Ciężki los turniejów dla dzieci…

Wydawałoby się, że piłka nożna budzi się powoli z przymusowego snu. Wróciły treningi grupowe, można wyjść z kolegami na orlika, a za chwilę znów będziemy się ekscytować Ekstraklasą, I i II ligą. Co jednak z turniejami dla dzieci? Jak wygląda przyszłość tej branży?

Ciężki los turniejów dla dzieci…

Od 4 maja można prowadzić treningi w większych grupach, Ekstraklasa wraca w przyszły piątek, I oraz II liga mają wrócić między 30 maja a 6 czerwca. Wszędzie znamy konkretne daty. Ale w przypadku turniejów dla dzieci – nie jesteśmy w stanie podać dokładnego terminu, bo nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja za kilka miesięcy.

– Na tę chwilę, w dniach 28-29 września spróbujemy zorganizować przełożony turniej z zeszłego tygodnia – KGHM Cup. Czekam na potwierdzenie z Lubina czy działamy, czy w ogóle jest to możliwe – mówi nam Dawid Kowalski, który zajmuje się organizacją turniejów dla dzieci w całej Europie.

– Mamy zaplanowane trochę turniejów na jesień w Zakopanem, ale trudno przewidzieć, co będzie. Dużo zależy od tego, jak rodzice do tego podejdą, czy będą puszczać dzieci na turnieje, czy nie będą się bać. Dzisiaj jest to wróżenie z fusów – dopowiada Tomasz Popiela, jeden z organizatorów największych dziecięcych turniejów w Polsce.

– Otrzymałem dużo zapytań dotyczących możliwości wyjazdów na jesień. Mam informacje, że w Europie chcą, żeby turnieje dla dzieci wróciły jesienią, ale jeszcze nie jestem w stanie podać konkretnych terminów – tłumaczy Piotr Turbański, właściciel firmy „Pro-Turnieje”.

Od marca do czerwca. To właśnie w tym czasie organizowanych jest najwięcej turniejów. Oznacza to, że wiele z nich trzeba było odwołać.

–  Miałem turnieje na marzec, kwiecień, maj, czerwiec. Zaakceptowałem fakt, że ich nie będzie, ale pierwszy moment był dosyć ciężki – przyznaje Kowalski.

– Teraz mam przestój, osiem turniejów mi odpadło i na razie siedzę i przygotowuję oręż na przyszły rok, żeby zaatakować – dodaje Popiela.

Skoro nie można było i nadal w najbliższym czasie nie będzie można zorganizować turniejów, to ich organizatorzy musieli ponieść straty finansowe. Koszt topowych rozgrywek w kraju to często kwota przekraczająca 100 tysięcy złotych, a nawet i więcej. Mówimy tutaj o największych zawodach w Polsce, na które przyjeżdżają czołowe szkółki z całego świata. Na tegorocznej edycji „Sokolika” miały być drużyny z Brazylii oraz Kazachstanu.

– Nie jestem w stanie teraz obliczyć wszystkich kosztów, ale mówiąc o rzeczach takich jak loty, to mówimy tutaj o około 10 tysiącach złotych na drużynę, które przepadły – wyjaśnia Kowalski.

– Jeżeli chodzi o finanse, to w zasadzie nic nam nie przepadło. Mieliśmy tylko wykupione loty, ale linie lotnicze zwrócą nam za nie pieniądze, bo taka jest dyrektywa Unii Europejskiej. W zasadzie większość rachunków płaci się dopiero przy samym turnieju. Nie jest jednak tak kolorowo, bo wycofał się nasz główny sponsor – „Wiśniowski”, który stanowił 25% naszego budżetu na „Sokolika”. Dzwoniłem już do wszystkich naszych sponsorów i 28 z 30 firm powiedziało, że zostaje – przyznaje Popiela.

– Kilkadziesiąt tysięcy złotych zostało „zamrożone” na kontach linii lotniczych. Biorąc pod uwagę najbardziej popularnie, czyli „Ryanair” i „WizzAir”, to proponują one vouchery. Nie są chętne do oddawania pieniędzy. Sytuacja jest niekomfortowa. Trudno zachować płynność finansową, ale jestem optymistą, co do tego, że od jesieni sytuacja będzie wracać do normy – mówi Turbański.

Popiela wspomniał o kwestii sponsorów. Nie ma co ukrywać, że wiele turniejów opiera się na jednym lub w trochę lepszej sytuacji – kilku darczyńcach. Jeżeli dana firma jest zmuszona zwalniać pracowników, żeby zachować płynność finansową, to nie można od niej wymagać, żeby jeszcze wspierała turnieje dla dzieci. Oznacza to, że sporo rozgrywek może się już nie odbyć, bo po prostu nie będzie na to pieniędzy. – Czekamy na rozwój sytuacji. Naprawdę wiele turniejów przestanie funkcjonować. Kryzys dopiero przyjdzie, bo my go jeszcze nie odczuwamy – zauważa.

„Co kraj, to obyczaj” zmieńmy na „co kraj, to inne restrykcje” – wtedy będzie trafniej. W każdym państwie wygląda to inaczej. Jedni mogą trenować, drudzy nie. U pierwszych wracają rozgrywki ligowe, u drugich dawno zostały odwołane. Bardzo trudno będzie zorganizować międzynarodowy turniej, dopóki dalej w krajach będą inne obostrzenia. Nie powinno być jednak problemów z tym, żeby jesienią wrócić do rozgrywek ogólnopolskich.

Popiela: – Uważam, że w tym roku żadna z polskich drużyn nie wystąpi na zagranicznym turnieju. Ale ogólnopolskie turnieje powinny się odbyć bez problemów. Zrobiliśmy nabór na API Cup i oprócz rocznika 2013, czyli najmłodszego, wszędzie mamy już komplety.

Wyróżnia się turnieje, na których najważniejszy jest wysoki poziom rozgrywek oraz takie, na których najważniejsza jest komercja. Nie mówimy, że któraś z opcji jest lepsza lub gorsza, bo obie z powodzeniem funkcjonują. Skupmy się jednak na tych, na których liczy się to, żeby zagrały mocne drużyny, a nie chłopcy z okolicznej wioski.

– Będzie mniej turniejów, ale też z tego względu, że wielu zagranicznym organizatorom, którzy robią taki turniej raz w roku, zależy na tym, żeby towarzyszył mu wysoki poziom sportowy. Może być tak, że niektórzy zaczekają z turniejami do wiosny, żeby mieć sto procent pewności, że wszystko wróci do normy i zrobić zawody z tak mocną obsadą, jaka była wcześniej. Wiem, że żaden poważny zagraniczny organizator nie zrobi turnieju latem, bo nikt tego nie robi tam na łapu-capu. Najszybciej jesienią albo i później – zauważa właściciel firmy „Pro-Turnieje”.

No właśnie, a czy jest pewność, że zagraniczne szkółki będą chciały ponownie brać udział w tych turniejach? – Na Sokoliku mieliśmy mieć drużyny z Kazachstanu i Brazylii. Nie mamy gwarancji, że za rok też zagrają. Musiałbym zagwarantować to wszystkim drużynom, że na 100% będą grały. Nie na tym to polega – tłumaczy organizator „Sokolika” czy „Stal Rzeszów Steel Cup”.

Turbański uważa za to, że topowe akademie są głodne turniejów i gdy tylko wróci taka możliwość, to będą w nich uczestniczyć: – Kluby zagraniczne palą się do tego, żeby funkcjonować tak, jak wcześniej. Dla profesjonalnych akademii klubów z czołowych europejskich lig wyjazdy na turnieje były chlebem powszednim. Oni właściwie od marca-kwietnia do końca maja, początku czerwca w każdy weekend byli gdzieś indziej i to z reguły – za granicą. Dla takich akademii jest to naturalna część procesu szkoleniowego, zwłaszcza w okresie wiosennym. Jak będzie znów możliwość uczestniczenia w zagranicznych turniejach, to oni z tego będą korzystać. 

Bardzo ważną kwestią, a nawet najważniejszą, będzie to, jak do sytuacji podejdą rodzice. Turnieje mogą sobie wrócić, kluby znów mogą chcieć brać w nich udział, ale wszystko zależy od opiekunów. Niektórzy czytający ten tekst sami mają dzieci. Załóżmy, że pandemia jest już w dość opanowanym stadium, ale nie wygasła całkowicie. Zdecydowalibyście się na to, żeby wasze 10-letnie dziecko poleciało na trzydniowy zagraniczny turniej?

– Nie muszą wrócić do normy tylko turnieje, ale też świadomość rodziców, że wszystko jest normalnie. Ale w większości to nie jest tak, że ja pojadę sobie z rodziną na wakacje, a syna za granicę już nie puszczę – podkreśla Turbański.

– Nie wiadomo czy rodzice np. z Anglii wyrażą zgodę na to, żeby ich dziecko leciało na drugi koniec kontynentu. Czy nie będą się bać? – wyraża swoje obawy Popiela.

Jeżeli turnieje wrócą do życia, to na pewno zostaną też wprowadzone różne środki ostrożności. – Na ten moment widzę przyszłość w ciemnych barwach. Nawet jeżeli pozwolą nam grać na jesień i drużyny przyjadą do Zakopanego, to trzeba będzie zachować wszelkie środki ostrożności. Osobne szatnie, maksymalnie dwie drużyny na boisku, nie będzie tak, że ktoś sobie kopie obok murawy. Dezynfekcja, nie wiadomo jak z jedzeniem. Nie jest kolorowo – odpowiada Popiela.

–  W każdą dziedzinę naszego życia wejdą na stałe nowe zwyczaje. Tak samo w tę. Ale nie przypuszczam, że będą to zwyczaje, które będą realnie przeszkadzać w funkcjonowaniu – twierdzi za to Turbański.

Wciąż z niecierpliwością wyczekujemy także wieści na temat Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Finały wojewódzkie największej imprezy dziecięcej w Europie zostały przesunięte i jubileuszowa, XX edycja – pozostaje w zawieszeniu. Pod znakiem zapytania stoi także miejsce rozegrania finału ogólnopolskiego – zazwyczaj rozgrywki te poprzedzają finał Pucharu Polskim na PGE Narodowym.

Przeszliśmy drogę od odwołania turniejów dla dzieci, przez ich planowany powrót, do tego, jak miałyby wyglądać w nowej rzeczywistości. Chociaż nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na niektóre pytania, to są rzeczy, których możemy być pewni: wiele turniejów nie dojdzie do skutku, a polskie drużyny opuszczą kilka okazji do rywalizacji na najwyższym poziomie. Jak będzie? Widać światełko w tunelu, ale może wcale nie być tak kolorowo.

BARTOSZ LODKO

Fot. Turniej Sokolika/Facebook