy się w miarę możliwości odtworzyć warunki meczowe. Po to, żeby później zawodnicy mogli realizować je w czasie gry.

Jak wygląda intensywność takiego treningu? 

– W tym tygodniu mamy trzy treningi. Pierwszy był bardziej wprowadzający i zmęczenie było na średnim poziomie. Natomiast w środę już ta intensywność była większa, zgodnie z rytmem w ramach normalnego mikrocyklu. Intensywność dobieramy poprzez wielkość pól, które zawodnicy mają do dyspozycji. I przez liczbę zawodników, czas ćwiczenia oraz przerwy. Tym można spokojnie sterować. Myślę, że każdy trener sobie z tym poradzi, jeśli będzie miał odpowiednie warunki do pracy.

Jak wygląda u was sprawa frekwencji na tych treningach? Bo zakładam, że nie wszyscy zawodnicy są z Krakowa i przez to, że internaty są pozamykane, nie mają możliwości trenowania?

– Tak, jednak frekwencja na treningach jest dosyć wysoka. My jako klub generalnie skupiamy się na zawodnikach z Krakowa i okolic. Wspomniałem, że mam cztery grupy, więc 24 zawodników jest do dyspozycji. Do tego jeszcze czwórka bramkarzy. Frekwencja jest spora, aczkolwiek jedna szóstka to zawodnicy z drugiego zespołu. Z ekipy U-18 jest osiemnastu. Większa część drużyny jest na miejscu. Nie mamy z tym problemu. Ci zawodnicy, którzy są spoza Krakowa i dzieli ich spora odległość od nas,  właśnie otrzymali rozpiskę treningową, jeżeli chodzi o motorykę. Z kolei z eleementami techniczno-taktycznymi jest tak, że to zależy od tego, jakie kto ma warunki. Jeżeli ktoś mieszka w bloku i nie ma żadnej działki, to ciężko mu będzie skrupulatne trzymać się wytycznych treningowych. Jednak są też zawodnicy z mniejszych miejscowości, którzy mają po prostu większy ogródek, wtedy mogą realizować zajęcia we własnym zakresie. Wiem, że chłopcy realizują ćwiczenia, bo rozmawiam z nimi i podrzucam zestawy zadań, które mogą wykonać w warunkach, które posiadają.

Wczoraj na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że od poniedziałku można trenować w większych grupach – po 22 osoby na boisku pełnowymiarowym.

– Fajnie, bo można już będzie przeprowadzić trening z całym zespołem. A drużyny z niższych lig mogą przygotowywać się normalnie do baraży. Mówię tu o III i IV ligach. To jest bardzo dobra informacja, bo będę miał do dyspozycji cały zespół. Nie sądzę, że zmienimy nasz model pracy, bo nie mamy przed sobą przedstawionego celu, jakim mógłby być mecz, liga. Nie wiemy, kiedy ruszy nowy sezon. Zatem będziemy się skupiali nad poprawą deficytów u zawodników i poprawą rozumienia gry, żeby zawodnicy lepiej opanowywali ten element, do tego trening pozycyjny. W trakcie sezonu mamy trening indywidualny, podczas którego skupiamy się nad mocnymi stronami zawodników, właśnie teraz można popracować nad deficytami. Jeszcze nie rozmawialiśmy na ten temat w klubie, ale myślę, że jest to dobry czas, aby popracować z zawodnikami indywidualnie, aby pomóc im w tym, żeby stawali się lepszymi piłkarzami.

Skoro nie ma przed wami celu, jakim mogłaby być liga, to do kiedy będzie trenować na boiskach?

– To zależy od tego, kiedy ruszy nowy sezon. Słyszałem niepotwierdzone informacje, że może ruszyć w połowie lipca, skoro ten szybciej się zakończył. Zawodnicy mieli dwumiesięczne przerwę  w treningach stacjonarnych i lekcjach szkolnych. Jednak mieli co robić w domach, bo pięć-sześć razy w tygodniu realizowali trening motoryczny. Spotykaliśmy się na wideo-rozmowach, gdzie analizowaliśmy nasz pomysł na grę. Do tego otrzymywali od nas zadania domowe. Zatem, gdyby liga startowała w połowie lipca, nie robilibyśmy żadnej przerwy. Natomiast, gdy liga będzie ruszać w połowie sierpnia, to decyzja jak to rozwiązać zapadnie w klubie. Czy dostaną tydzień lub dwa tygodnie wolnego?

Wiemy, że sezon nie zostanie wznowiony, a zestaw drużyn na przyszły sezon zostanie najprawdopodobniej taki sam. W rozgrywkach CLJ 2020/21 wiodącym rocznikiem będzie 2003, ale będą mogli grać u jego boku czterej zawodnicy z rocznika 2002. Co trener na to?

– Dla mnie jest to po prostu informacja, ale nie rozważam czy dobra, czy zła. My jako klub się do tego dostosujemy. W Wiśle Kraków z rocznika 2002 jest co najmniej dwóch zawodników później dojrzewających pod kątem fizycznym. I dla nich jest to świetna informacja, bo dzisiaj pod względem fizycznym wyglądają jeszcze jak rocznik 2004 i nie są jeszcze gotowi na grę w seniorach. Z tej perspektywy to jest świetna sprawa, bo otrzymają rok, w którym mogą trenować i nabierać tężyzny fizycznej. To jest ważne dla zawodników późno dojrzewających, natomiast my, jako klub, i tak występowaliśmy w mieszanych rocznikach. W ostatnim meczu zagrało czterech zawodników z rocznika 2004, czyli dwa lata młodsi od kolegów, którzy mogą grać na tym poziomie. To była bardzo mocno „pomieszana” drużyna. Będziemy dawać szansę młodszym chłopcom, którzy są gotowi na rywalizację z dwa lata starszymi kolegami na poziomie centralnym.

Od dwóch lat mamy obrany kierunek – chcemy stawiać na młodych, dawać im warunki do rozwoju, rzucać wyzwania. Jeśli są gotowi, to trzeba ich przesuwać wyżej. Gdy prowadziłem drużynę rezerw, zagrało u mnie sześciu zawodników z rocznika 2004. W niektórych spotkaniach średnia wieku wynosiła 17 lat. Graliśmy z seniorami i wygrywaliśmy te mecze. Jeśli młodsi zawodnicy są gotowi na grę, niech idą wyżej, niech pracują. Jeżeli odbiją się od wyższego poziomu, to przynajmniej wiedzą, jak to wygląda, nad czym mają pracować. Mogą zejść niżej i rozwijać się jako zawodnicy, wówczas wiedzą, do czego dążą.

Gdyby nie było przepisu o czterech zawodnikach ze starszego rocznika, to uważa trener, że bez ogrania na poziomie centralnym, kiedy ominęły ich trzy-cztery miesiące gry – byliby gotowi wejść do drużyny seniorów?

– Nie wiem, jak jest w innych klubach, ale podejrzewam, że najlepsi zawodnicy z roczników 2002 czy 2003, jeżeli byli gotowi, to grali w rezerwach klubu. A jeżeli piłkarz był naprawdę dobry, to grał w pierwszym zespole. Tak jak u nas Daniel Hoyo-Kowalski czy Aleksander Buksa. Inni zawodnicy dostawali też szanse w sparingach. Czy to w tym momencie byłoby krzywdzące? Nie wiem, tak naprawdę dotyczy to wszystkich – seniorów, zawodników młodszych. Tak samo możemy rozmawiać o roczniku 2005, który był pół roku w U-15 i musi wejść do U-17. Nie dość, że muszą rywalizować ze starszymi o dwa lata zawodnikami, to również ze swoimi o rok starszymi kolegami. To jest niecodzienna sytuacja. Kiedyś słyszałem taką maksymę, że każda sytuacja, która nas w życiu spotyka, jest neutralna. To my nadajemy jej wydźwięk negatywny lub pozytywny. Uważam, że jeżeli zawodnik dobrze wykorzystał ten czas, może być wygranym tego okresu i pójść w górę. Jeżeli ktoś był średnim piłkarzem i nic nie robił przez ten czas, to na pewno będzie przegranym tego okresu. Bo kto się nie rozwija, ten stoi w miejscu. Każdy był w takiej samej sytuacji, bo nie miał zorganizowanego treningu piłkarskiego w grupie. Warunki w domu każdy miał inne, trochę lepsze lub gorsze, ale liczy się determinacja, charakter i głód tego, żeby być lepszym. Jeżeli ktoś je miał, na pewno się rozwinął i nie jest to stracony dla niego czas.

Mówimy o rozwoju na innych płaszczyznach? Nie o aspektach czysto piłkarskich? Czy też można było w tym czasie je rozwinąć?

– Zależy, kto ma jakie warunki. Każdy zawodnik, który mieszka w mniejszej miejscowości, ma kawałek działki, ogródka. Na tym terenie mogli pracować nad aspektami piłkarskimi. W sztabie podzieliliśmy się zadaniami. Zawodnicy najbardziej rokujący pracowali nad deficytami, np. w budowie ciala lub posiadają wady postawy. Oni nie są ideałami, jeżeli chodzi o tężyznę ciała i nad tym z nimi pracowaliśmy. Bartosz Grzegorczyk pracował z zawodnikami kontuzjowanymi, którzy mają deficyty ruchowe, jeżeli chodzi o swoje ciało. Paweł Kwaśniewski, który zajmuje się treningiem mentalnym, pracował z zawodnikami nad psychiką, radzeniem sobie z presją, poznaniem samego siebie. Do tego doszła analiza SWOT, czyli słabe i mocne strony oraz szanse i zagrożenia. Z bramkarzami pracował Artur Łaciak. Ja wraz z trenerem asystentem Sebastianem Tłokiem prowadziliśmy spotkania z zawodnikami, rozmawialiśmy o taktyce i rozumieniu gry. Otrzymali od nas zadania, zostali podzieleni na grupy. Mieli wykonywać analizę meczów na najwyższym poziomie. Odpowiadaliśmy na pytania – dlaczego dany zawodnik tak się zachowuje? Co mógł zrobić lepiej? Zawodnicy przygotowywali prezentacje, robili analizy.

Jeżeli ktoś był kreatywny, to mógł na tym zyskać. Nie jest to stricte piłkarski trening z drużyną, ale mogli pracować nad elementami, na które nie mają na co dzień czasu. Wiadomo, że jest szkoła od godziny 8 do 14, potem podróż na trening i jednostka z zespołem. Powrót do domu, nauka, obowiązki domowe, rodzinne. Nie każdy ma czas, aby go jeszcze wygospodarować dla siebie. Teraz ten czas mieli i mogli na tym skorzystać. Może nie są to elementy piłkarskie. Jednak widzę to tak, że mogli pracować nad innymi elementami. Zawodnik mógł się dowiedzieć czegoś o sobie, od strony mentalnej. Może poprawił wadę postawy i będzie dzięki temu łapał mniej kontuzji. To wszystko może się przełożyć na to, jak wrócić do treningu zespołowego. Może poprawił nastawienie i świadomość swojego ciała. Może w treningu będzie inaczej postrzegać sytuację poprzez analizy zespołowe i indywidualne zawodników występujących na światowym poziomie. Głęboko wierzę, że dzięki temu może być lepszym zawodnikiem. Jeżeli porozmawiamy za dwa, trzy miesiące to będę mógł panu odpowiedzieć na pytanie: czy to rzeczywiście coś dało? Czy tylko mi się wydawało?

Obecnie pan jest tylko trenerem drużyny U-18 czy ma też inne funkcje w klubie? Pytam, bo pamiętam, że był pan m.in. koordynatorem drużyn jedenastoosobowych.

– W 2018 roku nie prowadziłem żadnej drużyny i byłem przy pierwszym zespole jako łącznik drużyn młodzieżowych z seniorską Wisłą. Do tego prowadziłem treningi indywidualne z zawodnikami pierwszej drużyny np. Dawidem Szotem, Danielem Morysem, Aleksandrem Buksą. Następnie byłem koordynatorem piłki jedenastoosobowej, natomiast później ta rola się zmieniła, bo zostałem koordynatorem rezerw i drużyny U-18. Teraz też jestem trenerem drużyny U-18, do tego koordynuję rezerwy i U-18, jestem łącznikiem z pierwszym zespołem. Teraz jesteśmy w momencie przekształceń akademii, bo od lipca drużyny młodzieżowe będą występowały pod szyldem spółki akcyjnej. W tym okresie mocno pomagałem Krzysztofowi Kołaczykowi w stworzeniu pewnych struktur, pomysłu na sport. Tak ten czas wykorzystałem.

Nadal trener czuwa nad projektem Wisła Youth Elite?

– Do pewnego czasu było to organizowane, ale potem zmieniły się warunki. Pierwsza drużyna miała pewne problemy sportowe, w lidze. Zmienił się trener i pojawiły się inne priorytety w klubie. Teraz, w nowym roku, nastał czas koronawirusa i na ten moment projekt został wstrzymany.

Chcecie do niego wrócić?

– Myślę, że tak, bo jest to na tyle ciekawy projekt, że będziemy chcieli do niego wrócić. To jest fajna okazja dla chłopaków, zwłaszcza tych młodszych. Starsi dosyć często otrzymują szansę treningu czy rozegrania sparingu w pierwszym zespole. Oczywiście ci, którzy swoją postawą i umiejętnościami na to zasługują. To jest dla nich wyróżnienie. Jednak patrzę na to, jak na wyzwanie i sprawdzenie się kilka szczebli wyżej.

Czy mógłby trener pokrótce wyjaśnić osobom, które nie wiedzą, czym jest projekt Wisła Youth Elite, na czym on polega?

– Ten projekt miał na celu wyłonienie najlepszych zawodników w akademii na poszczególnych pozycjach w piłce jedenastoosobowej, czyli od U-14 do U-18. Raz w miesiącu spotykaliśmy się w Myślenicach na obiektach Wisły Kraków – sztab szkoleniowy pierwszej drużyny i trenerzy akademii byli przyporządkowani do poszczególnych grup treningowych. Odpowiadałem za trening napastników. Pracowaliśmy z najzdolniejszymi, wybieraliśmy temat z pierwszym trenerem seniorów i rozmawialiśmy, jak ma to wyglądać. Przekazywałem to dalej,  do innych trenerów, a oni szykowali metody i środki treningowe. Tworzyliśmy konspekt zbiorowy, a potem odbywał się trening. Trenerzy pierwszej drużyny też byli przydzielani do poszczególnych grup i nad tym czuwali. Dawali wskazówki zawodnikom. To było super, że gracz 13-letni mógł trenować i porozmawiać np. z trenerem Mariuszem Jopem.

Dlaczego w ogóle doszło do zmiany szkoleniowca w drużynie Wisły Kraków U-18?

– To była sytuacja związana zew pierwszym zespole. Trener Mariusz Jop został oddelegowany do drużyny rezerw, ja do zespołu U-18, a trener Marcin Pluta do U-17. Była to zmiana wprowadzona po uprzednich rozmowach z zarządem klubu. My robimy swoje, naszym celem jest przygotowywanie i wprowadzanie młodych zawodników do pierwszego zespołu. Na tym się skupiamy.

Jaki jest plan Wisły Kraków na rozwój młodych zawodników?

– Tak, jak mówiłem, szukamy zawodników z Krakowa i Małopolski. Oczywiście jest kilka „rodzynków” z dalszych części kraju, ale chcemy, żeby to były osoby, które identyfikują się z naszym klubem, to jest dla nas ważne. Chcemy rozwijać zawodnika indywidualnie, uczyć go gry w piłkę i takie wartości mu przekazywać. Mając możliwość pracy z trenerem Arturem Skowronkiem czy wcześniej z Maciejem Stolarczykiem, Radosławem Sobolewskim, Mariuszem Jopem, Mariuszem Kondakiem – wiele się nauczyłem. Do tego też sporo rozmawiamy z Arkadiuszem Głowackim (dyrektor działu skautingu Wisły – przyp. red.) i Krzysztofem Kołaczykiem. Ostatnio do naszego spotkania dołączył też Jakub Błaszczykowski. Rozmawialiśmy o podejściu do piłki, środkach treningowych w Niemczech, we Włoszech. Staram się z tej wiedzy korzystać i przekazywać ją dalej – trenerom, zawodnikom, aby byli gotowi na wymagania w Ekstraklasie. Jedną z tych metod jest przesuwanie ich wyżej, aby podejmowali nowe wyzwania. Jeżeli ktoś wywiązuje się ze swoich zadań i wyróżnia się na tle innych, to idzie wyżej. Stąd też taka spora grupa zawodników młodszych wiekowo występujących na wyższych szczeblach np. dwa lata młodsi grali w U-18 czy 16-latkowie występujący w drużynie rezerw. Niektórzy byli też zapraszali do pierwszego zespołu. Chcemy ich jak najlepiej przygotować do tego przejścia. Jedni wchodzą i tam zostają na dłużej, jak Aleksander Buksa czy Daniel Hoyo-Kowalski, a drudzy wracają, bo sobie nie poradzili. Ale są bogatsi o wiedzę i doświadczenie. Otaczamy zawodników opieką, aby im pomóc w rozwoju. Po to, żeby łapali minuty w pierwszym zespole i zostali w nim na dłużej.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix