CLJ-ka od środka: „Jakość zawodników można podnieść w każdym momencie”

Czego może nauczyć się młody szkoleniowiec u boku Michała Probierza? Jakie różnice w podejściu do szkolenia zawodników są między Hutnikiem Kraków a Cracovią? Czy awans do II ligi to sygnał dla młodych piłkarzy, aby szukać wypożyczeń? Czy jest to szansa na regularną grę na poziomie centralnym? Z tymi pytaniami zmierzył się w najnowszej odsłonie serii „CLJ-ka od środka” Grzegorz Staszewski, trener Hutnika U-18.

CLJ-ka od środka: „Jakość zawodników można podnieść w każdym momencie”

Czy drużyny młodzieżowe Hutnika wróciły już do treningów na boisku?

– Tak, zgodnie z wytycznymi, które klub nam przekazał, mogliśmy wrócić do treningów. Najpierw w mniejszych grupach, a teraz w większych. Baza treningowa Hutnika daje nam takie możliwości, że mogliśmy regularnie trenować zgodnie z planem. Ten okres na pewno był specyficzny. Musieliśmy po ośmiotygodniowej przerwie zacząć spokojnie, aby zminimalizować ryzyko jakichkolwiek urazów. Jednak aktualnie trenujemy już normalnie.

Realizujecie trzeci mikrocykl od momentu powrotu na boisko?

– Można powiedzieć, że tak. Jednak to jest taki okres adaptacyjny, przejściowy. Od 1 czerwca rocznik 2003 będzie połączony z wybranymi zawodnikami rocznika 2002. Przygotowujemy się do tego przejścia, aby zawodnicy, trenerzy i klub byli gotowi do płynnych zmian rocznikowych. Aby uniknąć dezorganizacji. Można powiedzieć, że jest to okres adaptacyjny i na początku czerwca ogłosimy szeroką kadrę do przygotowań na kolejny sezon.

Jak obecnie wygląda intensywność treningów? Jak często trenujecie?

– Trenujemy codziennie, oprócz sobót i niedziel. Zatem odbywamy pięć jednostek treningowych w tygodniu o normalnej, stałej porze. Można powiedzieć, że intensywność treningów wzrasta. W samej Ekstraklasie, jeśli dobrze pamiętam, są trzy przypadki zerwań więzadeł krzyżowych. Zatem ten okres przerwy dobrze nie wpłynął na zawodników i chcemy mieć u siebie wszystkich zdrowych piłkarzy. Ten czas poświęcamy jeszcze na wprowadzanie zawodników do treningów. Ciężko mówić o wartościach intensywności, ale z pewnością są to akcenty środków treningowych, które mamy regularnie. Chcemy zobaczyć, jak zawodnicy reagują na wysiłek.

Czy widać już jakieś efekty długiej przerwy od piłki nożnej u zawodników?

– W pierwszych dwóch mikorcyklach na pewno było widać. Zawodnicy pracowali w domu, ale był taki czas, gdzie nie mogli wychodzić i biegać w terenie. W dużym uproszczeniu – spowodowało to osłabienie ich organizmów. U zawodników, którzy wrócili na boisko, było widać, że są usztywnieni, nie mają czucia piłki ani swobody poruszania. Funkcjonowanie i zachowania na boisku w pierwszych tygodniach odbiegały od normy, ale można rzec, że wszystko wraca do normy. Taki miesiąc wprowadzający pozwolił na to, że będziemy mogli normalnie trenować.

Czy widać już u zawodników np. problemy mięśniowe?

– W naszym zespole nie mamy żadnych urazów, aczkolwiek wytrzymałość ogólna jest z pewnością na niższym poziomie, więc reagujemy na to objętością treningów. Nie chcemy przekroczyć tej granicy. Nasza rola sprowadza się do tego, aby stopniowo wprowadzić zawodników do regularnych treningów.

Jak wygląda frekwencja na waszych treningach? Więcej macie zawodników z Krakowa? Czy jest to problem, żeby wszystkich chłopaków zebrać w jednym miejscu, z uwagi na zamknięte internaty?

– Jesteśmy klubem, który częściowo może sobie pozwolić na zawodników przyjezdnych. Myślę, że ok. 60% zawodników jest z Krakowa i trenują regularnie. Jednak wiadomo, że zawodnicy, którzy są przyjezdni i nie mają takiej możliwości, dalej trenują według rozpisek indywidualnych. Mamy nadzieję, że to w niedługim czasie się zmieni. Na razie nie mogą z nami trenować, bo akademiki są pozamykane i nie mają miejsca do spania.

Na czym skupiacie się podczas mikrocyklu treningowego, kiedy nie macie przed sobą celu, jakim może być ligowy mecz?

– Kiedy nie ma celu? Cel jest zawsze. Uważam, że w momencie, gdy jesteś w takim trudnym okresie, to możemy podnieść jakość zawodników, których mamy. Każdy piłkarz ma pewne deficyty, które możemy niwelować poprzez treningi. Teraz jesteśmy w stanie poprawić najprostsze elementy u zawodników. Zawsze też wychodzę z założenia, że poprawienie najmniejszego elementu u danego zawodnika – usprawnia cały zespół. Zatem te rzeczy, na które trenerzy zwracają uwagę, czyli przyjęcia piłki, podania, obracanie głowy czy odpowiednie poruszanie się, jesteśmy w stanie zrobić w tym trudnym okresie. Tłumaczę zawodnikom, że wbrew pozorom mają najlepszy czas do nauki, bo w okresie startowym nie jesteśmy w stanie zrobić tylu powtórzeń i oddać takiej liczby uderzeń, podań czy strzałów, a teraz możemy to zrobić. Powtarzalność jest zdecydowanie większa i w długich okresach prowadziliśmy treningi grupowe, pozycyjne, formacyjne tak, aby zawodnicy mogli na tym skorzystać. Wybieraliśmy odpowiednich piłkarzy do treningów. Uważam, że im to bardzo pomogło. Świadomość chłopaków bardzo się poprawiła. Zawsze jest nad czym popracować. Jakość zawodników można podnieść w każdym momencie. Najważniejszym celem jest nadal wypromowanie pojedynczych zawodników.

Czy okres, gdzie nie było w ogóle treningów grupowych, gdzie trzeba było pracować indywidualnie w domu, może przynieść jakiekolwiek korzyści dla zawodników? Czy mówimy tylko o stratach?

– Na pewno ten okres mógł przynieść korzyści niezależne od sportu – rodzinne, prywatne, przewartościowanie pewnych spraw. Jeżeli chodzi o piłkę nożną, staraliśmy się w miarę możliwości monitorować zawodników i organizować wideo-rozmowy. Ciężko mówić o korzyściach stricte piłkarskich, kiedy nie mogli być na treningach piłkarskich. Jeżeli chodzi o straty, to każdy z trenerów obawia się urazów. To jest taki punkt, który boimy się poruszać, bo nie wiemy, jak to będzie wyglądało, gdy wejdziemy w rytm meczowy. Jednak jestem przekonany, że przy odpowiednim przygotowaniu zawodników, wszystko wróci do normy.

Wspominał trener, że od 1 czerwca zmieniacie organizację treningów. Czy macie plan do kiedy chcecie trenować?

– Wszystko jest uzależnione o daty rozpoczęcia rozgrywek. Jeżeli sezon wystartuje 8-9 sierpnia, zgodnie z przewidywaniami, to okres przygotowawczy będzie klasyczny. Musimy być przygotowani na różne warianty. Chcemy mieć 5-6 tygodni na przygotowania, ale wszystko jest uzależnione od tego, kiedy poznamy datę powrotu ligi. Na razie trenujemy od 1 czerwca i będziemy rozmawiać z częścią zawodników o przejściu na wypożyczenia. Oczywiście z każdym zawodnikiem wiążemy nadzieje, bo wypożyczenie też jest ścieżką rozwoju. Naszą rolą jest przede wszystkim wytłumaczenie im tego. Mam nadzieję, że okres przygotowawczy będzie przewidywalny i poznamy tę datę niebawem. Czekamy też na pozwolenie rozgrywania meczów kontrolnych. Na razie robimy wszystko, co się da, w warunkach, jakie mamy.

Od 1 czerwca chcecie połączyć dwa roczniki czy pracować tylko z 2003?

– Grupa rocznika 2003, z którą wywalczyliśmy awans do CLJ U-17, zgodnie z przepisami przechodzi do CLJ U-18 i połączymy ją z wybraną grupą zawodników z rocznika 2002. Będzie około 8 zawodników z tego starszego rocznika. Z grupą trenerów, koordynatorów, dyrektorem sportowym przyglądamy się zawodnikom i dyskutujemy nad tym, kto powinien z nami zostać przez następne pół roku, a kto powinien pójść na wypożyczenie. To nie jest decyzja jednoosobowa. Od 1 czerwca trenować będzie rocznik 2003 z wybranymi zawodnikami z rocznika 2002, a w przyszłości chcemy stworzyć 24-osobową kadrę, która przystąpi do rozgrywek.

Co sądzi trener o przepisie, że w CLJ będą mogli grać czterej zawodnicy z rocznika starszego?

– Na pewno to jest opcja dla zawodników, którzy nie mogli teraz uczestniczyć w rozgrywkach. Myślę, że kluczowe jest słowo “mogą”, bo oni mogą grać, a nie “muszą”. Z mojego punktu widzenia będą grali najlepsi zawodnicy na dany moment. Bez względu na to, jaki to będzie rocznik. Naszym celem jest zadbanie o indywidualności i włączenie zawodników z roczników 2002 i 2003 do pierwszego zespołu. Dzięki trenerowi Leszkowi Janiczakowi i prezesowi Arturowi Trębaczowi, z którymi jesteśmy w stałym kontakcie, przekazujemy zawodników do pierwszego zespołu. Dzięki temu możemy o nich jak najlepiej zadbać. Ten przepis ma zapewne swoich zwolenników, jak i przeciwników. Gorzej by było, gdyby czterech zawodników z rocznika 2002 musiało grać w CLJ. To byłby dla nich spory handicap na niekorzyść młodych chłopców. Jednak, jeśli pojawia się możliwość, a nie przymus, to dalej stwarzamy środowisko rywalizacji, a o to w tym chodzi.

Czy Hutnik chce dać możliwość zawodnikom z rocznika 2002?

– Jak najbardziej. Kacper Szewczyk, Maciej Góralski, Mikołaj Styrczula i Alan Piskorz to są zawodnicy z roczników 2002 i 2003, którzy właśnie wyszli z juniorów i trenują w pierwszym zespole. Są to chłopcy, z którymi klub wiążę spore nadzieje. Liczę, że kolejna grupa z rocznika 2002 i 2003 zasili pierwszy zespół w niedługim czasie. Trenujemy w podobnych godzinach, co drużyna seniorów, więc oni widzą, jak bardzo blisko są drugoligowej już drużyny. Dla nich to jest magnes, który ich przyciąga. Stwarzamy im dobre warunki do rozwoju. Wierzę, że któryś z zawodników zrobi pozytywne wrażenie dzięki Centralnej Lidze Juniorów.

Czy awans do II ligi to sygnał dla młodych piłkarzy, aby szukać wypożyczeń? Czy jest to szansa na regularną grę na poziomie centralnym? Bo drużyna może walczyć o utrzymanie w sezonie 2020/21.

– Nie zakładałbym od razu takiego scenariusza. Uważam, że im jest wyższy poziom, tym jest bardziej komfortowa sytuacja dla zawodników. Widać, że jest duże poruszenie w Hutniku, bo jesteśmy w drugiej lidze. Mamy nadzieję, że w przyszłości klub będzie jeszcze wyżej notowany. Bo wtedy jest lepiej postrzegany przez młodych zawodników. Przychodzi ich więcej do klubu, jest większa rywalizacja. Dla zawodników z rocznika 2002 środowisko pełnej rywalizacji może podnieść ich poziom. Ciężko mówić, że w III lidze jest łatwiej, a w II jest trudniej. Im wyższy profesjonalizm i poziom, tym łatwiej podnieść świadomość zawodników i pokazać im sposób pracy i nawyki sportowego życia. Uważam, że to jest duży plus i kto ma się przebić, ten się przebije. To od nich zależy, kiedy to osiągną. My robimy wszystko, aby im w tym pomóc.

Zwracam na to uwagę, bo jest to wyższy poziom. Po drugie mogą przyjść nowi, bardziej doświadczeni piłkarze. A drużyna rezerw…

– …jest w klasie okręgowej. W tych rozgrywkach będą uczestniczyć zawodnicy z pierwszego zespołu, jak i część kadry z CLJ. Jednak ściśle współpracujemy też z klubami okolicznymi min. Sokołem Kocmyrzów (IV liga), gdzie zawodnicy mogą się ogrywać. Zawsze będę wychodził z założenia, że unikanie rywalizacji będzie tych zawodników ograniczało. To, że klub będzie chciał pozyskać doświadczonych zawodników, jest zależne od zarządu pierwszego zespołu. W każdej drużynie jest analogiczna sytuacja: podniesienie poziomu zawodników, stworzenie większej rywalizacji, pozyskanie lepszych jakościowo zawodników. A to zawsze podnosi poziom tych młodych chłopaków, jak i całego klubu.

Czy zawodnicy, którzy teraz grali w CLJ, są gotowi na występy w II lidze?

– Ciężko powiedzieć, bo jeszcze takiej okazji nie mieli. Uważam, że przed nimi jeszcze dużo pracy, pokory, żeby taką szansę dostać. Mamy możliwość rywalizowania z pierwszym zespołem. Oczywiście teraz, w czasach pandemii, jest to niemożliwe. Jednak, gdy mogliśmy funkcjonować normalnie, to możliwy był do rozegrania test-mecz, wtedy jeszcze z drużyną trzecioligową. Ci zawodnicy widzą, czego im brakuje, w jakich aspektach muszą się poprawić. Według mnie przed nimi jeszcze wiele pracy. Bo wtedy jeszcze bardziej docenią szansę, jaką mogliby dostać w pierwszym zespole.

Co pan sądzi o decyzji PZPN-u o zakończeniu rozgrywek CLJ i zachowaniu tabeli takiej, jaka została po rozegraniu ostatniej pełnej kolejki? Czy jest to sprawiedliwa decyzja? Czy miałby pan inną propozycję rozwiązania tej sytuacji? Przypomnę czytelnikom, że Hutnik U-18 w tym sezonie zdobył cztery punkty w 17. meczach CLJ i zajął ostatnie miejsce w tabeli.

– Nie chciałbym wchodzić w polemikę. Taką decyzję przyjęliśmy. Dopiero zimą przejąłem ten zespół i decyzję PZPN-u akceptujemy, bez względu na to, jaka by nie była. My byliśmy przygotowani na każdy wariant. Mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie będziemy mogli rywalizować z każdym z przeciwników.

Czy wiadomo już, czy będzie pan pracował przy Centralnej Lidze Juniorów w przyszłym sezonie?

– Tak, z tego, co usłyszałem od pana prezesa i zarządu, będę odpowiedzialny za CLJ U-18.

Niech pan przedstawi nam filozofię akademii Hutnika Kraków i zestawi ją z innymi miejscami, w których pan pracował, tj., Cracovia, Progres Kraków. Czym Hutnik wyróżnia się na tle tych akademii?

– Odniosę się do akademii europejskich, które widziałem z bliska – Athletic Bilbao, PSV Eindhoven, Osasuna Pampeluna. Zestawiając te akademie z Hutnikiem, myślę, że klub z Krakowa wyróżnia swego rodzaju tożsamość. Zawodnicy trenujący tutaj, utożsamiają się z klubem. Chcą być identyfikowani z nim. To jest naprawdę dużo. To pozwala przetrwać trudne momenty, gdzie są sytuacje kryzysowe, taka, jaka jest np. teraz – mamy grupę wsparcia, ludzi, którzy nie tylko patrzą na podpisane kontrakty. Bo funkcjonowanie klubu zależy od wielu czynników. To mnie urzekło w wielu miejscach w Europie, że zawodnicy utożsamiają się z danym klubem. Nie są to tylko najemnicy i nie przychodzą tylko tam, gdzie się im płaci. Dbają o dobre imię klubu. To bardzo mi się podoba w Hutniku – jest spora grupa zawodników, osób, działaczy, którzy bardzo dobrze życzą temu miejscu. To jest potężna siła. Tego nie da się kupić.

Jakie różnice w podejściu do zawodników, metodologii szkolenia czy filozofii występują w krakowskich akademiach, w których pan pracował?

– Myślę, że założenia pod kątem metodologii czy szkolenia są bardzo podobne. Wszyscy dbają o zawodników. To jest główny cel – wyszkolenie zawodników. Takich, aby mogli rywalizować na najwyższym poziomie. Wiadomo, że są to naczynia połączone – infrastruktura, boiska. Hutnik ma coraz lepsze warunki do rozwoju i uważam, że przy tak prężnie działającym zarządzie będzie coraz mocniejszy. Ciężko porównywać to z innymi akademiami. Widać wiele punktów wspólnych, np. sposób szkolenia. Sam fakt, że Hutnik ma dwa zespoły w Centralnych Ligach Juniorów, pierwszy zespół awansował do II ligi, a rocznik 2009 osiąga bardzo dobre wyniki na arenie międzynarodowej – to wszystko świadczy o tym, że szkolenie stoi na bardzo dobrym poziomie. Spora grupa trenerów utożsamia się z tym miejscem i często wykonuje pracę poza godzinami. Zostają z zawodnikami i pracują indywidualnie. Tłumaczą, wyjaśniają i przekonują do pewnych rozwiązań. Tego w miejscach czysto komercyjnych nie ma. To jest siła tego klubu. To jest punkt wspólny, który widziałem w Cracovii i Progresie. Wszystko zależy od ludzi. Gdy są oni odpowiedni, to w takim miejscu dzieje się dobrze.

Był pan swego czasu asystentem trenera Michała Probierza w Cracovii. Zdarzyło się również, gdy było to konieczne, że prowadził pan pierwszy zespół w lidze. Czy w przyszłości widzi się trener w pracy z seniorami?

– Myślę, że tak. To jest mój kierunek rozwoju, będę nim podążał, żeby kiedyś taki zespół prowadzić. Aczkolwiek w tym momencie zespół CLJ U-18 prowadzi się, jeśli nie identycznie, to w sposób bardzo zbliżony do seniorów. Są to zawodnicy w pewien sposób ukształtowani, z którymi pracuje się analogicznie jak z seniorami. Moim celem jest nauka. Chciałbym pracować jako asystent lub trener wspomagający przy doświadczonym szkoleniowcu, który będzie mi pewne rzeczy tłumaczył, wyjaśniał. Będzie mi przekazywał wiedzę, której nie ma w książkach.

Jak pan wspomina współpracę z Cracovią i trenerem Michałem Probierzem?

– W samych superlatywach. Pod każdym względem był to wspaniały okres. Mogę tylko podziękować za wszystko, co trener i klub dla mnie zrobili.

Czego pan się nauczył od trenera Michała Probierza, jako jego asystent?

– Nauczyłem się wielu rzeczy. Nauczyłem się i nadal się uczę, przyglądając się pracy trenera – dbałości o detale i ich istoty, o prowadzeniu drużyny, perfekcyjnej organizacji pracy. Na to ostatnie musieliśmy zwracać szczególną uwagę i pomaga mi to teraz w prowadzeniu zespołu. Znaczenie najdrobniejszych szczegółów, detali i organizacja praca to najważniejsze elementy, które mi przekazał. Do tego umiejętność współpracy i rozmowy z ludźmi – klasa światowa.

W ostatnich tygodniach było bardzo głośno w polskich mediach o awansie do II ligi oraz sporze między Hutnikiem Kraków a Motorem Lublin. Ostatecznie PZPN zdecydował, że awansowały obie drużyny. Czy to sprawiedliwa decyzja pana zdaniem?

– Decyzje takie podjęte zostały przez PZPN i nie chciałbym tego komentować. Uważam, że każdemu chodzi o rywalizację sportową. Jeżeli takie decyzje zostały podjęte, to trzeba je zaakceptować i uznać za słuszne. I poczekać na rywalizację na boisku.

Mecz między Hutnikiem a Motorem w II lidze będzie jeszcze bardziej emocjonujący, kiedy do niego dojdzie?

– Myślę, że każdy mecz będzie emocjonujący. Ja i wielu kibiców nie możemy się doczekać już poziomu drugiej ligi.

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI
Fot. Hutnik Kraków