Kompetentni ludzie zarządzający klubami? Portugalska droga do organizacyjnego ładu

Trzy czołowe europejskie akademie, które przez ostatnie kilka lat na transferach swoich wychowanków zarobiły setki milionów euro. Szósta w rankingu UEFA liga i reprezentacja, która wygrała ostatnie Euro we Francji, Ligę Narodów, a dziś zajmuje siódme miejsce w rankingu FIFA. Dwóch szkoleniowców w Premier League, Paulo Fonseca w Serie A czy Paulo Sousa w Ligue 1 – a to tylko stan na dzień dzisiejszy, bo Portugalczycy na trenerskiej karuzeli znajdują się znacznie częściej, niż przedstawiciele innych nacji. Dlaczego kraj, w którym żyje około 10 milionów mieszkańców, zdobył sobie tak mocną pozycję w światowym futbolu?

Kompetentni ludzie zarządzający klubami? Portugalska droga do organizacyjnego ładu

Jesteśmy narodem zorganizowanym – mówi Goncalo Feio, drugi trener Rakowa Częstochowa, który w przeszłości pracował także w Legii Warszawa, Wiśle Kraków oraz greckim Xanthi FC, gdzie płynnie mówiącego w języku polskim Portugalczyka ściągnął Hiszpan Kiko Ramirez.

Ale nie same społeczne stereotypy wpłynęły na to, że co rusz czytamy o transferowych rekordach w Benfice Lizbona czy FC Porto, a lizbońskie akademie uznawane są za jedne z najlepszych na świecie. Portugalia żyje futbolem, dobrze zarządzanym.

Może warto byłoby wprowadzić szkolenia biznesowe dla prezesów? Często nie chodzi o ich złą wolę, ale brak pewnej wiedzy, zbyt optymistyczne patrzenie na rzeczywistość – zastanawiał się nie tak dawno temu Andrzej Dadełło, właściciel Miedzi Legnica.

I kiedy patrzymy na raport UEFA, który pokazuje, że 74% budżetów klubów z Ekstraklasy pochłaniają pensje piłkarzy, a żadna liga płacąca zawodnikom więcej od nas nie jest od Polaków niżej w rankingu UEFA, zastanawiamy się, jak mogłoby to wyglądać.

Duży poziom wiedzy piłkarskiej, pewne przewidywanie, skauting, dobra praca i promocja młodzieży. To stoi na dobrym poziomie w całej Portugalii. Tym nasza piłka się obroni, bo na pewno nie pieniędzmi czy infrastrukturą – mówi Feio. – Mam też wrażenie, że nie dzieją się u nas jakieś kardynalne błędy, jak np. kluczowi piłkarze, którzy opuszczają kluby za darmo – dodaje.

Żeby nie szukać daleko – tak będzie za moment z Christianem Gytkjaerem, który jako król strzelców z Lecha wyfrunie za przysłowiowe „frytki”. W Ekstraklasie takie przypadki zdarzają się dość często.

Kto jest przykładem, na kim warto się wzorować? – Zdecydowanie trzeba wyróżnić Bragę, Vitorię Guimaraes, Belenenses czy Rio Ave. Patrząc na to, jak w Portugalii funkcjonują skauting i akademie, Benfica i Porto to czołowa dwójka, potem jest Sporting, ale wymieniona przeze mnie czwórka robi fantastyczną robotę, czego efekty widać po transferach. I szkoleniowo, i skautingowo. Sama Vitoria dopiero co ściągnęła Edmonda Tapsoba, po chwili sprzedając go za 4,5 mln euro do Bayeru Leverkusen. We wrześniu z rezerw Tottenhamu przyszedł tam też Marcus Edwards, a latem wróci pewnie do Anglii za dużo większe pieniądze. Takie ruchy to nie jest przypadek, to kompetencje, które posiadają ludzie w Guimaraes.

A czym, poza naciskiem na szkolenie, objawia się to mądre zarządzanie? Feio: – Mieliśmy pierwsze i drugie zespoły, więc stworzono ligę U-23. Zrozumiano, że trening nie jest równy meczowi i dziś, w klubach, które mają bardzo szerokie kadry, trudno znaleźć piłkarza, który nie gra. To była bardzo dobra decyzja jeśli chodzi o rozwój, o promowanie młodzieży. Benfica, Braga czy Porto mają pierwsze zespoły, ale na drugim poziomie rozgrywkowym mają też drużyny rezerw. A w ligach krajowych – zespoły U-23. Jest więc sporo miejsca do walki na najwyższym poziomie. Inny przykład? – Kiedy pojawiła się decyzja o możliwości przeprowadzenia pięciu zmian, pierwszym ruchem Benfiki było przesunięcie ośmiu wychowanków do pierwszej drużyny. Możemy sobie już więc wyobrazić, na co te pięć zmian w Lizbonie zostanie wykorzystane.

Portugalczycy od lat bazują na dobrym szkoleniu i skautingu. Absolwentami uniwersytetów są tacy szkoleniowcy jak Jose Mourinho, Carlos Queiroz, André Villas-Boas, Leonardo Jardim, Nuno Espírito Santo, Paulo Fonseca czy Marco Silva. Oni z kolei wytrenowali setki gwiazd światowego futbolu, na czele z, było nie było, Cristiano Ronaldo.

Nawet mniejsi zarabiają w Portugalii duże pieniądze, bo zrozumieli, jak prace akademii i skautów przekuć na wielkie transfery – podsumowuje Feio, który podkreśla jednocześnie, że pieniędzy w tamtejszej piłce wcale nie ma za wiele.

Wróćmy do wspomnianego raportu UEFA, o którym jakiś czas temu pisał  na weszlo.com Damian Smyk. Tak, Portugalczycy „umieją w transfery”.

W europejskim TOP20 Portugalia pod tym względem nie ma sobie równych. Większym procentem przychodów z transferów w odniesieniu do budżetu pochwalić się w całej Europie mogą wyłącznie Ukraińcy, Serbowie, Chorwaci i Słoweńcy.

Feio: – Trzeba pamiętać, że portugalską piłkę należy podzielić. Są Benfica, Sporting i Porto oraz cała reszta. Zauważono, że duże kluby radzą sobie świetnie, ale wesprzeć należy pozostałych. Dlatego powstał kurs dla dyrektorów, dla prezesów. Udział w nim muszą brać wszyscy, którzy chcą pracować w Primeira Liga.

Szkoleniowiec Rakowa mówi o Football Management Course for Executive Leaders.

Portugalski Związek Piłki Nożnej (Federação Portuguesa de Futebol) podjął się sporego wysiłku, by wykwalifikować klubowe zarządy i kluczowych interesariuszy. Dziś możemy mówić o autonomicznym departamencie w ramach struktury FPF, ze znakomitą reputacją na całym świecie. Na Football Management Course for Executive Leaders przyjeżdżają ludzie z całego globu, bierze w nim udział sporo studentów spoza Portugalii. Mieliśmy uczestników ze Szkocji, Irlandii, Arabii Saudyjskiej, Kataru, Brazylii czy Angoli. To nie były też osoby znikąd, a pracujące w piłce na wysokich stanowiskach, będący właścicielami klubów czy nawet prezesi całych lig – opowiada Nuno Felix, który ukończył pierwszą edycję kursu.

Felix pracuje jako międzynarodowy skaut, reprezentuje m.in. kluby Bundesligi – Hannover 96 i FC Koeln. Publikuje także materiały na łamach portugalskiej prasy i telewizji. Jest także konsultantem w drugoligowej Arminii Bielefeld, gdzie mocno wykorzystuje wiedzę nabytą na Football Management Course for Executive Leaders.

A wszystko zaczęło się pięć lat temu.

Felix: – Początek projektu miał miejsce pięć lat temu. Wtedy to FPF podpisało umowę z Ministrem Edukacji Narodowej o chęci podniesienia poziomu ludzi związanych z piłką. Sam Football Management Course for Executive Leaders to już inicjatywa federacji we współpracy z Nova School of Business, najlepszą biznesową uczelnią w Portugalii.

W międzyczasie, w marcu 2017 roku, nieopodal Stadionu Narodowego w Jamor pod Lizboną, powstał „Portugalski Uniwersytet Piłkarski”, część Cidade do Futebol, siedziby związku i miejsca, w którym odbywają się kolejne zjazdy kursu.

Ten skierowany jest do właścicieli klubów, prezesów, do członków zarządów, dyrektorów. Słowem – wszystkich osób, od których decyzji zależy funkcjonowanie korporacji, pod szyldem których co weekend na boisko wybiega jedenastu odzianych w klubowe barwy piłkarzy.

Wcześniej w Portugalii prowadzone były kursy dla kierownictwa, dyrektorów, ale nie pod szyldem związku czy wielkich uniwersytetów. Od czasu do czasu organizowane były po prostu prywatne przedsięwzięcia. Dziś jest inaczej, w branży piłkarskiej bardzo dobrze jest być kojarzonym z poważną, rzetelną wiedzą. Właściwie przez ten projekt FPF utworzył też Portugalski Uniwersytet Piłkarski w Jamor – tłumaczy Felix.

W całej tej układance ważne jest także zobowiązanie klubów do uczestnictwa ich przedstawicieli w kolejnych edycjach kursów, o którym mówił Feio.

Felix: – W zasadzie jeszcze nie ma obowiązku uczestnictwa w kursie, ale mamy w Portugalii program certyfikacji dla klubów, który ocenia je w skali od jednej do pięciu gwiazdek. Jeśli ktoś w klubie ukończył Football Management Course for Executive Leaders, przyznawane są mu dodatkowe punkty, więc każdy chce o nie powalczyć.

Dziś Portugalia jest znana na całym świecie jako centrum wiedzy w zakresie zarządzania futbolem. Umowa partnerska z Nova School of Business dodaje splendoru, a na listach wykładowców znaleźć możemy także przedstawicieli innych potężnych sportowych czy biznesowych instytucji.

Wśród wykładowców są m.in. selekcjoner portugalskiej kadry Fernando Santos, ludzie z FPF, liczni przedstawiciele UEFA czy FIFA, eksperci CAS (Sportowy Sąd Arbitrażowy), Nova School, Uniwersytetu w Porto, eksperci medycyny, ds. rozwoju talentów, dyrektorzy i kadry zarządzające w ogromnych korporacjach. Ale również przedstawiciele innych klubów, jak Lucas Adornato z Juventusu, który w klubie z Turynu odpowiada za marketing czy Javier Sobrino z Barcelony (Dyrektor ds. Strategii i Zarządzania Wiedzą „Dumy Katalonii”).

Kurs to pięć intensywnych modułów, które łącznie, podzielone na pięć weekendowych zjazdów i rozbite w czasie na osiem miesięcy, zajmują uczestnikom 90 godzin wykładowych. Moduły rozłożono na: zarządzanie, prawo i finanse, pozytywne przywództwo, media, branding i marketing, innowacje i przedsiębiorczość oraz naukę wraz z medycyną w piłce nożnej.

Wszystkie wykłady prowadzone są w języku angielskim, a za udział w Football Management Course for Executive Leaders zapłacić trzeba 7500 euro. Miejsc „na roku” jest tylko 25.

Dobrym przykładem, że warto przenosić biznes do piłki, są Michał Świerczewski (właściciel firmy X-kom, który przejął Raków Częstochowa i szybko wprowadził go do Ekstraklasy, budując przy tym fundament na jednej z najlepiej funkcjonujących w kraju akademii piłkarskich) czy sekretarz generalny PZPN-u – Maciej Sawicki.

Generujemy trzy razy więcej pieniędzy niż było to w roku 2012. Wtedy budżet wynosił około 89 milionów złotych, a my w zbliżającym się roku 2020 wydamy co najmniej 100 milionów złotych na szeroko rozumiane inicjatywy dla dzieci, grassroots i inicjatywy szkoleniowe – chwalił się niedawno Sawicki w wywiadzie dla Weszło Junior.

Sekretarz PZPN ukończył studia MBA (program Uniwersytetu Warszawskiego i University of Illinois) oraz roczny kurs w Harvard Business School. Jako pierwszy Polak, w 2016 roku, ukończył też Executive Master in European Sport Governance, nazywane „studiami dla działaczy”. Do związku wprowadził korporacyjny ład, a wizerunek PZPN na przestrzeni kilku lat uległ diametralnym zmianom. Sawicki: – W PZPN-ie inwestujemy w ludzi, wysyłamy ich na kursy średniego lub wyższego szczebla menedżerskiego w specyfice piłki nożnej. I dalej będziemy to robić. Kształcenie kadr dla klubów i wojewódzkich związków jest częścią naszej strategii.

A gdyby tak w Polsce rozwijać także managment klubowy? Jakie, na tę chwilę, istnieją możliwości? Są studia podyplomowe z zakresu zarządzania w sporcie – FIFA/CIES Programme In Sports Management, na rynku znaleźć można też pojedynczych absolwentów MBA Realu Madryt czy FIFA Master, a kilka uczelni oferuje dość ogólny kierunek: „zarządzanie w sporcie”. To zdecydowanie nie wystarcza. Brakuje rozwiązań systemowych.

Być może portugalski przykład to dobry kierunek?

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Fot. FotoPyK